- 1 "Kaskader": kciuk w górę, a nawet dwa (14 opinii)
- 2 Co robić w długi weekend w mieście? (39 opinii)
- 3 Planuj Tydzień: Fado, Rynkowski i majówka (5 opinii)
- 4 Gdzie można grillować i zrobić ognisko? (28 opinii)
- 5 Nie wyobrażamy sobie majówki bez piwa? (101 opinii)
- 6 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (49 opinii)
Wojciech Karolak i przyjaciele. Jazz królował w Starym Maneżu
To była muzyczna uczta. Wojciech Karolak zaprezentował się w trzech projektach w trakcie jednego wieczoru, a na scenie towarzyszyła mu śmietanka polskich jazzmanów. Wypełniony do ostatniego miejsca Stary Maneż był świadkiem wyjątkowego wydarzenia.
Zanim o bohaterach wieczoru, muszę zaznaczyć jedną rzecz, która mocno rzucała się w oczy. Po raz pierwszy od kilku ładnych lat nie widziałem praktycznie żadnego telefonu uniesionego nad głowami. Publiczność przede wszystkim oddała się muzyce, co jest obecnie bardzo rzadkim zjawiskiem. Pewnie, czasem ktoś zrobił zdjęcie, ale było to sporadyczne. Można było się poczuć wręcz dziwnie, że są jeszcze ludzie, dla których tego rodzaju "pamiątki" nie stanowią większej wartości. Wartością była tu muzyka.
A ta była na najwyższym poziomie. Żadnego z muzyków, który pojawił się na scenie wrzeszczańskiego klubu, nie trzeba było przedstawiać. Ich nazwiska mówiły same za siebie. Muzyka, którą grali, stanowiła prawdziwą jazzową ucztę.
Centralną postacią sobotniego wieczoru był Wojciech Karolak. Wybitny jazzman, który już od pół wieku tworzy muzykę, nie tylko udowodnił, że uznanie go za wirtuoza organów Hammonda nie było przypadkiem, ale także to, że jest niezwykle skromnym człowiekiem i woli pozostać w cieniu. Mimo że to jego nazwisko było na afiszu, na scenie często głównymi bohaterami byli jego partnerzy. Organy Karolaka nadawały ton całości, ale chyba najrzadziej ze wszystkich instrumentów miały swój kulminacyjny moment.
Zarówno podczas występów Wojciech Karolak Trio, jak i Friends - Music of Jarek Śmietana, często to pozostali muzycy wychodzili na pierwszy plan. Czy to Adam Czerwiński (wybitny perkusista), czy Piotr Baron (saksofon), czy Marek Napiórkowski (gitara) - każdy z nich bardziej absorbował publiczność i brylował na scenie niż sam jej gospodarz. Nie oznaczało to, że był niewidoczny, on po prostu ugościł przyjaciół z największym możliwym szacunkiem.
W Starym Maneżu wybrzmiał jazz, który każdy by pokochał. Ten bardziej amerykański, swingujący, który kilka dekad wstecz porywał tłumy do tańca. Dziś wprawdzie już nie porywa, ale na pewno pozwala wybijać rytm chociażby nogami czy palcami u rąk. Publiczność w pełni oddała się melodiom płynącym ze sceny i podziwiała nestorów rodzimej odsłony nurtu. Bo jeśli w jednym miejscu spotykają się Karolak, Dyakowski, Ptaszyn Wróblewski, Napiórkowski, Baron czy Dębski, nie pozostaje nic innego, jak tylko chłonąć każdą z tych chwil.
Kulminacyjnym momentem tych swingujących brzmień była ostatnia część koncertu, czyli Excentrycy. Nazwa nieprzypadkowa, bo odnosząca się do tytułu filmu o tej samej nazwie, do której Wojciech Karolak tworzył ścieżkę dźwiękową. Poza muzykami, na scenie pojawiła się występująca na wspomnianym ekranie Sonia Bohosiewicz i udowodniła - nie pierwszy raz zresztą - że potrafi fantastycznie śpiewać.
Całość prowadził Przemek Dyakowski, który ze swadą, luzem i bez najmniejszego zadęcia zapoznawał publiczność z muzykami, kolejnymi częściami i przypominał ważne momenty z historii jazzu czy wspólnych chwil występujących na scenie muzyków.
To był fantastyczny wieczór. Nic dziwnego, że cieszył się aż tak dużym zainteresowaniem. Ten koncert z góry był skazany na sukces, bo muzycy jazzowi mają w naturze chęć poszukiwania. I ta muzyka tylko to potwierdziła. Jest to ten rodzaj brzmienia, który nawet jeśli jest pieczołowicie zaaranżowany, niesie w sobie ogromną dawkę improwizacji. Dlatego też jest tak ciekawy. A jeśli ktoś chce przekonać się do jazzu, to tylko przez taki repertuar, jaki wybrzmiał w Starym Maneżu.
Miejsca
-
Stary Maneż Gdańsk, Juliusza Słowackiego 23
Zobacz także
Opinie (20) 2 zablokowane
-
2018-03-12 13:47
Maneż..
zrobił się bardzo pojemny..
- 1 0
-
2018-03-12 15:50
Znam cie
Baron ty faryzeuszy .czytasz Biblię a dla bliźniego najgorszą menda jesteś !prawda Cię dosięgnie !
- 0 2
-
2018-03-13 12:25
Przydałaby się..
tutejszym w garnizonie pogadanka o wychowaniu piesków, zachowaniu właścicieli których pupile podlewają okoliczne gazony i trawniki. Może łatwiej Im będzie aby pieski pod palmę w domu załatwiały się.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.