• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Orkiestra Mademoiselle Karen zagrała na Stoczni

Jakub Knera
15 lutego 2011 (artykuł sprzed 13 lat) 
Karen z zespołem wygłupiała się i żartowała, ale zaprezentowała również zestaw różnorodnych i świetnie zaaranżowanych piosenek. Karen z zespołem wygłupiała się i żartowała, ale zaprezentowała również zestaw różnorodnych i świetnie zaaranżowanych piosenek.

Wtorkowy koncert Mademoiselle Karen i jej zespołu w gdańskim Buffecie był świetnym kontrapunktem dla tego, co działo się za oknem - był radosny, ciepły, a zespół brzmiał jak frywolna orkiestra, która w środku lata wkracza do małego miasteczka.



O tym, że podczas koncertu trudno będzie o nudę, było wiadomo na długo przed nim. Wejście na scenę muzyków i rozradowanej Karen Duelund Mortensen tylko utwierdziło w tym przekonaniu. Wokalistka od samego początku zagadywała publiczność, opowiadając o perypetiach z trasy koncertowej i przedstawiając pozostałą dwójkę muzyków. A kiedy zaczęła grać, wciągnęła widzów w świat znany z filmów o miasteczkach na peryferiach, w których życie płynie leniwie.

Trzyosobowa orkiestra Karen na tyle zgrabnie łączyła różne gatunki - od muzyki pop, dostojnego jazzu, elementów kabaretu czy rockowych songów - że z trudem można było oderwać od niej wzrok. Akordeonista Martin Bennebo dogrywał swoje drugoplanowe partie, ale pierwsze skrzypce grał Troels Sejr Drasbeck, który obsługiwał zestaw perkusyjny, elektroniczne pady i dwa tuziny kolorowych dzwonków, które swoim delikatnym brzmieniem, świetnie uzupełniały muzykę.

Piosenki zmieniały się jak w kalejdoskopie - od kabaretowych, żwawych melodii, przez spokojne i leniwe ballady, po rockowe, chwytliwe kawałki, a nawet hiphopowe rapowanie. Karen odnajdywała się w tym świetnie i z każdą kolejną minutą zarażała swoim entuzjazmem publiczność. Śpiewała po angielsku, francusku, duńsku, a nawet polsku, uroczo zniekształcając naszą mowę, czasem kwitując to - jak w jednym z utworów - "a reszta to nieważne".

Wszyscy czekali, aż weźmie do ręki swój instrument, ogromny saksofon, na którym na kompletnym luzie wygrywała melodie. Towarzyszyła jej Tine Vitkov z dwoma klarnetami, która nie tylko uroczo się uśmiechała, ale też pokazała, że świetnie prowadzi linię melodyczną, dodając muzyce zespołu dużo wdzięku. Apogeum nastąpiło w momencie, kiedy ona i Karen wspólnie grały na dęciakach w akompaniamencie akordeonu i perkusji.

Ta radosna muzyka była niczym lato w środku zimy, a czteroosobowa orkiestra pozwoliła na chwilę zapomnieć o mrozie, który czekał na wszystkich po wyjściu z Buffetu (który sprawdził się jako świetne miejsce na regularne koncerty, jakich jest tam zdecydowanie za mało!).

Miejsca

Wydarzenia

Opinie (11)

  • :) (1)

    Karen jest boska:)a koncert super:)

    • 3 2

    • prawie jak dodzia

      divy same divy

      • 0 1

  • no to szkoda, że nie poszłam.

    • 4 2

  • (1)

    ech Knera, co za amatorska recenzja...

    • 7 4

    • a czego sie spodziewasz?

      lepiej zeby zalozyli mu na glowe kamere a do psa przytroczyli dyktafon.

      • 2 2

  • Pozwolę się sobie nie zgodzić (3)

    Bardzo lubię Karen i to już mój kolejny koncert na którym byłam...niestety absolutnie najsłabszy. I choćby nie wiem coby autor tekstu pisał to na koncercie "coś zgrzytało", "coś nie zagrało".
    Przede wszystkim nie zgadzam się, że Buffet jest dobrym miejscem do organizacji koncertów. Wręcz odwrotnie. Dźwięk z głośników o dużej mocy po prostu nie ma gdzie się rozejść więc się na siebie nakłada, nawet w ostatnim rzędzie od kolumn (z 4/5 metrów będzie) słyszało się najpierw ryk a potem ewentualnie słowa-choć nie zawsze.Może i Buffet jest ok do koncertów ale na pewno nie symfonicznych!!! I proszę nie piszcie, że taka improwizacja to rodem niczym z Montrmartru - koncert był po prostu nieprzygotowany.
    Koncert był przerywany co najmniej kilku krotnie z powodów technicznych (słaba słyszalność wokali, instrumentów, półplaybacki). Przerywała go sama Karen, która dwoiła się i troiła żeby "podnieść" i uratować tą imprezę. Było również czuć, że dwóm towarzyszącym jej muzykom się z lekka nie chciało "ratowac" tej imprezy. Zawsze miedzy nimi była fajna atmosfera na scenie a tym razem Karen wzięła wszystko na siebie i człowiek chwilami męczył sie razem z nią. Fajnie, że była z nią Tine Vitkov - zdecydowanie pomagała. Karen jest sama w sobie diamentem ale bez oprawy mniej świecącym - a szkoda.
    Jednym słowem pozostał duży niedosyt i lekki niesmak.

    • 13 5

    • ty pozwolisz

      ale tutaj nic nie jest takim jakim byc powinno. takze relacje z koncertów.

      • 0 0

    • zgadzam się

      niestety ale tak klub do bani jak na taki koncert, słabe oświetlenie, beznadziejne nagłośnienie, aż żal...

      • 1 0

    • półplaybacki??Nie ma zadnych polplaybackow. Jedynie "slowa czytqane" puszczane 2 razy z ipoda.
      A co do dzwieku , to faktycznie Buffer jest ciezkim klubem do naglosnienia...

      • 1 0

  • niepowtarzalne oczy z drugiego rzędu (1)

    Z koncertu zapamiętam ratującą muzyczny spektakl Karen
    i cudownie melancholijne spojrzenie jasnowłosej kobiety z drugiego, a później z dalszego rzędu, stojącej z parą znajomych. Wiem, że będę miał jeszcze okazję posłuchać Karen na żywo. Drugiego nie jestem pewien: czy będę miał jeszcze możliwość spojrzenia w tę głębię oczu.

    • 1 2

    • mam wrażenie, że wiem o kim mówisz:) Myślę, że byłam jedną ze znajomych tej blondynki. Podaj więcej szczegółów to może się okaże, że to jednak ona:)

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Adrian Lipiński na scenie programu "Mam talent" zaprezentował: