- 1 Gdzie na karaoke w Trójmieście? (13 opinii)
- 2 "Grillujemy" współczesne kino (51 opinii)
- 3 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 4 "Kaskader": kciuk w górę, a nawet dwa (19 opinii)
- 5 Gdzie można grillować i zrobić ognisko? (34 opinie)
- 6 Nie wyobrażamy sobie majówki bez piwa? (110 opinii)
Oko-uchem. Najlepszy zawód świata
Koniec sezonu. Czas na refleksję. Ale nie emocjonalną. Bardziej statystyczną. Konkretną. Liczbową. Wynikającą z moich doświadczeń. A te, wbrew przewidywaniom analityków rynku, mówią, że niebawem najbardziej poszukiwanym zawodem będzie nie informatyk, nie tłumacz chińskiego, ani nawet nie kucharz czy archiwista internetowy, tylko - tak, tak, jestem tego pewien - popularyzator opery.
Ta wspaniała statystka ma oczywiście swoją cenę. Bo każde spotkanie to kilka godzin przygotowań. Rano lektura o operze, w południe wykład, później obiad z sopranem, wieczorem operowe DVD lub spektakl. A to oznacza, że życie upływa mi głównie na drążeniu dylematów Aidy, analizowaniu problemów wokalnych tenorów, rwaniu włosów nad ubóstwem finansowym polskiej opery i tym podobnych zagadnieniach. W efekcie moja pozaoperowa wiedza o świecie zaczęła być zatrważająco uboga.
Owszem, byłem na wyborach, ale przyznam się, że nawet nie wiem, czy mój faworyt pojedzie do Brukseli, czy już szuka rozpaczliwie pracy w kraju (polecam zajęcie się popularyzowaniem opery - bardzo przyjemne zajęcie i starczy go dla wszystkich). Za to wiem, że Anna Netrebko ma nowego chłopaka, Opera Bałtycka wystawiła genialne "Cosi fan tutte" i chyba w końcu uchwyciłem istotę absurdu oper Rossiniego. Trudno mi powiedzieć, gdzie w moim przypadku leży granica pomiędzy pracą, pasją i życiem zawodowym. Nawet ciężko stwierdzić, czy to dobrze czy źle.
Precz osobiste smutki, wracajmy do podsumowania! Klienci. Pierwsza klasa! Sama kultura. Dominują panie 50+. Ale są tu także gimnazjaliści, studenci, członkowie różnych klubów i stowarzyszeń, kancelarie prawnicze, których właściciele wykupili pracownikom bilety do La Scali ("Do opery niechętnie, ale do La Scali byśmy poszli") i przed spektaklem chcieliby wiedzieć, na co się wybierają i kiedy należy bić brawo. To także emeryci tworzący uniwersytety trzeciego wieku, którzy w końcu mają czas, by słuchać i realizować swoje pasje. I klient najtrudniejszy - dzieci. Nie krępuje się ziewnąć, a wędkę uwagi należy zarzucać mu co 3 minuty.
Najwięcej pracy jest dla popularyzatora opery w Gdyni. To stąd najczęściej dzwonią z propozycjami. Czy to efekt tego, że do gdańskiej Opery trzeba się wybrać i wrócić wieczorową porą, czy po prostu u gdynian jest większy głód wiedzy? Ciekawe, że na seansach operowych w gdyńskim Multikinie zazwyczaj pełno, w gdańskim - niekoniecznie.
Nie sposób nie zadać pytania o przyczynę takiego zainteresowania operą. Trudniej będzie odpowiedzieć w jednym akapicie. Tu liczby zawodzą. Tajemnica odpowiedzi zawarta jest chyba w tajemnicy sztuki, którą ktoś, nie pamiętam kto, ujął tak: "Gdy nie możemy mówić - śpiewamy. A gdy nie wystarcza nam już nawet śpiew - tańczymy" (gradacja wskazuje, że to jakiś reprezentant sztuki tańca). Czy to chęć poznania tego, co niewerbalne, a co tłumaczy i podsyca emocje, których łakniemy? Głód obcowanie z czymś, co nie jest komercyjną rozrywką? Fascynacja pasją innych? Socjologowie kultury - to zadanie dla was; służę swoimi spostrzeżeniami.
Kiedyś czytałem poradnik, oczywiście amerykański, jak napisać chwytliwą powieść. Radzono, by broń Boże nie umieszczać akcji w operze. Bo nikt się na tym nie zna, ani nie interesuje. W tym momencie przerwałem lekturę i książka trafiła na makulaturę, z której mam nadzieję wyprodukowano gładziutki papier toaletowy. Nie dam sobie wmówić takich bredni. Argument dotyczący opery, że nikogo to nie interesuje, nie istnieje. To wymówka dla ignorantów. W samym Trójmieście jest nas, zainteresowanych Verdim, Callas i La Scalą co najmniej około tysiąca tygodniowo. Co z pewnością potwierdzą inni, którzy z popularyzacji opery żyją: niestrudzona Barbara Sutt z Bajnutkiem czy Mała Gdyńska Filharmonia.
Tak oto pracowicie spędziłem z operą ostatni rok i jestem pewien, że i w przyszłym sezonie pracy mi nie zabraknie. A! Jeszcze płaca! Na bilet do opery wystarczy. A co w wakacje? W wakacje odpocznę od problemów Aidy i tenorów. Zajmę się Toscą i sopranami.
Rozmowa z Jerzym Snakowskim, pomysłodawcą i prowadzącym spotkania z cyklu "Opera? Si!".
O autorze
Jerzy Snakowski
- Oko-uchem to rubryka, w której autor, wykładowca Akademii Muzycznej w Gdańsku, autor show popularyzującego teatr operowy pt. "Opera? Si!", dzieli się z naszymi czytelnikami swoimi spostrzeżeniami na temat trójmiejskiej kultury i nie tylko. Więcej o autorze: www.snakowski.pl
Opinie (15) 4 zablokowane
-
2014-06-18 16:57
Przez Operę to ja łączę się z internetem! Najlepsza to ta w moim telefonie.
- 2 0
-
2014-06-17 07:40
(1)
niestety w Gdańsku opera to tylko budynek, miejsce lokalizacyjne do spotkań.
od wielu lat próbuje moim dzieciom pokazać operę, i zainteresować je tą sztuką, ale niestety nasza placówka nie wystawia nic co mogło by zainteresować młodzież. Gdzie podziały się nasze Polskie opery: Straszny Dwór, Halka.
wygląda że za komuny chodzenie na te opery było w porządku, bo całymi szkołami chodziło się na te spektakle, natomiast w Wolnej Polsce , w Gdańsku Moniuszko jest Be może był komunistą? . Czy władze miasta mają jakikolwiek wpływ na dyrekcję Opery, aby nakazać raz w sezonie wystawić nasze narodowe dzieła.- 17 1
-
2014-06-17 23:07
Gdańska opera przypomina klub "Tęcza"
z "Misia" a jeszcze bardziej z "Rysia". Spektakli jak na lekarstwo, z czego część w ogóle nie w Gdańsku (co jest niejasno napisane maczkiem), publikowanie programu obejmującego minione miesiące...
Przechodzę obok Opery codziennie o różnych porach. Jest to martwy, ciemny budynek. W skali roku może raz udaje się zaobserwować tam jakiś ruch.
I przebąkiwało się o potrzebie nowego gmachu... Po co?- 1 0
-
2014-06-17 22:31
Paulo Snakowski a.k.a. Jerzy Coelho...zamiennie ^^
- 4 1
-
2014-06-17 15:43
o sobie samym...
widzę, że felietony zmierzają ku coraz bardziej nachalnej autopromocji, wcześniej proporcje nie były aż tak wyraźne, teraz jest ja ja i jeszcze ja, a na końcu jakiś dodatek - dwa - trzy zdania o teatrze muzyczny. straszna megalomania, trudno to czytać, a szkoda, bo teatr muzyczny to fascynujące zagadnienie...
- 8 0
-
2014-06-17 13:28
" Ta wspaniała statystka ma oczywiście swoją cenę " (1)
" Bo każde spotkanie to kilka godzin przygotowań ... A to oznacza, że życie upływa mi głównie na drążeniu... dylematów Aidy "
Czas to pieniądz ...
" Precz osobiste smutki, wracajmy do podsumowania! Klienci. Pierwsza klasa! Sama kultura. Dominują panie 50+..."
Chodziło prawdopodobnie o statystykę ...ale statystka może być bardziej intrygująca.- 6 0
-
2014-06-17 15:41
...
piękne :) ale zaraz usuną tą opinię, podobnie jak kilka poprzednich wyłapujących mnóstwo błędów w powyższym tekście.. fascynujące, że taki bełkot jest publikowany i nazywa się szumnie "felietonem"
- 4 0
-
2014-06-17 13:17
Dziennikarz do szkoły!
"Jak to jest stom operom?" - gdzie on się uczył polskiego?
- 2 5
-
2014-06-16 19:57
Felietonowy sezon ogórkowy rozpoczęty. Kiedy dowiemy się, gdzie Pan spędza wakacje i czy znów odwiedzi Pan Niemcy?
- 15 6
-
2014-06-16 12:10
(5)
W Gdańsku od wielu lat nie istnieje nic takiego jak opera! "Podziękujemy" państwu W! Trzeba jeździć do Bydgoszczy.
- 43 5
-
2014-06-16 19:18
moim zdaniem najlepsza jest we Wrocławiu - klasyczna, barwna, ze świetnymi wykonawcami i do tego jeszcze marmurowo-kryształowo-złote wnętrze! Prawdziwy teatr operowy!
- 8 1
-
2014-06-16 17:35
coš ty (1)
Najlepszy to panienka w różu ćwoki
- 0 1
-
2014-06-16 17:36
tak tak
Oj w Rozi
- 3 0
-
2014-06-16 13:21
(1)
O tak, w Bydgoszczy jest fantastyczna opera, potwierdzam!
- 16 1
-
2014-06-16 16:46
W Sydney tez.
- 13 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.