- 1 Jason Momoa na jachcie w Gdańsku (117 opinii)
- 2 Sanah wystąpi na Skwerze Kościuszki (68 opinii)
- 3 Co Jason Momoa robi w Gdańsku? (73 opinie)
- 4 Ciotka i skandal w uzdrowisku (26 opinii)
- 5 Kręcą film przy Muzeum Bursztynu (20 opinii)
- 6 Juwenalia Gdańskie: koncerty i atrakcje (11 opinii)
Architecture in Helsinki pokazało, jak zapewnić frekwencję
7 lipca 2011 (artykuł sprzed 12 lat)
O tym, że alternatywny zespół może w środku tygodnia przyciągnąć na koncert tłum ludzi, można było przekonać się w środę w gdyńskim Uchu, gdzie zagrał zespół Architecture in Helsinki.
Niech nikogo nie myli ich nazwa - szóstka muzyków wcale nie pochodzi z Finlandii, ale drugiej strony kuli ziemskiej, Australii. Mimo, że to grupa z dorobkiem aż czterech płyt i ciesząca się sporą popularnością także w Polsce, w Trójmieście - jak wiadomo - nigdy nie jest to wyznacznikiem dużej frekwencji
Tym razem było jednak inaczej. Koncert zaczął się chwilę po godz. 21 przy niemal pełnej sali gdyńskiego klubu Ucho. Co przyciągnęło widzów? Taneczne melodie, lekkość, z jaką muzycy poruszają się po scenie, a może ich multinstrumentalność? Grali m.in. na gitarach, klawiszach, elektryczno-akustycznej perkusji, a swoimi instrumentami co chwilę się zamieniali. Architecture in Helsinki już po kilku minut od rozpoczęcia, zjednało sobie widzów i zaprosiło do radosnej zabawy przy swojej muzyce.
Koncert był przekrojową prezentacją ich twórczości, także kawałków z najnowszej płyty "Moment Bends". Słodkie indie-popowe melodie raz zamieniały się w typowo dyskotekowe piosenki, łudząco przypominające muzykę pop z lat 80., innym razem zwalniały tempa w kierunku bardziej nostalgicznych dźwięków. O tym, że muzycy hołdują twórcom sprzed trzech dekad, można było przekonać się w finale, kiedy zagrali cover "I've been thinking about you" grupy London Beat. Muzycy śmiali się nawet, że występują kilka dni po koncercie Prince'a, do którego twórczości ich muzyka nie ma aż tak daleko.
A nawiązując do wykonawcy, który zagrał na festiwalu Open'er - Australijczycy zaprezentowali się o wiele lepiej, niż połowa występujących tam zespołów. Publiczność reagowała entuzjastycznie - tańczyła, ochoczo klaskała, a nawet zaśpiewała po polsku sto lat dla dźwiękowca zespołu i uczyła muzyków polskich słów.
Część osób, które były na gdyńskim festiwalu, zostało właśnie po to, żeby zobaczyć koncert australijskiego sekstetu. I na pewno nie mają czego żałować. Obyśmy jeszcze kiedyś mieli okazję gościć Architecture in Helsinki w Trójmieście.
Miejsca
Wydarzenia
Opinie (18) 2 zablokowane
-
2011-07-07 19:41
było super :) (1)
kilka fotek:
- 1 0
-
2011-07-07 20:31
gdzie te fotki?
- 0 0
2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.