- 1 Gdański Żuraw otwiera się po remoncie (13 opinii)
- 2 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (45 opinii)
- 3 Pchli Targ w Oliwie rozpoczął sezon (53 opinie)
- 4 100cznia otworzyła sezon (55 opinii)
- 5 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (65 opinii)
- 6 Recenzja "Challengers": intensywne kino (50 opinii)
Jego rap, jego rzeczywistość - Peja świętował trzy dekady na scenie
Peja to raper, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Jedna z najbardziej ikonicznych postaci w historii polskiego hip-hopu. Świętowanie swojego 30-lecia rozpoczął w gdańskim Drizzly Grizzly. Smutne to i groteskowe, że taka marka nie jest w stanie dziś wyprzedać B90, w którym pierwotnie zaplanowano koncert. Niemniej - kto był, nie może żałować. Rychu dał radę.
Przełom XX i XXI wieku to złota era polskiego hip-hopu. Wielkopolska, Śląsk i Warszawa ,od czasu do czasu Łódź - ścigali się o to, kto będzie liderem. To był bardzo wyrównany wyścig, chociaż nie ukrywam, że stołeczny flow zawsze był dla mnie najmniej atrakcyjny. Wolałem tę ekspresję i niemalże wściekłość, która płynęła z pozostałych obozów, zwłaszcza Śląska.
Do obozu wielkopolskiego należy Peja. Poznaniak bardzo szybko stał się jednym z najważniejszych polskich raperów. Zafascynowany amerykańskim gangsta rapem wyróżniał się z tłumu. Czy to solowo, czy ze Slums Attack, czy Ski Skład. Chłopak z osiedla, który nie gryzł się w język i nie szczędził mocnych tekstów. Nie trzeba było długo czekać, aby stał się jednym z głosów ówczesnego młodego pokolenia.
Na przestrzeni lat Rychu Peja co chwilę umacniał swoją pozycję i wizerunek blokersa, ale często też przysparzało mu to kłopotów. Chyba najbardziej niesławną historią jest ta z 2009 r., kiedy nawołał tłum na koncercie do zlinczowania chłopaka, który pokazał mu środkowy palec. Później wielokrotnie za to przepraszał, ale - jak to się mówi - smród pozostał.
Sporo czasu od tego upłynęło i sam Peja także się zmienił - wydoroślał, spokorniał, zmądrzał. Dziś zmienił się cały świat rapu. Mało jest dobrego materiału, a ten stary - jak widać - nie przyciąga już tłumów. Na pewno nie w przypadku muzyka z Jeżyc.
Peji to też pasowało. Czuł się jak ryba w wodzie. Chociaż trzeba przyznać szczerze, że najlepsze czasy ma za sobą. On też niejako chyba więcej sam od siebie nie oczekuje. Dobrze czuje się i bawi na scenie. Nie miał potrzeby tworzenia wielowymiarowego multimedialnego show - on po prostu wciąż gra koncerty tak jak kiedyś. On, ziomki i didżeje. No i publiczność.
U nas znajdziesz bilety na wszystkie trójmiejskie koncerty!
A ta była naprawdę oddana. Widać było, że większość osób, które przyszły, wzrastały wraz z polskim rapem i zdecydowanie wciąż pozostają wierne jego właściwej formie. Peja też co chwilę zagajał, zaczepiał, pytał, mówił. Widać jego przemianę z blokersa w dojrzałego faceta, który zostawił w tyle wszystkie swoje demony.
No i Rychu, mimo że już nie w topowej dyspozycji, naprawdę dał radę. Był szczery, zagrał największe przeboje z tych trzech dekad i nie zrobił tak zwanej trzody. Trzymał wszystko w ryzach - siebie, scenę, publiczność. Dyrygował, ale nie komenderował. Był luz, ale i swego rodzaju klasa. Tak, wiem, mocne słowo, ale trudno nie odnieść wrażenia, że w tej niezwykle prostej formie jest coś, co można właśnie pod nie podczepić.
Wydarzenia
Miejsca
Zobacz także
Opinie wybrane
-
2024-04-06 16:51
Super klimat! (1)
Ekstra koncert ! Dzieki Rysiu
- 16 13
-
2024-04-06 20:30
Daj mu się o tyłu jeszcze
Jaki klimat ?
- 1 7
-
2024-04-08 18:30
Pytanie do słuchających
To już wiecie co z nim zrobić?
- 0 0
-
2024-04-06 20:54
(3)
już gdzieś tak na początku tego wieku wstyd było słuchać Rycha Pei a ten kawałek "ciemnooooo, zgasły wszystkie światła" był jednym z najbardziej obciachowych w historii polskiej muzyki i okolic
- 7 43
-
2024-04-08 11:49
Drażni ten wieśniacki kawałek tak samo jak disco polo z remizy.
- 0 0
-
2024-04-08 06:35
100% ten utwór to była totalna wiocha lubiana przez dresiary z Zamena.
- 0 2
-
2024-04-07 20:49
Wstyd to może tobie bo się przerzuciłeś na Zenka
- 9 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.