• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nowe płyty: Stare Radyjko, dżentelmeni i "ten od Jacaszka"

Borys Kossakowski
23 grudnia 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 

Dziś w przeglądzie nowości płytowych trzy zupełnie odmienne płyty: indie-rockowego Gentleman!a, post-klasycznego Stefana Wesołowskiego i słuchowisko autorstwa Starego Radyjka (Old Time Radio).



Gentleman! - Cinco De Mayo Gentleman! - Cinco De Mayo
Gentleman!, "Cinco De Mayo"
wyd. własne

Gentleman! był swego czasu nazywany nadzieją trójmiejskiego indie. Gitarowa rewolucja zapoczątkowana przez The Strokes, Franza Ferdinanda i The White Stripes w zastraszająco szybkim tempie pożarła własny ogon. I choć koncerty Editorsów czy Arctic Monkeys nadal elektryzują gości Open'era, to mam poczucie, że towarzystwo kisi się od dawna w tym samym, niezbyt świeżym sosie. Może to kryzys na polu kompozytorskim, bo hitów na miarę "Take Me Out" ze świecą szukać. Gentleman! oczywiście nie ma takiej mocy, żeby przełamać impas (nikt tego nie oczekuje), ale "Cinco De Mayo" to album, który potrafi zaskoczyć. Po pierwsze brzmieniem, za które odpowiedzialny jest Krystian Wołowski (wprawne ucho zresztą wyłapie produkcyjne podobieństwa z jego macierzystą formacją Dick4Dick). Nowy Gentleman! jest różnorodny: mamy brudne intro a'la The Stooges, interpolowo-myslovitzowe smutaski, jest trochę country-bluesowych zagrywek tak lubianego Quentina Tarantino, jest i psychofolkowe outro, jest i bardzo ciekawy utwór EC z francuskojęzyczną damską linią wokalną autorstwa Sylwii Jasnoch. I właśnie ten ostatni to mój zdecydowany numer jeden na tej płycie i bardzo dobry powód, żeby po tę płytę sięgnąć. Przypomina francuskojęzyczne próby zespołu Kobiety z jednej strony i złotą erę francuskiej elektroniki z drugiej. Niestety, to jedyny taki numer na "Cinco...", na której zdarzają się też niebezpieczne wycieczki w rejony studenckiego rocka ("Edwyn Collins"). Z piosenkami jest tak, że najważniejszy jest w nich tekst, melodia i wokal. Niestety: ani nieco zmanierowany wokal Michała Rostworowskiego, ani jego teksty, ani melodie nie przykuły mojej uwagi, w związku z tym te piosenki w zasadzie od razu przepadają gdzieś w magmie (nie)pamięci i, szczerze mówiąc, nie mam ochoty do nich wracać. Zostawiam sobie na komputerze tylko EC.

Opowieści ze Starego Radyjka: Pan Leniwiec i pantofelek Kopciuszka Opowieści ze Starego Radyjka: Pan Leniwiec i pantofelek Kopciuszka
Stare Radyjko, "Opowieści ze Starego Radyjka: Pan Leniwiec i pantofelek Kopciuszka"
wyd. własne

To w zasadzie słuchowisko, za którym stoją muzycy zespołu Old Time Radio - Magda Szkudlarek i Piotr Salewski, a także Maciej Szkudlarek (Logophonic) i Krzysztof Wroński (Kiev Office). Płyta stanowi kontynuację albumu Stare Radyjko Gra Piosenki Dla Dzieci, która ukazała się w 2011 roku. Tym razem mamy do czynienia raczej z audiobookiem, niż albumem muzycznym. Opowieść autorstwa Magdy Szkudlarek to swobodna wariacja na temat Alicji z Krainy Czarów i Kopciuszka rozpisana na sześć rozdziałów. Główna bohaterka w magiczny sposób dostaje się do świata bajek, aby odnaleźć zaginiony pantofelek Kopciuszka. Głosów bohaterom użyczyli aktorzy Teatru Miniatura. Muzycy Old Time Radio zadbali o przestrzeń dźwiękową i efekty dźwiękowe słuchowiska oraz nagrali pięć piosenek ilustrujących treść bajki. Całość nawiązuje do słuchowisk wydawanych na płytach winylowych przez Polskie Nagrania. Czy dzisiaj taka formuła jest w stanie zaciekawić dzieci wymagające multimedialności i interaktywności? Trudno powiedzieć. Jako rodzic jednak mogę powiedzieć, że powieściom zdecydowanie brakuje drugiego dna, poczucia humoru, błysku, który przyciągnąłby uwagę dorosłego (tu za wzór stawiam zawsze Shreka). "Pan Leniwiec..." to słuchowisko dość poważne i zrealizowane w zaskakująco staroświecki sposób. Ale najwyraźniej o to chodziło, w końcu to Stare Radyjko.

Stefan Wesołowski - Liebestod Stefan Wesołowski - Liebestod
Stefan Wesołowski, "Liebestod"
Important Records

Stefana Wesołowskiego przeważnie przedstawia się takim oto skrótem myślowym: to ten, co robił smyczki u Jacaszka. Od jakiegoś czasu skrzypek jednak pracuje na własną rękę i stara się (z sukcesami), aby jego nazwisko było rozpoznawalne bez dodatkowych skojarzeń. Jego najnowszy album to przedstawiciel coraz modniejszego nurtu "naiwnej" post-klasyki. To przestrzeń, która charakteryzuje się naturalnym brzmieniem klasycznych instrumentów (skrzypce, fortepian, puzon), prościutkimi kompozycjami i mniejszym lub większym dodatkiem elektroniki. Jak sam Wesołowski przyznaje w wywiadach, post-klasyka jest pełna mielizn. Słuchacza próbuje się uwieść naturalnym i pięknym brzmieniem instrumentów klasycznych, ale utwory z tego kręgu często ocierają się o kicz, patos i banał, niewiele się różniąc od soundtrackowych tapet. Stefan Wesołowski stara się wśród tych mielizn żeglować własną drogą - tu podrzuci nieco nagrań terenowych (szczekanie psa), tu delikatny bit, ówdzie niepokojące pętle a'la Steve Reich. momenty, gdy smyczki przyjemnie drapią w ucho (konieczny odsłuch na słuchawkach), wywołując dreszcze rozkoszy. Są momenty, gdy przed oczami sam się odtwarza w zwolnionym tempie film drogi, nagrany gdzieś na skandynawskich pustkowiach. Wesołowski zgrabnie buduje nastrojowe konstrukcje, prowadząc wyobraźnię słuchacza przez świat własnych dźwięków. Cała płyta skupiona jest jednak wokół bardzo podobnych emocji i brzmień. Podniosły nastrój, melancholia i filmowy sentymentalizm powtarzany w kółko staje się nużący, a nawet ociera się o autoparodię. Brakuje oddechu, kontrapunktu, akcentu, który pozwoliłby na chwilę złapać szerszy kontekst, zmienić perspektywę i poczuć przestrzeń. Muzykom zaskakująco często zdarza się też mieć problemy z utrzymaniem tempa, co w muzyce repetytywnej jest jednak bardzo słyszalne. Liebestod pokazuje jednak, że Wesołowski ma papiery na to, by swą muzyką podbijać świat równie skutecznie, co wspomniany już wcześniej mistrz Jacaszek.

Opinie (2) 2 zablokowane

  • "Są momenty, gdy smyczki przyjemnie drapią w ucho (konieczny odsłuch na słuchawkach), wywołując dreszcze rozkoszy."

    - co konkubina na to?

    • 7 2

  • Zamiast tradycyjnego hejta na Borysa ;)

    "nieco zmanierowany wokal Michała Rostworowskiego"

    Nieco zmanierowany? To dość delikatnie powiedziane.
    Gdyby jego koledzy z zespołu mieli jaja i zechcieli mu powiedzieć, żeby przestał śpiewać, to zespół miałby szansę na sukces.
    A tak Gentleman! to solidne granie z nijakim wokalem. Szkoda.

    • 14 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Kiedy odbyło się pożegnanie klubu Galaxy?