• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Elektryczna moc Dominica Millera

Przemysław Rydzewski
28 kwietnia 2010 (artykuł sprzed 14 lat) 
Dominic Miller w sopockiej Versalce. Dominic Miller w sopockiej Versalce.

Dominic Miller, przyjaciel i sceniczny partner Stinga, przemówił nowym, potężniejszym językiem. Pełen piosenkowej improwizacji koncert zachwycił publiczność, która po brzegi wypełniła sopocką Versalkę.



Rozpoczął akustycznie, wprowadzając klimat bliski albumowi "Passion" Petera Gabriela. Następnie sięgnął po gitarę elektryczną: - Teraz gram na elektryku. Wiecie, mam szóstkę dzieci i imam się każdej roboty. Jak coś dla mnie macie, to dajcie znać - powiedział wytwarzając wokół siebie przemiłą aurę, która towarzyszyła mu już do końca koncertu.

Od pierwszych, niezwykłych dźwięków instrumentów perkusyjnych zachwycił mnie wywodzący się z Maroka Rhani Krija. To prawdziwy rytmiczny perfekcjonista. Na pianinie i Rhodesie zagrał udzielający się wokalnie Mike Lindup, a na gitarze basowej - Nicolas Fiszman.

Podczas sopockiego koncertu Dominic Miller promował swój najnowszy autorski album zatytułowany "November". To płyta, po raz pierwszy w jego karierze, w całości nagrana na gitarze elektrycznej. Oczywiście ta "głośniejsza" stylistyka w wykonaniu Millera to nie seria sprzężeń zwrotnych i tym podobnych hendriksowskich szaleństw. Jego nowy instrument przemawiał językiem stonowanym, przywołującym miejscami Pata Methenego, z którym zresztą wielokrotnie współpracował. Najczęściej jednak obracał się w dźwiękowej stylistyce bliskiej Davidowi Gilmourowi z okresu jego solowego przywództwa w Pink Floyd. Tym samym, nowe oblicze muzyka należy postrzegać jako wypadkową, jego "delikatnych" doświadczeń z lat poprzednich z nowym, mocniejszym obliczem. Powiedziałbym, że Dominic Miller wciąż pracuje podobnie, zmienił jedynie narzędzie, za pomocą którego lepiej wyraża swoją twórczą ekspresję.

Relacjonując koncert Dominica Millera, znanego przede wszystkim z wieloletniej pracy sesyjnej, nie sposób przemilczeć jego powiązań z czołówką światowej sceny popu. Jego instrumentalna twórczość, którą trudno nazywać jazzem, nie jest zadziorna, niepokojąca, nie niesie za sobą pochodów dysonansów czy przedziwnych harmonii. Miller zagrał muzykę niezwykle melodyczną, która momentami wręcz domagała się głosu Stinga, Petera Gabriela czy Briana Adamsa. Nie usłyszeliśmy typowych tematów, wokół których uwijają się poszczególni instrumentaliści, a współtworzone utwory w pełnym tego słowa znaczeniu - oparte wręcz na piosenkowym schemacie. Oczywiście nie zabrakło improwizacji, radości odkrywania nowym momentów, ale nazwałby bym ją właśnie "spontaniczności piosenkową".

Podłączenie gitary do prądu wydaje się to być zabiegiem dziwnym w karierze tak wybitnego muzyka. Co by nie mówić Dominic Miller odszedł od wysublimowanej klasycznej sztuki w kierunku dźwięków głośniejszych, potężniejszych, często przysłaniających prawdziwe umiejętności instrumentalisty. W jego wypadku był to jednak krok wprost genialny, rozpościerający skrzydła kompozytorskich możliwości. Miller swój geniusz przełożył na nowy język - mówi teraz donośnie i wyraźnie. Gdyby ktoś owej mowy nie rozumiał, to zawsze, podobnie jak Sting podczas domowego wykonania "Shape of your heart", może przysiąść na brzegu kanapy, a na spokojnie, dźwięk po dźwięku, zostanie mu wytłumaczone.

Miejsca

  • Versalka Sopot, Bohaterów Monte Cassino 63

Wydarzenia

Zobacz także

Opinie

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym popularnym serialu grała Ewa Kasprzyk?