- 1 Co robić w długi weekend w mieście? (26 opinii)
- 2 Majówkowe świętowanie, ale bez parady (128 opinii)
- 3 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (47 opinii)
- 4 Zamknięto jedyną ukraińską dyskotekę (160 opinii)
- 5 Gdański Żuraw otwiera się po remoncie (40 opinii)
- 6 Festyny, dinozaury, pociągi, a może zwiedzanie? Majówka 2024 z dziećmi (12 opinii)
Lao Che w świetnej formie na koncercie w Maneżu
2 kwietnia 2017 (artykuł sprzed 7 lat)
Lao Che jest w świetnej koncertowej formie. Szkoda tylko, że w sobotni wieczór w Starym Maneżu zespół nie zdradził nowych kawałków.
Sobota w Trójmieście była ciepła niczym w środku lata. Gdy wieczorem temperatura spadła, w Starym Maneżu było wciąż bardzo gorąco. Atmosferę przez ponad dwie godziny niestrudzenie podgrzewał zespół Lao Che. Świetnie naoliwiona koncertowa maszyna z Płocka zagrała na najwyższych obrotach i bez najmniejszego zgrzytu.
Lao Che wciąż promuje na koncertach swój ostatni krążek pt. "Dzieciom" i to utwory z niego zdominowały koncert. To podobno album nagrany najbardziej spontanicznie spośród wszystkich w dorobku grupy. Można wierzyć w to lub nie, ale przyznać trzeba jedno: te kawałki, tworzone w duchu swobodne jammowania, świetnie sprawdzają się na żywo. I tak naprawdę nieważne, czy Lao Che swinguje ("Errata"), gra funk ("Tu"), hipnotyzuje bliskowschodnimi mantrami ("Dżin") czy sięga do rockowej psychodelii z drugiej połowy lat 60. ("Znajda") - za każdym razem jest to muzyczny ładunek, który wybucha na widowni z nieokiełznaną energią.
Do Maneżu przyszło ponad tysiąc osób. Trudno było znaleźć komfortowe miejsce stojące, ale widzom i tak nie przeszkadzało to w świetnej zabawie. Ludzie tańczyli na antresolach, aż trzęsły się barierki i podłoga. Pod sceną w pewnym momencie ktoś rozkręcił nawet pogo. Publiczność - raczej nieprzywykła do tych heavy-metalowych zwyczajów - dała się porwać w mig. Gitarowe riffy świetnie zastąpiły klubowe bity, których zespół nie żałował. Pojawiły się one już na początku w zaaranżowanej na nowo elektronicznej wersji "Did Lirnik" z płyty "Gusła", a kulminację osiągnęły podczas końcówki kawałka "Govindam".
Muzycy z takiego obrotu spraw byli ewidentnie zadowoleni. Spięty co rusz uśmiechał się do swoich scenicznych kompanów i wymieniał porozumiewawcze spojrzenia z szalejącym za samplerem Denatem. Ten drugi - jak zwykle - był drugoplanowym mistrzem ceremonii, całym sobą zachęcającym fanów do zabawy. W przeciwieństwie do wokalisty, ograniczając kontakt z publiką do minimum. Spięty pozwolił sobie na konferansjerkę tylko dwukrotnie. Raz, gdy w połowie koncertu, zapytał publiczność, jak się bawi. Drugi - gdy przedstawiał muzyków i typował ich do krótkich, popisowych solówek.
To było koncert zagrany na piątkę. Zgadzało się wszystko: dobra atmosfera, buzująca w powietrzu od pierwszego do ostatniego dźwięku, przyjmowana przez fanów z entuzjazjem energia oraz zróżnicowana setlista. Lao Che nie zawiodło. Również jednak nie zaskoczyło - płocki zespół nie zagrał bowiem żadnych nowych utworów, które byłyby zapowiedzią nowej płyty, na którą fani z niecierpliwością czekają.
Miejsca
Wydarzenia
Zobacz także
28 marca 2017
(15 opinii)
Opinie (29) 1 zablokowana
-
2017-04-02 22:15
50
- 0 1
-
2017-04-02 14:08
Słabo
Byłem na kilku koncertach Lao Che bo lubię . Ten był najsłabszy. Zdecydowanie. Sam Maneż ok.
- 9 7
-
2017-04-02 12:02
Wzrok dziki
suknia plugawa
- 4 3
-
2017-04-02 09:27
byłem. koncert skończył się bardzo późno. mama musiała po mnie przyjechać.
- 24 5
2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.