- 1 Majaland: znamy termin otwarcia i cennik (154 opinie)
- 2 Po 30 latach Kaliber 44 wciąż zachwyca (21 opinii)
- 3 Skecz o urokach jazdy obwodnicą (62 opinie)
- 4 Afera o kolekcjonerską monsterę (60 opinii)
- 5 Czy marihuana powinna być legalna? (25 opinii)
- 6 Córka znanego biznesmena w telewizji (328 opinii)
Zmysłowe rozpoczęcie weekendu z Candy Dulfer
Candy Dulfer to nie tylko królowa saksofonu, ale i pełna charyzmy mistrzyni scenicznego uwodzenia. W piątek wieczorem Holenderka wystąpiła ze swoim zespołem w Starym Maneżu.
Podobno, gdy legendarny Prince potrzebował w swoim zespole saksofonisty, wzywał Candy Dulfer. To właśnie między innymi ten muzyk odkrył pod koniec lat 80. talent młodej holenderskiej saksofonistki, zapraszając do wspólnego grania. Nic więc dziwnego, że jednym z pierwszych utworów, które Dulfer wykonała podczas piątkowego koncerty w Starym Maneżu był nowy kawałek "Out of Time" - intymne pożegnania Prince, który zmarł w ubiegłym roku.
"To był Muzyk przez wielkie M. Jeden z motorów napędowych współczesnej muzyki. Bardzo za nim tęsknię" - mówiła artystka, zapowiadając piosenkę. Był to w zasadzie jedyny moment zadumy i chwilowego wyciszenia podczas gdańskiego koncertu. Przez resztę ponad półtoragodzinnego występu Dulfer tryskała energią, radością i zmysłowością.
"Namiętność to słowo, o którym myślę" - śpiewała w utworze, którym otworzyła koncert. Ubrana w kusą, kolorową spódniczkę, wysokie szpilki i kabaretki była wręcz uosobieniem tych słów. Na scenie zachowywała się tak, jak to ma w zwyczaju - niezwykle swobodnie i seksownie. Od razu skróciła dystans z publicznością siedzącą na krzesełkach, zapowiadając, żeby nie krępowali się wstawać i szaleć.
"Wspaniale jest być w Gdańsku. Mam nadzieję, że będziemy mieli świetną imprezę dzisiaj wieczorem. Mamy zamiar dać z siebie wszystko" - mówiła ze sceny. I dotrzymała słowa. Prawie tysięczna publiczność w Maneżu miała okazję usłyszeć nie tylko stare utwory z różnych lat trwającej już ponad ćwierć wieku kariery Dulfer, ale i kilka premierowych kawałków, które trafią na nową płytę. Dulfer śpiewała, tańczyła i oczywiście uwodziła swoją niepowtarzalną i zmysłową grą na saksofonie.
Kulminacją koncertu było wykonanie eklektycznego, pełnego energetycznych rytmów i porywającej do tańca przeboju "What You Do When The Music Hits", podczas którego zerwali się z miejsc niemal wszyscy widzowie i nagrodzili zespół owacjami.
Największe brawa zebrał jednak oczywiście utwór, bez którego koncert Dulfer nie może się odbyć. Jej wizytówka, jeden ze smoothjazzowych hymnów wszech czasów oraz - jak sama artystka przyznała - jej paszport do międzynarodowej kariery. Mowa oczywiście o najsłynniejszym dialogu saksfonu z gitarą, czyli kawałku "Lily Was Here", którą ćwierć wieku temu napisał dla Dulfer Dave Stewart z Eurythmics. Na gdańskiej scenie - z równym powodzeniem - zastąpił go Ulco Bed.
Piątkowy koncert Candy Dulfer w Maneżu był pełnym zmysłowości i radości rozpoczęciem imprezowego weekendu w mieście. Poprzeczka na kolejne dwa dni została ustawiona bardzo wysoko.
Dulfer gra swój ponadczasowy przebój "Lily Was Here".
Wydarzenia
Zobacz także
Opinie (21) 1 zablokowana
-
2016-11-06 15:32
Cała strona komentarzy mokrych od wazeliny. (1)
Ile to kosztuje?
- 4 12
-
2016-11-09 10:58
jak ktoś pisze z serca nie musi wazelinować sługusie.
- 0 0
-
2016-11-08 07:50
kiedy Prince zmarł? " w ubegłym roku"?!
kiedy Prince zmarł w ubegłym roku?!
Raczej w tym roku....
proszę lepiej doczytać....- 0 0
-
2016-11-09 12:01
koncert
Byliscie na koncercie Pink Floyd to byl odjazd !!!!
- 0 0
-
2016-11-10 18:42
profesjonalistka.
Jestem urzeczona koncertem i podejściem do publiczności.Już tęsknie za całym zespołem. Solówki instrumentalne obłędne1
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.