• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kevin i reszta, czyli filmowi kolędnicy z małego ekranu

Tomasz Zacharczuk
24 grudnia 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
"Listy do M." to polska produkcja,która skutecznie od lat wpisuje się w kanon obowiązkowych świątecznych filmów, jakie serwują nam telewizyjne stacje. "Listy do M." to polska produkcja,która skutecznie od lat wpisuje się w kanon obowiązkowych świątecznych filmów, jakie serwują nam telewizyjne stacje.

Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi. Nierzadko z telewizora, bo przecież maraton świątecznych filmów to dla wielu pozycja równie obowiązkowa jak barszcz z uszkami czy wigilijny karp. Wolne miejsce przy stole znów zajmie rezolutny ośmiolatek lub bosy gliniarz ze szklanego wieżowca. Bo taka to już tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie, z VHS na HD.



Wszyscy wszystkim ślą życzenia, jak śpiewa Seweryn Krajewski, a i zwierzętom podobno wypada w ten magiczny wieczór się odezwać. Boże Narodzenie to czas cudów, spośród których największy być może dokonuje się w tysiącach, jeśli nie milionach polskich domów. Oto bowiem udręczony niezliczoną liczbą kliknięć, ciskany w domowników, wyrywany z rąk do rąk i wytarty paluchami telewizyjny pilot zażywa niebiańskiego spokoju, leżąc odłogiem na świątecznym stole. Jest taki dzień, a nawet kilka, podczas których telewizyjne wojny milkną, a skłócone pokolenia podpisują rozejm. Bo nic nie smakuje lepiej niż kawałek makowca w towarzystwie Kevina czy świąteczna nalewka serwowana przez Bruce'a Willisa.

Niekwestionowanym królem, a raczej księciem filmowych kolędników jest Kevin McAllister - ośmiolatek, którego przygody w opuszczonym przez rodzinę domu oraz na ulicach Nowego Jorku na pamięć znają już całe pokolenia widzów. Niekwestionowanym królem, a raczej księciem filmowych kolędników jest Kevin McAllister - ośmiolatek, którego przygody w opuszczonym przez rodzinę domu oraz na ulicach Nowego Jorku na pamięć znają już całe pokolenia widzów.

Kevin w dom, Bóg w dom



Mój ulubiony świąteczny film to:

Pewnym paradoksem, choć łatwo wytłumaczalnym, staje się fakt, że gdy pewna rezydencja na peryferiach Chicago pustoszeje, automatycznie gęstnieje ruch w polskich domach. Wszystko po to, by po prawie 30 latach jeszcze raz zobaczyć łebskiego 8-latka błogosławiącego pożywny makaron z mikrofalówki i zastawiającego pułapki na tępawych złodziejaszków. Na filmowym świątecznym stole "Kevin sam w domu" jest daniem najważniejszym, esencją bożonarodzeniowego klimatu, niepisaną tradycją, która z przykurzonych kaset wideo przebiła się na wielocalowe, panoramiczne ekrany.

Spędziliśmy tyle godzin w domu Kevina, że każdą pułapkę obeszlibyśmy z zamkniętymi oczami. A mimo to wciąż gorączkowo czekamy, aż Marv postawi stopę na rozbitych bombkach, a Harry chwyci za rozgrzaną klamkę. Tylu corocznych katuszy nie przetrwałby sam John Rambo. Tradycja świąt z Kevinem trwa jednak nadal, bo po prostu nie ma lepszego filmu na rodzinny seans w domowym zaciszu wypełnionym zapachem choinki. Dorośli fundują sobie sentymentalną podróż do przeszłości, najmłodsi podziwiają rówieśnika, który własnego domu bronił bez smartfonów, dostępu do internetu czy nowoczesnych gadżetów. Kto wie, może nawet maluchy zweryfikują przyszłoroczną listę życzeń u świętego Mikołaja. Może jednak niekoniecznie z uwzględnieniem żywej tarantuli.

Spędziliśmy tyle godzin w domu Kevina, że każdą pułapkę obeszlibyśmy z zamkniętymi oczami. A mimo to wciąż gorączkowo czekamy, aż Marv postawi stopę na rozbitych bombkach, a Harry chwyci za rozgrzaną klamkę. Tylu corocznych katuszy nie przetrwałby sam John Rambo. Spędziliśmy tyle godzin w domu Kevina, że każdą pułapkę obeszlibyśmy z zamkniętymi oczami. A mimo to wciąż gorączkowo czekamy, aż Marv postawi stopę na rozbitych bombkach, a Harry chwyci za rozgrzaną klamkę. Tylu corocznych katuszy nie przetrwałby sam John Rambo.

Terminator vs. Turbo-Man



Zanim pierogi ochoczo wskoczą do gara, a barszcz nabierze rumieńców, wigilijną rozgrzewkę przeprowadza największy kulturysta światowej popkultury. Arnold zwany Terminatorem, Egzekutorem, Likwidatorem, a nawet Gubernatorem co roku urządza świąteczną demolkę w poszukiwaniu pewnej zabawki w filmie "Świąteczna gorączka". Bój o Turbo-Mana kosztuje więcej sił niż pojedynek z Predatorem, a barbarzyńskich metod nie powstydziłby się nawet Conan.

Gdy tytułową świąteczną gorączkę udaje się w końcu zbić i wyrwać z rąk rywala upragnioną figurkę, Arnold uświadamia sobie, że największym bohaterem w oczach zaniedbanego syna nie jest plastikowy Turbo-Man, a ojciec gotowy poświęcić wiele, by chociaż raz w roku nie zawieść ukochanego malucha. I choć zapakowane prezenty już czekają pod choinką, to być może niejednego widza najdzie słuszna refleksja, że najcenniejszego prezentu nie określa kwota na metce lub paragonie.

Arnold Schwarzenegger tym razem ciężką amunicję zamienił na bardziej praktyczne rzeczy w walce o świąteczny prezent dla swojego syna. "Świąteczna gorączka" rozgrzewa nas już od lat z małego ekranu. Arnold Schwarzenegger tym razem ciężką amunicję zamienił na bardziej praktyczne rzeczy w walce o świąteczny prezent dla swojego syna. "Świąteczna gorączka" rozgrzewa nas już od lat z małego ekranu.

Ludzie "Listy" oglądają, bo "To właśnie miłość"



Gdy po uroczystej kolacji świąteczna jemioła nie spełni swej magicznej powinności, w czułe objęcia skutecznie popchną nas romantyczne komedie. Wystarczy Bill Nighy intonujący pierwsze dźwięki "Christmas is all around", a paniom automatycznie schodzi całe ciśnienie związane ze świątecznymi przygotowaniami. Panowie skwapliwie tymczasem wykorzystują moment na zasłużoną drzemkę po 12-rundowym pojedynku z własnym żołądkiem. Porzućmy jednak stereotypy, bo tym skutecznie wymyka się "To właśnie miłość".

Brytyjska komedia naszpikowana gwiazdami przebojem wdarła się do bożonarodzeniowego menu, nie tylko w Polsce. I trudno się temu dziwić, bo przedstawić w jednej produkcji 10 unikalnych miłosnych historii i utrzymać przy tym kontrolę nad bohaterami, wydaje się być misją trudniejszą niż rozplątanie choinkowych lampek. Wbrew pozorom, nie ma mowy o filmowym romansidle, bo sporo tu autentycznych emocji, od samotności do żałoby po stracie bliskiej osoby. Do wigilijnego stołu nie wszyscy przecież siadamy w euforii, szczęściu i towarzystwie bliskich. Wzorem bohaterów filmu warto jednak w takiej sytuacji odnaleźć podczas świąt jeśli nie miłość, to chociaż uśmiech.

Polacy nie gęsi i swoje "Love Actually" też mają. Obowiązkowo z duetem Karolak/Adamczyk, toną lukru wypływającego z ekranu, nachalnym product placementem i wpadającym w ucho przebojem. Tradycja czytania, a właściwie oglądania, "Listów" w narodzie nie zanika, stąd też twórcy dopisują kolejne rozdziały, które świąteczną ramówkę wypełniać będą jeszcze przez długie lata. Póki co, nikt nikomu krzywdy tym nie wyrządza, bo choć zwłaszcza drugiej i trzeciej części daleko do brytyjskiego pierwowzoru, to nie da się ukryć, że "Listy do M." stanowią ewenement w polskim kinie i polskiej tradycji. Święta obchodzimy bowiem dwukrotnie - w listopadzie podczas premiery kolejnego epizodu, w grudniu śledząc w telewizorze "jedynkę" Mitji Okorna.

"To właśnie miłość" jest najpopularniejszym świątecznym filmem w Europie. W ostatnich latach jego fenomen skutecznie uwiódł również polskich widzów. "To właśnie miłość" jest najpopularniejszym świątecznym filmem w Europie. W ostatnich latach jego fenomen skutecznie uwiódł również polskich widzów.

Yippee ki-yay, czyli Bruce Willis ratuje święta



Gasną choinkowe lampki. Kolejka do lodówki pustoszeje. Kilka kilo ciężsi domownicy padają do łóżek, a co wytrwalsi zmierzają na pasterkę. Wtedy fan świątecznego kina akcji rozpina uwierający godzinami guzik pod szyją, sięga ukradkiem po kieliszek nalewki i zagarnia kanapę dla siebie. Wskazane nawet zrzucenie ze stóp świeżo sprezentowanych skarpetek. Wszak John McClane też szedł boso przez świat. Eliminując przy okazji tabun terrorystów i ratując żonę. Wszystko w szklanym wieżowcu i w czasie świąt.

W dwóch pierwszych częściach "Szklanej pułapki" to właśnie niezłomny gliniarz w ufajdanej podkoszulce był bardziej zarobiony niż sam Święty Mikołaj. Dostarczył przy tym niezapomnianych akcji i tekstów, które rok po roku wiernie powtarzamy za głównym bohaterem. Ważne tylko, aby w spowitym już ciszą bloku, gdzie zza jednej ściany cicho wybrzmiewają jeszcze kolędy, a zza drugiej słychać transmisję watykańskiej pasterki, nie wyrwać się z głośnym "yippee ki-yay, motherfucker!".

A jaki jest wasz ulubiony świąteczny film? A może podczas świąt nie ma miejsca na telewizyjny maraton? Piszcie w komentarzach.

John McClane i "Szklana pułapka" to już zdecydowanie męska odsłona filmowych świąt w Polsce. Film daleki od kina familijnego, ale ze świętami, nie da się zaprzeczyć, nierozerwalnie związany. John McClane i "Szklana pułapka" to już zdecydowanie męska odsłona filmowych świąt w Polsce. Film daleki od kina familijnego, ale ze świętami, nie da się zaprzeczyć, nierozerwalnie związany.

Opinie (102) 9 zablokowanych

  • Kojarzy ktos film bodajze z lat 80/90 gdzie ludzie odnajduja wioske Swietego Mikolaja na biegunie polnocnym albo antarktydzie? Kompletnie nie pamietam tytulu..

    • 0 5

  • Kevin musi być ;)

    • 10 9

  • Nie róbcie panowie redaktorzy z ludzi bezmózgich idiotów

    Zdecydowana większość świetnie sobie radzi bez oglądania tych powtarzanych rokrocznie bzdur

    Nie tylko TV liczy się

    • 22 4

  • Od wielu lat używam tylko Tv do komputera..

    ..pisząc z Moimi najwierniejszymi fanami..

    • 2 6

  • Wigilijny show, Miasteczko Haloween

    • 2 0

  • Panie Tomaszu nie wspomnieć tu o filmie "To wspaniałe życie" to obciach. Film legenda, 24 w rankingu najlepszych filmów imdb.

    • 2 2

  • To jednak prawda. (6)

    Kevina nie oglądam ale muszę mieć przynajmniej świadomość że jest w programie TV na Święta i „magia świąt” jest zachowana:)

    • 123 20

    • raz polsat zapomnial o kevinku i było byle jhask!

      • 10 5

    • Polecam (1)

      Polecam obejrzeć "Morderczą Oponę", świetny film na wigilijny wieczór

      • 10 5

      • Ok,sprawdze produkcje:)

        • 4 4

    • (1)

      A ja polecam film 'Czlowiek z ziemi'
      poruszajacy i dajacy do myslenia.Tylko dla swiadomie myslacych ludzi.

      'Lucy' tez dobra produkcja.

      • 9 6

      • "Czlowieka' polecam z calego serca,ten film to idealna propozycja na spokojny wieczor.Jednak nie jest to produkcja dla wszystkich,'bogobojnych'.Moga sie zbulwersowac,gdy prawda zostanie wylozona na stol.

        • 4 3

    • Zgadzam się, Kevin, nawet jeśli nie oglądany, musi być w ramówce!

      • 23 8

  • Edward Nożycoręki

    • 6 3

  • (2)

    A co z Seksmisją?

    • 38 10

    • (1)

      to dopiero gdy dzieci, żona i mąż sąsiadki pójdą spać, hehe. to się nazywa rozkoszna wersja pasterki :) hehe hehe hehe

      • 4 3

      • Dziwny masz ten śmiech

        • 8 1

  • Obowiązkowo

    To jeszcze niedawno leciał "Potop".

    • 14 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Juwenalia Gdańskie 2024 (40 opinii)

(40 opinii)
75 - 290 zł
Kup bilet

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku odbył się pierwszy Ladies'Jazz Festival?