- 1 Co robić w długi weekend w mieście? (39 opinii)
- 2 Nie wyobrażamy sobie majówki bez piwa? (83 opinie)
- 3 Majówkowe świętowanie, ale bez parady (139 opinii)
- 4 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (49 opinii)
- 5 Zamknięto jedyną ukraińską dyskotekę (160 opinii)
- 6 Oto najpiękniejsze kobiety Pomorza (122 opinie)
Akustyczny przegląd przebojów Wilków
Zagrali i "Baśkę" i "Aborygena", a przy okazji dwadzieścia innych mniej, ale głównie bardziej znanych kawałków. W dodatku zrobili to w świetnej formie i nowych, akustycznych aranżacjach. W niedzielę Wilki wystąpiły w Starym Maneżu.
Na początek krótki powrót do przeszłości. Robert Gawliński z kolegami (choć innymi, niż obecnie, bo skład przez te 25 lat się nie raz tasował) akustyczne wersje swoich piosenek ma bardzo dobrze ograne. Wilki wydały nawet dwa albumy koncertowe z takimi aranżami - pierwszy "Acousticus Rockus" na samym początku kariery, drugi - nagrany dla MTV - w 2009 roku. Ale nie ma co przy okazji obecnej trasy posądzać kapeli o odcinanie kuponów od dawnych dokonań. W niedzielę w Starym Maneżu Wilki pokazały nową jakość, która fanom nie mogła nie przypaść do gustu.
Wszystkie koncerty w Trójmieście
To był koncert raczej siedzący. Raczej, bo przecież nie sposób usiedzieć przy niektórych przebojach Wilków. To w końcu autorzy kilku ponadczasowych samograjów na polskiej scenie rockowej. Oczywiście: "Baśki", "Aborygena", "Son Of The Blue Sky" czy "Nie stało się nic" w Maneżu nie zabrakło. Nikt by przecież bez zagrania tych evergreenów Gawlińskiego ze sceny nie wypuścił.
Największe przeboje Wilków
Zanim jednak poleciały znane wszystkim dźwięki, Wilki zaczęły na spokojnie. To weterani, a 25 scenicznych lat (a dokładniej 26, bo okrągły jubileusz kapela świętowała w roku ubiegłym) daje im prawo grać, jak tylko chcą. Przywitani wilczym wyciem, zaczęli od mniej znanych kawałków: "Ja ogień, ty woda" i "Stać się innym". Skupieni, wyglądali jakby grali je dla siebie.
Publiczność czekała oczywiście na mocniejsze uderzenie i za moment je dostała w pełnej dawce. Gawliński zażartował, że czas na znane piosenki i rozpoczął się koncert życzeń. Poleciał m.in. uwielbiany przez fanów "staroć" - "Jeden raz odwiedzamy świat", "Cherman" czy "Here I Am". "Bohemę" zagrali w dość luźnej - jak zapowiedział lider - "świątecznej wersji", a potem już było tylko goręcej: "O sobie samym" i "Urke" porwały ludzi z krzeseł do tańca pod sceną.
Nową jakość i odrobinę rozbudowaną formułę dała tym kawałkom schowana za plecami zespołu czteroosobowa reprezentacja Orkiestry Symfoników Gdańskich - była marimba, obój, skrzypce i wiolonczela. Na pierwszym planie i tak był Gawliński z gitarą akustyczną (zastępował na niej syna, Beniamina, który w ostatniej chwili się rozchorował) - zamiast szaleć na scenie, był raczej wyciszony i spokojny. Trochę żartował, zamienił parę zdań z widzami, ale przede wszystkim skupiał się na muzyce.
Publiczności to pasowało, bo nie szczędziła i oklasków, i zaangażowania w wykonywanie niektórych refrenów. A moc wokalną sala miała sporą - widzowie wypełnili klub do ostatniego miejsca.
Miejsca
Wydarzenia
Zobacz także
Opinie (20) 1 zablokowana
-
2018-12-10 12:38
Cudownie!
To był wspaniały wieczór! Dziękuję, że mogłem tam być! Wilki są ponadczasowe!
- 9 2
-
2018-12-10 10:06
Kojarzę ich kawałek...
Kamienna bluska- 4 3
-
2018-12-10 08:47
Pierwsza klasa!!!
Wielkie ukłony i brawa dla wilków!!!
Jakość koncertu na najwyższym poziomie.Nowa odsłona kultowych przebojów w akustycznym aranżu i piękne teksty,ktore znam od dawna ale dopiero teraz mogłam odkryć na nowo. BRAVO- 21 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.