• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ayo znaczy Radość. Relacja z koncertu w Filharmonii Bałtyckiej

Borys Kossakowski
14 czerwca 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 

Ayo z zespołem rozkręcali się z piosenki na piosenkę. Publiczność także.


Ayo znaczy profesjonalnie przygotowany występ z ogromną ilością luzu i scenicznej swobody. Ayo to urzekający głos, przebojowe piosenki i niemal dziecięca radość z zabawy w muzykowanie. Ayo to także świetny zespół gotowy w każdej chwili do zabawy dołączyć, jak również wciągnąć do niej publiczność. Bo Ayo, w języku jej ojców, znaczy Joy, czyli Radość.



Z różowym fenderem na ramieniu (musicie wierzyć na słowo) Ayo emanowała punkową energią. Z różowym fenderem na ramieniu (musicie wierzyć na słowo) Ayo emanowała punkową energią.
Wtorkowy koncert w Filharmonii Bałtyckiej zaczął się delikatnie - Ayo akompaniowała sobie na gitarze akustycznej. Po chwili dołączył do niej zespół, który od razu podkręcił tempo, by wprawić widzów dobry nastrój. Zaraz potem zagrali "Help is coming" i publiczność mieli w zasadzie kupioną. Gdy pod koniec drugiego utworu wokalistka zaczęła improwizować: "Gdańsk, jak ci idzie, dobrze", wiadomo było, że tego koncertu już się nie da zepsuć. Że może być tylko lepiej. I tak właśnie było.

Publiczność z początku "tylko" klaskała. Potem widzowie wstali i tańczyli. Publiczność z początku "tylko" klaskała. Potem widzowie wstali i tańczyli.
Ayo ma świetnie opracowane patenty na tworzenie przebojów. Łączy reggae'ową pulsację z folkowym brzmieniem gitary akustycznej. Od czasu do czasu dorzuca do tego wstawki dancehallowe czy rockowe i sprawa gotowa. Te piosenki stworzone są do tego, żeby przy nich tańczyć lub klaskać (jeśli się akurat siedzi, na przykład w filharmonii).

Głos ma mocny, pewny, czysty. Potrafi śpiewać cicho i delikatnie, a potrafi też krzyknąć drapieżnie i dziko. Nie należy też oczywiście zapominać muzykalności Ayo i jej talencie do pisania piosenek. Gdy śpiewa stojąc na scenie z gitarą, wygląda tak naturalnie, jakby muzyka po prostu mieszkała w jej wnętrzu. Jakby w jej ciele biło źródło dźwięków, które po prostu wypływają na wierzch w postaci zwrotek i refrenów. Proste, prawda?

"I wanna dance" Ayo zagrała na różowym, elektrycznym fenderze. Choć zespół od początku porządnie dorzucał do pieca, tu zdołał jeszcze bardziej przyspieszyć i zagrać niemal z punkowym pazurem. Ayo pokazała, że jeszcze niejedna ciekawa płyta może wypłynąć spod jej palców. Trochę przypominała Tracy Chapman, trochę starą Alanis Morissette, trochę Sheryl Crow. Cały czas pozostając sobą, czyli córką Nigeryjczyka i Romki, urodzoną w Niemczech.

Co to znaczy pozostawać sobą? To kwestia charyzmy i scenicznej szczerości, która sprawia, że śpiewając piosenkę tylko z towarzyszeniem basisty, Ayo była w stanie poderwać z miejsc połowę niezbyt przecież ruchliwej filharmonicznej publiczności. Pod koniec koncertu po prostu ruszyła między ludzi i wtedy już zatańczyli wszyscy.

Patrząc na Ayo miało się wrażenie, że obcujemy z talentem niezwykłym. Że nie jest tylko kolejna wokalistka popowa, ale artystka, która ma coś do powiedzenia. Której twórczość być może zainspiruje kolejne pokolenia artystów. Gdy śpiewa piosenki, stojąc na scenie sama, uzbrojona tylko w gitarę akustyczną, wygląda jak jeden z legendarnych afrykańskich bardów lub też folkowych singer-songwriterów.

Jak duży to talent - czas pokaże. Póki co, mieliśmy okazję oglądać świetny, profesjonalnie przygotowany show, zagrany jednocześnie na ogromnym luzie. Muzycy towarzyszący Ayo byli gotowi w każdej chwili na improwizacje, zabawy. Sama wokalistka chętnie wzorem jamajskich nawijaczy co rusz nawiązywała kontakt z publicznością zagadując widzów, zachęcając do tańców, klaskania, pytając: jak się czujecie, czy jesteście zmęczeni, i tak dalej.

P.S. Na bis (długo oczekiwany) zespół zagrał (długo wyczekiwany) przebój "Down On My Knees". Szaleństwo.

P.P.S. Zespół zaprezentował się w okrojonym składzie. Brakowało etatowego klawiszowca, który wrócił do Miami z powodu śmierci ojca. Brzmienie było bardziej surowe i akustyczne niż zwykle, ale też przez to bardziej energetyczne.

Miejsca

Wydarzenia

Opinie (29) 2 zablokowane

  • Bilety byly zdecydowanie za drogie!

    • 3 1

  • Miód w uszach

    Każda muza na żywo to dla mnie pokarm dla duszy. Czegoś tak świeżego, miękkiego w kolanach i muzycznie niewymuszonego dawno nie było. Brawo za pomysł zaproszenia AYO do Gdańska, jednak po raz kolejny apeluję: tego typu koncerty nie mogą się odbywać na Ołowiance!! Jak nuzia sama chodzi to człowiek chce dać temu upust a nie siedzieć grzecznie na krzesełku. A jak było to widać wczorajszego wieczoru-gdańska publicznośc ma potencjał :). Ps. Po raz kolejny dziękuję za piękną recenzję ulubionemu redaktorowi :)

    • 7 3

  • .

    Bardzo subiektywna recenzja.

    • 2 1

  • Rewelacja :)

    Koncert był super, troszkę sztywna publika ale daliśmy radę ;) Mam pytanko - wiecie jaki tytuł ma ta piosenka która otwierała cały koncert? Będę wdzięczna za info :)

    • 5 0

  • czytałam zupełnie odmienne relacje w innych mediach (1)

    to w koncu jak było ; drętwo jak piszą gdzie indziej czy ok bo nie mogłam być?

    • 0 0

    • dretwo, z malymi wyjatkami

      • 0 1

  • ojej.. parton medialny zawsze musi pisać pozytyw (1)

    było troche na jedno kopyto, głos faktycznie niezły, opóżnienie pół godziny i niestety ludzie wychodzili przed bisami...no to teraz już wiesz. przepłaciłem

    • 1 3

    • no ale jak mieli nie wychodzić przed bisami, skoro trzeba było czekać chyba z 10 minut. na początku oczywiście owacje i brawa, skandowanie ale po kilku minutach nie dziwię się iż publiczność się niecierpliwiła i słychać było coraz więcej gwizdów. bis tak btw był jeden.

      • 0 0

  • Jakie utwory były zagrane? Rzeczywiście tylko godzinę koncert trwał? To wychodzi nawet nie 10 kawałków... Wyobrażam sobie, że musiały brzmieć świetnie, ale jak na tę cenę to można było spodziewać się dłużej trwających doznań :D

    • 0 0

  • nie wiem jak można sie podniecać (1)

    szmirą wałkowaną od roku w rmffm i jeszcze się przy tym bawić.

    • 2 4

    • sprawdź w słowniku "podniecać"

      Koncert to nie to samo niż jeden kawałek w radiu. w radiu jest tzw. hit, na koncercie jest wszystko inne, przearanżowane, nie nastawione na sprzedaż. piosenki, które niegdy w radiu nie byłyby puszczone w takich wersjach. koncert jest prawdziwym testem dla artysty. jakbyś był na koncercie, wtedy dopiero mógłbyś wyrazić swoją opinię. poza tym słuchanie rmfu to nie jest dobry pomysł na życie. polecam inne.

      • 1 0

  • było fantastycznie (1)

    tylko faktycznie publiczność trochę długo się rozkręcała, a poza tym filharmonia nie jest dobrym miejscem na taki koncert. Mimo braku klawiszowca grali świetnie :) a sama Ayo....mega głos :))
    p.s. do Asi - piosenka która otwierała koncert to I m not afraid

    • 1 2

    • :)

      dzięki :)

      • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Efektowne akrobacje samolotowe w Gdyni przyciągające dziesiątki tysięcy widzów odbywają się w ramach: