- 1 Pchli Targ w Oliwie rozpoczął sezon (42 opinie)
- 2 Oto najpiękniejsze kobiety Pomorza (107 opinii)
- 3 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (44 opinie)
- 4 Recenzja "Challengers": intensywne kino (40 opinii)
- 5 100cznia otworzyła sezon (44 opinie)
- 6 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (57 opinii)
I kto to mówi, czyli dubbing kontra napisy. Co lepsze w kinie?
"Stara Batmana", czyli polski dubbing w pełni:
Dorociński potomkiem Dartha Vadera, Zborowski na czele drużyny krasnoludów, Zelt jako zamaskowany obrońca Gotham. Brzmi jak surrealistyczny wytwór chorej wyobraźni psychofana polskiego kina. A jednak jest w tym ziarno prawdy! Choć na razie rodzimym aktorom nie grozi podbój Hollywood, to swój udział w wysokobudżetowych hitach już zaakcentowali. Dosłownie. Polski dubbing ma się dobrze jak nigdy wcześniej. Tylko czy jest on w ogóle komuś potrzebny?
Z Teatru Wybrzeże na pokład Sokoła Millenium
Do głosu doszli za to polscy aktorzy, dla których, z całym szacunkiem do ich umiejętności i dorobku, jest to jedyna szansa, żeby zaistnieć w wielkoformatowych dziełach światowej kinematografii. I tak na przykład depresyjny Kylo Ren z ostatniej odsłony "Gwiezdnych wojen" przemawia do nas głosem Marcina Dorocińskiego. Ba! Możemy w dziele J.J.Abramsa znaleźć nawet trójmiejski wątek! Wybierając wersję dubbingową, pod postacią Lei dało się słyszeć głos Doroty Kolak, aktorki Teatru Wybrzeże.
Wojowniczym krasnoludom w wyprawie do Samotnej Góry towarzyszył... Wiktor Zborowski. Oczywiście tylko w wersji audio i tylko w polskich kinach. Jak zostać obrońcą Gotham pod maską nietoperza, przekonał się Jacek Rozenek, choć jemu nikt batmanowskich gadżetów do ręki nie dał, przebierać się w kostium też nie kazał. Skarbu pod postacią Golluma szukał Borys Szyc, magiczny młot, razem z głosem, od Chrisa Hemswortha przejął Piotr Grabowski, a Piotr Zelt z potężną mocą Magneto mógł zemścić się (choć tylko w wyobraźni) na tych, którzy szydzili z tępego osiłka, którego wizerunek z "13 Posterunku" pozostał z aktorem na lata.
"Stara" Batman, czyli pułapki dubbingu
Wielka frajda dla samych aktorów, mogących choć przez chwilę wizyty w studiu nagraniowym wczuć się w ubóstwiane przez miliony postaci, niekoniecznie musi oznaczać podobną rozrywkę dla widzów. Dubbing nieodłącznie wiąże się z kompletnym "wyłączeniem" oryginalnych głosów, zmianą kontekstu ekranowych żartów, może też wprowadzać błędy. Ostatnim tego typu przykładem jest dubbingowa wpadka, jaką można było usłyszeć w filmie "Batman vs Superman".
Dialog oryginalny: "- Ona jest z tobą? - Nie, myślałem, że z tobą", twórcy polskiego dubbingu postanowili nieco ubarwić, zastępując go dość osobliwą wymianą zdań: "- Wy się znacie? - Tak, to moja stara". "Stara" Batmana nie przypadła jednak do gustu widzom, którzy na dubbingowcach nie zostawili po seansie suchej nitki.
Podobnie jak po obejrzeniu filmu "Thor: Mroczny świat", w którym tytułowy bohater po walce z przeciwnikiem z szyderczą dumą wypowiada słynną frazę: "Anyone else?" Ten, kto spodziewał się w polskiej wersji dubbingowej tłumaczenia w stylu: "Ktoś jeszcze?", ze zdziwieniem przecierał nie tyle oczy, a uszy. "Polski" Thor bowiem wypalił swojskim: "Zatkało kakao?". O absurdalność, sztuczność i nachalną dosłowność w wersji dubbingowej, niestety, nie tak trudno się postarać.
Dubbingowy luksus z Zachodu
Po co więc dubbingować filmy, które ze względu na sceny przemocy czy zawiłą, jak na młody umysł, fabułę przeznaczone dla dzieci raczej nie są? Po części z wygody widza, mogącego w ten sposób oszczędzić czas, energię i koncentrację, rezygnując tym samym z napisów. Nie po to wymagający kinoman płaci niemałą cenę za bilety, żeby podejmować dodatkowy wysiłek szukania literek u dołu ekranu. Po części jest to też efekt pogoni za zachodnimi standardami. W Niemczech, Włoszech czy Francji dubbingowane jest niemal wszystko, co wchodzi zarówno na mały, jak i wielki ekran. W tym przypadku jest to jednak związane z długą tradycją dubbingu, na który kilkadziesiąt lat temu mogły sobie pozwolić tylko bogate kraje.
Zobacz także: Ciemna strona kina, czyli krótki film o zarabianiu
Lektor dla ubogich?
Znacznie tańszą w produkcji wersją jest bowiem ścieżka z wykorzystaniem jednego lektora, która szczególnie dużą popularność zyskała w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Niemiec czy Francuz decydujący się obejrzeć film w Polsce mógłby być mocno skonfundowany, słysząc kilkudziesięciu ekranowych bohaterów (również damskich) mówiących tym samym, zazwyczaj męskim głosem. Problem jednak rozwiązuje się niejako sam, bo w kinach już od wielu lat wersja lektorska nie jest brana pod uwagę. Wyjątkami są niewielkie placówki, jak na przykład Kino Janosik w Żywcu, które, żeby zachęcić seniorów do oglądania filmów, postanowiło wprowadzić na salę kinową funkcję lektora.
Do kina jak do biblioteki
Jeśli więc nie lubimy, żeby coś zagłuszało nam oryginalnych aktorów i pozbawiało film pierwotnego kształtu, zawsze zostaje do wyboru wersja z napisami. Nie musimy narażać się w tym przypadku na kaleczenie dialogów czy przeinaczanie kontekstu ekranowych żartów. Warunek jest jednak jeden i to dość istotny: umiejętność podzielnej uwagi.
Napisy z pewnością odciągają nas od dynamicznie pędzącej akcji. W przypadku twórców stawiających mocny nacisk na tekstualność swoich filmów, jak Tarantino czy bracia Coen, widz może zagubić się w gąszczu dialogów i zwyczajnie nie nadążyć za ich tempem, przez co traci niemal całą przyjemność z seansu. Są jednak miejsca, jak na przykład kraje skandynawskie, gdzie preferowane są tylko wersje z napisami. I patrząc na odsetek Skandynawów znających język angielski, można wskazać na istotny, edukacyjny atut korzystania z napisów.
Taśma profesjonalna czy melodyjna?
Na szczęście, jak to w kinie, wybór należy do nas. Podobnie jak możemy zdecydować, czy obejrzymy seans w 2D czy 3D, tak i do nas należy decyzja, na którą wersję dźwiękową postawić. Niczym uczestnik "Szansy na sukces" możemy wybrać taśmę profesjonalną z zachowaniem spójności i oryginalności dzieła lub taśmę z linią melodyczną, którą w przypadku filmu jest ułatwiający odbiór dubbing. Kino, w przeciwieństwie do telewizji stawiającej głównie tylko na lektora, daje bezcenną możliwość wyboru. A z tego korzysta coraz więcej kinomanów. Podczas pierwszego tygodnia premiery "Star Wars: Przebudzenie mocy" (przeczytaj naszą recenzję) wersję z podłożonymi głosami wybrało aż 40 proc. widzów. Oby tylko pęd za wszechobecnym dubbingiem nie wziął górę nad umiarem. W przeciwnym razie za kilka lat ścieżki dźwiękowe Hansa Zimmera będą zastępowane kompozycjami Piotra Rubika.
A wy co wybieracie: dubbing czy napisy?
Opinie (87) 1 zablokowana
-
2016-04-25 08:34
polskie dubbingi są niestety za ciche, tzn zamiast wyraźnych słów bohaterów słychać tło dźwiekowe,, (1)
co zwłaszcza w kinie jest niewskazane, bo nie dość że nie słychać wyraźnie co mówi bohater to hałas publiczności dodatkowo przeszkadza, i trzeba się naprawdę mocno skupić
poza tym, jak dubbinguje znana mi osoba, to przez cały film jak mówi to mam ją przed oczami a nie postać bohatera,
dlatego wybieram filmy z napisami w kinie, lub z lektorem z innych źródeł,
dzięki czemu słychać oryginalne tło i głos aktorów, a to jest o wiele lepsze jakościowo,
ktoś tu wcześniej wspomniał że nie da się podrobić czy powtórzyć sposobu mówienia oryginalnego aktora, a przez to traci się lub fałszuje osobowość postaci- 7 0
-
2020-03-06 21:13
Polski dubbing nie jest zbyt cichy
Nie jest zbyt cichy, jest całkowicie niezrozumiały. Bolączka polskich produkcji - chyba wszystkie są tak udźwiękowione, że trudno cokolwiek zrozumieć. Kiedyś ktoś mi wspomniał, że film Służby specjalne jest niezły i pewnego razu pomyślałem, że zobaczę ten film, włączyłem i oglądałem przez jakieś 25 min. Niestety musiałem przerwać oglądanie bo normalnie wielu kwestii nie dało się zrozumieć (w sensie dobrze słyszeć) a nie mogłem podkręcić głośności, bo było późno w nocy
- 0 0
-
2016-04-25 08:40
Pozostaje jeszcze kwestia jakiejś niewytłumaczalnej ambicji tłumaczy (1)
Którzy często za punkt honoru stawiają sobie, żeby tłumaczyć zupełnie inaczej niż ma to miejsce w oryginale, nawet kiedy nie ma takiej potrzeby (zarówno napisy jak i dubbing) albo skracania kwestii (szczególnie przy lektorze). Generalnie napisy są o tyle lepsze, że można pewne niuanse wychwycić, podszlifować języki obce i słyszy się film w oryginale z oryginalną grą aktorską, a niektóre frazy przy tłumaczeniu po prostu tracą na mocy, zwłaszcza niektóry kwestie humorystyczne - coś co jest śmieszne w języku angielskim nie musi już być śmieszne po przetłumaczeniu na polski. Z lektorem też lubię obejrzeć od czasu do czasu jak nie chce mi się ślepić w ekran, natomiast dubbing to u nas problem: u nas jest strasznie ugrzeczniony i kojarzy się z bajkami.
- 18 0
-
2016-04-25 15:50
To nie są tłumacze.
Sprawdź kto tłumaczy filmy, często nie są to tłumacze profesjonalni. Ponadto, terminy zleceń są takie, że jakość jest słaba. Jest dużo przypadkowości w działaniach.
- 1 0
-
2016-04-25 08:58
Poziom angielskiego, Polska vs Skandynawia
Jak wyżej, i nic nie trzeba dodawać...
- 10 1
-
2016-04-25 09:17
dubbing tylko w bajkach lub filmach dla dzieci
W filmach fabularnych odpadają!
- 10 0
-
2016-04-25 09:17
(2)
Byłem na Gwiezdnych Wojnach, była dostępna tylko wersja z dubbingiem i ... to była jedna wielka katastrofa. Nigdy więcej filmów z dubbingiem. Tylko rysunkowe i familijne nadają się do dubbingowania ze względu na dzieci.
Dubbingowanie reszty filmów to destrukcja i profanacja. Producenci i dystrybutorzy nie powinni wyrażać na takie działanie zgody, gdyż jest to ingerencja w dzieło artysty.- 24 2
-
2016-04-25 12:15
to miałeś pecha jak ja byłem na gwiezdnych wojnach to miały napisy
- 3 0
-
2016-04-25 20:32
a ja obejzalem i jedna i drugia wersje i dubbing to faktycznie dramat zwlaszcza gdy uslyszalem jak Fin wita Boo haslem ,,mordeczko''
- 3 0
-
2016-04-25 09:35
pomijam kwestie językowe
ale trafić na film z napisami i zapomnieć okularów = KATASTROFA
- 1 4
-
2016-04-25 09:50
Tylko napisy.
Dlaczego? Proszę oto przykłady. "Ostatni Smok" z Connerym, czy ma sens jego oglądanie gdy nie słyszymy szeleszczącego ze szkockim akcentem głosu smoka? (z ruchem ust dopasowanym do aktora!), Gwiezdne Wojny - Harrison Ford z dubbingiem to popłuczyny Hana Solo, James Earl Jones... ktoś ma taki głos? Idąc na film z Garym Oldmanem chcę go słyszeć, a nie słyszeć głos Zenka Wieśniaka z Koziej Wólki. Gra aktora to także jego głos, Tom Hanks, Bruce Willis i jego "ypikayey..." nie wyobrażam sobie. Na ostatnie "przebudzenie mocy" spóźniłem się i grali tylko z dubbingiem, darowałem sobie a teraz kupiłem płytę DVD, gdzie mam oryginał. Może dlatego, że wychowałem się na filmach z napisami nie są dla mnie problemem, w sumie zerkam na nie tylko jak czegoś nie zrozumiem, dzięki temu nie mam problemów jak napisów nie ma w ogóle :) Dlatego podsumowując, dubbing tylko w filmach dla dzieci, chociaż w Toy Story Hanks wielokrotnie powtarzał jedną scenę aby uzyskać właściwy efekt okrzyku, i nie w każdej kreskówce może podkładać głos Sthur jeden i drugi, Zamachowski czy Fronczewski. W innych filmach osobiście chcę delektować się całą grą aktora, włacznie z jego głosem, tak więc TYLKO napisy.
- 20 3
-
2016-04-25 09:55
Tylko napisy. Dubbing zabija film.
- 12 3
-
2016-04-25 10:37
Jeśli na ekranie dużo się dzieje to lepszy jest dubbing. Albo patrzeć na akcję, albo czytać? (4)
- 4 15
-
2016-04-25 10:56
lub lektor :) (1)
- 9 0
-
2016-04-25 21:54
Lektor lepszy niż dubbing.
Dubbing tylko w animacjach ma sens.
- 2 0
-
2016-04-25 13:30
(1)
Trzeba szybciej czytać. Polecam książkę od czasu do czasu.
- 5 4
-
2016-04-25 21:43
Wyobraź sobie jednak, że to nie jest rozwiązanie dla każdego
Ludzie, którzy mają różnego typu niepełnosprawności, problemy ze wzrokiem czy dysfunkcje z czytaniem nie radzą sobie z tak szybkim czytaniem, dzieci również - napisy to dla nich bariera fizyczna. Fajnie, że ty potrafisz szybko wszystko przeczytać (ja też ;), ale warto czasem pomyśleć o tych, którzy po prostu nie mogą.
- 5 0
-
2016-04-25 11:14
Aga
Napisy!!!
- 6 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.