- 1 Pchli Targ w Oliwie rozpoczął sezon (44 opinie)
- 2 Oto najpiękniejsze kobiety Pomorza (114 opinii)
- 3 Recenzja "Challengers": intensywne kino (44 opinie)
- 4 100cznia otworzyła sezon (50 opinii)
- 5 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (44 opinie)
- 6 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (57 opinii)
Spacer po tęczowym Wrzeszczu. Kastraci, homoskandale i akcja "Hiacynt"
Czy w balecie tańczą wyłącznie geje? Jakie homoseksualne skandale miały wpływ na kształt Politechniki Gdańskiej? I jak w Trójmieście przebiegała akcja "Hiacynt"? Odpowiedź na m.in. te pytania poznali uczestnicy spaceru Wielką Aleją Tęczową po queerowym Wrzeszczu, który odbył się w sobotę, 21 maja. Jakie istotne wątki, zdarzenia, osoby i motywy łączą społeczność LGBT+ z wrzeszczańskimi miejscami?
Szczegółowy program obchodów VII Trójmiejskich Dni Równości
Wcześniej takie spacery odbyły się już w centrum Gdańska, Gdyni i Sopotu. Teraz po raz pierwszy ruszono w miasto, aby od strony LGBT pokazać historię Wrzeszcza i cofnąć się w przeszłość, nawet do XIX wieku. Spacer poprowadzili Krzysztof Górski i Krzysztof Świętalski, którzy od lat zbierają ślady obecności osób nieheteronormatywnych w Trójmieście, a także Ryszard Kisiel - legendarny aktywista LGBT, artysta i performer. Pomimo niesprzyjających warunków pogodowych frekwencja była dość duża.
Złoty wiek opery: kastraci
Spacer rozpoczął się w Operze Bałtyckiej, gdzie na uczestników czekało spotkanie z Jerzym Snakowskim. Znawca i popularyzator opery, musicalu i baletu opowiedział o operze przez pryzmat tematyki queer.
- W operze to jest strasznie proste - można mówić o kimkolwiek i to zawsze będzie dotyczyło tej tematyki. Opera jako gatunek nigdy nie miała problemu z czymś takim jak płynność płci i przekraczanie jej granic. Wręcz przeciwnie, dla niej zawsze to był atut. A zaczęło się od dyskryminacji kobiet. W teatrze szekspirowskim kobiety nie miały prawa wejścia na scenę, ich role odgrywali młodzi chłopcy. Za czasów Ludwika XIV w balecie tańczyli sami faceci w rajtuzach. To samo wydarzyło się w teatrze operowym. Pod koniec XVI wieku powstała intelektualna rozrywka o nazwie dramat muzyczny. I to się bardzo ludziom podobało, arystokracja uwielbiała operę i zamiast do kościoła, zaczęła chodzić do opery. Wtedy papież się zorientował, że coś tu jest nie halo i zaczął obwiniać kobiety-śpiewaczki, uważając, że są złymi syrenami. Jak państwo wiecie, św. Paweł powiedział, że w kościele kobiety powinny milczeć. I ten papieski zakaz zaczął obowiązywać również w teatrach operowych we wszystkich państwach podległych papieżowi - mówił Jerzy Snakowski.
Choć zakaz ten nie był do końca przestrzegany, spowodował, że na początku zainteresowano się specyficznym rodzajem głosu - głosem kastratów. W ten sposób - przy pomocy nożyka - Watykan poradził sobie z brakiem kobiet i wysokich głosów w chórach. Przypomniano sobie, że Arabowie, którzy jeszcze niedawno byli na naszym kontynencie, kastrowali młodych chłopców, dzięki czemu śpiewali oni falsetem. I wtedy zaczęła się rzeź niewiniątek. Najbardziej słynęła z tego Bolonia.
- To było centrum kastracji. Zabiegów dokonywano tylko i wyłącznie we Włoszech. Tym facetom nie zmieniała się krtań, za to rozrastały im się klatki piersiowe. A śpiewanie to jest nic innego jak kontrolowane wydychanie powietrza. Im więcej tego powietrza mamy, tym więcej możemy głosem zrobić. W Neapolu były najlepsze szkoły, trafiali do nich zwykle chłopcy z nizin społecznych i dla nich to był wielki awans, oni marzyli, żeby się do nich dostać. Jeżeli ktoś się wybił, to robił zawrotną karierę. W tamtych czasach preferowano głosy zdecydowanie wysokie. Basy, barytony nie bardzo. Sam proces kastracji nie powodował, że oni od razu stawali się świetnymi śpiewakami. Trzeba było mieć piękny głos, jakiś talent, motywację. Nie wszyscy to mieli. Jeśli nie odnieśli sukcesu, stawali się pośmiewiskiem. Czas kastratów to złoty wiek w historii opery, który trwa 200 lat - to jest czas, kiedy opera jest najbardziej popularna i dochodowa. Dziś już nie jest - śmiał się Snakowski.
W teatrze operowym kastraci wcielali się w role i kobiece, i męskie. Śpiewaczki odeszły na drugi plan. Jako że kastraci mieli większe honoraria niż kobiety, dochodziło do sytuacji, w których kobieta udawała kastrata - grała na scenie rolę żeńską (udając, że jest kastratem), a jej bohaterka przebierała się w męskie szaty. Dopiero wiek XIX przyniósł odmianę.
- Wówczas Napoleon zabraniał kastrowania, a romantyzm stawiał na wszystko, co naturalne. Dziewczyny wzięły odwet. Pojawiły się w operze tzw. role spodenkowe - role młodych chłopców, które grają kobiety. Mają oni wysokie głosy, więc te panie idealnie pasują - mówi Snakowski.
Opera Bałtycka - repertuar
Zabawa płcią jest mocno wpisana w świat operowy. Ciekawe zjawiska pojawiają się również współcześnie. Jerzy Snakowski przywołał przykład Lucii Lucas - śpiewaczki, która miała ciało dużego mężczyzny, śpiewała barytonem i dostawała role twardzieli. Zmieniła płeć, ale nie zmieniła głosu - nadal pozostała dużym człowiekiem, uosabia stereotyp śpiewaczki operowej i śpiewa barytonem. W życiu przyjęła rolę kobiety, ale w operze została przy rolach męskich, z tym że czasem jej bohaterowie muszą przebrać się za kobietę.
Politechnika: homoseksualizm jako przypadłość niemiecka
Kolejnym przystankiem na tęczowym szlaku Wrzeszcza była Politechnika Gdańska, gdzie opowiedziano o pewnym skandalicznym romansie z przełomu XIX i XX wieku, który wpłynął na powstanie i kształt architektoniczny uczelni.
- W tym czasie w Europie rozegrały się właściwie dwa wielkie skandale homoseksualne. Pierwszy dotyczył pisarza Oscara Wilde'a, który w 1895 r. został skazany na dwa lata ciężkich robót. Drugi zaś związany był z cesarzem Wilhelmem II, ostatnim niemieckim cesarzem i królem Prus. Była to specyficzna postać, także ze względu na swoje zainteresowania architektoniczne. Wilhelm wywarł spory wpływ na architekturę Niemiec tamtego okresu. Słynny był jego czerwony ołówek, którym nanosił liczne poprawki na przedkładane mu do akceptacji projekty. Miał obsesję na punkcie wspólnych korzeni kultury skandynawskiej i niemieckiej, w związku z czym co roku jeździł do Norwegii, gdzie szczególnie zainteresowała go architektura w tzw. stylu smoczym, nawiązująca do średniowiecznych kościołów norweskich - opowiadał Krzysztof Górski.
Spacery z przewodnikami w Trójmieście
W Trójmieście odnaleźć można dwa przykłady ingerencji Wilhelma II w architekturę. Pierwszy to sopocki kościół św. Jerzego (przed wojną ewangelicki kościół Zbawiciela). Drugi przykład to właśnie kształt architektoniczny Politechniki Gdańskiej. Z winy Wilhelma, który co chwilę nanosił nowe poprawki, przez ponad rok nie powstawał ostateczny projekt budynku (m.in. w pierwotnym projekcie miał być jeden, centralnie położony szczyt, lecz doprowadził on do tego, że są trzy). Zależało mu na tym, aby projekt nawiązywał do stylu architektury gdańskiej, m.in. do Wielkiej Zbrojowni. Także sam fakt, że Politechnika istnieje właśnie w Gdańsku, zawdzięczamy decyzji Wilhelma (rozważany był jeszcze Królewiec i Wrocław).
- Wracając do skandalu, w 1886 r., będąc na polowaniu w majątku znajdującym się na terenie dzisiejszego Sztumu, Wilhelm poznał hrabiego Filipa Eulenburga - młodego dyplomatę, człowieka o ujmującej osobowości, i nagle okazało się, że między panami coś zaiskrzyło. To były polowania, ale zachowały się opisy, że wieczory wyglądały już w ten sposób, że Eulenburg grał na pianinie, a młody książę Wilhelm przewracał nuty. Podobno Filip był w stanie dotrzeć do tych pokładów osobowości Wilhelma, do których nikt inny nie umiał. To on otworzył Wilhelma na sztukę. Sam interesował się poezją i malarstwem, komponował, parodiował i śpiewał. W miarę rozwoju tej relacji rosły też wpływy Filipa na politykę niemiecką - w 1900 r. otrzymał od Wilhelma tytuł księcia - dodaje Górski.
Fetting i Staniewski - aktorzy wspierający LGBT
Następnie uczestnicy spaceru przeszli na ulicę Jana Matejki 4, gdzie na skromnym poddaszu przez co najmniej trzy lata mieszkał aktor Edmund Fetting, powszechnie i szeroko znany ze swojego homoseksualizmu. Pracował w Teatrze Wybrzeże, od którego zaczęła się jego wielka kariera, którą kontynuował już w Warszawie.
Inny aktor, Bogdan Wróblewski, tak wspomina to mieszkanie: "Mała klitka. Pokój z kuchnią. Czyściutko, skromnie, ale z klasą. U mnie był bałagan, u niego błysk. Robił świetne przyjęcia, przekąseczki, wódeczka. Lubiliśmy tam bywać. Żałowaliśmy, że nie miał tam pianina, bo Mundek świetnie improwizował. W kabarecie Rudy Kot wystąpiliśmy razem w dwóch programach, ja śpiewałem "Całuje Twoją dłoń madame", a Mundek mi akompaniował. Nigdy natomiast nie śpiewał, a jak już zaśpiewał, to przeszedł z tym do historii".
Drugą osobą, która mieszkała w tym domu i to prawie przez 50 lat, był aktor Teatru Wybrzeże, Florian Staniewski, który na różne sposoby wspierał społeczność LGBT w Gdańsku. Przez kilkadziesiąt lat występował w Teatrze Wybrzeże, zagrał w wielu filmach, a szerszej publiczności jest znany z roli w serialu "Plebania". Był jedynym polskim aktorem, który wcielił się w dwóch wielkich polskich astronomów - zagrał zarówno Heweliusza, jak i Kopernika. Kilka lat przed śmiercią wziął udział w teledysku kręconym dla Tolerado. W Gdańsku najszerzej znany jest z tego, że rokrocznie 11 listopada wcielał się w postać marszałka Piłsudskiego podczas parady niepodległości.
Akcja "Hiacynt"
Dalej trasa spaceru wiodła do parku Uphagena. W czasach Wolnego Miasta Gdańska, gdy nie było aplikacji randkowych, miejscami spotkań homoseksualistów były m.in. takie szalety publiczne, jak ten znajdujący się w parku. Następnie grupa przeszła pod siedzibę Tolerado, aby posłuchać o tym, jak powstało i czym zajmuje się stowarzyszenie.
Czytaj także: Kryminał LGBT na 46. FPFF. Recenzja filmu "Hiacynt"
Ostatnie punkty spaceru: komisariat policji przy ul. Białej oraz wieżowiec Olimp wraz ze znajdującą się na ostatnim piętrze kawiarnią (miejsce spotkań homoseksualistów w latach 70. i 80.) dotyczyły osobistej historii Ryszarda Kisiela, który 15 listopada 1985 r. został zatrzymany przez milicję.
- O szóstej rano zadzwonił dzwonek do drzwi. Jeszcze zaspany otworzyłem i zobaczyłem trzech tajniaków. Kazali mi się ubrać i iść z nimi. Z marynarki chciałem wyciągnąć notes z telefonami i adresami, ale kazali mi go zabrać ze sobą, mówiąc, że się przyda. Przywieźli mnie tutaj, na ten komisariat. Było tu już kilka osób, zobaczyłem wielu znajomych gejów i zorientowałem się, że jest to łapanka. Rozpoczęły się przesłuchania. Wówczas było sporo grabieży i morderstw na gejach, więc myślałem, że to jest jakaś rutynowa akcja - opowiadał Ryszard Kisiel. - Pytałem, w jakim charakterze tu jestem: świadka czy oskarżonego. Wiedziałem, że jako świadek muszę zeznawać, ale nie można pobrać ode mnie ani odcisków palców, ani zrobić fotografii. Natomiast jako podejrzany mam prawo odmówić zeznań. Powiedzieli, że to się jeszcze zobaczy, że w każdej chwili można zmienić kwalifikację prawną. Nie udało mi się oczywiście uniknąć oddawania odcisków palców, zrobili mi też zdjęcia, ale też zwolnili do domu.
Jak się później okazało, tego i następnego dnia łapanki odbyły się we wszystkich większych miastach Polski. Akcja polegająca na zbieraniu materiałów o polskich homoseksualnych mężczyznach i ich środowisku była powtarzana w 1986 i 1987 r. W jej wyniku zarejestrowano ok. 11 tys. akt osobowych, tzw. "różowych teczek".
Topografia Trójmiasta. Czy znasz te miejsca?
Rozpocznij quizWydarzenia
Miejsca
Zobacz także
Opinie (101) ponad 100 zablokowanych
-
2022-05-24 19:36
a co ma historia do części rowerowych?
- 16 1
-
2022-05-24 20:31
(2)
Walczą o tolerancję... coraz bardziej przypomina to walkę o przywileje.
- 16 4
-
2022-05-25 07:18
(1)
Im cały czas chodzi o przywileje,prawa mają takie same jak każdy obywatel.
- 3 2
-
2022-05-25 09:45
Nie moga wziac slubu, nie moga miec podzielnosci majatkowej, nie sa chronieni przed "obrazeniem uczuc" tak jak katolicy, nie maja prawa do laczenia rodzin, nie moga ubezpieczyc zdrowotnie partnera, nie moga rozliczyc sie wspolnie podatkowo, nie maja prawa do dziedziczenia po partnerze, nie moga wziac wspolnie kredytu, nie maja prawa do renty/emerytury po zmarlym partnerze, nie moga nawet odebrac korespondencji partnera. To maja byc rowne prawa?
- 1 3
-
2022-05-24 20:33
Ciekawe. Bardzo chciałbym aby tego rodzaju artykuły były normalnością.
- 9 15
-
2022-05-24 21:34
Fajny artykuł
Dzięki Magda
- 3 17
-
2022-05-24 22:07
A może jakiś artykuł o zasłużonych ludziach leworęcznych?
Jestem mańkutem i czuję się dyskryminowany.
- 24 2
-
2022-05-24 22:29
Co ku ? (3)
Nie życzę sobie mieszania Wrzeszcza z LGBT. Mam tu hotel i kilkanaście mieszkań. A te golodupce tylko mieszają ludziom w głowach swoimi dewiacjami i problemami psychicznymi!
Cały ten pseudo bajer jest po to by dostać dotację. Od 10000 euro nawet do 200000. Nie wiedzieliscie? To wam powiedział właśnie biznes. Tak jak ta baba od piorunów skosiła 2mln plus dotacje- 17 5
-
2022-05-25 09:47
(2)
Gdzie moge sie zglosic po te 10000 euro?
A i podaj nazwe hotelu, zeby wiedziec gdzie nigdy nie nocowac, bo rzadzi tam homofob.- 2 4
-
2022-05-25 10:47
(1)
No i fajnie,nikt cię tam nie przyjmie,może naślesz jeszcze bojówki homokomanda?
- 1 2
-
2022-05-25 13:30
Nie chce mi sie, bo nie mam zwyczaju przesiadywac w takich spelunach ;)
- 0 2
-
2022-05-24 22:51
Ale tłumy na tej imprezie
- 7 0
-
2022-05-24 23:24
Gratulacje! Zachowujecie, towarzysze, klasową i ideologiczną czujność, jesteście w awangardzie progresywnego postępu ( to nie masło maślane, to "ta" nowomowa ). A poważnie: nie myślałam, że Gdańsk jest tak zaściankowy i zakompleksiony
- 6 4
-
2022-05-24 23:29
Ukochany Wrzeszcz ,piekny byl kiedyś. (1)
W moim ukochanym Wrzeszczu takie coś, nigdy bym na to nie wpadła, żeby urządzać jakieś niby to historyczne spacery. Brak mi słów, żeby dać wyraz swojemu oburzeniu.Ciekawe,czy zablokujecie?
- 40 33
-
2022-05-25 12:55
Co cię oburza konkretnie?
- 4 0
-
2022-05-24 23:37
Dni wolnosci!? (1)
Naprawdę? Za wolnośc to ludzie ginęli a wy teraz sobie nią gęby wycieracie i nadużywacie w sposób nieprzyzwoity!
- 22 3
-
2022-05-25 17:42
To samo robią z hasłami 'tolerancja' i 'demokracja'
- 0 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.