• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Muniek Staszczyk: Dobra dobra dobra

Borys Kossakowski
2 grudnia 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 

Przegląd najnowszych płyt trójmiejskich to tradycyjnie mieszanka stylów i gatunków muzycznych - od akustycznego rocka do muzyki żydowskiej. Sprawdź, czy znajdziesz coś dla siebie.



Na płycie Golden Life - AQQ usłyszymy m.in. Muńka Staszczyka czy Roberta Gawlińskigo. Na płycie Golden Life - AQQ usłyszymy m.in. Muńka Staszczyka czy Roberta Gawlińskigo.
Golden Life - AQQ Akustycznie
Universal

Każda szanująca się kapela rockowa, od czasów MTV Unplugged, musi nagrać płytę z akustycznymi wersjami swoich przebojów. Nie inaczej jest z Golden Life, który koncerty "bez prądu" gra już od dłuższego czasu, co możecie zobaczyć w naszej relacji wideo z marca 2011 r.

Kapela zrezygnowała ze standardowej w takich przypadkach rejestracji występu na żywo i wybrała pracę w studio. Ma to swoje wady: na AQQ brakuje trochę koncertowej magii, przestrzeni i kontaktu z publicznością. Wszystko jest dość sterylne i pozbawione energii. Ma też zalety: dopieszczony, "radiowy" sound oraz całkiem pokaźną listę gości specjalnych, których pewnie trudno byłoby zgromadzić na scenie jednego wieczoru. Goldenów wspomogli wokalnie Artur Gadowski (IRA), Muniek Staszczyk (T. Love), Robert Gawliński (Wilki), Titus (Acid Drinkers) oraz dysponująca niezwykle zmysłowym głosem Edyta Glińska z Nao, a także Maciej Łyszkiewicz oraz Irek Wojtczak. Szkoda, że na okładce płyty nie znajdziemy informacji, który z gości wystąpił w jakim utworze. Gościnnie występujących wokalistów można namierzyć dość łatwo, ale z instrumentalistami sprawa jest nieco trudniejsza.

Co usłyszymy na płycie AQQ? Dużo luzu i dystansu do swojej własnej twórczości. Goldeni (na szczęście) wiedzą, że kompozycji typu "Dobra dobra dobra" nie można traktować poważnie i zrobili z niej numer, w którym Blues Brothers spotykają Benny Hilla, do tego z Muńkiem na wokalu. Z drugiej strony jest jednak też sporo patosu, który czasami się sprawdza (jak np. w "24.11.94"), a czasami nie. Akustycznie miało być, a wyszło jak zwykle, można przeczytać na okładce - wbrew założeniom, Golden Life zdecydowało się jednak dorzucić parę elektrycznych instrumentów (jest nawet elektryczna gitara). Czy to dobrze czy źle, niech osądzą fani, bo to dla nich jest ta płyta.

Marek Gałązka do pracy nad płytą zaprosił Ryszarda Tymona Tymańskiego oraz synów: Marcina i Filipa. Marek Gałązka do pracy nad płytą zaprosił Ryszarda Tymona Tymańskiego oraz synów: Marcina i Filipa.
Marek Gałązka - Autorsong
Soliton

Polski Bob Dylan? - pomyślałem słuchając pierwszych taktów piosenki otwierającej najnowszy album Marka Gałązki. Gitara akustyczna, harmonijka ustna, fajny groove. Ale nie, to nie jest niestety polski Bob Dylan.

Zacznę jednak od pozytywów. "Autorsong", w przeciwieństwie do znakomitej większości polskich wytworów poezji śpiewanej, to album, który ma przemyślane i dopracowanie brzmienie. Konwencjonalne brzmienia gitarowe urozmaicają różne smaczki w postaci przestrzennych gitar, intymnych brzmień klarnetu basowego i wiolonczeli (Małgorzata Mleczko) czy beatlesowskich lub jazzujących klawiszy (Sebastian Ślusarczyk). I w sumie nic dziwnego, bo za aranżacje piosenek odpowiedzialny jest fan czwórki z Liverpoolu i jazzman - Ryszard Tymański. W nagraniach zaś wzięła udział cała masa znakomitych muzyków: Marcin i Filip Gałązka, czyli tymonowe Tranzystory (a prywatnie synowie Marka), Irek Wojtczak.

Niestety na "Autorsongu" szwankuje to, co jest w tej muzyce najważniejsze: teksty. Już pierwszy refren: "Niebo w ogniu tonie, galopują konie" sprawia, że palce nerwowo zaczynają przebierać w pobliżu przycisku skip na odtwarzaczu. Dalej mamy bardzo dużo rymów banalnych ("Nocą jasną jak słońce / Wszystko takie gorące") albo po prostu brzydkich ("Ale tam tylko czerń jest / I księżyca wciąż pełnie"). Kiepskie rymy zresztą dałoby się udźwignąć, gdyby treść piosenek porywała. Ale nie porywa. A szkoda, bo przydałby się nam polski Bob Dylan.

Antykwintet nie istnieje już od 30 lat, a dopiero doczekał się debiutu. Warto było czekać. Antykwintet nie istnieje już od 30 lat, a dopiero doczekał się debiutu. Warto było czekać.
Antykwintet - Antykwintet
Soliton

Leszek Kułakowski - dziś poważny profesor i szef festiwalu komedowskiego, niegdyś był niezłym "wariatem". Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, wystarczy spojrzeć na zdjęcia Antykwintetu z lat osiemdziesiątych - długa broda, zmierzwione włosy. Zresztą cała kapela prezentowała się jak rasowa amerykańska formacja bitnikowska, te wąsy, okulary i szelmowskie uśmiechy. Mogliby też śmiało grać na jednej scenie z Dylanem lub Simonem i Garfunkelem.

I bynajmniej nie tylko o fryzury tu chodzi, bo Antykwintet to przede wszystkim jeden z najlepiej zapowiadających się bandów jazzowych początków lat osiemdziesiątych. Niestety, istniał zaledwie trzy lata i nie pozostawił po sobie żadnych publikacji. Na szczęście jest Marcin Jacobson, który wygrzebał z archiwów nagrania z festiwalu Jazz nad Odrą i wydał je w ramach serii "Swingujące Trójmiasto".

Dzięki temu możemy po raz kolejny przekonać się, jak dobrze stał polski jazz w tamtych latach. Na płycie znajdziemy muzykę otwartą, na której jest i swing i afrykański trans (o co zadbał Piotr Sapieja grający na instrumentach perkusyjnych), są (może nieco zbyt) klasyczne tematy i fantastyczna energia improwizatorska.

Instrumentem, który wyróżniał Antykwintet, był flet, na którym z ogromną wyobraźnią i swobodą grał Antoni Śliwa. Siłą rzeczy zespół przypomina dokonania McCoya Tynera z płyt Sama Layuca czy Sahara - zwłaszcza otwierający płytę Stasinek ze świetnym intro w wykonaniu perkusisty Józefa Eliasza i kontrabasisty Lecha Wieleby. Antykwintet nie miał jednak takiej siły jak zespoły Tynera i grał grzeczniej, czyściej i łagodniej, mniej biorąc z Coltrane'owskiego szaleństwa, a bardziej kierując się tradycją europejską. Dla jednych - na szczęście, dla mnie: niestety. Ale to i tak kawał świetnej muzyki.

Marcin Malinowski z podziwu godną swobodą łączy muzykę żydowską i klasyczną. Marcin Malinowski z podziwu godną swobodą łączy muzykę żydowską i klasyczną.
Marcin Malinowski - Osvaldo Golijov: The Dreams and Prayers of Isaac the Blind
MultiKulti

Aż trudno uwierzyć, że pomysłodawca tego albumu ma tylko 26 lat. Na Marzeniach i Modlitwach Izaaka Ślepego znajdziemy muzykę jednocześnie piękną, ale wymagającą, czerpiącą z hebrajskiej duchowości i klasycznego kunsztu wykonawczego. I to wszystko w głowie tak młodego lidera.

Historia tego albumu jest dość skomplikowana, więc najpierw garść faktów. Osiem wieków temu Izaak Ślepy, rabin-kabalista, podyktował manuskrypt, mówiący, że wszystkie rzeczy i zjawiska we wszechświecie są produktem kombinacji liter alfabetu hebrajskiego. Zainspirowany tym natchnionym dziełem kompozytor Osvaldo Golijov postanowił przełożyć słowa rabina na język muzyki. Po nuty sięgnął klarnecista Marcin Malinowski, lider projektu Hear The Dybbuk, którego celem jest łączenie estetyki muzyki klasycznej i tradycyjnej muzyki żydowskiej.

Chętnie kupił(a)bym płytę:

Marcin Malinowski zaprosił do współpracy takich muzyków jak Dorota Roszkowska, Ewa Kaszuba (skrzypce), Michał Piwowarczyk (altówka) i Aleksandra Kuczewska (wiolonczela). Powstało dzieło zaskakująco dojrzałe pod względem brzmieniowym. Choć w ich muzyce przeważa tradycja klasyczna, to udało im się przemycić między wierszami nieco kabalistycznego mistycyzmu i tajemniczej atmosfery żydowskiej liturgii. Brakuje tylko pogłosu jakiejś starej synagogi, płytę bowiem nagrano w studiach Radia Gdańsk, przez co brzmi nieco zbyt sterylnie. Gdybyśmy mogli jeszcze poczuć dym świec płonących w menorze, byłaby już pełnia szczęścia. Marcin Malinowski jest na najlepszej drodze, by taki efekt osiągać za pomocą dźwięków.

Opinie (17)

  • Te trójmiejskie kapele, to ogóle mają jakichkolwiek fanów poza najbliższą rodziną ?blux (2)

    • 34 9

    • MAJĄ.

      • 6 11

    • |MAJĄ!!!!

      • 4 6

  • Muniek Staszczyk nagrał tyle płyt (2)

    ale ty i tak powiesz, że kojarzysz go tylko z Paktofoniki

    • 17 2

    • Reżimowy artysta.

      • 9 1

    • on sie skonczyl na czarnym albumie czlowieku

      • 7 2

  • brawo Borys ! (1)

    dobry tekst ... -:)

    • 3 6

    • brawo klakierze, może coś bardziej konkretnego byś napisał?

      • 1 0

  • czerwone gitary - nie płacz ewka...

    ...no i co z tego, że zygmunt nagrał z nimi ten kawałek?!
    jimmy hendrix - sweet child o mine... fajnie, nie?
    ech...

    • 0 1

  • (2)

    I znów Borys promuje tylko to, co lubi. Kolego, albo pisz o wszystkich płytach trójmiejskich kapel, albo w tytule artykułu napisz, że to są nowości Twoich ulubionych kapel...

    • 3 3

    • (1)

      Przecież je zjechał w wiekszości...

      • 0 1

      • bo lubi jechac.

        • 0 0

  • nastal koniec siwata GLDEN LIVE NAGRALO PLYTE

    TO JUSZ KONIEC SWIATA.

    • 4 3

  • No....

    Słabe to strasznie....

    • 0 1

  • Golden Life dno totalne

    na wymioty bierze jak to słysze

    • 3 3

  • PALEC

    na płycie brakuje przeboju PALEC !!!!

    • 3 0

  • AQQ

    Golden Life, zarąbista płyta, a barany co sie nie znają bądź jej nie słyszeli niech zamkną paszcze i najpierw zapoznają sie z tematem.

    • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaka jest powierzchnia gdańskiego zoo?