- 1 Jason Momoa w gdańskiej restauracji (131 opinii)
- 2 Zaprojektowała stroje dla Marilyna Mansona (11 opinii)
- 3 Sanah wystąpi na Skwerze Kościuszki (81 opinii)
- 4 Co Jason Momoa robi w Gdańsku? (73 opinie)
- 5 Planuj Tydzień: Noc Muzeów i Juwenalia (8 opinii)
- 6 Ciotka i skandal w uzdrowisku (46 opinii)
Na ratunek Donaldowi. Relacja z widowiska Disney on Ice
Widowisko podobało się zarówno dzieciom, jak i rodzicom.
Najpierw były tańce, hulanki i swawole - bawiła się Myszka Miki, Kaczor Donald i cała paczka bohaterów znanych z disneyowskich kreskówek. Wszystko było dobrze, do momentu kiedy na lodzie pojawiła się mroczna Diabolina, która porwała Donalda i Myszkę Minnie. Wtedy do akcji wkroczyli Iniemamocni.
Widowisko to teatr na lodzie. Przez półtorej godziny bohaterowie przeżywają różne perypetie - podróżują łodzią po Nilu, zwiedzają pałac małp w sercu dżungli, wraz z Buzzem Astralem odwiedzają w przestrzeń kosmiczną. Rewia składa się z popisów solowych, tańców w parach, czwórkach, a pod koniec widzowie mają okazję nacieszyć wzrok najbardziej widowiskowymi układami zbiorowymi.
Disney on Ice absolutnie oczarował dzieci, które wpatrywały się w wydarzenia na lodzie oniemiałe. Młodsi fani kreskówek byli tak zafrapowani widowiskiem, że machali także podczas przerwy do operatora maszyny wygładzającej lód. Spektaklowi towarzyszy polski dubbing, a w decydującym momencie Iniemamocni zwracają się o pomoc do dzieci, co oczywiście wzbudza ogólne poruszenie.
Choreografię w sposób efektowny uzupełnia starannie dopracowana gra świateł i efekty pirotechniczne. Na lód co rusz wjeżdża nowa scenografia. Wykonana ładnie, bez dwóch zdań. Gdy jednak bohaterowie zaczęli "uspokajać" dzieci, że krokodyl, który właśnie zaatakował Donalda, jest tylko mechanicznym stworem, a nie prawdziwym gadem, na twarzach dorosłych pojawiła się lekka konsternacja. Polski trzylatek bez trudu odróżnia zwierzę prawdziwe od sztucznego, ale może w innych krajach jest inaczej.
W historii Disney on Ice zabrakło nieco podwójnego dna, aluzji czytelnych tylko dla rodziców. To dzięki nim podczas seansów "Króla Lwa" czy "Shreka" kinowe sale wypełniali widzowie w każdym wieku. Z czego innego śmiali się dorośli, z czego innego dzieci. Podczas rewii na lodzie bawili się głównie młodsi.
- Najważniejsze, że dzieciaki dobrze się bawiły - przekonuje jeden z ojców. - Najbardziej podobało mi się to, że im się podobało!
Organizator przedstawienia dość sprawnie poradził sobie z zarządzaniem nieprzewidywalną przecież dziecięcą publicznością. Porządkowi sumiennie dbali o bezpieczeństwo, a gdy na końcu dzieci podbiegły do tafli lodu, by z bliska pomachać swym ulubieńcom, nikt im (na szczęście) nie przeszkadzał.
Jedyna niedogodność to fakt, że każdy widz, aby przejść na widownię, musiał przedrzeć się przez gąszcz stoisk oferujących najróżniejsze gadżety związane z kreskówkami, popcorn i pizzę. Ale może to po prostu część Wielkiej Przygody.
Miejsca
Wydarzenia
Zobacz także
Opinie (140) 5 zablokowanych
-
2011-01-29 12:45
TEN OPIS:
"Najpierw były tańce, hulanki i swawole - bawiła się Myszka Miki, Kaczor Donald i cała paczka bohaterów znanych z disneyowskich kreskówek. Wszystko było dobrze, do momentu kiedy na lodzie pojawiła się mroczna Diabolina"
Brzmi jak opis rodzimej sceny politycznej w ostatnich latach.- 43 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.