- 1 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (39 opinii)
- 2 Oto najpiękniejsze kobiety Pomorza (64 opinie)
- 3 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (15 opinii)
- 4 Recenzja "Challengers": intensywne kino (18 opinii)
- 5 Robią sobie jaja od 45 lat (17 opinii)
- 6 Festyny, dinozaury, pociągi, a może zwiedzanie? Majówka 2024 z dziećmi (12 opinii)
"Milion dolarów": nie pomogły znane nazwiska
"Morze bryzga w piach, pieści plaży brzeg, pocałunki fal śle miasto Gdańsk" - śpiewał w "Milionie dolarów" Andrzej Grabowski, który ze swoim filmowym tercetem koncertował na plaży w Brzeźnie. A to tylko jedno z wielu miejsc, które w 2010 roku pojawiły się w komedii Janusza Kondratiuka. Komedii, która wbrew swojemu tytułowi, miliona (ani w polskiej, ani tym bardziej w amerykańskiej walucie) nie zarobiła i nie zagościła zbyt długo ani w kinach, ani w pamięci widzów. W cyklu Filmowe Trójmiasto odświeżamy ten nieco zapomniany już ekranowy epizod Gdańska, oprócz którego główne role zagrali tutaj Kinga Preis i Tomasz Karolak, a także stawiający dopiero pierwsze aktorskie kroki Joanna Kulig i Jakub Gierszał.
Pracownica banku na co dzień opiekuje się ograniczonym umysłowo i zmagającym się z różnymi fobiami sąsiadem Pawełkiem (Jakub Gierszał). Pomaga też starszej Hannie Walczak (Barbara Krafftówna) w obsłudze jej finansów. Gdy Bożenka ze zdziwieniem odkrywa na koncie staruszki ponad milion dolarów, decyduje się wykorzystać zaufanie obojga sąsiadów. Imponującą sumę kobieta przelewa z konta staruszki na konto młodego chłopaka. Teraz pozostaje tylko zdobyć od Pawełka odpowiednie upoważnienia i można już popijać krewetki szampanem w towarzystwie męża-nieroba (Tomasz Karolak).
KINO Najgorętsze kinowe premiery - repertuar kin
Sytuacja jednak mocno się komplikuje, gdy Hanna umiera, a o fortunie Pawełka dowiadują się jego współlokatorzy, pozostali sąsiedzi i zupełnie przypadkowe osoby. Bożenka musi więc działać szybko, by zdążyć wypłacić pieniądze, zanim zostanie zdemaskowana przez swojego pracodawcę lub pozbawiona łupu przez pozostałych zainteresowanych.
"Milion dolarów" wart raczej kilku centów
Janusz Kondratiuk, dla którego "Milion dolarów" był powrotem do pełnometrażowego kina po 12 latach (czyli od premiery "Złotego runa"), wykorzystując swój charakterystyczny styl i język, chciał połączyć konwencję komedii obyczajowej z czarnym humorem. W filmie widać zarówno zabawę prostym, choć przekornym dowcipem, oraz zamiłowanie reżysera do portretowania zwyczajnych postaci (szeregowa pracownica banku, kelnerka w depresji, niezaradny życiowo chłopak, muzycy-amatorzy dorabiający na nadmorskich potańcówkach, osiedlowe pijaczki i mocno rozrywkowi członkowie klubu seniora).
Pomimo tak barwnego zestawu bohaterów i nawet całkiem niezłego (przynajmniej w punkcie wyjścia) scenariusza, Kondratiukowi nie udało się w "Milionie dolarów" wyjść poza pewną przeciętność. Choć to i tak określenie na wyrost, bo film boryka się z masą problemów. Począwszy od kompletnie przestrzelonego poziomu żartów, poprzez nużącą z każdym kolejnym zwrotem akcji fabułę, skończywszy na kiepskim aktorstwie i potwornej nudzie, która towarzyszy ekranowym wydarzeniom w drugiej połowie filmu.
Nic dziwnego więc, że o "Milionie dolarów" niewielu już dziś kinomanów w ogóle pamięta, a w i momencie premiery filmu w 2010 roku trudno było raczej pokusić się o frekwencyjny sukces w kinach. Bez powodzenia produkcja Janusza Kondratiuka walczyła też o Złote Lwy 35. FPFF, co już samo w sobie wydaje się kuriozalne, zestawiając "Milion dolarów" z takimi kandydatami do gdyńskiej nagrody jak "Różyczka" Jana Kidawy-Błońskiego, "Chrzest" Marcina Wrony, "Joanna" Krzysztofa Krauzego czy nawet "Kołysanka" Juliusza Machulskiego.
Młodzi Kulig i Gierszał, typowy Karolak, pani Barbara i Pani Basia
Filmowi Kondratiuka nie pomogła nawet świetna (przynajmniej na papierze) obsada. Trudno zresztą było oczekiwać wsparcia od aktorów, którzy mając do dyspozycji miałki scenariusz, finalnie także nie zachwycili. Najciekawiej wypadli chyba ci, którzy dopiero przebijali się do profesjonalnego kina. Dla młodziutkiego Jakuba Gierszała była to pierwsza poważna rola w pełnometrażowej produkcji. Podobnie zresztą jak dla Joanny Kulig, która dopiero kilka miesięcy później wypłynęła na szersze aktorskie wody za sprawą występu w "Elle".
Poza swoje aktorskie emploi nie wyszli z kolei Kinga Preis i Tomasz Karolak. Ona ponownie zagrała udręczoną życiem i pozbawioną perspektyw kobietę w średnim wieku. Jemu przypadła kolejny raz rola "dużego chłopca", który zamiast wziąć się za poważną pracę, dorabia jako saksofonista w biesiadnym tercecie. Na dalszym planie komediowym talentem błysnęli w krótkich epizodach Bohdan Łazuka, Krzysztof Materna czy Andrzej Grabowski, ale w ogólnym rozrachunku niewiele to zawyżało poziom produkcji. O tym poziomie zresztą najdobitniej chyba świadczy zestawienie w jednym filmowym projekcie dwóch zupełnie skrajnych osobowości: nestorki polskiego kina Barbary Krafftówny i internetowej celebrytki Pani Basi.
Jeżeli coś tu nie zawiodło, to na pewno Gdańsk. Miało to jednak swoją cenę
Jak to mówią: pomieszanie z poplątaniem. Co jest zresztą widoczne także w sposobie realizacji "Miliona dolarów". Właściwie nie wiadomo, który element filmowego rzemiosła wypada tu gorzej: zdjęcia, montaż czy efekty specjalne ("fruwająca" po ciosie od ochroniarza Zuzanna). Równie dziwny miszmasz można zauważyć w warstwie muzycznej, którą na potrzeby filmu stworzył gdańszczanin Leszek Możdżer. Nawet jeśli są tu gdzieś ukryte wirtuozerskie popisy pianisty, to skrzętnie zagłusza je paździerzowe disco-polo w wydaniu tria: Karolak, Grabowski, Mohr.
Lepsza realizacja filmu niewiele pomogłaby aktorom i samej historii, ale na pewno mogłaby zawyżyć i tak niezłą ocenę Gdańska. Miasto, zarówno w historycznym, jak i bardziej nowoczesnym ujęciu, prezentuje się naprawdę solidnie, o co zresztą zadbali nie tylko filmowcy, ale i samorządowcy. Na produkcję "Miliona dolarów" 500 tys. złotych wyłożyły bowiem władze Gdańska. Od takiej filmowej promocji turystów nad Motławą raczej nie przybyło, ale z perspektywy trójmiejskiego widza seans komedii Kondratiuka boli jakby mniej.
Konkursy - zdobądź bilety na ciekawe imprezy
Najwięcej ujęć realizowano w rejonie ulicy Robotniczej, gdzie mieści się filmowa kamienica, w której mieszkają Bożenka i Stasiunek, Pawełek i Zuzanna oraz pani Walczakowa. Siedzibę banku "odgrywa" gmach Biblioteki Głównej Uniwersytetu Gdańskiego. Często widzimy także kadry plaży i molo w Brzeźnie, obrazki z Długiej i Długiego Targu oraz Długiego Pobrzeża. Oddział banku, w którym pracuje jedna z bohaterek filmu, umiejscowiono tuż przy Filharmonii Bałtyckiej. W jednej ze scen Bożenka robi zakupy w Centrum Handlowym Manhattan we Wrzeszczu. Kapela Karolaka i Grabowskiego najczęściej natomiast koncertuje w dawnej restauracji Wielki Błękit, którą w 2013 roku zastąpiła Gruba Ryba.
Nie brakuje oczywiście widoku kamienic Głównego i Starego Miasta, stoczniowych dźwigów, Żurawia i Motławy, po której pływają statki Żeglugi Gdańskiej, czy fontanny Neptuna. Trzeba więc przyznać, że ekipa "Miliona dolarów" faktycznie wykorzystała topografię Gdańska (a właściwie jego centrum), choć zarazem nie pokusiła o wyjście poza pewien schemat dotyczący fotografowania kamerą obowiązkowych atrakcji.
Sporo densu, niewiele sensu
Zdjęcia w Gdańsku realizowano w sierpniu i wrześniu 2009 roku. Kilka miesięcy później "Milion dolarów" pojawił się na wielkim ekranie. Premierę filmu zorganizowano w nieistniejącym już Kinie Krewetka, do którego przyjechali twórcy i aktorzy na czele z Januszem Kondratiukiem, Tomaszem Karolakiem, Rafałem Mohrem i Hanną Konarowską. Sama produkcja polskich kin raczej nie zawojowała, a i dziś trudno tę komedię namierzyć na platformach streamingowych czy w telewizyjnych ramówkach.
Z perspektywy czasu film Kondratiuka można potraktować jako ciekawostkę. Choćby ze względu na trójmiejskie plenery i aktorskie początki Jakuba Gierszała, który ponad 10 lat po wizycie na planie "Miliona dolarów" wrócił do Gdańska, by jako jeden z czołowych już polskich aktorów, zagrać w "Doppelgangerze" Jana Holoubka. Równie okazale rozwinęła się kariera Joanny Kulig, której uroda najwyraźniej bardziej od talentu interesowała twórców "Miliona dolarów". Stąd pokaźna liczba scen z udziałem roznegliżowanej aktorki.
Z przekąsem można więc stwierdzić, że tę osadzoną w Gdańsku komedię widz kojarzy dziś głównie z biustem Joanny Kulig, peruką Andrzeja Grabowskiego i dansingową muzyką przypominająca uciążliwą muchę, której nie można w żaden sposób odgonić od ucha. Jak to skrzętnie ujęła w jednej ze scen Zuzanna: tylko dens ma dziś sens. Więc sporo w "Milionie..." densu, ale niewiele sensu.
Film
Opinie wybrane
-
2024-01-29 14:14
Dajcie temu filmowi trochę czasu... (2)
"Żona dla Australijczyka" uchodzi za klasykę polskiego kina, a powstała w tym samym celu - żeby pokazać ówczesną seksbombę Czyżewską i polskie towary eksportowe - zespół Mazowsze i statek Batory. A jakby ze "Śniadania u Tiffany'ego" wyjąć Audery Hepburn, to by zostało? Głupiutka komedyjka.
Nic nowego...- 22 14
-
2024-01-30 18:35
(1)
To prawda, tylko że w filmie Kondratiuka na próżno szukać kogoś na miarę Hepburn. No, może za dziesiąt lat z sentymentem będziemy oglądać zdjęcia nieistniejącego już Gdańska, tak szybko zmienia się miasto.
- 0 0
-
2024-02-05 15:30
z tą zmianą miasta to nie przesadzaj Gdańsk ładniejszy dziś jak Amsterdam aże ty w bloku się wychowałeś za komuny to zmiany cię
- 0 0
-
2024-01-29 13:43
szukam informacji (10)
byliśmy stażystami w filmie kręconym na terenach stoczni. Film miał tytuł roboczy "chyba w latach 90tych" tam była scena jak powstawało jakieś radio komercyjne i znajomi się zebrali na oficjalne podłączenia "kabla". Wiem tylko tyle że reżyserem był mężczyzna... Czy ktokolwiek coś o tym ma jakieś info.. Sceny były kręcone jakieś 4 lata temu..
Dziękuję.- 7 13
-
2024-01-29 22:11
Radiostory
- 1 0
-
2024-01-29 18:05
radiostory z głowackim. chyba że wpadłeś w ostry melanż i nadal słuchasz radia arnet
- 4 0
-
2024-01-29 16:21
(1)
wiesz,ze rezyserem byl mezczyzna.Brawo! Powiedz tylko czy jestes pewien,ze film krecono w Gdansku?
- 13 2
-
2024-01-30 18:27
A co, myślisz, że chodziło mu o stocznię w Radomiu?
- 0 1
-
2024-01-29 15:02
(1)
Może Radio Romans?
- 0 2
-
2024-01-29 18:05
jak radio romans, to ci statyści muszą mieć coś ze 160 lat
- 5 1
-
2024-01-29 14:38
jak Ty nic nie wiesz to może nie byłeś stażystą a statystą?
- 28 2
-
2024-01-29 14:41
odp
może "Radiostory"?
- 1 1
-
2024-01-29 14:24
(1)
Byłeś stażystą i nie wiesz w jakim filmie występowałeś trollu nierozgarnięty! Co za kręt.n z ciebie!
- 25 14
-
2024-01-30 14:28
bardzo często dla zmyły dla statystów tytuł jest inny,
lub w ogóle nie podaje się tytułu, a tylko reżysera lub aktorów biorących udział w produkcji, żeby zachęcić do udziału za stówę za 12 godzin pracy na planie.
- 1 0
-
2024-01-29 13:26
trzyma konwencję naszych "czasów". Są gorsze - szczególnie seriale - które są produkowane chyba tylko po to, żeby w ich trakcie emitować reklamy
- 45 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.