Cropp Baltic Games, czyli święto sportów ekstremalnych rozpoczęło drugą dekadę istnienia, a pierwszy dzień 11. edycji przyciągnął wielu fanów kultury skaterskiej oraz hip hopu.
Gdański plac Zebrań Ludowych od lat jest miejscem, gdzie latem stają rampy, rury i wszelkiej innej maści przeszkody, na których swoje karkołomne ewolucje prezentują amatorzy oraz najlepsi polscy i zagraniczni deskorolkarze, rolkarze czy miłośnicy BMX-ów. I to właśnie sporty ekstremalne są dla wielu największą atrakcją całej imprezy. Na tę część Baltic Games nigdy nie można było narzekać, ponieważ oglądanie sportowców zawsze było czystą przyjemnością. W tym roku do Gdańska przyjechali m.in. Daniel Dhers, Mark Webb czy Justin Dowell.
Uczestnicy Cropp Baltic Games 2018
fot. Lucyna Pęsik/Trojmiasto.pl
Festiwal to łącznie trzy dni koncertów, zawodów skateboardowych, BMX i MTB, cykl imprez przedolimpijskich BMX, Puchar Świata w MTB, zawodnicy z ponad dwudziestu państw i pięciu kontynentów, dwa duże skateparki, zawody taneczne, Silent Disco czy open skatepark. No i muzyka, oczywiście.
Każdego dnia, już pod wieczór, na scenie pojawiają się wykonawcy polscy i zagraniczni. Pierwszego dnia publiczność najbardziej wyczekiwała koncertu Quebonafide. Poza nim na scenie pojawili się młodzi polscy wykonawcy - Wac Toja, Planbe oraz dziewczyna zza oceanu, 2Wayz.
O koncercie Quebonafide trudno powiedzieć cokolwiek nowego, bo w Trójmieście widzieliśmy go w tym roku już ładnych kilka razy. To żywiołowy facet, który porywa tłumy. Jego występy zawsze są show pełnym pasji, szaleństwa, świateł i innych ozdobników, które publiczność kocha. Nie inaczej było w piątkowy wieczór w Gdańsku.
Kuba Grabowski, bo tak właściwie nazywa się raper, wykorzystuje swoją popularność do granic możliwości. I nie wydaje się, żeby szał na hip-hop 2.0 (nazwa zaczerpnięta z jednej z płyt rapera) minął tak szybko, jak to miało miejsce w przypadku niektórych artystów przed laty. Jego koncerty cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem i chyba można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby grał w jednym miejscu codziennie przez tydzień, to każdy występ byłby wyprzedany do ostatniego miejsca.
Hip-hop ma się obecnie świetnie nad Wisłą. Zwłaszcza młodsi słuchacze są zafascynowani nową falą tego nurtu. O jej jakości nie będziemy dyskutować, bo to historia na zupełnie inną opowieść, ale ucieszyłbym się, gdyby na tego typu festiwalach więcej było muzyki, która pierwotnie była związana z kulturą skaterską. Mowa o scenie hardcore'owej i niezależnej. To właśnie zespoły spod znaku NOFX, Suicidal Tendencies, Agent Orange czy Sonic Youth były jednoznacznie kojarzone ze sportami ekstremalnymi. Jedynym hip-hopowym akcentem byli Beastie Boys, którzy przecież także byli mocno punkowi. Ich rap był bardzo agresywny, wymykający się z ram gatunku.
Jestem zdania, że obok popularnego i gwarantującego wysoką frekwencję hip-hopu, można by było wprowadzić trochę akcentów muzycznych naturalnych dla kultury skaterskiej. Tym bardziej, że już kiedyś gitary były głównym bohaterem części muzycznej - chociażby edycja, na którą zaproszono Illusion.
Pokazy podczas Cropp Baltic Games:
Baltic Games to dziś bardzo duże i dobrze zorganizowane przedsięwzięcie. Z roku na rok przyciąga coraz większą publiczność (podczas tej edycji zdecydowano się na trybuny o kubaturze trzech tysięcy osób) oraz cieszy się rosnącą rozpoznawalnością i uznaniem. Organizatorzy starają się sprowadzić coraz atrakcyjniejszych sportowców i wykonawców, a także dbają o to, aby w obrębie festiwalu uczestnicy mogli się swobodnie poruszać oraz skorzystać z różnorodnej oferty lifestylowo-gastronomicznej kiedy chcą odpocząć od sportu albo muzyki.
Dobrze się stało, że ta impreza była konsekwentnie rozwijana, bo jest obecnie największym tego typu festiwale w tej części Europy i niejako wyznacznikiem, jak to wszystko powinno wyglądać.