• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja filmu "Niebezpieczni dżentelmeni": porywająca zabawa

Tomasz Zacharczuk
21 stycznia 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (45)

"Niebezpieczni dżentelmeni". Ta historia mogła wydarzyć się naprawdę, choć nigdy do tego nie doszło. Potrzeba było wybujałej wyobraźni debiutującego w pełnym metrażu Macieja Kawalskiego, by Witkacy, Malinowski, Conrad i Boy-Żeleński w zakopiańskiej willi spotkali się na wspólnej popijawie, po której pozostał nie tylko olbrzymi kac, ale i niezidentyfikowany trup na kanapie. "Niebezpieczni dżentelmeni" to karkołomna chwilami, lecz zarazem błyskotliwa i porywająca zabawa w kino gatunkowe z dużym przymrużeniem oka i bezczelną wręcz odwagą w naginaniu historycznych faktów. Zbyt rzadko takie filmy u nas powstają, by przejść koło nich obojętnie.



Repertuar kin w Trójmieście


Recenzja filmu "Niebezpieczni dżentelmeni"



Czwórka przyjaciół budzi się rankiem po solidnie zakrapianej domówce. Panowie niewiele pamiętają z poprzedniego wieczora, a już na pewno nie kojarzą zalegającego w salonie jegomościa z dwiema kulami w piersi. Do drzwi dobija się akurat austriacka żandarmeria, więc wypadałoby szybko ustalić wspólną wersję wydarzeń. Tadeusz Boy-Żeleński (Tomasz Kot), Stanisław Witkiewicz (Marcin Dorociński), Joseph Conrad (Andrzej Seweryn) i Bronisław Malinowski (Wojciech Mecwaldowski), jak na artystów przystało, zaczynają improwizować. Rozpoczynają w ten sposób, prowadzone po omacku, śledztwo, które doprowadzi ich do kolejnych zaskakujących odkryć.

Słynni literaci będą musieli stawić czoła zamachowcom, hochsztaplerom, rosyjskim rewolucjonistom i... pozostałej artystycznej śmietance Młodej Polski na czele z Karolem Szymanowskim, Arturem Rubinsteinem czy Marią Pawlikowską-Jasnorzewską. Tropów będzie trzeba szukać zarówno na górskich szczytach, jak i w zakamuflowanych jaskiniach czy - oczywiście - w zakopiańskich knajpach, które na kilka tygodni przed wybuchem I wojny światowej przeżywają prawdziwe oblężenie. Nieskładne łączenie wspomnień z poprzedniej nocy poskutkuje nawet konfrontacją czwórki artystów z samym Leninem i współpracą z Piłsudskim!

Conrad (Seweryn), Boy-Żeleński (Kot) i Malinowski (Mecwaldowski) balują w zakopiańskiej willi Witkacego (Dorociński). Rano panowie odkrywają, że nic nie pamiętają z poprzedniej nocy, a w salonie są zwłoki nieznanego mężczyzny. Pora więc poskładać te wątki w spójną opowieść, z czym literaci akurat nie powinni mieć problemu. Conrad (Seweryn), Boy-Żeleński (Kot) i Malinowski (Mecwaldowski) balują w zakopiańskiej willi Witkacego (Dorociński). Rano panowie odkrywają, że nic nie pamiętają z poprzedniej nocy, a w salonie są zwłoki nieznanego mężczyzny. Pora więc poskładać te wątki w spójną opowieść, z czym literaci akurat nie powinni mieć problemu.

"Niebezpieczni dżentelmeni": abstrakcja spleciona z kilku ziaren prawdy



Skąd absurdalny pomysł, by w jednym filmie, i to w dodatku w komedii kryminalnej, połączyć fabularną nitką tak wiele historycznych postaci? To już zasługa reżysera Macieja Kawalskiego, który wbrew pozorom nie wspomagał się, tak jak jego bohaterowie, halucynogennym kaktusem. Wystarczyło bowiem przewertować dzienniki Conrada, Żeleńskiego, Witkacego i Malinowskiego oraz przejrzeć publikowane w "Tygodniku Podhalańskim" listy gości ówczesnych pensjonatów. Zakopane w drugiej dekadzie XX wieku faktycznie przyciągało niemal całą elitę Młodej Polski. Ba, niewiele zabrakło, by rzeczywiście w połowie 1914 roku doszło do spotkania czwórki głównych bohaterów filmu. Witkacy i Malinowski wyjechali zbyt wcześnie, Conrad przyjechał do Zakopanego za późno.

Jeśli weźmiemy pod uwagę (uwzględniony zresztą w historycznych źródłach) fakt, że w przybliżonym okresie (już w 1913 roku) nieopodal Zakopanego, w Białym Dunajcu, przechadzał się po górach przyszły wódz Rewolucji Październikowej, a w pobliskich lasach swoich strzelców trenował Józef Piłsudski, to zaproponowana przez reżysera-debiutanta opowieść wydaje się już nieco mniej abstrakcyjna. Nadal jednak pozostaje wytworem nieskrępowanej poprawnością wyobraźni, która pomaga naginać fakty i bawić się konwencją kina gatunkowego. Być może dlatego właśnie "Niebezpieczni dżentelmeni" tej zabawy dostarczają tak dużo.

"Niebezpieczni dżentelmeni" dziełem odkrywczym na pewno nie są, ale produkcja i tak bije na głowę 99 proc. polskich komedii. Pod kątem realizacyjnym to także ścisły top. Jeśli chodzi natomiast o aktorstwo, to pozostaje nam już tylko czerpać przyjemność z popisów obsady. "Niebezpieczni dżentelmeni" dziełem odkrywczym na pewno nie są, ale produkcja i tak bije na głowę 99 proc. polskich komedii. Pod kątem realizacyjnym to także ścisły top. Jeśli chodzi natomiast o aktorstwo, to pozostaje nam już tylko czerpać przyjemność z popisów obsady.

"Niebezpieczni dżentelmeni": Witkacy wodzirejem na tej szalonej imprezie



Trudno zresztą, żeby było inaczej, skoro główną funkcją filmu jest przede wszystkim rozrywka napędzana humorem słownym i sytuacyjnym. Ten pierwszy bywa niekiedy wymuszony, drugi z kolei sprawia wrażenie nieco zdziecinniałego, ale to tylko drobne mankamenty błyskotliwych dialogów i szalonych inscenizacji. Głównie z udziałem znakomitego Marcina Dorocińskiego. Jego Witkacy, niestroniący od używek awanturnik i choleryk, niczym wodzirej narzuca tempo i ton zabawy, kradnąc każdą kolejną scenę. A to przecież niełatwe zadanie, mając u boku tak wyraziste charaktery. Tak jak Dorociński swobodnie bawi się interpretacją Witkiewicza, tak i Andrzej Seweryn ze sporym dystansem portretuje autora "Lorda Jima" czy "Jądra ciemności". Nawet schowany za ich plecami Wojciech Mecwaldowski, w roli nieporadnego trochę Bronisława Malinowskiego, stanowi cenne uzupełnienie tego jakże oryginalnego kwartetu.

Kwartetu, któremu przynajmniej pod kątem narracyjnym, przewodzi jednak Boy-Żeleński o rysach Tomasza Kota. Właśnie z tą postacią, nieprzypadkowo skądinąd, najbardziej utożsamia się reżyser i zarazem autor scenariusza. Kawalski, który ukończył studia medyczne, pokazuje przemianę Żeleńskiego z pediatry w literata. Bohater grany przez Kota miota się pomiędzy lekarską powinnością a artystyczną wolnością. Jeżeli w "Niebezpiecznych dżentelmenach" można coś potraktować na serio, to na pewno właśnie ten wewnętrzny dyskurs Boya-Żeleńskiego o drodze do samorealizacji i kosztach, jakie trzeba przy tej okazji ponieść.

Choć pod względem narracyjnym największy nacisk twórcy położyli na postać Boya-Żeleńskiego, to jednak Witkacy w wydaniu Dorocińskiego kradnie show. Jednak aktorskich popisów jest tu mnóstwo. Nawet na dalekim planie na przykładzie Anny Seniuk, Sebastiana Stankiewicza czy Jacka Komana. Choć pod względem narracyjnym największy nacisk twórcy położyli na postać Boya-Żeleńskiego, to jednak Witkacy w wydaniu Dorocińskiego kradnie show. Jednak aktorskich popisów jest tu mnóstwo. Nawet na dalekim planie na przykładzie Anny Seniuk, Sebastiana Stankiewicza czy Jacka Komana.

"Niebezpieczni dżentelmeni": Well done, gentlemen!



Dokąd natomiast "Niebezpieczni dżentelmeni" poniosą ich twórcę? Z pewnością do równie ciekawych, niestandardowych, ryzykownych i autorskich projektów. Maciej Kawalski udowodnił w swoim debiucie, że warto czasami wyjść poza sztywne ramy historii, nagiąć ją trochę na potrzeby rozrywki i wpuścić do polskiego kina powiew świeżości. Nawet, jeśli efektem ubocznym będą fabularne uproszczenia, drobne nieścisłości czy problemy z rozłożeniem narracyjnych akcentów (co przy czwórce takich indywidualności i świetnych aktorskich epizodach na dalszym planie i tak jest piekielnie trudnym zadaniem).

Nawet pomimo tych niedociągnięć, ta zakopiańska i młodopolska wersja "Kac Vegas" w garniturze "Sherlocka Holmesa" Guya Ritchiego zasługuje na brawa. Również pod adresem twórców kostiumów, scenografii czy zdjęć, bo wszystkie te elementy filmowego rzemiosła należy w tym przypadku opatrzyć dopiskiem "klasa światowa". Często narzekamy na wtórność i brak pomysłu w polskich filmach. Gatunkowych eksperymentów, co pokazał przykład choćby "Magnezji", też jednak nie potrafimy odpowiednio docenić. Trudno zadowolić polskiego widza, aczkolwiek tym dżentelmenom może się ta sztuka udać. Warto brnąć w to filmowe szaleństwo. Jakby to ujął bohater grany przez Andrzeja Seweryna - "well done".

OCENA: 7,5/10

Film

7.5
85 ocen

Niebezpieczni dżentelmeni (20 opinii)

(20 opinii)
komedia, kryminał

Opinie (45) 9 zablokowanych

  • Świetnie się bawiłam na tym filmie

    • 1 1

  • Widać, że opinie na tak nie pochodzą od widzów którzy obejrzeli tą podobno komedię bo to po prostu żenada

    Żenada, żenada, żenada po ocenach widać, że to zwykła ustawka bo film delikatnie mówiąc dziadowski

    • 1 3

  • Pytanie : dlaczego wyróżnione opinie są tendencyjne bo film jest zły , słaby

    Chyba tylko chodzi o naciąganie potencjalnych widzów .

    • 1 2

  • Zdecydowanie odradzam lepiej pieniądze wydać na loda lub piwo oszczędzi się na totalnym rozczarowaniu

    • 2 2

  • Dobra intryga

    Byłam z mężem I jemu i mnie film bardzo się podobał. Publiczności też, bo naprawdę sporo było wybuchów śmiechu. I taka in na koimedia niż wszystkie te na jedno kopyto z Karolakiem. Naprawdę warto. Należy tylko podejść z dystansem. Przecież występują tam postaci historyczne, ale nie jest to film na faktach...

    • 2 1

  • Warto obejrzeć

    Polecam film. Fajny, inne podejście. Kino z z dobrym inteligentnym humorem.
    Szkoda tylko, że widzowie szeleszczą i chrupią.

    • 3 1

  • nie dajcie się nabrać (1)

    ... na gwiazdorską obsadę i zapowiedzi "błyskotliwej i porywającej zabawy" . Kolejny raz dałem szansę polskiej kinematografii a wyszło jak zwykle.
    Rzeczywiście obsada marzeń + uznanie za zdjęcia, kostiumy i scenografię. To wszystko. Mający z założenia stanowić rdzeń filmu humor słowny i sytuacyjny jest niskich lotów i po prostu nie działa tj. nie śmieszy; ciekawy pomysł na scenariusz został zmarnowany bo sposób realizacji fabuły i intrygi nie zachwyca, po początkowym zainteresowaniu emocje szybko opadają i film zaczyna zwyczajnie nużyć. Niewątpliwa zabawa konwencją wyszła bardzo średnio czyli raczej zmarnowana szansa.
    Pewnie jestem zbyt surowy ale poszedłem do kina z założeniem, że mile spędzę 1,5 godziny i chociaż trochę się pośmieję. Nie sądzę abym miał za duże wymagania. Refleksje po seansie to porównywanie wygrzebanych z pamięci informacji o historycznych postaciach, wymiana opinii o grze aktorskiej głównych bohaterów, konstatacja n/t sposobu starzenia się aktorów (Seweryn vs epizod Seniuk) oraz wspomnienie nudy dominującej przynajmniej od połowy seansu. Generalnie kac.

    • 1 0

    • Absolutna zgoda. Poszłam z nadzieją na dobrą zabawę. Wyszłam z poczuciem zawodu. Zmarnowany dobry pomysł. Wcale mnie nie porwała gra Kota i Dorocińskiego (generalnie obu doceniam). Dla mnie spójne postaci, to te wykreowane przez Serweryna, Mecwaldowskiego i Simlata. Miło było zobaczyć Seniuk :)
      Przeszkadzał mi język. A to współczesny, a to bliżej epoki. Lenin i Krupska raz po rusku, raz jak zza Buga, innym razem czystą polszczyzną. Schizofrenia, ale może taki był zamysł twórcy.
      Historia biegnie dobę, a pogoda zmienia się jak w kaleoskopie.
      Odczyt Żeleńskiego w teatrze (może i prawdziwy historycznie) mnie zmęczył.
      Skąd wziął się trup w salonie, na to wpadłam po kilku minutach filmu (w końcu, trochę się imprezowało w życiu i po bandzie jeździło - żadna niespodzianka - choć, zabawne ;)
      Na plus: kilka dodatkowych postaci historycznych, pokazanych w ludzkim, a nie szkolno - martylologicznym świetle.
      Podsumowując: moje oczekiwania duże i zawód adekwatny.

      • 0 0

  • Kinomaniak

    Zwiastun był mega. Zaplanowałem miły wieczór by obejrzeć ten film.
    Jednak rzeczywistość okazała się inna.

    Zmarnowane prawie 2 h życia.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Juwenalia Gdańskie 2024 (40 opinii)

(40 opinii)
75 - 290 zł
Kup bilet

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Bez czego nie zobaczymy mamy Dextera?