- 1 "Grillujemy" współczesne kino (31 opinii)
- 2 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 3 "Kaskader": kciuk w górę, a nawet dwa (18 opinii)
- 4 Planuj Tydzień: Fado, Rynkowski i majówka (6 opinii)
- 5 Majówkowe świętowanie, ale bez parady (139 opinii)
- 6 Gdzie można grillować i zrobić ognisko? (34 opinie)
Michael bez twarzy - o "Tak powiedział Michael J." Teatru Wybrzeże
W spektaklu "Tak powiedział Michael J." słusznie nie użyto nazwiska Michaela Jacksona. Sztuka i spektakl duetu Jolanta Janiczak - Wiktor Rubin to abstrakcyjna wariacja na temat idola milionów ludzi na całym świecie. Wariacja chaotyczna, nieskładna i porażająco nieporadna.
Taką twarz w detalu i ogóle Janiczak stara się odmalować, miksując w jednym tekście lęki i obawy jakie mogły być udziałem wielkiego MJ-a z dala od świateł fleszy. Dlatego spektakl Rubina rozpoczyna się od niewinnej sceny niespokojnego snu Michaela, obłożonego setkami wyciągniętych z rolek filmów do analogowego aparatu fotograficznego, które bohater szybko zamienia na wiadro nałożone na głowę. Przewracającemu się z boku na bok Michaelowi towarzyszą dziesiątki pytań (m.in. "Jak często się wąchasz?", "Wolisz pamiętać czy zapomnieć?", "Wierzysz w coś?") zadawanych przez Siostrę-zjawę. Nie ma tu zresztą konwencjonalnych bohaterów - to nieokreślone byty, niewyraźne, pozbawione tożsamości istoty, będące raczej nośnikami znaczeń i projekcjami mózgu umierającego Michaela. Poukładany, tradycyjny świat zostawiamy tym razem przed wejściem na widownię.
W grząski grunt abstrakcji i formy wrzucono szóstkę aktorów, którzy pozostają gdzieś na marginesie roli. Działają raczej jak performerzy niż grają w spektaklu. Największą swobodę ma Siostra (Dorota Androsz) - bardzo drapieżna, niezależnie od tego czy wspiera się na kulach szpitalnych czy zostaje "przyszyta" do ściany i rozrywa swój kostium by się wydostać. Działań performerskich w "Tak powiedział Michael J." nie brakuje (podczas "rozrywania" ciała siostry przez Michaela w stronę widowni zostanie wystrzyknięta sztuczna krew, zaś sam Michael polewa nią sobie genitalia, później przedziera się przez folię, jaką owinięte zostanie jego łóżko). Oprócz siostry, w tym na płynnym, nieukształtowanym w żadną stałą formę świecie funkcjonuje Ojciec (świetny pseudo monolog Marka Tyndy na wejście - "to jest dobre"), Matka, Piotruś i, jakby przeniesiony z zupełnie innego wymiaru, Doktor.
W przestrzeni przypominającej złotą klatkę, za którą znajduje się imitacja raju, z drzewem poznania dobrego i złego (kolejna pomysłowa, pełna niespodzianek scenografia Mirka Kaczmarka), najbardziej miota się sam Micheal (Piotr Biedroń). To postać matowa, pozbawiona mocy, intrygująca jedynie wtedy, gdy niespodziewanie śpiewa falsetem arię "Lascia ch'io pianga" Georga Friedricha Händela. Nie potrafi się odnaleźć biegający z dwoma sztucznymi penisami przy pasie Michał Jaros w roli Piotrusia, dyskretnie ucharakteryzowany na sobowtóra prawdziwego Michaela Jacksona. Z kolei postać zaciągającego z rosyjska Doktora (Jacek Labijak) skutecznie wtapia się w tło.
Oprócz najciekawszych w tym spektaklu Doroty Androsz (Siostra) i Marka Tyndy (Ojciec), który jednak wraz z czasem trwania spektaklu stopniowo gaśnie, nie można zapomnieć o Wandzie Skorny. Aktorka w pozornie najmniejszej z ról znalazła dla siebie przestrzeń. Brawurowo szarżuje jako blond idiotka - matka Piotrusia, odważnie walczy o swoją rozerotyzowaną bohaterkę i niemal desperacko (z sukcesem) broni tej postaci.
Spektakl jednak składa się z lepszych lub - przede wszystkim - gorszych, a najczęściej efekciarskich pomysłów reżysera, które mogą tworzyć luźno skomponowaną mozaikę, bo przecież poetyka (przedśmiertnego) snu Michaela to umożliwia. Zgoda. Ale nawet jako antymieszczański performance spektakl ten pozostaje zlepkiem tanich efektów, stanowiących mieszankę nagości, sztuczności i paru gadżetów.
Spektakl
Tak powiedział Michael J.
Miejsca
Spektakle
Opinie (41) 2 zablokowane
-
2012-10-19 09:57
Jako fanka twórczości MJ poczułam się obrażona, jako widz - urażona
Pomysł na sztukę dobry, gra aktorów również ale niestety.. zostało to przedstawione w sposób niesmaczny i niespójny. Na tym ma polegać teatr- szokowanie widza za pomocą wulgaryzmów, sztucznych penisów, krwi..? Jak będę chciała obejrzeć takie sceny włączę TV z amerykańską sieczką filmową. Jedyne co udało się stworzyć to kontrowersyjną sztukę, która podobnie jak i całe życie MJa - właśnie takie było.
- 2 0
-
2012-11-09 15:57
KAŻDY PRÓBUJE ZAROBIĆ NA JACKSONIE
Jedni bardziej udolnie, inni mniej... U twórców widać znikome pojęcie o człowieku o którym wystawiają "sztukę"... Zdjęcia powyżej przedstawiają chore sceny, które są obraźliwe dla głównego bohatera, a tym samym dla widzów. Dziwi mnie, że artyści-artyście coś takiego robią.
Wyraźnie widać, próbują przyciągnąć widzów na na znane nazwisko. Inni zarabiają na MJ to czemu TW też nie miałby spróbować?
Zacytuję Pana Biedronia:
"Nie czytałem wielu książek, nie oglądałem setek teledysków" - wystarczyłoby autobiografię - nie jest to encyklopedia - dałby Pan radę, a może spektakl nabrałby sensu.
"a może zostanę obrzucony pomidorami..." - gdyby warzywniak był obok to na pewno miałbyś ketchup na scenie...
Żenada jakich mało.- 0 0
-
2013-01-21 20:06
wow!!
wow jacy tu sami "teatrolodzy" siedzą i hejtują..znawcy najwyższej sztuki , porywającej niebiosa twórczości Szekspira ( a fee) ....To była świetna rozrywka, sala kolejny raz pełna i tylko dwie napuszone "gwiazdy" urażone widokiem gumowego kut..a wyszły zniesmaczone..może nigdy nigdy nie widziały pen..w realu?? Było super, fajnie , ciekawie inaczej....Nieprzewidywalnie, dziwnie. W reszcie można było poczuć ze teatr oddziałuje a nie usypia i nudzi...
- 2 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.