- 1 Nie wygrał "TzG", ale i tak jest sukces (48 opinii)
- 2 Miłośnicy vintage opanowali 100cznię (28 opinii)
- 3 Do piekła i z powrotem z Jarym (5 opinii)
- 4 Zrobili karierę dzięki "Szansie na sukces" (37 opinii)
- 5 Gdzie na karaoke w Trójmieście? (29 opinii)
- 6 "Grillujemy" współczesne kino (64 opinie)
Big-beatowa demolka na stadionie Lechii
Czesław Niemen, Czerwone Gitary, Tadeusz Nalepa, Ada Rusowicz - gwiazdy widziane obiektywem Marka Karewicza to główni bohaterowie albumu fotograficznego pt. "Big Beat" wydanego przez krakowskie Sine Qua Non. Współautorem i pomysłodawcą książki jest trójmiejski kronikarz rock'n'rolla Marcin Jacobson. Obu autorów będzie można spotkać podczas promocji książki w Ratuszu Staromiejskim we wtorek, 25 marca o godz. 18.
Marek Karewicz głównie zajmował się fotografowaniem jazzu i w ten sposób zdobył popularność. Kilka lat temu jego zdjęcia zebrano w albumie "This Is Jazz". Tym razem przyszedł czas na herosów ruchu polskiego flower-power, nazwanego nad Wisłą "big beat", żeby przypadkiem nie kojarzył się z burżuazyjnym rock'n'rollem. Co ciekawe, Karewicz z początku w ogóle nie lubił tej muzyki.
W albumie jeden z trójmiejskich koncertów wspomina tak: "Pamiętam finał Festiwalu Muzyki Nastolatków na stadionie Lechii w Gdańsku. Ściągnięto tam zdecydowanie za dużo milicji, co wywoływało spontaniczną kontrreakcję młodzieży i rozgorzała regularna bitwa na kamienie, ławki i pałki. Stadion został kompletnie zdemolowany. W czasie tych walk zastanawiałem się, co ja tu w ogóle robię. Jestem przecież fotografem od jazzu, od muzyki, a nie jakimś cholernym reporterem wojennym".
Muzyka ta wywoływała niezwykłe emocje. To był w końcu czas wielkiej rewolucji seksualnej i wielkich ruchów społecznych. Marek Karewicz na żywo zetknął się z big beatem za sprawą gdańskiego zespołu Rhythm & Blues założonego przez Franciszka Walickiego. Karewicz to spotkanie wspomina tak: "Widziałem, bo raczej nie słyszałem, pierwszy raz coś takiego. Impreza miała niesłychaną, jak na owe czasy, obstawę służb porządkowych. Koncert zespołu Rhythm & Blues w Hali Gwardii przyjęto entuzjastycznie, choć ówczesna prasa wcale nie była aż tak zachwycona. Po jego zakończeniu młodzież wystawiła tramwaj z szyn i pomaszerowała pod ambasadę amerykańską, by tam zamanifestować swe uwielbienie dla rock&rolla".
Rhythm & Blues był pierwszym polskim zespołem rock'n'rollowym, ale na scenie wytrzymał tylko rok. Po serii awantur władze komunistyczne zdelegalizowały tę orkiestrę. Walicki ściągał z Zachodu pisma muzyczne, kupował płyty od marynarzy. Wybrał sobie młodych, sprawnych, artystów i przystąpił do dzieła. Sam nie był muzykiem, więc znalazł zdolnego pianistę i kompozytora Leszka Bogdanowicza. Ich repertuar składał się głównie z coverów amerykańskich przebojów, spisywanych na ucho z radia. Najgłośniej w tamtych latach zaś grały jednak Czerwone Gitary. Karewicz zobaczył je dzięki pisarce Barbarze Wachowicz.
Czerwone Gitary bardzo mi się wtedy nie podobały. Oficjalnie grał z nimi wtedy niejaki Robert Marczak, który po bliższym przyjrzeniu się okazał się Sewerynem Krajewskim. Jurek Skrzypczyk na afiszu też się inaczej nazywał. Musieli stosować taki wybieg taktyczno-konspiracyjny, ponieważ obydwaj chodzili jeszcze do szkoły muzycznej, a tam tępiono tych, mających czelność grać na estradzie. W Czerwonych Gitarach występowało kilku średnich muzyków, tworzących razem sprawny zespół, który zorientował się wcześniej niż pozostali, że wiatry wieją znad rzeki Mersey. W kilka tygodni później, na tarasie kawiarni Złoty Ul w Sopocie, skąd również obserwowało się piękne, młode, spacerujące panienki, podarowałem Klenczonowi kilka singli mniej znanych liverpoolskich zespołów, a oni wiedzieli już, co z tym zrobić. Następnego lata byli już No 1.
Album będzie dostępny podczas spotkania w Ratuszu Staromiejskim we wtorek, 25 marca o godz. 18. Cena: 55 zł.
Wydarzenia
Miejsca
Opinie (20) 2 zablokowane
-
2014-03-26 20:59
O tym mało kto wie i pamięta
ale Czerwone Gitary, a później Breakout i Trzy Korony przyjeżdżali na próby do Morskiego Domu Kultury w Nowym Porcie :):):) Nowy Port rulez !!!!
- 1 0
-
2014-03-26 22:36
Koncert na stadionie Lechii był super i do tej pory łza się w oku kręci.
Pamiętam jak dziś ten dzień. Atmosfera niesamowita. Kilku chłopakaków przystrojonych w żaboty. Jeden odważny jechał na zewnatrz kolejki. Dobrze, że kolejki minęły się na wjeżdzie na peron. Koncert prowadzili: Pola Raksa i Zelnik !!! Potężna burza i ulewa ostudziła nieco gorące charaktery. Pojawienie sie MO sprowokowało, że poleciały dykty z reklam woków stadionu. Nawet jeden milicjant zaliczył glebę od takiej płyty. Przegląd wygrali Skaldowie. Dobrze wypadli Dzikusy , Kontiki. Najlepsze nagłośnienie miały Temperamenty z Bydgoszczy, które miały sprzęd z fabryki instrumentów. W drodze powrotnej z koncertu wracaliśmy w ścieżce utworzonej przez dzielne w pełnym rynsztunku odziały MO i chyba ZOMO. Ten koncert najbardziej wpisał się w mojej pamięci, mimo, że byłem na wielu.
- 3 0
-
2014-03-27 23:22
Pamiętny koncert
KOncert odbył sie w 1966 roku. Byłam na nim i według mojej pamięci konferansjerami byli Pola Raksa i Stanisław Mikulski. Ulewa nie była tak
grozna jak płonące parasole i ortalionowe płaszcze, a nastepnego dnia
można było zobaczyć dziesiątki zgubionych w czasie ucieczki butów.
Pozdrawiam Wszystkich uczestników.!!!!!!!!!!!- 2 0
-
2019-04-11 14:35
Andrzej Lipniewski/Szary/to cudna postać, znakomity Artysta !Ma nadzieję,że bliscy przedstawia jego twórczości.Bożena W.
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.