- 1 Myslovitz - wrócili w wielkim stylu (18 opinii)
- 2 Finał solowej trasy Young Igiego (54 opinie)
- 3 "John Wick 4": obłędnie dobry! (46 opinii)
- 4 Tysiące roślin na stadionie (30 opinii)
- 5 Jubileuszowe spotkania Kolosy w Gdyni (36 opinii)
- 6 Znakomity koncert Krzysztofa Cugowskiego (32 opinie)
Tak upada legenda? Słodko-gorzki wieczór z Myslovitz
Dziwny to był wieczór. Otóż koncert sam w sobie był udany. Jednak można było odnieść wrażenie, że to wszystko jest na siłę. Myslovitz bez Artura Rojka już nie ma tej renomy i rangi, co kiedyś. Wieczór w Starym Maneżu stanowił zatem swoisty dysonans. Niezwykle trudno jest bowiem patrzeć na ten zespół obiektywnie.
Najbliższe koncerty rockowe w Trójmieście
Debiut przeszedł bez większego echa, kolejne trzy płyty - "Sun Machine", "Z rozmyślań przy śniadaniu" i "Miłość w czasach popkultury" - które zostały wydane na przestrzeni zaledwie trzech lat, wywindowały śląski zespół do rangi gwiazdy.
Później były próby zawojowania rynku zagranicznego, ale - w sumie nie wiadomo dlaczego - to się nie udało. A przecież Myslovitz było na wskroś niepolskie. Te melodie, te teksty, ten image. Jak wyjęty z Wielkiej Brytanii. Niestety, mimo szeroko zakrojonej promocji oraz wielu prób koncertowania, wydawania anglojęzycznych płyt, podbój Europy się nie udał. Może było na to za wcześnie?
Wycofany, nieco nieśmiały, w pewnym stopniu androginiczny, funeralny może nawet. Dziwny, intrygujący, ale na wskroś charyzmatyczny. Nie był wybitnym wokalistą i wciąż nie jest. Ale ma w sobie coś, co przyciąga tłumy. A tych na piątkowym koncercie Myslovitz zabrakło.
Zespół dziś występuje z trzecim już po Rojku wokalistą. Mateusz Parzymięso ma zdecydowanie najlepszy warsztat ze wszystkich frontmanów. To nie ulega wątpliwości. Sprawdza się w nowym repertuarze, ale też bez problemu radzi sobie z największymi przebojami grupy. Falsety i wysokie dźwięki nie stanowią dla niego większego wyzwania. Mimo wszystko jednak legenda Myslovitz, które dało inspirację i ożywiło całą gitarową scenę lat 90. w Polsce, upada.
Szkoda tylko, że był to koncert z miejscami siedzącymi. To nie ten klimat, nie ta muzyka. Tu trzeba stać, bawić się. Mimo wszystko jest to rock. Kiedy przy "Acidland" na początku występu kilka osób wstało i poszło pod scenę, wokalista od razu zaprosił pozostałych, aby się dołączyli. Te kilkadziesiąt osób od razu zmieniło wydźwięk całego koncertu i pozwoliło też samemu zespołowi rozwinąć skrzydła.
Jednak rozumiem, o co chodziło. I tu zmierzamy niejako do wyjaśnienia upadającej legendy. Miejsca siedzące robi się w przypadku takich koncertów po to, aby ukryć małe zainteresowanie. W ten sposób zyskuje się wrażenie, jakby sala była pełna. Gdyby zabrać wszystkie krzesła i zostawić samych ludzi, wyglądałoby to dość mizernie.
Ten ostatni przykład idealnie opisuje Myslovitz. Otóż Artur Rojek solowo zrobił chyba jeszcze większą karierę niż z kolegami z formacji. A ci coraz bardziej znikają we mgle przeszłości, która wciąż jawi im się jako świat gwiazd rocka.
Niestety. Ten koncert dobitnie to pokazał. Nie było szaleństw publiczności, nie był pisków ani owacji na stojąco. Na widowni było bardzo letnio. Do gorąca wiele brakowało. I jasne, Mateusz Parzymięso świetnie radzi sobie jako pomost między starym a nowym Myslovitz, ale to już nie to. Nie ma tu już tej świeżości i innowacyjności. Ta muzyka też w Polsce odchodzi już do lamusa. Szkoda, oczywiście, ale taki znak czasów.
Myslovitz, mimo że wciąż jest bardzo dobrym zespołem, zaczyna zanikać niczym poranna rosa wraz z pierwszymi promieniami słońca. Staje się tylko wspomnieniem z lat młodości. Wielka to szkoda. Dobrze by było, aby zespół znalazł jednak drogę do tego, aby znów zachwycać. Zwyczajnie bowiem na to zasługuje. Póki co jednak trudno nie odnieść wrażenia, że trwa odcinanie kuponów od "Długości dźwięku samotności" i reszty evergreenów.
Wydarzenia
Miejsca
Zobacz także
Opinie wybrane
-
2022-03-19 09:06
Jest życie Dżemu bez Ryśka więc chyba chłopaki z Myslovitz też mogą kontynuować karierę (3)
- 55 10
-
2022-03-19 14:50
Dżem. Co to za życie po Riedlu?
Zespół miał przebłyski, ale od długiego czasu jest stagnacja.
- 7 3
-
2022-03-20 07:40
Została tylko marmolada.
- 5 0
-
2022-03-20 07:55
co to za ankieta
to jak porównywanie - terminator bez arnolda czy gdynia na śląsku. Jeżeli uczymy się czegoś to obieramy to za realizm, a tak zostaje tylko proteza
- 1 1
-
2022-03-19 07:29
(11)
Myslovitz bez Rojka to tak jak Queen bez Frediego, Budka Suflera bez Cugowskiego....Niestety, ale jak ktoś jest mocno zaangażowany, słyszany na płytach, to przyzwyczaja słuchacza do swojej obecności oraz swojej inwencji mającej odbicie na całokształcie brzmienia płyty. Zespoły po znacznych zmianach personalnych to już najczęściej samo jechanie na marce...
- 87 15
-
2022-03-19 10:48
W Alice in Chains najbardziej slyszalny i niepowtarzalny byl i wydawal sie LS. Zdawalo sie, ze nie da sie kogos takiego (2)
A jednak po jego smierci okazalo sie, i to dobitnie, ze charakter zespolu okreslal najbardziej tworczy JC, zas bezdyskusyjnie niepowtarzalnego LS udalo sie zastapic gosciem, ktory swietnie daje rade i nie probuje udawac legendarnego frontmana, zespol zachowal swoj charakter, mozna go rozpoznac po jednej nutce. Z drugiej strony Led Zeppelin rozpadli
A jednak po jego smierci okazalo sie, i to dobitnie, ze charakter zespolu okreslal najbardziej tworczy JC, zas bezdyskusyjnie niepowtarzalnego LS udalo sie zastapic gosciem, ktory swietnie daje rade i nie probuje udawac legendarnego frontmana, zespol zachowal swoj charakter, mozna go rozpoznac po jednej nutce. Z drugiej strony Led Zeppelin rozpadli sie po smierci perkusisty, choc RP bynajmniej glosu nie stracil, a statystyczny pozeracz chleba zdecydowanie latwiej skojarzy zespol po wokaliscie niz po bebniarzu, nawet jesli byl nim sam John Bonham. Z kolei odnosnie jechania na marce, przykladem ktory mi sie od razu nasuwa jest King Crimson, ilez tam sie ludzi przewinelo :)
- 9 0
-
2022-03-19 14:24
10 LAT, nie ma Artura Rojka w Myslovitz.
Nawet wspomnienie go jako członka zespołu przy okazji koncertu to zbędna sprawa, ale tworzenie z niego głównego tematu art. który próbuje być recenzją z koncertu to totalne kuriozum. Gochniewski zmień zawód.
- 14 1
-
2022-03-19 16:19
nie jest to prawda..
Led Zeppelin nie rozpadło się po śmierci perkusisty, dali by radę ale sami zdecydowali że jako LZ mogą grać tylko w pełnym i oryginalnym składzie. Szacunek im za to, mieli zasady...
- 6 0
-
2022-03-19 14:33
Budka bez Cugowskiego była the best. (2)
Dwie najlepsze płyty były z R. Czystawem!
- 13 4
-
2022-03-20 12:04
popieram
- 1 1
-
2022-03-21 11:30
Jeszcze Iza Trojanowska miała płyte z B.S.
- 1 0
-
2022-03-19 15:26
(1)
Akurat Krzysztof Cugowski był tylko jednym z kilku wokalistów Budki. Prawdziwym trzonem zespołu był Romuald Lipko. W roli wokalisty doskonale się sprawdzali Romuald Czystaw czy Felicjan Andrzejczak.
- 16 0
-
2022-03-20 07:07
Felicjan też dawał radę :) Jolka Jolka :)
- 5 0
-
2022-03-21 15:06
Ela
Tak, to jak Smokie bez Chrisa Normama
- 1 0
-
2022-03-21 21:48
Być moze (1)
Wyjątkiem jest chyba tylko King Crimson
- 0 0
-
2022-03-23 14:33
Tam akurat to nie wokal był najistotniejszy, przy całym szacunku dla śp. Grega Lake'a, Gordona Haskella czy Johna Wettona.
- 0 0
-
2022-03-23 11:36
Tu nie chodzi o samo odejście Rojka
Tylko o fakt że po jego odejściu zespół nagrał w ciągu 10 lat tylko jedną płytę i pół przeboju.
Po prostu pozwolili o sobie zapomnieć-ale potencjał mają cały czas spory.- 3 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.