• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zamiast "wow" jest tylko "OK" - recenzja "Matrix: Zmartwychwstania"

Tomasz Zacharczuk
26 grudnia 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 

Osiemnaście lat temu publiczność wylogowała się z filmowego "Matrixa" i niewiele wskazywało na to, że do tej cybernetycznej króliczej nory może jeszcze kiedykolwiek zajrzeć Alicja o twarzy Keanu Reevesa. We współczesnym kinie łatwiej jest jednak wgrać aktualizację niż zupełnie nowe oprogramowanie, dlatego restart jakiejkolwiek serii nie jest już nas w stanie zdziwić. "Zmartwychwstania" nie są reaktywacją, a tym bardziej rewolucją. To bardziej recykling, któremu poddano filmową legendę. Widz, który wybierze czerwoną pigułkę, musi pamiętać o tym, że tak naprawdę przyjmuje placebo, a jego efekt zależy głównie od tego, czy chcemy jeszcze raz uwierzyć w "Matrixa".



Rozwodzenie się nad popkulturowym fenomenem przełomowego w dziejach kinematografii dzieła sióstr Wachowskich nie ma większego sensu, gdyż nawet średnio zaznajomieni z tytułem widzowie doskonale pamiętają uchybiającego się przed kulami Neo czy gnającą po ścianach Trinity. Filmowa spuścizna produkcji z 1999 roku była i nadal jest ogromna, a średnio udane kontynuacje niespecjalnie ją nawet nadwątliły. Po domknięciu trylogii wydawało się, że "Matrix" przeszedł w stan permanentnego uśpienia, ale producenci ze studia Warner Bros. postanowili jeszcze raz włamać się do systemu i zaimplementować w świadomości widzów wizję świata kontrolowanego przez maszyny. Nie ma jednak szans, by zainfekować nasze umysły tak skutecznie, jak miało to miejsce dwie dekady temu.

W nowym "Matriksie" mnóstwo jest autokomentarza i autoironii. Twórcy dość karkołomnie miejscami nadpisują sceny i wątki znane z poprzednich części. To ciekawy zabieg, ale chwilami równie natarczywy i sztuczny. W nowym "Matriksie" mnóstwo jest autokomentarza i autoironii. Twórcy dość karkołomnie miejscami nadpisują sceny i wątki znane z poprzednich części. To ciekawy zabieg, ale chwilami równie natarczywy i sztuczny.

Remake, reboot i sequel w jednym, a zarazem żadne z nich



Trzeba jednak przyznać, iż twórcy na czele z Laną Wachowski robią wiele, abyśmy ponownie poczuli ekscytację towarzyszącą podróżom pomiędzy wymiarami, w których ludzie są albo nieświadomymi niewolnikami, albo wyzwolonymi renegatami. Nowy "Matrix" skonstruowany jest bowiem w bardzo podobny sposób, co debiutujący przed tygodniem na ekranach "Spider-Man: Daleko od domu". Mamy więc okazały fanserwis w wersji all-inclusive z masą odniesień do poprzednich części. Właściwie już początkowa scena obławy na Trinity łudząco przypomina otwarcie filmu z 1999 roku. "Czy to aby na pewno nie remake" - pomyślimy, lecz chwilę później otrzymujemy już jednoznaczną, przeczącą odpowiedź. Nawiązując do filozoficznego wydźwięku oryginału, można stwierdzić, że "Zmartwychwstania" to częściowo (jednak) remake, reboot i sequel, a zarazem żadne z powyższych.

Czym więc tak naprawdę jest film Lany Wachowski? Dość przedziwnym artystycznym tworem, w którym sentymenty przenikają się wzajemnie z autoironią, której w "Zmartwychwstaniach" jest mnóstwo. Reżyserka w niejednokrotnie zabawny sposób wręcz parodiuje konkretne sceny i dialogi z oryginalnego "Matrixa", a nawet ostentacyjnie naśmiewa się z dokrętki czwartej części i trochę prowokacyjnie pyta o sens kontynuacji serii. Mamy więc do czynienia z metafilmem - projektem, w którym świadomy komentarz twórców jest integralną częścią fabuły. Pomysł równie zaskakujący i ryzykowny, co wymagający od widza pewnej wprawy w poruszaniu się po zakamarkach "Matrixa", co właściwie już na wstępie dyskwalifikuje tych, którzy nie postawili choćby stopy na pokładzie "Nabuchodonozora".

Masaż serca zamiast gimnastyki umysłu



Za intrygującą koncepcją nie nadąża już niestety dość ociężała fabuła skoncentrowana ewidentnie na miłosnym wątku Neo i Trinity. Oboje odseparowani od siebie funkcjonują w matrixowej iluzji. On ponownie jako Thomas Anderson (Keanu Reeves), wybitny programista i autor bestsellerowych gier. Ona jako Tiffany (Carrie-Anne Moss), przykładna matka i żona. Każde z nich podświadomie jednak czuje, że znajdują się w miejscu, do którego nie należą. Wówczas na ich drodze staje Bugs (Jessica Henwick) - podążająca za legendą Neo wojowniczka z prawdziwego świata. Wybudzony z egzystencjalnego letargu Thomas jeszcze raz będzie musiał zmierzyć się z przeznaczeniem i... agentem Smithem (Jonathan Groff).

Tym razem jednak opowieść wyraźnie pozbawiona jest tej niepokojącej głębi, filozoficznych pytań o sens istnienia czy równie absorbujących dywagacji na temat ludzkiej przyszłości. Osadzony w cyberpunkowym świecie metafizyczny thriller sci-fi zostaje wyparty przez postmodernistyczne love-story. Zamiast gimnastyki umysłu jest masaż serca, a więc zwrot o 180 stopni w kierunku uczuć i zaprogramowanego już wcześniej w "Matriksie" pierwiastka romantyzmu. Z jednej strony może to być rozczarowujące, bo przecież w ciągu 20 lat świat maszyn i algorytmów jeszcze mocniej odcisnął na nas swoje piętno, co mogło stanowić intrygujący punkt wyjścia dla Lany Wachowski. Z drugiej jednak jeszcze chyba nigdy Neo i Trinity nie byli tak blisko widza i jego sfery emocjonalnej.

Fabuła "Zmartwychwstań" koncentruje się przede wszystkim na relacjach Neo i Trinity. Oboje muszą na nowo odnaleźć się w rzeczywistości, z której ich wylogowano.  Fabuła "Zmartwychwstań" koncentruje się przede wszystkim na relacjach Neo i Trinity. Oboje muszą na nowo odnaleźć się w rzeczywistości, z której ich wylogowano.

Wszystko gra, tylko o pół tonu za cicho



Jakkolwiek Keanu Reeves i Carrie-Anne Moss by się nie starali (a naprawdę się starają), to główny wątek nie jest w stanie samodzielnie udźwignąć całego filmu. Nie pomagają też poboczne postaci. Co prawda Jonathan GroffYahya Abdul-Mateen II w nowych wcieleniach, odpowiednio: agenta Smitha i Morfeusza, prezentują się naprawdę dobrze, lecz nie mają za bardzo czym pograć, bo scenariusz spycha ich bohaterów raczej na margines. Zdecydowanie większy udział w fabule ma świetna w roli Bugs Jessica Henwick, ale i jej postać gubi się w nieco chaotycznym finale. Trudno pozbyć się wrażenia, że wszyscy są tutaj statystami mającymi jedynie za zadanie nakierować na siebie Neo i Trinity.

Szkoda więc aktorskiego potencjału, podobnie jak scen akcji, które nie umywają się do choreograficznych układów z oryginalnego "Matrixa". Jakość efektów specjalnych na pewno nie rozczarowuje, ale jednocześnie nie rzuca na kolana. Zamiast "wow" jest równie lakoniczne, acz dużo bardziej stonowane "OK". Oczywiście o podobnej rewolucji, jaka miała miejsce przy okazji pierwszej części, można było jedynie pomarzyć, ale wydawało się, że twórców stać na znacznie więcej niż ogrywanie tych samych patentów, z których "Matrix" do dziś jest znany. Kilka "uderzeniowych fal" stosowanych przez Neo to za mało, by "Zmartwychwstania" można było zapamiętać na dłużej niż trwa sam film.

Nowy "Matrix" potrafi przekonać do siebie sporym dystansem jego twórców, którzy jednocześnie wiele razy popadają w samozachwyt. Nowy "Matrix" potrafi przekonać do siebie sporym dystansem jego twórców, którzy jednocześnie wiele razy popadają w samozachwyt.

"Matrix: Recycling"



Pytanie, na ile sam film będzie w stanie przetrwać w świadomości widza i warunkach współczesnego kina. Pomimo spójnej fabuły, ciekawego patentu narracyjnego, niezłej kondycji aktorów oraz zadowalającej dawki akcji, ciężko jest wywróżyć, czy są to wystarczające fundamenty, na których można wybudować kolejną trylogię. Moim zdaniem raczej nie, bo "Zmartwychwstania" są kolejnym dowodem na to, że współcześni producenci zamiast proponować coś nowego, sadzają nas w bujanym fotelu, przykrywają kocykiem, nakładają na stopy kapcie, podają gorącą herbatę i zachęcają do wspominek w stylu "kiedyś to były filmy".

Fani "Matrixa" zapewne przez ponad dwie godziny poczują ciepło na sercu, ale młode pokolenie będzie wolało zalogować się na Instagram lub TikToka. Baza wirusów została zaktualizowana, ale w tym filmowym systemie w zasadzie niewiele się zmieniło. Jest lepiej niż w "Reaktywacji" czy "Rewolucjach", ale zastosowany przez Lanę Wachowski recykling niczemu, poza samozachwytem i wypiętrzaniu legendy na jeszcze wyższe poziomy, nie służy. Niebieska pigułka sprawi, że wiele nie stracimy. Czerwona przeniesie ponownie do krainy czarów, ale tylko wtedy, jeśli naprawdę tego chcemy.

OCENA: 6,5/10

Film

5.6
42 oceny

Matrix Zmartwychwstania (15 opinii)

(15 opinii)
akcja, sci-fi

Opinie (199) ponad 10 zablokowanych

  • (3)

    Jak film się robi bez jaj to wychodzi coś takiego.

    • 22 8

    • Jednak jak siostry Wachowskie były braćmi Wachowskimi to był lepszy Matrix (2)

      • 6 0

      • Kobiety inaczej patrzą w otwór obiektywu (1)

        • 1 0

        • Nie mają jaj

          • 1 0

  • Profanacja, parodia, nieporozumienie

    Nigdy do tego filmu nie wrócę, to jakby dać plaskacza fanom Matrixa

    • 17 6

  • Właśnie skończyłem olądać, w sumie zadzam się z recenzją (8)

    takie trochę odgrzewane kotlety, nie wiem ile jeszcze chcą męczyć ten projekt, ale mam nadzieję, że nie będzie 5 części

    • 33 4

    • (1)

      Co skończyłeś?

      • 1 7

      • 5 część nakręca już nie bracia, siostry ale 45 płeć Wachowskich...

        • 11 7

    • O, jest i nasz Kaczorek, Jarek znany na całym świecie (1)

      Nie to co Kaczor Donald

      • 0 6

      • Donald guma

        • 0 0

    • A wiesz, że nawet jak nakręcą, to (2)

      nikt Ci nie każe tego obejrzeć? Jak chcą, to niech kręcą tyle części, na ile mają pieniędzy.

      • 2 0

      • Pewnie już jako afroamerykanie... (1)

        A Jackson się wybielał...

        • 3 0

        • Jackson się w grobie przewraca nie chciał mieć skóry czarnej jak asflat...

          • 1 0

    • Załamówa, kjanu rifs jest bialy

      Brakuje afroamerykanina tego grubego, mało chińczyków i nie ma nikogo z Nepalu

      • 1 0

  • Tragedia

    Brak mi słów. Lewackie ideologie już niszczą wszystko nawet takie kultowe filmy jak Matrix. To naprawdę straszne że lgbt i feminizm próbuje się wcisnąć wszędzie wypaczając obraz do powyżej granic możliwości. Napewno nie obejrzę następnego lewackiego gniota wy chore łby.

    • 33 20

  • Oglądałam bez oczekiwań i było ok
    Trochę drażni starość dwójki głównych podkreślona młodością reszty

    • 8 5

  • (9)

    Kiedy kontynuacja Commando?
    Albo Rocky?

    • 7 2

    • gdy zmondrzejesz (1)

      • 1 5

      • Madrzejesz...

        • 0 0

    • kolejny Rocky już był

      • 3 0

    • Creed jest kontynuacją Rocky'ego. Bardzo mi przykro.

      • 3 0

    • Czekam na kontynuację Obcego lub Predatora. (1)

      • 2 0

      • Obcy był kobieta!

        • 2 0

    • Teraz się okaże że Gagarin był kobieta... (2)

      • 2 0

      • Hulk zmienił płeć (1)

        A Królewna Śnieżka została gejem

        • 1 0

        • Reksio jest suczka

          • 1 0

  • No cóż mi się tylko pierwsza część podobała. (2)

    Bo w kolejnych po prostu nie złapałem o co chodzi.

    • 7 2

    • Gimbaza (1)

      • 0 2

      • Jeżeli to określenie pasuje do osoby która uważa część 2 i 3 za głupkowate pogmatwanie z poplątaniem to tak.

        • 2 0

  • Lepszy film z tego okresu to: The Thirteenth Floor - Trzynaste piętro (1999). (5)

    Choć trochę mniej znany.

    • 1 2

    • Oczywiście, i grają jeszcze sami biali (4)

      • 2 0

      • Znaczy, że rasistowski? (2)

        Nigdy tako nim nie myślałem.

        • 2 0

        • Ksenofobiczny i seksistowski

          Był tylko 1 gej i to jako taksówkarz, to się nie liczy

          • 1 0

        • Nigdy o tym nie myślałeś bo były inne czasy.

          • 0 0

      • Jak to sami biali?

        A detektyw Larry McBain którego grał aktor Dennis Haysbert

        • 0 0

  • Polski Ład będzie lepszy od Matrixa (5)

    system nas dociśnie

    • 11 4

    • Tak bedzie (1)

      • 2 0

      • Da Sasza da

        • 0 0

    • Poległych będzie wielu. Być może wywoła to falę protestów na ulicach - oby (1)

      • 2 2

      • Lewaka łatwo trafić

        • 1 1

    • Donald jak Neo

      • 1 0

  • Ja właśnie dowiedziałem się, że bracia wachowscy poucinali sobie siurki. (4)

    To my żyjemy w matrixie, jeden wielki zawirusowany, dosłownie i w przenośni, burdel. Lewactwo może mnie próbować zjeść, ale chromosomy dalej mają XY więc to tylko "pudrowane" chłopy.

    • 14 6

    • Co to znaczy lewactwo? I co się stało z gender? Już nie ma? (3)

      • 1 2

      • (1)

        Jest ale za dopłatą.

        • 3 1

        • Gender jeszcze jest ale bardziej znany jest Fender

          • 0 0

      • Wczesniej próbowali stworzyć mężczyznę metroseksualnego... Pamiętacie?

        • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Juwenalia Gdańskie 2024 (54 opinie)

(54 opinie)
75 - 290 zł

South Molo Festival - Delfinalia 2024 (5 opinii)

(5 opinii)
105,22 zł
hip-hop, festiwal muzyczny, w plenerze

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Powieść Moniki Milewskiej pt. "Latawiec z betonu" opowiada o: