- 1 Miłośnicy vintage znowu opanowali 100cznię (23 opinie)
- 2 Zrobili karierę dzięki "Szansie na sukces" (32 opinie)
- 3 "Grillujemy" współczesne kino (61 opinii)
- 4 Gdzie na karaoke w Trójmieście? (29 opinii)
- 5 "Kaskader": kciuk w górę, a nawet dwa (20 opinii)
- 6 Gdzie można grillować i zrobić ognisko? (34 opinie)
Owacje dla Sugar Mana, czyli Rodriguez w Operze Leśnej
Owacjami na stojąco trójmiejska publiczność powitała na scenie Sixto Rodrigueza, filmowego Sugar Mana, który w sobotę wystąpił w Operze Leśnej.
Sixto Rodrigueza można by nazwać "najbardziej znanym nieznanym muzykiem ostatnich lat". Trzy lata temu jego życie i twórczość poznał cały świat za sprawą nagrodzonego Oscarem dokumentalnego filmu "Searching for Sugar Man". To filmowe śledztwo odkrywające losy zapomnianego amerykańskiego wokalisty i gitarzysty, którego piosenki z lat 70. stały się - bez jego wiedzy - niemalże narodowymi przebojami w Republice Południowej Afryki.
Choć znawcy tematu zarzucają twórcom filmu przemilczanie faktów i tworzenie mitów na potrzeby odkrywającej tajemnicę narracji, pewne jest jedno - udało im się stworzyć muzyczną legendę, którą nagle zaczął żyć cały świat. I wciąż żyje, co udowodniła gorąca atmosfera i entuzjastyczne przyjęcie, które zgotowali Rodriguezowi fani podczas koncertu w sobotni wieczór w Operze Leśnej.
Gdy tylko Amerykanin pojawił się scenie, widownia Opery Leśnej wstała i wszyscy powitali artystę owacjami na stojąco. Trochę jednak nie wiadomo, czy na znak uznania dla jego - wcale nie tak naprawdę spektakularnych - artystycznych dokonań, czy aby dodać mu otuchy. Schorowany, 74-letni muzyk wchodził na scenę z trudem, mały krokami pokonując dystans od kulis do mikrofonu podtrzymywany pod ramię przez asystentkę.
Szaleństwo na widowni podczas "I Wonder".
W pełni sił Rodriguez na pewno podczas sopockiego koncertu nie był - grając na gitarze swoje nastrojowe ballady parę razy zgubił akord, raz czy dwa pomylił się również w tekście. Nie zmienia to jednak faktu, że jego piosenki słuchane na żywo miały w sobie jeszcze więcej łapiącej za serce bluesowej melancholii, niż te, do których fani przywykli oglądając film czy odtwarzając płyty.
Większości utworów widzowie przysłuchiwali się w skupieniu, wpatrzeni w swojego idola, jakby nie chcieli stracić ani chwili z jego koncertu i przegapić ani jednego wyśpiewanego słowa czy zagranego dźwięku. Publika ożywiła się raptem parę razy, gdy Rodriguez grał bardziej znanej utwory: "I Wonder", "Sugar Man" czy "Crucify Your Mind". Energicznie zrobiło się również na widowni podczas odegrania przez muzyka "Light My Fire" The Doors czy "Blue Suede Shoes" z repertuaru Elvisa Presleya. Łącznie pośród kilkunastu utworów zagranych podczas półtoragodzinnego koncertu, coverów było aż pięć.
Rodriguez postanowił chyba nie marnować energii na kontakt z publicznością. Ograniczył go do kilku formułek rzuconych zza sceny. Dwa razy zakrzyknął po angielsku "Niech żyje Polska. Władza w ręce ludzi". Przed zakończeniem koncertu życzył wszystkim szczęśliwej podróży do domu. Ten dystans wcale widzom nie przeszkadzał. Na pożegnanie Sixto Rodriguez również otrzymał owacje od około półtora tysiąca zgromadzonych w Operze Leśnej fanów.
Rodriguez gra "Sugar Man".
Miejsca
Wydarzenia
Zobacz także
Opinie (40) 2 zablokowane
-
2016-07-17 02:30
Chyba spora czesc publicznosci jest tam z lapanki ;-) (1)
...Tak jakby na sile kazano im tam isc ;-)
- 3 28
-
2016-07-18 00:09
tak w pierwszych rzędach nawet ziewają nie zasłaniając ręką buzi
- 0 3
-
2016-07-17 16:34
Ogromne rozczarowanie
- 8 19
-
2016-07-17 11:32
a pan z ochrony wygral wszystko:)
- 11 0
-
2016-07-17 10:01
1,5 tysiąca to miał sektor na balkonie Panie redaktorze.
- 9 1
-
2016-07-17 01:27
Nie podoba mi się ten cyniczny wydźwięk artykułu (1)
- 32 4
-
2016-07-17 03:00
i tak calej prawdy nie mogl napisac, wiec koncert i opera- daly znowu rade!
;-)
- 4 1
-
2016-07-17 01:24
Bardzo wzruszający koncert! Rodriguez dał radę, porwał za sobą widownię!
- 32 5
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.