- 1 Gdzie na karaoke w Trójmieście? (9 opinii)
- 2 "Grillujemy" współczesne kino (49 opinii)
- 3 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 4 "Kaskader": kciuk w górę, a nawet dwa (19 opinii)
- 5 Gdzie można grillować i zrobić ognisko? (34 opinie)
- 6 Nie wyobrażamy sobie majówki bez piwa? (110 opinii)
Zamęczyć widza - o spektaklu "Wolna Trybuna"
22 października 2013 (artykuł sprzed 10 lat)
Premiera teatralna All About Freedom jest konsekwentnym, przemyślanym sposobem by przedstawić społeczny wielogłos czasów PRL-u na bazie książki "Wolna Trybuna" Christiana Skrzyposzka. Jednak forma spektaklu jest tak męcząca, że po przedstawieniu oklaskiwało go praktycznie tylu widzów, ilu było aktorów na scenie.
W surowej i minimalistycznej przestrzeni, składającej się z pięciu pokoi przypominających cele, wyposażonych tylko w krzesło i mikrofon, aktorzy wypowiadają czasem ogromne monologi, czasem krótsze, ekspresyjne odezwy, jak z wiecu politycznego. Jednak w zamyśle reżysera ich treść nie jest najistotniejsza, a bohaterowie często mówią jednocześnie, albo przekrzykują się, uniemożliwiając zrozumienie sensu wypowiedzi.
Tak jak na ulicy czy w innym miejscu publicznym, słyszymy czasem całe wypowiedzi (m.in. dramatyczną, szczegółową wyliczankę ile kosztuje życie czteroosobowej rodziny, skalkulowane w dolarach przez wykładowcę akademickiego albo brawurową, pełną troski odezwę do współczesnej młodzieży o poziom słownictwa w wykonaniu pewnej polonistki, która postanawia dla wzmocnienia i uatrakcyjnienia przekazu zwracać się do młodzieży jej, pełnym wulgaryzmów, językiem), czasem tylko strzępy wypowiedzi.
Bohaterowie kolejnych epizodów wychodzą zza pleców publiczności, przechodząc obok niej by wejść do pokoju (na trybunę) - są tam przecież naszymi reprezentantami. Ubrani są zwyczajnie, bo przecież stanowić mają przekrój przez całe społeczeństwo, wśród nich będzie kombatant wojenny, wspominający czasy II wojny światowej, studenci nawołujący do antykomunistycznej rewolucji, myśliciele, robotnicy, świadkowie starć z milicją, a obok nich zwykła przedszkolanka narzekająca na opłatki komunijne zastępujące dzieciom cukierki.
Najbardziej rozbudowanym wątkiem jest historia homoseksualisty, który jako niejaka Kocica przybliża swoje życie w stylu "Lubiewa" Michała Witkowskiego. To zresztą najlepsza i najbardziej wymagająca rola w spektaklu kreowana z powodzeniem przez Michała Opalińskiego.
Wszystkie wypowiedzi "Wolnej Trybuny" tworzyć mają portret zbiorowy naszego społeczeństwa z czasów PRL-u, mocno satyryczny, ale też na swój sposób dotkliwy. I rzeczywiście momentami udaje się taki poziom osiągnąć. Jednak zaproponowana forma - trzy godziny deklamacji tekstu, niekiedy pełnej niepotrzebnego wrzasku i popartej budowaną najprostszymi środkami gry aktorskiej (emfaza, krzyk, miotanie się po pokoju, kopanie lub walenie pięściami w ściany) - daje na dłuższą metę efekt odwrotny od zakładanego. Widzowie licznie opuszczają spektakl (na poniedziałkowym pokazie w Instytucie Sztuki Wyspa do końca zostało ich około dwudziestu).
Koprodukcja Instytutu Teatralnego w Warszawie i festiwalu All About Freedom "Wolna Trybuna" to spektakl przemyślany, spójny, ale nieznośnie monotonny. Zaliczyć go można do teatralnych eksperymentów, który z pewnością nie przekona wszystkich, ale dobrze wpisuje się w linię repertuarową produkcji Instytutu Teatralnego w Warszawie, w siedzibie którego prezentowany będzie spektakl po zakończeniu festiwalu.