• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Szampan na dwa łyki i truskawki za 95 zł. Odwiedziliśmy trójmiejskie kluby go-go

reporterzy trojmiasto.pl
23 czerwca 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Kierownicy i pracownicy klubów go-go zatrzymani
Po wejściu do go-go klubu na pewno przysiądzie się do nas skąpo ubrana dziewczyna. To, ile z nami zostanie, zależy od tego, ile wydamy na drinki dla niej. Po wejściu do go-go klubu na pewno przysiądzie się do nas skąpo ubrana dziewczyna. To, ile z nami zostanie, zależy od tego, ile wydamy na drinki dla niej.

- Cześć, jestem Betty i jestem tutaj królową - mówi brunetka z równiutko przyciętą grzywką na pazia i wskazuje na błyszczący naszyjnik z napisem "Queen". - Pamiętaj, że królowa jest tylko jedna.



Od kilu miesięcy kluby nocne, zwane eufemistycznie klubami dla gentelmenów, a na co dzień klubami go-go, wróciły na nagłówki gazet. Wszystko przez kontrowersje związane z funkcjonowaniem sieci Cocomo, która swoje lokale ma na terenie całej Polski, także w Trójmieście: przy ul. Lektykarskiej w Gdańsku, przy Monciaku w Sopocie i Skwerze Kościuszki w Gdyni. W mediach pojawiły się informacje, że rekordziści wychodzili z klubów z kilkusettysięcznymi rachunkami, ogromnymi długami na kartach płatniczych i kredytowych. Część z nich miała szybko i w niewytłumaczalny sposób tracić przytomność podczas wizyt. Pojawiły się zarzuty - na razie niepotwierdzone - że gościom dosypuje się do drinków środki otumaniające.

Postanowiliśmy sami sprawdzić, na ile te opowieści są prawdziwe. Wybraliśmy do nocnych klubów - nie tylko tej najsłynniejszej sieci - na Monciaku i przy Skwerze Kościuszki w Gdyni.

***


Jedne chodzą z różowymi parasolkami, inne z czarnymi. Na Monte Cassino nie sposób ich nie zauważyć. Zaczepiają wszystkich facetów. Starych, młodych, ubranych w garnitury i w łachmany. Te z różowymi łowią klientów dla Cocomo. Te z czarnymi do Gentleman's Club Show. Kiedyś był na Monciaku jeszcze trzeci klub, Royal, ale kilka miesięcy temu został zamknięty.

- Nigdy nie wiadomo, kto ma ile pieniędzy - mówi Karolina, która spaceruje z czarną parasolką. - Ten, co nie ma kasy, stroi się, żeby zrobić dobre wrażenie. A ten, co ma dużo kasy, ubiera się byle jak, bo wie, że nic nie musi. A najwięcej kasy zostawiają i tak Skandynawowie.

Najpierw wybieramy Cocomo. Po pierwsze - dziewczyny pod różowymi parasolkami są skuteczniejsze. Po drugie - działa PR, nawet jeśli czarny, tajemniczego klubu, w którym można w ciągu wieczoru wydać nawet kilkaset tysięcy złotych. No i ta niepewność: dosypią nam coś do drinków?

- Chyba oszalałeś! - mówi czarnowłosa Kamila z tatuażem na udzie: "jeśli masz miękkie serce, musisz mieć twardą dupę". - Gdybyśmy tu dosypywali narkotyki, to nikt by do nas nie przychodził. Pracuję tu już rok, więc wiem.

Narkotyków więc nie ma, za to jest alkohol. Do klubu go-go mało kto przychodzi bowiem trzeźwy. Na trzeźwo trudno zresztą zaakceptować ceny widniejące w menu. Kartę prezentuje nam blondwłosa, uśmiechnięta od ucha do ucha kelnerka. Jest piwo po 12 złotych, drinki po dwadzieścia kilka.

Ale te drinki są wyłącznie dla gości.

- Jeśli chcielibyście postawić drinka jednej z dziewczyn - mówi kelnerka - to spis jest tutaj.

Najtańszy kosztuje 49 złotych. Najdroższy - kilkaset. Szybko się okazuje, że słowo "chcielibyście" jest nie na miejscu. Okazuje się, że to nie kwestia wyboru, lecz konieczność. Ponieważ jest nas dwóch, przysiadają się dwie dziewczyny. Nie chcą słyszeć o drinku za 49 złotych.

- Te najtańsze są dla hostess - prycha Kamila. - Ja poproszę drinka "Sexy".

Zerkam do karty. "Sexy" kosztuje 149 zł. Drogo, ale dziewczyny zarabiają dzięki temu, że kupimy im coś do picia, mają od tego prowizję.

Kelnerka się uśmiecha: - To dwa razy "Sexy". A co dla was? W ostatniej chwili udaje nam się przeforsować "Operę" za 99 zł. "Opera" to szampan z truskawką. Na rachunku stoi: szampan 4 zł, owoce do szampana 95 zł.

- Gdzie wy takie drogie truskawki kupujecie? - żartuję. - Chyba dostawca was naciąga. Dziewczyny jakoś się nie śmieją.

Klub Cocomo bardzo ciekawie fakturuje sprzedawane towary: drink "Opera" kosztuje 99 zł, ale za szampana w nim zapłacimy jedynie 4 zł, za to za truskawki - 95 zł. Za paczkę papierosów zapłacimy prawie 20 zł: do stałej ceny 12 zł 90 gr klub dolicza obowiązkowe zapałki za 6 zł 20 gr. Klub Cocomo bardzo ciekawie fakturuje sprzedawane towary: drink "Opera" kosztuje 99 zł, ale za szampana w nim zapłacimy jedynie 4 zł, za to za truskawki - 95 zł. Za paczkę papierosów zapłacimy prawie 20 zł: do stałej ceny 12 zł 90 gr klub dolicza obowiązkowe zapałki za 6 zł 20 gr.
- Fajnie, że mówicie po polsku - mówi ta druga, której imię nie zapada nam w pamięć. - W sezonie tu sami obcokrajowcy. Dzisiaj jesteście jedynymi Polakami.

Polak fajny, bo z Polakiem można pogadać. Ale to stoliki z obcokrajowcami oblepione są półnagimi dziewczynami. Wiadomo: w ich portfelach są fajniejsze banknoty.

W sopockim Cocomo jest dość ciemno. W Gentleman's Club Show będzie pod tym względem znacznie lepiej. Muzyka gra bardzo głośno. Czuć tytoń, zakaz palenia tu nie obowiązuje. Większość kanap zajętych, ale w sezonie bywa i tak, że gości upycha się gdzie się da.

Podczas wizyty naliczymy w sumie siedemnaście dziewczyn.

Na środku lokalu klasyczne podium do pole-dance, czyli tańca na rurze. Dziewczyny tańczą non-stop. Poziomem wytrenowania różnią się dość radykalnie. Są takie, którym rura służy tylko do podpierania się. Ale są i takie, które popisują się niemal akrobatyczną sprawnością. Wdrapują się pod sam sufit, potrafią zawisnąć w bezruchu do góry nogami. Czasem serce podskakuje: spadnie - nie spadnie?

Z początku nasze rozmówczynie nie są nachalne, miło rozmawiają i dopytują skąd jesteśmy. - Jesteście miejscowi? - dziwią się. Większość gości jest spoza Trójmiasta. One też są przyjezdne. Jedna przyjechała z Włocławka na studia. Chce założyć przedszkole. Druga przyjechała z Krakowa na wakacje i jej się spodobało. Pierwsza pracuje od roku, druga od dwóch. Ile jest w tym prawdy - tylko one wiedzą.

- Mój chłopak wie, że tu pracuję - zapewnia ta pierwsza, z tatuażem na udzie. - Moja mama też. Pracuję tu, bo są bardzo dobre pieniądze. Zresztą uwielbiam tańczyć. Trenuję taniec od małego. Bo to jest klub go-go, a nie burdel. Jesteśmy tancerkami, a nie prostytutkami.

Czy byłeś kiedyś w klubie go-go?

- To co zamawiamy? - przerywa nam dość obcesowo kelnerka. Widać, że nie żartuje. Zamówić trzeba, nie ma wyboru. Minimum to drink, ale lepiej taniec. A najlepiej szampana.

- Ile kosztuje szampan? - pytamy.

- Najtańszy 699 złotych - odpowiada usłużnie kelnerka. - Ale lepiej wziąć droższy.

Wiadomo, najlepiej ten za 14 999 złotych. W cenie taniec prywatny i pucharek świeżych owoców dla tancerek. Szampana i owoce konsumuje się w prywatnej loży. W pakiecie z szampanem są dziewczyny, które dotrzymają nam towarzystwa tak długo, ile trwa wypicie szampana.

Tyle tylko, że że ten najtańszy szampan jest malutki, taki na dwa łyki. Tak zwany "taniec prywatny" kosztuje w Cocomo 120 zł i trwa tyle, co jedna piosenka. Tancerka zabiera delikwenta do małej prywatnej loży i podczas tańca rozbiera się do naga. Miejsc intymnych dotykać nie można, ale okazuje się, że tancerka w Cocomo inaczej je definiuje niż większość z nas.

Po zakończeniu tańca dziewczyna uśmiecha się i daje buziaka w policzek.

- Zadowolony? - pyta.

Co jakiś czas, na umówiony znak, dziewczyny towarzyszące panom wstają i zaczynają erotyczny taniec przy kanapach. Tak na zachętę. Od czasu do czasu proszą też panów do tańca i na chwilę klub zamienia się w dyskotekę. Taki niekończący się biały walc. Przynęta działa, bo w konsekwencji część panów udaje się do osobnej loży na taniec prywatny.

Drink "Opera" się szybko kończy i po chwili znów pojawia się kelnerka. Stuka tipsem w pusty kieliszek i znacząco się uśmiecha, wskazując na menu. Jak płacisz - dziewczyny się uśmiechają i z chęcią rozmawiają. Ale gdy drink się kończy, stają się małomówne i odpowiadają półsłówkami.

Zostawiamy Cocomo i idziemy do konkurencji, czyli Gentlemen's Club Show. Wygląda na to, że mamy pecha. Wbrew zapewnieniom selekcjonerki, w klubie jest pusto i smutno. Tancerki siedzą znudzone, a widok nowych klientów raczej ich nie ożywia.

Tancerek jest dziesięć, ale i tak większość jest bezrobotna. Po chwili przy naszym stoliku pojawia się kelnerka i zbiera zamówienie. Drink powitalny w cenie wejściówki (40 zł) to wódka z colą lub spritem. Na piwo się nie da tego wymienić, choć małe piwo kosztuje tu 20 zł.

Kelnerka w Gentlemen's Club pojawia się po dłuższej chwili. Jest mniej nachalna niż w Cocomo: nie namawia, nie przekonuje. Spokojnie objaśnia po kolei pozycje w menu, zbiera zamówienia i odchodzi.

- Sama nie wiem dlaczego tak jest - mówi Martyna, dziewczyna o okrągłej twarzy z blond peruką. - Wczoraj była niezła impreza, ale dzisiaj jest kiepsko.

Martyna jest w klubie nowa. Trenowała taniec towarzyski i zawsze się zastanawiała, jak to jest w klubie go-go. Postanowiła zatrudnić się, ale tylko na weekend. Trzy dni szaleństwa i koniec.

- I jak wrażenia po pierwszym dniu?

- Ciężko - uśmiecha się. - Impreza trwała do piątej. Nie wiem, jak dziewczyny to wytrzymują. Podobno bywa i tak, że balują nawet do dziesiątej. Masakra.

- Szampany kupowali?

- Był jeden taki ze Skandynawii, Szwed chyba. Ale wiesz, ile się pije szampana, chwila moment. Zwłaszcza w kilka osób. No więc kupił kilka. Jak zobaczył rachunek, to mu zrzedła mina.

Patrzę w menu: tam czarno na białym stoi, że za szampana płaci się od 820 do 28500 zł. Musiał być mocno pijany, że nie potrafił tego policzyć. Nawet jeśli na co dzień zarabia w koronach.

Zakładając, że bawi się kilkanaście osób, spokojnie można opróżnić cztery butelki szampana na godzinę. A jak impreza trwa kilka godzin, można wydać tu bardzo dużo pieniędzy. Oczywiście, podobnie jak w Cocomo, w cenę szampana wliczone są dodatkowe atrakcje. Im droższy szampan, tym jest ich więcej.

- Normalnie impreza rozkręca się dopiero o trzeciej - mówi ta w peruce. - To jak, zamówicie coś?

W Gentleman's Club Show dziewczyny są dużo mniej napastliwe. Jak człowiek nie ma ochoty płacić, to nie musi się tak wykręcać, jak w Cocomo. Z drugiej strony, ceny są nieco wyższe, bo za taniec trzeba zapłacić 150 zł. Przepisy o miejscach intymnych działają podobnie jak w Cocomo. Taniec trwa nieco ponad pięć minut. Po tańcu Martyna już nie wraca do stolika. Nie ma drinków, nie ma pogaduszek.

Jedziemy do Gdyni. Na Skwerze Kościuszki spotykamy dziewczynę z parasolką. Wejście do klubu, tak jak w Sopocie, kosztuje 30 zł. Za wstęp kasują ochroniarze - podobnie jak w dwóch poprzednich klubach. We wszystkich trzech klubach ochrona jest niezauważalna i kulturalna. Podobno pojawiają się w razie awantury. U nas awantury nie było, więc ochroniarze byli jak duchy.

W gdyńskim Cocomo w przeciwieństwie do sopockiego, jest dużo jaśniej. Tancerki widać jak na dłoni. Mamy trochę spokoju, bo obok siedzą Anglicy, którzy absorbują uwagę obsługi lokalu. Kelnerki donoszą kolejne drinki, chłopaki wyśpiewują jakieś swoje kawalerskie piosenki i wznoszą toasty.

Przysiada się do nas Asia, filigranowa blondynka w różowym stroju. Przyjechała ze Szczecina.

- Nie wiedziałam za bardzo, gdzie się zahaczyć - mówi. - Moja koleżanka mnie zaczęła namawiać, że tu jest fajnie. Wszystkie dziewczyny trzymają się razem. Nie ma zawiści, nie jesteśmy zazdrosne o siebie. Z jedną możesz rozmawiać, z inną pójść do pokoju. Jak chcesz.

Anglicy imprezują już długo, ale inni klienci raczej szybko się wymieniają. Jedni wchodzą, drudzy wychodzą, bo rzadko kto jest w stanie pozwolić sobie na długie imprezowanie w takim klubie. Siadają, witają się z tancerkami. Tancerki pozwalają się objąć, kładą nogi na nogach klientów, proszą o drinki robiąc niewinne minki. Kelnerka przynosi drinki, dziewczyny robią się jeszcze bardziej rozmowne i namawiają na taniec prywatny. W Gdyni do tańca dorzucali kolorowego drinka gratis, choć trudno powiedzieć, czy nie trafiliśmy na jakąś promocję.

Wychodząc przeliczamy pieniądze. W dwie godziny odwiedziliśmy trzy kluby, w sumie wydaliśmy ok. 600 zł. Co ciekawe, za wszystkie wydatki - prócz wejścia do Gentlemen's Club Show - dostajemy rachunki. Za wstęp płaciliśmy po 30 zł, za drinka dla dziewczyny od 80 do 150 zł. Piwo kosztowało nas od 12 do 20 zł za szklaneczkę.
reporterzy trojmiasto.pl

Miejsca

Opinie (152) ponad 10 zablokowanych

  • Ciśnijcie sobie reporterów z trójmiasta pruchna stare. Według mnie super artykuł. Pokazują ludzią jaka jest rzeczywistość z tymi klubami, w których zapewne nie jeden pijany czytelnik trójmiasta zagościł. Dobry artykuł, lecz to dalej nie wszystko jest opisane co tam się dzieje ;)

    • 47 5

  • trzeba być wyjątkowym debilem, aby chodzić do tego typu klubów :)) (4)

    Nie znajduję żadnego argumentu, który by przemawiał za odwiedzaniem tych miejsc. Absolutnie żadnego. Ten "taniec", który za tysiące złotych serwują okołorumskie tirówki, to musi być jakaś farsa, poza tym co w tym jest ciekawego/ekscytującego, że jakaś niedomyta tufta będzie się o mnie ocierać?! o_O To raczej mało smaczne i...za 15.000zł ^_^

    p.s. "reporterzy trojmiasto.pl", stawiam na Kossakowskiego do spółki z Naskrętem:)

    • 65 7

    • (1)

      jeszcze żeby tam faktycznie było "all inclusive" ale bulić tyle kasy za alkohol w mikroskopijnych ilościach i za to, że lalka potrzęsie tyłkiem i strzeli focha jak jej nie postawisz kolejnego drinka? goście którzy tam łażą mają mniej godności niż te panienki.

      • 31 0

      • abstrahując już od kwestii ekonomicznych i opłacalności zamawiania tam drinków...to

        tamtejsze dziewoje musiałyby mieć chyba ******** z platyny, aby im płacić za oglądanie ich wątpliwej jakości wdzięków^^ W byle burdelu jest chyba taniej ^^

        • 18 1

    • w stanach są one bardzo popularne ale są bardzo tanie dostepne dla kazdego

      A kasę wydaja na taniec laski.W Polsce to jest ich 100 razy mniej i głównie nastawione na oszustwo

      • 10 0

    • dwa minusy od Borysa i Maćka LOL :)))))

      • 7 2

  • Kamery,podsłuchy.................

    a potem taśmy prawdy i szantaże.

    • 11 1

  • polskie kluby (2)

    ceny w polskich klubach sa troche jakby nie z tej planety - dziewczeta owszem, ladne; mimo wszystko wole wskoczyc do takiego miejsca gdzies za granica po drodze do roboty; przynajmniej nie czuje sie jawnego naciagania i robienia klienta w bambuko; gdyby tylko ceny sprowadzic troszke na ziemie, klientow by przybylo i obroty wzrosly (i nie mam tu na mysli sprowadzania sie do poziomu sledzika u fa..nta); w podobnym klubie w europie zachodniej drinki zaczynaja sie od 15 Euro...; a wymysl szampana za kilkanascie tysiecy to juz porazka; wiec poki co rodacy - proponuje "odloty i inne takie" i robic domowke lub plener, sie da;

    • 15 2

    • Odloty... heh, odlecisz z syfem i tak.

      • 5 0

    • Ty ale oni na obroty nie narzekają//////

      • 0 1

  • "Miejsc intymnych dotykać nie można, ale okazuje się, że tancerka w Cocomo inaczej je definiuje niż większość z nas." (3)

    O co chodzi?

    • 39 2

    • Ja zrozumiałam, że niczego im nie możesz dotknąć, a na koniec dostajesz buzi.

      • 9 0

    • same biora twoje rece i na cycki na przyklad

      bo nie uwazaja ich za miejsce intymne, proste

      • 4 0

    • On

      O to, że możesz wszystko dotykać tylko nie pipki. Ja też akurat cycków nie zaliczam do miejsca intymnego ale Pan redaktor widocznie zalicza i się zdziwił, że można.

      • 1 0

  • Artykuł sponsorowany??

    • 16 6

  • wow!!!

    super artykul..brakowalo takiego...aby przestrzec przed nacigaczami.

    • 26 1

  • VAT - truskawki 5%, szampan 23%

    jeśli w ogóle go odprowadzają to właśnie w ten sposób

    • 30 1

  • Barany są po to by je strzyc

    j.w.
    p.s. mam tylko nadzieję, że artykuł wielu zniechęci a nie zachęci.

    • 16 1

  • po przeczytaniu: nadal chcę wyjechać z tego padołu.

    • 13 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Najstarszy klub muzyczny w Sopocie to: