- 1 Gdzie na karaoke w Trójmieście? (5 opinii)
- 2 "Grillujemy" współczesne kino (49 opinii)
- 3 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 4 "Kaskader": kciuk w górę, a nawet dwa (19 opinii)
- 5 Gdzie można grillować i zrobić ognisko? (34 opinie)
- 6 Nie wyobrażamy sobie majówki bez piwa? (110 opinii)
Wbrew regułom, czyli warsztaty z winem w Seafood Station
Co łączy węgierskie wino z owocami morza z dalekich zakątków świata? Ktoś mógłby powiedzieć, że nic - w końcu Węgry to kraj bez dostępu do morza, a więc produkowane tam etykiety przede wszystkim pasują do tamtejszej, lokalnej kuchni. Organizatorzy warsztatów w restauracji Seafood Station postanowili jednak zmierzyć się z tym trudnym tematem i udowodnić, że choć w kuchni zdarzają się połączenia smaków nieoczywiste, a wręcz wykluczające się, to dla wytrawnego sommeliera i szefa kuchni nie ma rzeczy niemożliwych.
To były ósme warsztaty organizowane przez Katarzynę Boldę, ale pierwsze w całości poświęcone winom węgierskim. Podczas kolacji w sopockiej restauracji zgromadzeni przy trzech stołach goście, w przeciwieństwie do wcześniejszych spotkań, głównie skupili się na degustacji trunków i przystawek - tzw. finger foodów - niż nauce o wybranych etykietach, choć część osób wyraźnie czekała na prezentację (niestety nie udało się także uruchomić rzutnika).
Zaproszony ekspert z firmy Wino Tokaj, Sławomir Płatek, ze względu na panujący w lokalu gwar, zamienił klasyczną prelekcję na rozmowę z uczestnikami w mniejszych grupach - podchodził do stołów i odpowiadał na pytania, zachęcając jednocześnie do wzajemnej wymiany opinii na temat zaproponowanych win i dań (szkoda tylko, że nie zawsze wiedział, jaka przystawka pojawi się zaraz na stole). A było co omawiać, ponieważ organizatorzy postawili na odważne zestawienia smakowe, które wywołały sporo, chwilami także skrajnych, komentarzy.
Jako pierwsze zaserwowano umiarkowanie wytrawne białe wino Hollokoi Muskotaly (Tokaj). Pełne, mocno aromatyczne i "potężne", szybko uwolniło kwiatowo-owocową słodycz. Podana do niego na chrupiącym chlebie kremowa pasta z makreli, twarożku i ogórka kiszonego, okazała się świetnym kompanem. Niektórzy uczestnicy do końca kolacji najchętniej wspominali właśnie to połączenie.
Druga para wywołała już jednak mieszane odczucia, a goście z rezerwą podeszli do kolejnego duetu: charakternego wytrawnego Tarjanyi Rajnai Rizling Superior (Egri) i ceviche z dorsza z sałatką z zielonego jabłka. Zimna, lekko kwaskowata przystawka sama w sobie była smaczna, jednak wino o tak "gęstej" intensywności, mineralnym aromacie i wysokiej kwasowości sprawiło, że trunek i danie słabo ze sobą "pracowały".
Na szczęście trzeci zestaw szybko pomógł zapomnieć o poprzedniku, bo łagodne, uniwersalne w smaku Tarjanyi Balance (Egri) doskonale zagrało z lekko pikantnymi krewetkami. Owoce morza, idealnie przygotowane, zdominowały białe wino, jednak czuć było w tym połączeniu harmonię. To propozycja na letnie wieczory i niezobowiązujące spotkanie z przyjaciółmi.
Zanim kolejne białe wino pojawiło się w kieliszkach, Sławomir Płatek uprzedził gości, że wiele osób określa je "dziwnym". I rzeczywiście, Kolonics Juhfark (Somlo) to jedna z tych etykiet, które przy pierwszym spotkaniu raczej nie zachęcają do dalszej degustacji, ale czas działa na ich korzyść. Tak też było tym razem. Zapach wskazywał na agresywny w smaku trunek, lecz po chwili wino ukazało łagodne oblicze, a całości dopełnił podany na ciepło łosoś na chrupiącej białej rzodkwi.
Warsztaty zamknęło jedyne czerwone wino zaserwowane podczas wieczoru, Tuzko Talentum (Tolna), z mało znanego regionu Węgier. Trunek o wspaniałym, owocowym aromacie i pięknym, wiśniowym kolorze. Dość cierpkie, finezyjne, raczej do mniejszych degustacji. W Seafood Station złamano przy okazji kultywowaną przez wielu zasadę, która głosi, że czerwone wino nie pasuje do ryby. Tutaj pasowało, zwłaszcza do towarzyszącej mu sałatki z tuńczykiem z grilla, jajkiem i fasolką.
Udział w spotkaniu kosztował 89 zł. W najbliższych miesiącach planowane są kolejne warsztaty, zanim jednak organizatorzy z BoCoach&Events ogłoszą datę, zapraszają na piątą edycję Dnia otwartej butelki. Impreza dla miłośników wina odbędzie się 7 kwietnia w Hotelu Haffner.
Miejsca
Wydarzenia
Opinie (46) 2 zablokowane
-
2017-03-13 14:15
Nie warto się snobować na wino z zachodniej Europy czy (2)
Nowego Świata. Najlepsze wina są z Mołdawii.
A dlaczego?
Poza tym, że są pyszne i tanie, to powstają ze szczepów które kiedyś wyrobiły renomę winom francuskim. Tylko tych szczepów we Francji już nie ma. Przetrwały właśnie w Mołdawii.- 9 2
-
2017-03-13 15:56
(1)
Tak samo jest z szczepami w Chile, które są starymi odmianami francuskimi.
Mało kto wie a już tzw sommelierzy o tym zupełnie nie wspominają, że wszystkie obecne szczepy francuskie są krzyżówkami z w sumie kiepskimi szczepami amerykańskimi o beznadziejnym smaku, za to o dużej odporności na wszelkie choroby dręczące winorośl.- 2 1
-
2017-03-13 17:03
Nie krzyżówka, tylko szczepionka. Winogrona są europejskie, pień jest amerykański. Wie to każdy, kto interesuje się winem.
- 2 0
-
2017-03-13 13:15
(1)
Nazwijcie mnie chamem, ale ma być po prostu smacznie.
Bo chyba cały świat przez tysiąclecia nie spłukiwał winem toalet czekając na objawienie w postaci Francji ;)- 8 2
-
2017-03-13 16:13
Węgrzyn, to nazwa win pochodzących z Węgier ale przywiezionych na tereny polskie i dopiero tu leżakowane w beczkach.
Wiedza to choć podstawowa, mało jest dostępna wszelakiej maści sprzedawcom tego trunku, bo jak nie wiadomo o co chodzi to zawsze o kasę.
A skoro na droższym winie lepsza marża, tym bardziej te są właśnie preferowane.- 3 0
-
2017-03-13 16:06
Zamiast chodzić na takie pokazy, rozpocząć edukację winiarską od zakupów win.
Na początek, naprawdę warto odwiedzić Biedrę, Lidla i im podobne przybytki i dokonywać zakupów win rozpoczynając od poziomu ok. 12 złotych. Wiem, że zaraz rzuci się wataha smakoszy itp ale ja już wiem jak smakują wina słabe i podłej jakości. Zaczynanie od razu z wysokiego pułapu, nie da nam możliwości porównawczych, natomiast wprowadzi nas w świat negacji rzeczy faktycznie nieznanych. Metoda ta ma też i tę dobrą stronę, że jak zaczniemy wchodzić w coraz to wyższe półki cenowe, zauważymy, że są wina produkowane na odmianach lepiej nam smakujących oraz tych mniej, i że cena ma w tym przypadku niewiele wspólnego z naszymi upodobaniami.
I w ten sposób dojdziemy do takiego poziomu, że kiedy nam sommelierzy zaczną opowiadać o specyfice danego wina, my już sami będziemy trochę w temacie zorientowani i czasem dowiemy się czegoś ciekawego a czasem lekko uśmiejemy się pod nosem, wiedząc, że wino to trunek tworzony od tysięcy lat, gdy ... sommelierów zwyczajnie nie było i nie miał kto komu wciskać kitu :)- 15 2
-
2017-03-13 12:37
Kilka razy byłem na Węgrzech i sporo piłem lokalnych win. I muszę przyznać, że - (1)
mimo że to chyba wbrew regułom - najlepiej mi wchodziło takie kupowane na lokalnych targach w plastikowych karnisterkach. Mozna wybrać: 2 l, 4 l, 5 l. Znakomite na upały, nie trzeba korkociągu, a jak wypijemy to idziemy z karnisterkiem jak z butelką zwrotną po następne.
- 20 3
-
2017-03-13 13:40
Najważniejsze aby korkociąg był po wypiciu.
- 7 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.