- 1 Mystic Festival bojkotowany (239 opinii)
- 2 Młoda aktorka o odważnym serialu HBO (27 opinii)
- 3 Gwiazdy dopisały w Sopocie (72 opinie)
- 4 Drag queens opanowały 100cznię (92 opinie)
- 5 Tłumy na Trójmiejskim Marszu Równości (950 opinii)
- 6 Świętuj Dzień Dziecka z Trojmiasto.pl (13 opinii)
Zostać czy nie? Kto wychodzi z kina przed końcem filmu?
Zbyt drastyczny lub wręcz odrażający, zwyczajnie nudny, a może po prostu rozczarowujący? Powodów, dla których negatywnie oceniamy obejrzany film, zapewne znalazłoby się znacznie więcej. Co jednak musi się wydarzyć, by podczas seansu w ogóle nie dotrwać do końcowych napisów? Wychodzenie z kinowej sali jeszcze w trakcie projekcji nie jest często spotykanym zjawiskiem, aczkolwiek czasami poziom irytacji czy zażenowania bierze górę i szybka ewakuacja jest jedyną metodą, by uratować choćby nasz cenny czas, bo zmarnowanych na bilet pieniędzy przecież nikt nam nie zwróci.
Repertuar kin w Trójmieście
Zasadniczo do kina w pierwszej kolejności powinno się jednak chodzić dla przyjemności. Co jednak w sytuacji, gdy takowej nie odczuwamy, a na dodatek zaczynamy się podczas seansu niemiłosiernie męczyć?
Ucieczka z kina wcale nie jest taka prosta
Siedząc w domu na kanapie, rozwiązanie jest dość proste. Wystarczy sięgnąć po pilot. W kinie jednak filmu nie przewiniemy, nie zastopujemy i nie zmienimy na inny. Pozostaje więc liczyć na to, że zła karta się odwróci, przeżyć jakoś w mękach do końca lub po prostu wyjść, choć na ostatnią z tych opcji decyduje się jednak stosunkowo niewielu widzów.
- Nie pamiętam takiej sytuacji. Nie raz i nie dwa zdarzyło się obejrzeć coś naprawdę okropnego, ale zawsze siedziałem do końca. Sam nie wiem dlaczego. Może po prostu szkoda było mi wydanych pieniędzy, może wstyd mi było już po kwadransie filmu przeciskać się przez zatłoczoną salę. Czy żałuję, że nie wychodziłem? Chyba nie. Pewnie więcej czasu straciłem na bardziej bzdurne rzeczy niż siedzenie na kiepskim filmie - przyznaje Hubert, który gdańskie kina najczęściej odwiedza w pojedynkę.
Jak nie trafić na kiepski film? Czytaj nasze kinowe recenzje
Znacznie trudniej jest podjąć decyzję o opuszczeniu sali, gdy na film wybieramy się jednak w większym gronie. Trudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której wychodzimy z seansu, a na znajomych czekamy za drzwiami.
- Strasznie ostatnio męczyłam się na "W trójkącie". Właściwie od początku nie byłam przekonana do tego filmu, ale za namową koleżanki postanowiłam spróbować. Nie zliczę chyba momentów, gdy miałam dość, ale dla mojej towarzyszki cierpiałam do końca. Ogólnie zabawna historia, bo - jak się okazało po seansie - ona też odliczała czas do końcowych napisów, ale głupio było jej wyrywać mnie z filmu, na który sama zapraszała - śmieje się Monika z Gdyni.
- Z kina nie wyszedłem. Z siebie wychodziłem - mówi z rozbawieniem Piotrek, który seansu nowej "Czarnej Pantery" raczej nie wspomina zbyt przyjemnie. - Poszedłem z dziewczyną, bo ona uwielbia Marvela. Ja raczej średnio, ale kilka części było ok. Na pewno nie ta. Kompletnie nie ten klimat, fabuła idiotyczna, akcji mało. Męczyłem się okrutnie, ale co zrobisz? Przecież nie zostawię dziewczyny w trakcie seansu. Zresztą ciężko byłoby wyjść, bo siedzieliśmy pośrodku zatłoczonej sali, obładowani popcornem, colą i kurtkami.
Czasami wyjście jest jedynym... wyjściem
Wypad do kina, szczególnie przy obecnych cenach, do tanich rozrywek nie należy. Warto więc przekalkulować, co ma dla nas większą wartość: wydane pieniądze czy czas, który zaoszczędzimy, rezygnując z filmu, który nam się nie podoba.
- Stawiam na drugą opcję, chociaż nie jest oczywiście tak, że nie szkoda mi wydanej kasy. Zresztą i tak wiele razy zostawałem na filmach, które - delikatnie mówiąc - nie porywały. Kilka razy zdarzyło się jednak wyjść przed czasem. Ostatni raz na "Amsterdamie". Świetny reżyser, imponująca obsada, ale kompletny niewypał. Po godzinie już straciłem cierpliwość. Może przy pełnej sali bym wytrwał, ale na seansie siedziałem sam, nie licząc dwóch osób z przodu. Grzebałem więc w telefonie z nudów i jak pojawiła się opcja wypadu ze znajomymi, to zgarnąłem kurtkę i po prostu wyszedłem - mówi Dawid, który na "Amsterdam" wybrał się zaciekawiony skrajnymi opiniami o filmie.
W czasach bez powszechnego dostępu do internetu, a co za tym idzie bez możliwości wertowania recenzji, opinii i komentarzy, znacznie trudniej było przewidzieć, czy wybrany film spełni nasze oczekiwania. Przekładało się to na większą liczbę osób opuszczających kinowe sale. Dziś, choć o filmie sporo możemy dowiedzieć się jeszcze przed jego premierą, też się zdarza, że powodem ewakuacji z kina jest kiepski research.
- Lubię festiwale, szczególnie ten w Gdyni, a na takich imprezach filmy zazwyczaj mają swoje premiery, więc właściwie niewiele wiadomo, czego można się spodziewać. Pamiętam kilka lat temu, jak wykurzyła mnie z sali bardzo mocna scena zabójstwa dziecka w "Placu zabaw". Zresztą wychodziło w tym momencie jeszcze wiele innych osób i to niekoniecznie "po angielsku". Mocno oberwało się twórcom. Pamiętam jeszcze kilka takich festiwalowych wtop - "Przejście", "Interior" czy ostatnio "Wesele". Strasznie zmęczył mnie ten film, odpuściłam już sobie ostatnie pół godziny - wspomina Kasia, stała bywalczyni FPFF w Gdyni.
Chłopaki nie płaczą: scena Śmierć w Wenecji
"Spokojnie, zaraz się rozkręci"
Rezygnacja z filmu jest o tyle problematyczna, że czasami, nawet wbrew logice, czekamy na moment, który coś w danej produkcji odmieni. Sprawi, że nasza percepcja obróci się o 180 stopni i ostatecznie pozostaniemy na sali do końca. Bywa jednak, że w tych naszych oczekiwaniach możemy się srogo przeliczyć.
- Ja tak miałam z "Do ostatniej kości". Czekałam, czekałam i czekałam, aż coś się w tym filmie ruszy, zacznie dziać, pojawi się jakiś niespodziewany zwrot akcji, tempo trochę przyspieszy. No i się nie doczekałam. Obejrzałam do końca, ale żałowałam, że jednak nie wyszłam z kina. Nawet Timothee Chalamet nie był w stanie osłodzić mi tej ogromnej nudy - przyznaje Asia.
Z wyczekiwaniem na odpowiedni moment może być tak, jak w scenie z filmu "Chłopaki nie płaczą", w której Bolec serwuje swoim gościom seans "Śmierci w Wenecji". Gdy gangsterzy tracą cierpliwość, wyraźnie zmieszany gospodarz wypala: "Spokojnie, zaraz się rozkręci". I faktycznie bywa, że czasami jesteśmy jak ten biedny Bolec, gdy sami sobie wmawiamy, że jednak warto zostać 5, 10 czy 30 minut dłużej, choć podświadomie czujemy, że kontynuowanie seansu traci już jakikolwiek sens.
Trzeba się jednak liczyć w takiej sytuacji z tym, że reklamacji nikt od nas nie przyjmie. Na pewno nie kino, które przecież jedynie dostarcza widzowi produkt. Wszak trudno żądać zwrotu pieniędzy od kuriera za wadliwy towar (jeżeli oczywiście nie stało się z nim nic podejrzanego w drodze do nas). Czasami nawet na wychodzeniu z sal kino (a co za tym idzie i producent filmu) może zarobić. Pod koniec ubiegłego roku głośno było choćby o horrorze "Terrifier 2", który miał rzekomo wzbudzać wśród publiczności wyjątkową odrazę i powodować masowe ucieczki z seansów. Efekt? Jeszcze większe zainteresowanie filmem o sadystycznym klaunie, choć to raczej marne pocieszenie dla tych, którzy jednak nie dali rady dotrwać do końca.
Opinie wybrane
-
2023-03-01 11:00
(3)
Tu nie chodzi o film,ale o zachowanie ludzi w kinie...gadanie,szelesty, chrumkanie, łamanie chipsów w kluczowych momentach filmu...
- 45 16
-
2023-03-01 13:16
albo co gorsza odgłosy flapowania a później stos chusteczek - i tak bywa w kinach
- 2 4
-
2023-03-01 17:17
Tu nie chodzi o film,ale o zachowanie ludzi w kinie...gadanie,szelesty, chrumkanie, łamanie chipsów w kluczowych momentach filmu...
- 2 0
-
2023-03-01 22:45
Dziadu przeszkadza czips w kluczowych momentach filmu
Przeciez dziadu nie byl w kinie 25 lat to moze mu sie duzo wydawac
- 0 4
-
2023-03-01 11:30
Nie wytrzymałem (2)
Na filmie o pozostawionych na morzu o parze nurków , których coraz bardziej osaczają rekiny. Mimo że kino klasy C może być zabawne to tu nie wytrzymałem
- 10 2
-
2023-03-01 13:17
polecam piaskowego rekina :) rekin zombie też jest extra no i Idiokracja tez fajny choć ostatnio przypomina mi naszych aktualnie rządzących razem z ich mądrościami
- 2 5
-
2023-05-06 09:35
A co to był za film o tych nurkach ?
- 0 0
-
2023-03-01 10:27
Nie chodze do kina, bo denerwuje mnie poziom nagłośnienia (5)
Widać dostosowany do głuchej młodzieży (która ogłuchła bo podkręca na maksa wolumen w słuchawkach).
Ale jak jeszcze do tego kina chodziłem, to nie przypominam sobie, bym wychodził, a to dlatego ze nie kupowałem biletu na byle co, ale świadomie wybierałem filmy do obejrzenia.- 53 6
-
2023-03-01 12:13
100 procent racji. Kiedys za dzieciaka to w kółko latałem do kina (3)
teraz nie ciągnie mnie zwlaszcza że mam w tv 800 kanałow.Rok temu poszedłem na jakies science faction Marwela bo kumpel mnie namówił. Normalnie trauma psychiczna. Nie to ze film w ogóle mnie nie interesował to w dodatku nagłośnienie takie jak dla głuchych.Dziwne że bębenki w uszach mi nie popękały.Było to w kinie w Rivierze w Gdyni. jestem z kina wyleczony do końca życia. Co za idi....ta ustawia głosność na tak wysoki poziom?
- 12 3
-
2023-03-01 12:18
I dodam jeszcze ze kiedys z ciekawoscia oglądało sie 10 minutową Kronikę Filmową. (2)
dziś wytrzymac prawie pół godziny reklam z maksymalnym nagłośnieniem to trzeba mieć psychikę i nerwy ze stali.
- 20 0
-
2023-03-01 13:19
(1)
dziecko ma dość po reklamach , na filmach dla dzieci mogli by sobie darować ... płacę za bilet a nie za darmo
- 12 0
-
2023-03-01 14:25
bo chyba trzeba przychodzić 30 minut od rozpoczęcia seansu
:O)
- 7 0
-
2023-03-01 16:35
kto Ci kaze chodzic do multikina?
- 2 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.