- 1 Gdańskie zoo świętuje 70-lecie (34 opinie)
- 2 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (9 opinii)
- 3 Zamknięto jedyną ukraińską dyskotekę (152 opinie)
- 4 Festyny, dinozaury, pociągi, a może zwiedzanie? Majówka 2024 z dziećmi (12 opinii)
- 5 Grają przeboje największych gwiazd (16 opinii)
- 6 Festiwal filmowy w odmienionej formule (17 opinii)
Sławomir Łosowski: trzeba uspokoić emocje wokół Kombi i Kombii
Sławomir Łosowski, założyciel zespołu Kombi. Legenda polskiej sceny muzycznej. Jedna z najbardziej wyrazistych jej postaci. Obecnie świętuje 45 lat działalności formacji i przygotowuje się do wydania jubileuszowej płyty. Nie ucieka jednak od pytań o trudną historię i jasno stwierdza, że czas burz już dawno za nim. Teraz patrzy tylko w przyszłość, w której wciąż jest miejsce na realizowanie pasji i nowych pomysłów.
Wakacje w Trójmieście pełne koncertów. Zobacz wszystkie
Sławomir Łosowski: Można tak powiedzieć. Z biegiem lat ten czas zaczyna uciekać coraz szybciej.
To szmat czasu. Mało jest zespołów, które były tyle w stanie przetrwać. Jak byś miał ocenić - czym jest Kombi dzisiaj?
Może zacznę od tego, że niewiele jest zespołów, które funkcjonują tak długo. Te 45 lat pod nazwą Kombi, bo pierwsze siedem graliśmy jako Akcenty, to jest rozległy okres i współczesne Kombi kontynuuje to wszystko, co było znamienne w latach 80., kiedy staliśmy się jedną z kilku gwiazd na polskim rynku muzycznym i należeliśmy do czołówki wykonawców tamtego okresu. Historia każdego zespołu nie składa się tylko z okresów największej prosperity, lecz także z okresów mniej ekspansywnych. To normalna kolej rzeczy. Dzisiaj - bo szanując historię, żyjemy teraźniejszością - Kombi jest w znakomitej formie i bardzo twórczym okresie.
Minerał życia - nowa piosenka zespołu Kombi
Niemal pół wieku na scenie. Z tej okazji przygotowujecie płytę, która ukaże się w tym roku. Po dwóch pierwszych singlach można mieć wrażenie, że będzie to podróż przez wszystkie etapy istnienia Kombi. Będzie różnorodnie.
Faktycznie, tak będzie. Będzie oczywiście bardzo elektronicznie, co jest naturalne dla Kombi. Będą też zaskakujące elementy. Weźmy pierwszy singiel, "Minerał życia" - wersja singlowa różni się od płytowej, gdzie jest minutowe moje solo. Pojawia się więc element improwizacji, będą też utwory instrumentalne, a piosenki będą w różnych tonach - od nastrojowego "Minerału życia", przez dynamiczne, po takie wręcz prześmiewcze jak "Ale co z tego". Będą piosenki o miłości, korporacjach, ale też nawiązujące do 45-lecia, osadzone w najbardziej znanych moich brzmieniach. Dla wszystkich fanów coś mamy.
"Minerał życia" to ciekawe podejście do współczesnej elektroniki. "Ale co z tego" natomiast to dance'owa, lekka kompozycja do tańca. Powiedz mi, czy Kombi dziś poszukuje swojego miejsca na rynku, chce dotrzeć do nowego słuchacza czy po prostu eksperymentuje z brzmieniem?
Jeżeli już, to bardziej - w pewnych obszarach - to drugie, a generalnie realizujemy to, co pojawia się w naszych głowach. Trochę ilustracyjnie tworzyłem te piosenki - teraz coś wesołego, a teraz coś, co mi głęboko tkwi w sercu. I teksty, które w większości napisała Patrycja Kosiarkiewicz, dobrze oddają te nastroje. Jeśli zdejmiemy ścieżki wokalu z naszych piosenek, to piosenki bez problemu stają się utworami instrumentalnymi. Zresztą tak było zawsze, że niektóre utwory nagrywaliśmy w dwóch wersjach, instrumentalnej i wokalnej. Generalnie, na nowej płycie, pokazuję całą gamę różnych nastrojów. Gram to, co mam w duszy i chcę przekazać językiem dźwięków. Zawsze tworzę muzykę w dużej mierze ilustracyjną, która coś opowiada, ale oczywiście efekt tej pracy to dzieło całego zespołu.
Powrót kasety magnetofonowej. Artyści znów nagrywają na nośniku sprzed lat
Wspomniałeś o tekstach, które napisała Patrycja Kosiarkiewicz, ale ty też napisałeś tekst. Kiedyś zresztą też to robiłeś, kiedy proponowani autorzy ci nie pasowali. Nie miałeś czegoś takiego, na tej płycie jubileuszowej, żeby było trochę więcej ciebie w tych tekstach?
Absolutnie nie. Ja w ogóle nie palę się do pisania tekstów. Robię to wtedy, gdy jest problem komunikacyjny. Tu tego nie było, napisałem ten tekst jeszcze przed kontaktem z Patrycją. Dokładnie wiedziałem, o co chodzi w tej piosence i jak chcę te ważne tematy ubrać w słowa. Kosmiczne metafory odnoszą się do tego, że nie doceniamy tego, co mamy. Niekiedy wydaje się nam, że gdzieś indziej lub z kimś innym znajdziemy to szczęście, które nazwałem minerałem życia. Gdy bardzo konkretnie opowiadam o czymś muzyką, to czasem zdarza się, że próbuję sam to opisać, ale jak dotąd napisałem w życiu tylko trzy teksty. Między innymi "Minerał życia", o którym mówimy.
Przez te 45 lat Kombi musiało zmierzyć się z wieloma trudnościami. Nie mogę nie poruszyć tego tematu. Dla postronnego słuchacza ten zespół kojarzyć się może przede wszystkim z jedną osobą - Grzegorzem Skawińskim.
Dla postronnego słuchacza rzeczywiście tak mogło się kojarzyć. A dla niepostronnego - nie. Jeśli zaś chodzi o trudności, to każdy, kto cokolwiek robi, spotyka się z nimi. Trzeba brać to na klatę.
Czytaj także: Wakacje w Trójmieście. Koncerty, festiwale, wydarzenia plenerowe
Skawiński i Tkaczyk wykorzystali to, co stworzyłeś. Masz żal o to?
Trochę tak, ale wraz z rosnącą radością z tego, co współcześnie robimy w Kombi, ten żal maleje. Każdy człowiek ma żal, jeśli ktoś zabiera jego pracę, wizerunek, coś, co było jego dzieckiem. Wszak nie wyrzuciłem ich z zespołu. Sami odeszli 29 lat temu, aby grać inną muzykę. Mogli wrócić do Kombi po jedenastu latach, w 2003 roku, gdy im proponowałem, ale odmówili i utworzyli wtedy zespół pod łudząco podobną nazwą Kombii. Skorzystali z sytuacji, że nie było Kombi na rynku, bo nie wznowiłem po 1992 roku działalności zespołu w nowym składzie, gdy z powodu choroby mojej żony musiałem przerwać próby oraz przygotowania i zupełnie wycofać się z muzyki, a nawet z pomysłów całkowicie solowych, które też miałem. Nie grałem nigdy jako muzyk w czyimś zespole, tylko od początku prowadzę swój i byłem w szoku, że byli muzycy mojego zespołu posunęli się tak daleko. Na szczęście, mimo trudnej sytuacji osobistej, przywróciłem Kombi do aktywności z nowym składem i dzisiaj - jak widzisz - jesteśmy bardzo widoczni.
Jak to wygląda w kwestii wykonywania starych utworów - mają prawo je śpiewać?
Każdy może grać utwory innych zespołów, byle ich nie przerabiać w jakiś radykalny sposób. Prawo autorskie dopuszcza takie rozwiązania. Inaczej zespoły weselne nie miałyby czego grać. To w ogóle nie jest problem.
Chciałeś zabrać tę sprawę do sądu?
Do sądu? Nie, zapomnij, żebym chodził do sądu (śmiech). To nie ma dla mnie żadnego znaczenia.
Nie da się ukryć, że Kombi to twoje dziecko. Już przerobiłeś ten temat wojny o nazwę i historię zespołu? Ale też może ta wojna została bardziej stworzona przez fanów obu frakcji i media niż was samych.
Myślę, że uspokojenie emocji wokół Kombi i Kombii byłoby z korzyścią dla wszystkich, a przede wszystkim dla obu zespołów. Otrzymywałem sygnały od moderatorów naszych profili, że coś takiego jest i starałem się zawsze tonować nastroje poprzez nasz fanklub, który z kolei ma kontakty z szerszym gronem fanów, żeby uspokajać emocje. Natomiast osobiście nie biorę w tym żadnego udziału, nie wchodzę w polemiki i nie zaglądam na facebooka. To raczej media szukają takich tematów lub ludzie, którzy nie mogą się pogodzić z rzeczywistością. Jeśli ktoś chce poznać prawdę o Kombi, to zanim napisze bzdury, może zadzwonić lub napisać do managerów zespołu, którzy pracowali w latach 1969-2021 i jako jedyni - poza mną - znają pełną historię zespołu we wszystkich jej aspektach. Wiadomo, że dzisiejsze Kombi gra w nowym składzie, choć mogło od 2003 roku grać, jak wcześniej wspomniałem, w starym. Praktycznie rzecz biorąc, na polskim muzycznym rynku większość starszych zespołów ma już inne składy czy wokalistów. Trudno, żeby przez wiele lat grać w jednym zestawieniu. Ludzie w małżeństwie czasem nie wytrzymują ze sobą kilku lat. A tu kilka obcych osób się ciągle spotyka, bo musi robić próby, komponować, podróżować. To naturalne, że może nastąpić zmęczenie materiału, a poza tym są ambicje poszczególnych muzyków. Chcą po kilku latach pracować na własny rachunek. Taki właśnie powód podali mi Grzegorz Skawiński i Waldemar Tkaczyk, gdy 29 lat temu poinformowali mnie, że odchodzą z Kombi.
Czytaj także: Imagine Dragons gwiazdą Open'er Festival
Po długiej przerwie w latach 90. postanowiłeś na początku nowego millenium powrócić z Kombi. Co cię do tego skłoniło?
Wracałem do muzyki etapami. Skoro koledzy odmówili powrotu do Kombi, musiałem szukać innej drogi. Zaczynałem więc skromnie, z perkusistą Tomkiem, od muzyki instrumentalnej. Szesnaście lat temu dołączył do nas wokalista Zbyszek, który do dzisiaj śpiewa w zespole. Na początku wykonywał na koncertach tylko cztery piosenki, a reszta programu była instrumentalna. Między innymi dlatego początkowo występowaliśmy tylko pod moim nazwiskiem. Kiedy pojawił się w zespole basista Karol, przywróciłem gros starego materiału koncertowego i zaczęliśmy grać też nasze nowe utwory. Fani bardzo to docenili. Szczególnie ci dawni, których mamy bardzo dużo. Mam dla nich bardzo wiele szacunku, że ciągle są wierni zespołowi.
Czas burz jest za tobą, za zespołem. Jesteście znów coraz popularniejsi - pojawiacie się w radiach, telewizji. Kombi rezurekcja?
Z pewnością większość ludzi już wie - mam przynajmniej taką nadzieję - że żyjemy, nagrywamy i gramy koncerty. Aczkolwiek nie przebieramy nogami, żeby konkurować z nowym pokoleniem młodych muzyków, które jest fantastyczne. Uprawiamy swoją grządkę. Jesteśmy po prostu elementem palety muzycznej, ale też wśród tych młodych twórców, którzy są obecnie na fali, mamy wielu fanów. Oni cały czas mają rękę na pulsie, piszą do mnie, a ci starsi i uznani czasem sięgają po moje kompozycje. Jak Leszek Możdżer, który "Przytul mnie" fantastycznie zaaranżował na orkiestrę i wykonuje je na swoich koncertach z cyklu Symhosphere. Ta muzyka żyje, jest ciągle na różne sposoby słuchana i grana, a my sami nie gramy tylko starych utworów, a przedstawiamy słuchaczom co jakiś czas nowe. Czasem też przearanżowujemy stare, żeby pokazać ich inne, świeższe oblicze.
A ci młodzi artyści, którzy są na fali, proponowali ci współpracą albo ty byś chciał z nimi pracować, gdyby nadarzyła się taka okazja?
Nie wykluczam czegoś takiego. Tylko chodzi o czas. Ten rok, aż do końca, do wydania płyty, to będą kolejne single. Mam też firmę, której nie zamknąłem, i ona też potrzebuje mojego zaangażowania. Ja właściwie udzielałem się do tej pory tylko epizodycznie u starszych kolegów, choćby na ostatnim albumie T.Love. Jakieś krótkie solóweczki, czyli coś, co nie zajmuje wiele czasu. Ale zrobienie wspólnej rzeczy... Nie wykluczam.
Zaczynamy wracać do normalności po pandemii. Jubileuszowa płyta za pasem. Koncerty również?
Dużo koncertów z czerwca i lipca nam odpadło, ponieważ niektórzy organizatorzy przestraszyli się sytuacji i przenieśli koncerty o kolejny rok, a część występów przeniesiono na sierpień i wrzesień. Z kolei jak są teraz zapytania o te właśnie miesiące, to często na terminy, które mamy już zajęte. Niby teraz ta fala pandemiczna opadła, ale podchodzimy do sytuacji z ostrożnym optymizmem, bo nie wiadomo, co się wydarzy.
Nie możecie się doczekać ponownego kontaktu z publicznością?
No pewnie, że tak. To jest dla nas najważniejsza sprawa. Graliśmy jeden koncert internetowy, bez publiczności, to jest całowanie się przez szybę. Więcej już nie chcieliśmy, odmawialiśmy. Koncerty z publicznością są dla nas jak tlen.
Nie mogę też nie zapytać o to, dlaczego śpisz ze swoimi syntezatorami. Budzisz się i co - od razu do pracy?
Jest pewna kolejność. Wpierw jest spacer i śniadanie, a potem - jeśli nie ma nic pilnego w kwestiach biurowych - można włączać instrumenty. Stoją w pokoju moim i żony, gdzie śpimy, i gdzie pracuję, ale to jest duże pomieszczenie, około czterdziestu metrów, więc przestrzeni nie brakuje. To jest wygodne, ponieważ moje studio działa na warunkach komercyjnych i tam się ciągle coś dzieje. Nie mogę tam po prostu wstawić moich instrumentów. Poza tym małżonka chce być świadkiem mojej pracy, uczestniczyć w niej duchowo. Dla nas to jest tylko wygoda. Centrum powstawania muzyki i grania, po prostu.
Boom na stocznię! Poznaj nowe miejsca rozrywki w Gdańsku
Muzyka nie jest jednak twoją jedyną pasją. Tak naprawdę nie była też pierwszą. Niemal całe życie tworzysz oryginalne grafiki. Co się stało, że nie poszedłeś tą drogą, tylko właśnie muzyczną?
Po pierwsze w moim dawnym mieszkaniu rodzinnym we Wrzeszczu, przy ul. Kolejarzy 11, gdzie w latach 80. przeprowadzałem na słynnej zielonej werandzie próby zespołu, a nawet nagranie płyty "Tabu", stało poniemieckie pianino. A w dawnych czasach w domu z pianinem uczono się muzyki. I to jest wynik tego dziecięcego czasu. A potem w ogóle bym nie wszedł w muzykę zawodowo, gdyby nie perkusista, kolega z liceum i drużyny harcerskiej, który zauważył, że na przerwach gram na szkolnym pianinie ówczesne hity. Koniecznie chciał ze mną grać. Zaczęliśmy robić pierwsze próby i on zaczął mnie namawiać, że muszę założyć zespół. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego to nie on zakładał zespołu, tylko powiedział, że to właśnie ja powinienem to zrobić. W końcu było tak: on zawiózł mnie do Non Stopu w Sopocie, gdzie grały bardzo znane kapele i powiedział: "zobacz, jak założysz zespół, tak będziemy grać" (śmiech). Mnie to się bardzo spodobało, że tak można grać i założyłem zespół. A co ciekawe, po mniej więcej siedmiu, ośmiu latach znalazłem się wraz z zespołem właśnie na scenie sopockiego Non Stopu.
Ale też nie przestałeś rysować.
Oczywiście. Traktuję rysowanie jako przyjemność, rodzaj odskoczni. Miałem nawet sporo wystaw autorskich. Swoje rysunki nazywam gra-fikami. Właśnie teraz miałem nowe rysunkowe zadanie, związane z naszą sesją fotograficzną u Andrzeja Tyszki, autora słynnych zdjęć polskich "twarzy muzyki", w tym zdjęć Kombi z okresu płyty "Nowy rozdział" i całej dekady lat 80.. Otóż Andrzej zakomunikował, że do niektórych ujęć potrzebuje moich rysunków z motywami muzycznymi. Więc mu narysowałem i je wykorzystał.
Kombi wraca do łask. Kombi znowu będzie wielkie?
Kombi jest wielkie. Swoją historią, tym co zrobiło w polskiej muzyce i tym, co robi dzisiaj. Nasze koncerty są bardzo dobrze przyjmowane, a te z oprawą laserową są wielkim wydarzeniem artystycznym. Kombi nie musi już niczego udowadniać, muzyka zespołu jest obecna w domach, na imprezach i w mediach, a piosenka "Słodkiego miłego życia" mieści się we wszelkich zestawieniach w pięćdziesiątce największych polskich hitów wszech czasów. Nadal dajemy radość swoją muzyką, a słuchają jej stare i nowe generacje fanów. Cieszymy się, że możemy dla nich grać i możemy wraz z nimi powiedzieć "jeszcze wszystko przed nami".
Opinie wybrane
-
2021-07-08 16:36
Oba zespoły mają lepsze i gorsze kawałki zależy kto co lubi. (5)
Nie mniej uważam, że utworzenie Kombii przez "ii" było trochę nie w porządku. Ostatnio oglądałem sobie na youtube Kombi jak był jeszcze w pełnym składzie w 1986 w Sopocie, kto by sobie teraz wyobraził że grają też kawałki instrumentalne podczas koncertu festiwalowego. Bardzo dobre pod względem muzycznym.
- 41 8
-
2021-07-08 22:28
trochę? świństwo jakich mało (2)
naprawdę nie stać go było na wymyslenie czegos wlasnego?
- 8 2
-
2021-07-09 11:53
Ale to jest ich własne (1)
Są autorami kilkudziesięciu przebojów Kombi-dlaczego mieliby się od nich odciąć?
Dlaczego mają nie grać Black and White czy Naszego Randes Vous którego są autorami? Oni zresztą poza Słodkiego i Kochac Cię nie grają utworów skomponowanych przez Sławka.
Skawinski i Tkaczyk to nie byli tylko muzycy ale i autorzy repertuaru Kombi. Maja prawo do tych utworów.- 3 2
-
2021-07-09 12:24
Oczywiście, że mają - w czasach Skawalkera też czasami wykonywali stare utwory Kombi (co dokumentuje koncertowa płyta "Bez prądu"). Chodzi tylko o wprowadzanie publiczności w błąd poprzez posługiwanie się nazwą fonetycznie tożsamą z oryginałem - gdyby występowali np. jako Skawiński & Tkaczyk, niewątpliwie straciliby na tym komercyjnie, ale zyskaliby większy szacunek artystyczny.
- 6 0
-
2021-07-08 17:12
Dlaczego nie w porządku? (1)
Połowa repertuaru starego Kombi jest autorstwa duetu Skawiński Tkaczyk-w tym takie hity jak Black and White, Nasze Randez Vous czy Królowie Życia. . Poza tym do wielu utworów Sławka-takich jak Za Ciosem Cios Czy kochać Cię za Późno Waldek napisał tekst.
Chcieli do tych utworów wrócić ale nie chcieli współpracować ze Sławkiem więcPołowa repertuaru starego Kombi jest autorstwa duetu Skawiński Tkaczyk-w tym takie hity jak Black and White, Nasze Randez Vous czy Królowie Życia. . Poza tym do wielu utworów Sławka-takich jak Za Ciosem Cios Czy kochać Cię za Późno Waldek napisał tekst.
Chcieli do tych utworów wrócić ale nie chcieli współpracować ze Sławkiem więc stworzyli zespół nazwą nawiązujący do Kombi.
Dla mnie bardziej nie w porządku jest to że Sławek z zupełnie nowym składem działa pod szyldem Kombi. Dużo bardziej podobało mi się jak działał pod szyldem Kombi-Łosowski.
Prawdziwe Kombi to było trio Sławek Waldek Grzesiek i tego zespołu już nie ma.
Kombii nie udają że są Kombi a Kombi udaje że jest Kombi.
Ja osobiście lubię oba składy.- 12 21
-
2021-07-09 12:08
Jeśli Kombii nie udają, że są Kombi, to dlaczego wybrali nazwę, która fonetycznie praktycznie nie różni się od oryginalnej (na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy wymawiają ją zgodnie z pisownią)?
- 7 1
-
2021-07-10 09:53
Skawińskiego Łosowski nie lubi (1)
ale słyszałem że tantiemy za koncerty i muzyczkę w radiu w jego wykonaniu chętnie przytula :)
Panie Sławku, Pański talent, zaplecze i wkład w polską muzykę jest nie do przecenienia ale proszę mi wierzyć, dla fanów Kombi czy potem Kombii liderem jest Skawiński i żadne dorabiane teorie tego nie zmienią. Niech dalej Pan komponuje i menedżeruje bo zawsze Panu to świetnie wychodziło ale uważam że czas odpuścić i schować do szafy dawne waśnie. Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!- 7 14
-
2021-07-10 11:03
Tantiemy
Są prawnie usankcjonowane. Za swoje kompozycje Łosowski je dostaje, bo mu się należą.
Sławek był i jest liderem kombi ,skawiński był co najwyżej frontmanem. Trzeba wiedzieć kto to jest lider w zespole, czym się zajmuje, zanim się coś napisze. Sam Skawiński w książce z czasów O.N.A. mówił że Slawek był liderem.- 5 0
-
2021-07-09 07:34
Pięknie by było, gdyby w ramach jubileuszu udało się choć na jeden koncert pogodzić (5)
I zagrać w oryginalnym składzie.
- 25 5
-
2021-07-09 14:16
W oryginalnym składzie już nigdy nie zagrają, bo Janek Pluta nie żyje. (4)
- 2 0
-
2021-07-09 18:09
(3)
W oryginalnym czyli jakim? Pluta pół roku po zmianie nazwy z Akcenty na Kombi odszedł z Kombi. Pozniej Sławek przyjal go znowu ale on znowu szybko odszedl bo wyemigrował do RFN.
Lepiej brzmi - w skladzie w ktorym odnosili najwieksze sukcesy czyli z Piotrowskim, ktorego Łosowski przyjal do grupy- 3 0
-
2021-07-10 00:25
janek pluta nie żyje, (2)
a piotrowski męczył się w kombi, bo musiał nieprzerwanie kursować między śląskiem a trójmiastem, co niemal spowodowało rozpad jego małżeństwa - to był oficjalny powód. nieoficjalny był taki, że w kombi nie było takiej swobody muzykowania jak w składach bluesowych i jazzowych, a sposób prowadzenia zespołu przez sławomira łosowskiego był krańcowym
a piotrowski męczył się w kombi, bo musiał nieprzerwanie kursować między śląskiem a trójmiastem, co niemal spowodowało rozpad jego małżeństwa - to był oficjalny powód. nieoficjalny był taki, że w kombi nie było takiej swobody muzykowania jak w składach bluesowych i jazzowych, a sposób prowadzenia zespołu przez sławomira łosowskiego był krańcowym przeciwieństwem szefowania zespołowi przez józefa skrzeka.
obecne kombi jest słabsze od tego z "tabu". na "tabu" było słabsze od "czwórki". na "czwórce" było gorsze od "nowego rozdziału.".
skawiński i tkaczyk odeszli z tego samego powodu, co piotrowski - dławili się pod komendą łosowskiego. choć tkaczyk powinien zostać, bo jego kompozycje były bardzo dobre i łosowski nie odwalał kichy jak obecnie, gdy w zespole ma samych potakiwaczy. skawiński dałby sobie radę sam, bo jego materiał solo jest całkiem przyzwoity. kombii to porażka - żeby nie nazwać gorzej.- 0 1
-
2021-07-10 19:35
PS. Z tą swobodą chyba nie było tak całkiem źle, skoro Piotrowski za namową Łosowskiego nawet napisał tekst do utworu "Szukam drogi".
- 2 0
-
2021-07-10 19:33
Piotrowski po latach całkiem ciepło wspomina okres spędzony w Kombi, zaznacza tylko, że grając na Simmonsach musiał oklejać palce plastrami, gdyż bez nich miałby poranione ręce (potwierdza to też Łosowski w swojej książce).
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.