• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Stoczniowa hala w filmie najgorszego reżysera świata

Tomasz Zacharczuk
2 stycznia 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (40)
Neil Breen w akcji, a w tle hala 49A w Stoczni Cesarskiej w Gdańsku. Neil Breen w akcji, a w tle hala 49A w Stoczni Cesarskiej w Gdańsku.

Jego "produkcje" jedni nazywają wizualno-intelektualnymi torturami, które kwestionują sens współczesnej sztuki filmowej, inni uznają je za arcydzieła wybitnie amatorskiej kinematografii, a ich twórcę zestawiają w jednym szeregu z Tommym Wiseau, czyli autorem kultowego "The Room". Neila Breena, bo o nim mowa, można chyba śmiało uznać za najgorszego z wciąż aktywnych filmowców na świecie. Amerykanin przygotowuje właśnie kolejne "dzieło", a w opublikowanym w sieci trailerze pojawia się nawet kadr z Gdańska. Jako tło wprost koszmarnej sceny akcji posłużyła hala 49A w Stoczni CesarskiejMapka.



Scorsese, Fellini, Bergman, Kieślowski, Kubrick. Można byłoby wymienić jeszcze kilka tuzinów nazwisk, które swoją twórczością wpłynęły na historię filmu i wyniosły światową kinematografię na wyżyny. Kino jest jednak tak cudownie pojemną dziedziną artystycznej działalności, że obok reżyserskich wizjonerów i geniuszy w obrębie teoretycznie tej samej sztuki funkcjonują filmowcy nieposiadający absolutnie żadnych predyspozycji do pracy z kamerą. Do grona tych drugich z całą pewnością zalicza się Neil Breen - David Lynch kina klasy B, Orson Welles ekranowego kiczu i Steven Spielberg żenujących efektów specjalnych w jednej osobie.

Gdańska scena od 2:59

Ciekawy przypadek Neila Breena



Breen, co zresztą nietrudno odgadnąć po jakości sygnowanych jego nazwiskiem produkcji, nie ma żadnego filmowego wykształcenia ani doświadczenia z pracy na planie zdjęciowym. Przy jego aktorskich umiejętnościach bledną nawet popisy Tommy'ego Wiseau. Jego scenariusze przypominają filozoficzne rozprawki, które podczas wspólnej sesji terapeutycznej spisują schizofrenik, dyslektyk i narkoleptyk. Reżyserski styl Breena można z kolei określić mianem mesjanistycznego "Lyncha po lobotomii", a zamiłowanie do kręcenia scen z wykorzystaniem "green screena" podchodzi już pod paranoję. Ksywka "Breen the Screen" nie jest przypadkowa.

Ten były agent nieruchomości i architekt w wieku 47 lat porzucił dotychczasowy fach i na dobre zajął się robieniem kina. Sam reżyseruje swoje filmy, sam je produkuje i finansuje, sam pisze scenariusze, prawdopodobnie sam swoje ekranowe popisy montuje i naturalnie w swoich produkcjach sam zawsze gra główne role. Najczęściej obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami hakerów, pisarzy i agentów, których zadaniem jest ujawnić nadużycia rządów i zdemaskować wszechobecną korupcję. Jego postaci są dziwaczną hybrydą ekranowych amantów, herosów w pelerynach oraz intelektualistów-megalomanów.

Wybitny anty-filmowy talent udowodnił już w swoim debiucie. W "Double Down" zagrał rzekomo uzdolnionego hakera, który w filmie miał wyraźne problemy z trafianiem palcami w klawisze komputera. Jako pisarz-haker, który w dzieciństwie odkrył magiczny kamień i w konsekwencji zyskał nadludzkie moce, powrócił w "Fateful Findings", którym ugruntował pozycję najgorszego twórcy niskobudżetowego kina. Gdy wydawało się, że właśnie ta produkcja będzie swoistym "opus magnum" Breena, cztery lata temu wypuścił "The Twisted Pair", który z miejsca okrzyknięto nowym "The Room". Tam był jednak jeden Tommy Wiseau, podczas gdy w ostatnim swoim filmie Breen zagrał... bliźniaków. Oczywiście uwikłanych w rządowy spisek i obcujących z paranormalnymi zjawiskami.

Gdańsk u Breena, ale czy Breen w Gdańsku?



Dotychczasowy licznik reżyserskich dokonań Amerykanina zatrzymał się na pięciu wiekopomnych produkcjach. Na tym jednak nie koniec, bo najgorszy filmowiec świata szykuje już nowe dzieło. W opublikowanym w sieci ponad 4-minutowym trailerze "Cade: The Tortured Crossing" widzimy cały wachlarz "umiejętności" Breena: od kiepskiego i drętwego aktorstwa po kuriozalne efekty, które w niektórych (niekoniecznie filmowych) kategoriach można rzeczywiście uznać za specjalne. W trzeciej minucie zwiastuna niespodziewanie pojawia się trójmiejski akcent - karkołomna scena akcji na tle stoczniowej hali 49A.

Nie wiadomo jednak, czy Neil Breen faktycznie odwiedził Gdańsk, czy jedynie skorzystał ze zdjęcia gdańskiej hali i tradycyjnie już "wkleił" siebie w gotowy kadr. Tę wersję potwierdza zresztą Mariusz Waras, który wynajmuje wnętrza obiektu 49A w Stoczni Cesarskiej.

- Nie wiem, czy on tu był. Na pewno kadr jest z wynajmowanej przeze mnie przestrzeni. Zdjęcie jest wykonane z zewnątrz przez okno. Podejrzewam, że raczej ponad rok temu. Reszta to postprodukcja. To tylko trailer, więc nie wiadomo, jak duży fragment będzie w filmie. W zasadzie taka forma raczej wpisuje się w jego twórczość. Podejrzewam, że pozostałe kadry również pochodzą z podobnych miejsc i również nikt nigdy niczego tam nie nagrywał - komentuje Mariusz Waras.
Pozostaje więc jedynie poczekać na pełnometrażową wersję nowego filmu Neila Breena, aby przekonać się, ile faktycznie gdańskich obrazków będzie w produkcji, która niewątpliwie podbije serca fanów kina klasy B. Kto wie, może przekonamy się o tym na przyszłorocznej edycji Octopus Film Festival. Wydaje się, że to odpowiednia impreza, by przybliżyć trójmiejskiej publiczność niebywałe artystyczne wizje Breena i być może poznać tajemnicę gdańskiej sceny w jego najnowszym filmie.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (40)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Targi Rzeczy Ładnych (2 opinie)

(2 opinie)
15 zł
Kup bilet
targi

Wielka Szama na Stadionie - wielkie otwarcie sezonu w Gdańsku! (12 opinii)

(12 opinii)
street food

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (11 opinii)

(11 opinii)
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Sztuka teatralna pt. "Trzej muszkieterowie" reżyserii Rafała Szumskiego, grana jest na deskach: