- 1 Michał i Roxie w finale "Tańca z Gwiazdami" (26 opinii)
- 2 Miłośnicy vintage opanowali 100cznię (26 opinii)
- 3 Zrobili karierę dzięki "Szansie na sukces" (37 opinii)
- 4 Gdzie na karaoke w Trójmieście? (29 opinii)
- 5 "Grillujemy" współczesne kino (61 opinii)
- 6 "Kaskader": kciuk w górę, a nawet dwa (20 opinii)
Zakończyło się gitarowe święto Spacefest
Fragment występu Pure Phase Ensemble 2 w sobotę w Fabryce Batycki. Autor: Tomasz Cieślikowski.
Spacefest to dla fanów gitarowej alternatywy wyjątkowe wydarzenie - nie ma drugiej takiej imprezy, gdzie zagraniczne gwiazdy występowałyby na jednej scenie ramię w ramię z lokalnymi muzykami. Podczas drugiej edycji gdańskiej imprezy eksperyment ten ponownie się udał.
Na całodniowych warsztatach, pod okiem saksofonisty Raya Dickaty'ego z legendarnego Spiritualized, ósemka polskich i brytyjskich artystów przygotowywała materiał. Ramię w ramię pracowali ze sobą młodzi trójmiejscy muzycy: Maciej Wojnicki, Artur Bieszke, Maciej Minikowicz, Rafał Wojczal i Łukasz Piotrowski oraz takie tuzy rockowej sceny, jak wokalista i gitarzysta Chris Olley z Six By Seven i perkusista Steve Hewitt z Placebo.
Efekt pracy tej rockowej orkiestry miał być zaskakujący i w pełni swoje zadanie spełnił. Podczas ponad półgodzinnego występu w sobotę w gdańskiej Fabryce Batycki można było usłyszeć przeróżne inspiracje - od hałaśliwego shoegaze, przez nastrojowe zimnofalowe wpływy, po wręcz piosenkowe, około-bluesowe kompozycje. Z jednej strony, widać było, że muzycy łatwo osiągnęli nić porozumienia. Z drugiej, zabrakło im chyba trochę motywacji - koncert był znacznie krótszy niż pierwsza odsłona projektu rok temu, nie wszyscy artyści pokazali też pełnię możliwości swoich instrumentów.
Drugim ważnym koncertem Spacefest był wspólny show wokalisty Can Damo Suzuki z rockowym zespołem Popsysze z Gdańska. Muzycy nie spotkali się wcześniej, nie ustalali przebiegu koncertu. Japończyk po prostu stanął za mikrofonem i zaczął improwizować do rockowych zagrywek gdańszczan. W efekcie powstała transowa, ponad godzinna kompozycja - momentami trudna w odbiorze, jednak niepowtarzalna.
Sobotnie koncerty w Fabryce Batycki zakończył występ młodego włoskiego zespołu Sea Dweller, który ciekawie łączył nastrojowy pop z gitarowym hałasem. Warto wspomnieć również o występie francuskiego duetu elektronicznego 2 kilos & More, który - choć grał na początku festiwalu - niespodziewanie zaskarbił sobie publikę. W przeciwieństwie do akustycznego występu lidera Ride - Marka Gardenera, którego ballady były wyraźnie nużące. Ważnym wydarzeniem dla osób śledzących lokalną scenę muzyczną będzie fakt, że na otwarcie Spacefest w piątek w CSW Łaźnia premierę miał debiutancki album psychodelicznego kolektywu 1926 z Gdyni. Płytę można dostać bezpośrednio w wydawnictwie Music Is The Weapon.
Organizowany przez CSW Łaźnia i osoby związane z gdańskim wydawnictwem płytowym Nasiono Records festiwal, choć niszowy, jest jedną z ważniejszych imprez z alternatywą gitarową w Polsce, co potwierdziło kilkaset osób, które w sobotę przyjechały do Fabryki Batycki nie tylko z Trójmiasta. Poprawki wymaga tylko długość występów - ośmiogodzinny maraton koncertowy w zamkniętej przestrzeni to za wiele nawet dla najwierniejszych fanów.
Co ważne, organizatorom udało się być konsekwentnym w założeniach festiwalu i ponownie zaprosić do Trójmiasta ważne postaci światowej gitarowej sceny, które spotkały się z lokalnymi artystami. Dzięki temu powstały niepowtarzalne projekty muzyczne, których teraz fani z niecierpliwością powinni wyczekiwać w postaci wydawnictw płytowych. Podobnie jak przyszłorocznej odsłony festiwalu.
Miejsca
Wydarzenia
Zobacz także
Opinie (26)
-
2012-12-10 22:47
Było słabo ale ...
Fajnie, że komuś się chce organizować takie imprezy, mimo że muzycznie była ona na baaaardzo słabym poziomie. Kilka nazwisk z przebrzmiałych dawno kapel to za mało. Szkoda, że występują tam właściwie kapele i muzycy po układzie ze Szwarcem i Nasiono Records. Ale niech coś się dzieje w tym smutnym mieście.
- 8 5
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.