- 1 Pchli Targ w Oliwie rozpoczął sezon (43 opinie)
- 2 Oto najpiękniejsze kobiety Pomorza (112 opinii)
- 3 Recenzja "Challengers": intensywne kino (42 opinie)
- 4 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (44 opinie)
- 5 100cznia otworzyła sezon (47 opinii)
- 6 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (57 opinii)
I kto to mówi, czyli dubbing kontra napisy. Co lepsze w kinie?
"Stara Batmana", czyli polski dubbing w pełni:
Dorociński potomkiem Dartha Vadera, Zborowski na czele drużyny krasnoludów, Zelt jako zamaskowany obrońca Gotham. Brzmi jak surrealistyczny wytwór chorej wyobraźni psychofana polskiego kina. A jednak jest w tym ziarno prawdy! Choć na razie rodzimym aktorom nie grozi podbój Hollywood, to swój udział w wysokobudżetowych hitach już zaakcentowali. Dosłownie. Polski dubbing ma się dobrze jak nigdy wcześniej. Tylko czy jest on w ogóle komuś potrzebny?
Z Teatru Wybrzeże na pokład Sokoła Millenium
Do głosu doszli za to polscy aktorzy, dla których, z całym szacunkiem do ich umiejętności i dorobku, jest to jedyna szansa, żeby zaistnieć w wielkoformatowych dziełach światowej kinematografii. I tak na przykład depresyjny Kylo Ren z ostatniej odsłony "Gwiezdnych wojen" przemawia do nas głosem Marcina Dorocińskiego. Ba! Możemy w dziele J.J.Abramsa znaleźć nawet trójmiejski wątek! Wybierając wersję dubbingową, pod postacią Lei dało się słyszeć głos Doroty Kolak, aktorki Teatru Wybrzeże.
Wojowniczym krasnoludom w wyprawie do Samotnej Góry towarzyszył... Wiktor Zborowski. Oczywiście tylko w wersji audio i tylko w polskich kinach. Jak zostać obrońcą Gotham pod maską nietoperza, przekonał się Jacek Rozenek, choć jemu nikt batmanowskich gadżetów do ręki nie dał, przebierać się w kostium też nie kazał. Skarbu pod postacią Golluma szukał Borys Szyc, magiczny młot, razem z głosem, od Chrisa Hemswortha przejął Piotr Grabowski, a Piotr Zelt z potężną mocą Magneto mógł zemścić się (choć tylko w wyobraźni) na tych, którzy szydzili z tępego osiłka, którego wizerunek z "13 Posterunku" pozostał z aktorem na lata.
"Stara" Batman, czyli pułapki dubbingu
Wielka frajda dla samych aktorów, mogących choć przez chwilę wizyty w studiu nagraniowym wczuć się w ubóstwiane przez miliony postaci, niekoniecznie musi oznaczać podobną rozrywkę dla widzów. Dubbing nieodłącznie wiąże się z kompletnym "wyłączeniem" oryginalnych głosów, zmianą kontekstu ekranowych żartów, może też wprowadzać błędy. Ostatnim tego typu przykładem jest dubbingowa wpadka, jaką można było usłyszeć w filmie "Batman vs Superman".
Dialog oryginalny: "- Ona jest z tobą? - Nie, myślałem, że z tobą", twórcy polskiego dubbingu postanowili nieco ubarwić, zastępując go dość osobliwą wymianą zdań: "- Wy się znacie? - Tak, to moja stara". "Stara" Batmana nie przypadła jednak do gustu widzom, którzy na dubbingowcach nie zostawili po seansie suchej nitki.
Podobnie jak po obejrzeniu filmu "Thor: Mroczny świat", w którym tytułowy bohater po walce z przeciwnikiem z szyderczą dumą wypowiada słynną frazę: "Anyone else?" Ten, kto spodziewał się w polskiej wersji dubbingowej tłumaczenia w stylu: "Ktoś jeszcze?", ze zdziwieniem przecierał nie tyle oczy, a uszy. "Polski" Thor bowiem wypalił swojskim: "Zatkało kakao?". O absurdalność, sztuczność i nachalną dosłowność w wersji dubbingowej, niestety, nie tak trudno się postarać.
Dubbingowy luksus z Zachodu
Po co więc dubbingować filmy, które ze względu na sceny przemocy czy zawiłą, jak na młody umysł, fabułę przeznaczone dla dzieci raczej nie są? Po części z wygody widza, mogącego w ten sposób oszczędzić czas, energię i koncentrację, rezygnując tym samym z napisów. Nie po to wymagający kinoman płaci niemałą cenę za bilety, żeby podejmować dodatkowy wysiłek szukania literek u dołu ekranu. Po części jest to też efekt pogoni za zachodnimi standardami. W Niemczech, Włoszech czy Francji dubbingowane jest niemal wszystko, co wchodzi zarówno na mały, jak i wielki ekran. W tym przypadku jest to jednak związane z długą tradycją dubbingu, na który kilkadziesiąt lat temu mogły sobie pozwolić tylko bogate kraje.
Zobacz także: Ciemna strona kina, czyli krótki film o zarabianiu
Lektor dla ubogich?
Znacznie tańszą w produkcji wersją jest bowiem ścieżka z wykorzystaniem jednego lektora, która szczególnie dużą popularność zyskała w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Niemiec czy Francuz decydujący się obejrzeć film w Polsce mógłby być mocno skonfundowany, słysząc kilkudziesięciu ekranowych bohaterów (również damskich) mówiących tym samym, zazwyczaj męskim głosem. Problem jednak rozwiązuje się niejako sam, bo w kinach już od wielu lat wersja lektorska nie jest brana pod uwagę. Wyjątkami są niewielkie placówki, jak na przykład Kino Janosik w Żywcu, które, żeby zachęcić seniorów do oglądania filmów, postanowiło wprowadzić na salę kinową funkcję lektora.
Do kina jak do biblioteki
Jeśli więc nie lubimy, żeby coś zagłuszało nam oryginalnych aktorów i pozbawiało film pierwotnego kształtu, zawsze zostaje do wyboru wersja z napisami. Nie musimy narażać się w tym przypadku na kaleczenie dialogów czy przeinaczanie kontekstu ekranowych żartów. Warunek jest jednak jeden i to dość istotny: umiejętność podzielnej uwagi.
Napisy z pewnością odciągają nas od dynamicznie pędzącej akcji. W przypadku twórców stawiających mocny nacisk na tekstualność swoich filmów, jak Tarantino czy bracia Coen, widz może zagubić się w gąszczu dialogów i zwyczajnie nie nadążyć za ich tempem, przez co traci niemal całą przyjemność z seansu. Są jednak miejsca, jak na przykład kraje skandynawskie, gdzie preferowane są tylko wersje z napisami. I patrząc na odsetek Skandynawów znających język angielski, można wskazać na istotny, edukacyjny atut korzystania z napisów.
Taśma profesjonalna czy melodyjna?
Na szczęście, jak to w kinie, wybór należy do nas. Podobnie jak możemy zdecydować, czy obejrzymy seans w 2D czy 3D, tak i do nas należy decyzja, na którą wersję dźwiękową postawić. Niczym uczestnik "Szansy na sukces" możemy wybrać taśmę profesjonalną z zachowaniem spójności i oryginalności dzieła lub taśmę z linią melodyczną, którą w przypadku filmu jest ułatwiający odbiór dubbing. Kino, w przeciwieństwie do telewizji stawiającej głównie tylko na lektora, daje bezcenną możliwość wyboru. A z tego korzysta coraz więcej kinomanów. Podczas pierwszego tygodnia premiery "Star Wars: Przebudzenie mocy" (przeczytaj naszą recenzję) wersję z podłożonymi głosami wybrało aż 40 proc. widzów. Oby tylko pęd za wszechobecnym dubbingiem nie wziął górę nad umiarem. W przeciwnym razie za kilka lat ścieżki dźwiękowe Hansa Zimmera będą zastępowane kompozycjami Piotra Rubika.
A wy co wybieracie: dubbing czy napisy?
Opinie (87) 1 zablokowana
-
2016-04-25 11:38
Animowany dubbing może być, fabularny absolutnie nie
- 8 3
-
2016-04-25 11:55
Oczywiste jest że bajki z dubbingiem a pozostałe z napisami :)
- 3 4
-
2016-04-25 11:58
Słaba ankieta
Brak np "zależy".
Dobre bajki lubię z dubbingiem, bo robią to dobrze, jak chociażby Shrek. Ale np kapitan ameryka to porażka po całej linii i na takie coś nie wybiorę się z dubbingiem nigdy.
Warcraft oglądne tez z dubbingiem, bo jakoś mi mocniej przypomina dawne czasy gdy grywałem to, a był tam dubbing. Wiec dla smaczku.
Ogólnie brak mi w kinie opcji (bez napisów po ang, albo ang napisy) tak by społeczeństwo mogło i w kinie się uczyć tego języka. Jeden seans na dzień, ja bym się wybierał własnie na to, gdyż lubię trenować swój angielski w każdym możliwym momencie.- 5 0
-
2016-04-25 12:19
a ja wole napisy choc po 10 minutach przestaje zwracac na nie uwage i oglądam jakby bez nich a i tak sporo rozumiem (4)
- 6 1
-
2016-04-25 15:41
serbochorwacki też ? (3)
- 3 0
-
2016-04-25 20:15
dałbym rade w tym języku obejrzeć jak i wkarzdym innym (2)
- 0 0
-
2016-04-25 20:33
(1)
karzdym.....
- 1 0
-
2016-04-25 21:41
oj tam oj tam błędu się człowiek czepa
- 0 0
-
2016-04-25 12:22
(1)
Dubbing w filmach aktorskich jest niedopuszczalny, to jest brak szacunku dla aktorów. Przecież głównym narzędziem pracy aktora jest jego głos, więc jak można go tego pozbawiać? W animacjach i grach - dubbing dopuszczalny jak najbardziej, bo coś wygenerowane komputerowo może mieć w końcu różny głos.
- 13 1
-
2016-04-25 12:55
Jaki znowu brak szacunku, aktorzy grają dla pieniędzy i mają w nosie jak dystrybutor filmu będzie go rozpowszechniał w innych
Czy Shrek z polskim dubbingiem był obrazą dla Banderasa czy Eddiego Murphy'ego? A przecież powinien, bo ich głos był przecież ich jedynym wkładem w ten film!
- 1 6
-
2016-04-25 12:41
Do wszystkiego można się przyzwyczaić, ale jeśli na niekorzyść dubbingu mają świadczyć 'popisy' tłumaczy to już przesada
Jeśli dubbing jest zrobiony profesjonalnie, to dlaczego nie? Jak wspomniano w artykule, są kraje, w których wszystko jest dubbingowane i nikt z tego powodu szat nie rozdziera. Nie wszyscy muszą znać i lubić język oryginału filmu, żeby koniecznie słyszeć oryginalną ścieżkę dźwiękową...
- 1 10
-
2016-04-25 13:54
film tajwański z chińskimi napisami
albo amerykański z lektorem rosyjskim i na to napisy
wszystko zależy jaki film i jaki jest oryginalny język- 1 1
-
2016-04-25 13:56
Dubbing dla idiotów (2)
Uczcie się angielskiego i słuchajcie w oryginale, tak jak to było zamierzone przez twórców. Dubbing żywych aktorów brzmi i wygląda nienaturalnie.
Zadanie:
Wyobraźcie sobie zdubbingowaną wersję Breavehearta i ten udawany polscottish w wykonaniu np. Adamczyka. ;-)- 13 4
-
2016-04-25 15:42
nie tylko angielskojęzyczne są w kinach
- 2 4
-
2016-04-26 21:39
Nienaturalnie? Powtarzam, to kwestia przyzwyczajenia
Dla kogoś przyzwyczajonego do dubbingu wersja z napisami, czy - jeszcze gorzej - z lektorem, jest nie do zaakceptowania i minusy oburzonych "okaleczaniem filmu dubbingiem" niczego w tym temacie nie zmienią
- 0 0
-
2016-04-25 14:23
Za dubbingiem głosują wyłącznie głąby... (2)
Przepraszam, to chamskie co napisałem , ale prawdziwe.....Przy animowanych dubbingu nie wykluczam.
- 10 6
-
2016-04-26 08:45
nie jest to prawda
są również osoby, które gorzej widzą
- 2 0
-
2016-04-26 21:48
No tak, takie argumenty są najlepsze...
Zaproś do Polski Niemca, Francuza albo Włocha i każ mu obejrzeć film z lektorem albo napisami, zapewniam cię, że to na ciebie będą patrzeć jak na głąba albo dziwaka - także ostrożnie z tymi inwektywami. Nie wszyscy jedzą ogórki kiszone, czy to powód żeby nazywać ich głąbami?
- 1 0
-
2016-04-25 14:46
Droga redakcjo, panie Tomku Zacharczuk
W ankiecie brakuje kluczowej odpowiedzi:
"zależy od filmu"
;)- 3 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.