Letniej pogodzie i gorącej temperaturze nic tak nie sprzyja jak afrykańska muzyka. Wiedzą o tym mieszkańcy najstarszego kontynentu, mogła się też o tym przekonać licznie zgromadzona publiczność na koncercie dziecięcego zespołu Faso Djigui z Burkina Faso.
Żywe, afrykańskie rytmy jakie grała grupa, od razu przywodziły na myśl muzyczne tradycje tego kontynentu. Piątka młodych artystów - wybranych z najlepszych muzyków dziecięcych (najmłodsi z nich mają 11 lat) w Burkina Faso dwa lata temu - w tradycyjnych strojach z pióropuszami grała żywiołowo, racząc wszystkich zgromadzonych, transowymi, rozwijającymi się kompozycjami.
Za wyjątkiem wokalistki grupy
Assita Kouyate, która grała na grzechotce, pozostali muzycy obsługiwali instrumenty perkusyjne (
jembe, dundun). Jednak nie mieliśmy do czynienia z grupą bębniarzy, ale muzyków, którzy ze swoich urządzeń wydobywali przeróżne, fenomenalne dźwięki. Największe wrażenie robiły dwa ogromne
balafony, instrumenty z grupy idiofonów, przypominające wyglądem wibrafony - muzycy wygrywali melodie, uderzając w nie pałeczkami. Imponująco wyglądała ich konstrukcja - zbudowane były z licznych elementów, ściśle przytwierdzonych do siebie poprzeplatanymi linami.
Koncert odbył się dość wcześnie, po godzinie 17, więc wśród publiczności znaleźli się zarówno dorośli jak i dzieci, które ochoczo tańczyły to afrykańskich rytmów. Fantastycznie sprawdził się placyk między Ratuszem Staromiejskim a kanałem Raduni, w którego zielonym zakątku scena wyglądała malowniczo. Wiele osób, słysząc muzykę na ulicy, podchodziło do niej i z zainteresowaniem słuchało muzyki.
Koncert
Faso Djigui był udany z trzech powodów: po pierwsze - mieliśmy do czynienia z muzyką jaka rzadko gości w Trójmieście, po drugie - grali ją młodzi twórcy, którzy nie tylko odgrywali starannie kolejne kompozycje, ale byli w stanie poddać się chwili i świetnie improwizować, czerpiąc z tego ogromną radość, po trzecie - znaczenie miało miejsce, zielona oaza w centrum miasta. Ta podróż do dźwięków najstarszego kontynentu, nawet pomimo ogromnego upału nie była ani trochę męcząca. Z ogromną ochotą wziąłbym udział w kolejnej tego typu, muzycznej wycieczce.