• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Lunch z gwiazdką Michelin: Andrea Camastra dla gdańskiego Mercato

Olga Miłogrodzka
23 maja 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Zespół kucharzy Mercato z Andreą Camastrą (trzeci od lewej) Zespół kucharzy Mercato z Andreą Camastrą (trzeci od lewej)

Potraw sygnowanych gwiazdką Michelin smakować można w Polsce jedynie w dwóch lokalach, niestety warszawskich. Miniona niedziela była jednak wyjątkiem. W gdańskim Mercato, wraz z Pawłem Stawickim, lunch przygotował Andrea Camastra - szef kuchni restauracji Senses. To ona, niespełna trzy miesiące temu, jako druga w kraju, tuż po Atelier Amaro, wyróżniona została w czerwonym przewodniku Michelin.



Na lunch do Mercato przybyło w niedzielę 37 gości. Spotkanie rozpoczęto o godz. 13:30, zakończono aż 5 godzin później. Z pewnością była to jedna z najkosztowniejszych i najdłuższych biesiad wiosennego sezonu, nie wszyscy dotrwali do deseru. W zamian jednak zaoferowano nietypowe i starannie przygotowane zestawienia smakowe.

Menu skomponowane zostało - jak podpowiadają organizatorzy wydarzenia - na 4 ręce. Ułożyli je wspólnie Andrea Camastra oraz Paweł Stawicki - nowy szef kuchni Mercato. Lokalne, sezonowe produkty przeplatały się w nim z przeróżnymi nietypowymi dodatkami.

Przeczytaj nasz wywiad z Pawłem Stawickim - nowym szefem kuchni w Mercato.

Chipsy pietruszkowe (amuse-bouche) podano na przykład z wędzoną śmietaną. Delikatne sashimi z troci z musem szczawiowo-szpinakowym oraz jabłkową espumą. Pierwszy dodatek był lekko gorzki, drugi kwaśny - przygotowany na bazie cierpkich, zielonych owoców. Węgorza - naszego, lokalnego, z Kanału Elbląskiego, wędzonego według receptury Mercato - doprawiono silnie zredukowanym sokiem z marchwi, o kłującym, octowatym smaku. Na talerzu położono go obok wakame, maślanki zakrapianej oliwą pietruszkową i pasty łączącej awokado z kwaśnym yuzu. Do combra jagnięcego zaserwowano specjalność Camastry: kwiat cukinii w tempurze, nadziewany mozzarellą, anchois oraz pomidorowym chutneyem - intensywnym musem, zredukowanym z 5 litrów do zaledwie 50 gram.

Kwiatami doprawiono właściwie każdą potrawę. Fioletowe pąki czosnku (jeszcze młode, o delikatnym szczypiorkowym smaku) ozdobiły wędzoną śmietanę. Werbena towarzyszyła wagyu, biały bez węgorzowi, stokrotka buraczanemu risotto, oksalis szparagom, kwiat bazylii jagnięcinie.

Kwiaty i zioła dodano także do trzech deserów. Na oczyszczenie kubków smakowych podano zupę jabłkową z granitą, na wodzie kwiatowej - z pędami sosny, rozmarynem, bratkami i begonią. Ciepłą, świeżo wypieczoną babeczkę kokosową zestawiono z zimnym, truskawkowym sorbetem i aromatyczną kolendrą. Do czekoladowych pralin dodano z kolei płatki dzikiej róży.

Za ekscentrycznymi smakami niedzielnego lunchu stanęła postać oryginalna. Andrea Camstra, pół Włoch, pół Francuz, uchodzi na kulinarnego kaskadera i eksperymentatora. Jak mało kto oddany jest swojej profesji. Zafascynowany tradycyjnymi, polskimi daniami zaczął studiować XVII-wieczne książki kucharskie. Prowadzi własne gospodarstwo, współpracuje z biotechnologami, buduje laboratorium gastronomiczne. Podczas wizyty w Gdańsku odsłonił przed nami kulisy swojej zawodowej praktyki.

  • Andrea Camastra z Pawłem Stawickim w trakcie przygotowywania dań lunchowych
  • Paweł Stawicki - szef kuchni Mercato
  • Wędzony węgorz polany kwaszonym sokiem z marchwi, podany z maślanką zakropioną oliwą pietruszkową, pastą na bazie awokado i yuzu, wakame oraz musztardowcem strzępiastym.
Olga Miłogrodzka: Wiem, że regularnie jeździsz do Kolbuszowej, gdzie prowadzisz gospodarstwo rolne. To z niego pochodzi znaczna część produktów, na bazie których gotujesz w Senses. Jak znajdujesz czas na to, aby kierować jedną z dwóch najlepszych restauracji w kraju oraz doglądać gospodarstwa na Podkarpaciu?

Lubię kontrast między dwoma rzeczywistościami, w których się zawodowo poruszam: tradycyjnym gospodarstwem oraz gastronomicznym laboratorium
Andrea Camastra: To prawda. Jeżdżę tam średnio co dwa tygodnie, na dwa, trzy dni, za każdym razem poświęcając wolną niedzielę, kiedy to restauracja jest zamknięta. Doglądam gospodarstwa, pracuję na nim - to ciężkie fizyczne zajęcie, o wiele cięższe od tego, w kuchni. Powracając jednak do pytania. Mam na to wszystko czas, ponieważ chcę go mieć. Tak to zazwyczaj bywa - jak ci na czymś zależy, znajdujesz na to sposób.

Jak istotne - w kontekście pracy - jest dla ciebie to miejsce?

Bardzo istotne. Hodujemy tam zwierzęta, uprawiamy warzywa, owoce, mamy własny miód, jajka, mleko, zioła. Niemal wszystko to, czego potrzeba w restauracji. To mała, ekologiczna farma, ludzie są jej oddani, dbają o to, co się tam uprawia, szanują naturę. Zabieram stamtąd do Warszawy zdrowe, najlepszej jakości produkty.

Poza tym panuje tam spokój, ład, taki pierwotny, inspirujący porządek. Zachwyca mnie piękno otaczającej przyrody, bliskość lasu. Mieszkają tam moi teściowie, jadam u nich tradycyjne, polskie potrawy - przygotowane ze świeżych, lokalnych produktów. Prostotę tego miejsca bardzo sobie cenię. W Kolbuszowej - mimo ciężkiej pracy - odpoczywam, ładuję baterię.

Celem naszych eksperymentów jest wydobycie z produktów ich właściwych smaków, tworzymy ekstrakty, intensyfikujemy je - szukamy esencji
Ekologiczne gospodarstwo to jednak nie jedyne oblicze twojej praktyki. Niektórzy porównują zaplecze restauracji Senses do laboratorium, ciebie do Einsteina. Czerpiesz z osiągnięć nauki, wykorzystujesz nowe technologie.

Rzeczywiście od początku w zespole mam biotechnologa, ostatnio zatrudniłem drugiego. Pracuję także z uczelniami, w szczególności z SGGW. Prowadzimy w Senses małe laboratorium, ale jesteśmy w trakcie budowy właściwego, większego - takiego, które pozwoli nam rozwinąć dotychczasowe praktyki.

Lubię ten kontrast między dwoma rzeczywistościami, w których się zawodowo poruszam: tradycyjnym gospodarstwem oraz gastronomiczną pracownią. Ta druga służy temu, aby z produktów przywożonych z Kolbuszowej wydobyć wszystko to, co w nich najlepsze. To miejsce, w którym nie chcę czynić cudów, raczej zaspokajać ciekawość, poznawać produkty, po to tylko, aby gotować coraz lepiej. To taka powszechna reguła - im więcej wiesz na temat danej dziedziny, tym sprawniej się w niej poruszasz. Jeśli rozumiem, znam produkt, mogę go w kuchni lepiej wykorzystać, wydobyć z niego maksimum wartości.

Kucharz to twórca. Malarz zamienia farby w obraz na płótnie, ja surowe produkty w kompozycje smaków.
Na czym polegają twoje eksperymenty?

Nie mogę zdradzić technik, jakimi się posługujemy, mogę jednak powiedzieć, że celem naszych eksperymentów jest wydobycie z produktów ich właściwych smaków, tworzymy ekstrakty, intensyfikujemy je - szukamy esencji. Nie chcę budować potraw w oparciu o mnogość produktów. Zależy mi na prostych, czystych, konkretnych zestawieniach smakowych. To zdecydowanie najtrudniejsza rzecz w mojej pracy.

To się nazywa pasja do wykonywanego zawodu. Ostatnio przyznałeś, że jesteś świadomy swojej obsesji. Co takiego fascynującego odnalazłeś w kulinariach?

Przede wszystkim kocham jeść. Wywodzę się z rodziny, która w całości zaangażowana jest w gastronomię - mamy w niej piekarzy, rybaków, rolników. Od dzieciństwa jadłem naprawdę dobrze. Po drugie gotowanie to forma kreacji. Kucharzy uważam za twórców. Wszystkie te profesje, w których dochodzi do jakiejś transformacji, są artystyczne. Malarz zamienia kolory w obraz, muzyk nuty o kompozycję, ja przygotowując potrawę wydobywam smaki z wybranych produktów. Czysta twórczość, która wymaga warsztatu oraz wyobraźni. Transformacja surowych produktów w pełną aromatów potrawę fascynuje mnie w tej pracy najbardziej.

Koszt udziału w Lunchu Michelin wyniósł 500 zł od osoby. W cenę wliczone były napoje: woda, kawa i herbata, poza winem.

Miejsca

Wydarzenia

Opinie (73) 2 zablokowane

  • zdjęcie 28 no to siup w głupi dziub (1)

    a pan kucharz ma wyleczone zęby że potem tą samą łychą z pyska w garze miesza?

    • 5 0

    • przecież to tylko do zdjęcia !!!

      • 1 0

  • stawicki (1)

    pewnie do dzisiaj nie może zasnąć z wrażenia że otarł się o ziomka z gwiazdką miszeleu i trzymał mu talerze przez 11 etapów

    • 8 0

    • Michelin

      To nie pierwszy szef gwiazdkowy z jakim miał styczność.

      • 0 0

  • Nowy szef kuchni (1)

    Czy da sie tez przekupić dostawcom hmm zobaczymy ?

    • 5 2

    • :)

      Ciekawe ile musiał Właściciel Hiltona wybulić za promocję restauracji - czyt. lunch...no ale jak się nie ma czym przyciągnąć klientów to się łapie wszystkiego....hahahaha....

      • 4 0

  • A gdzie schabowy? A gdzie bigos? (1)

    Boimy sie tego, co Nasze i swojskie?

    • 5 2

    • bigosik właśnie zjadłem

      pycha był,
      cały garnek mam :)

      • 1 0

  • Polecam kanał yt Kuchnia Kwasiora. Tam jest prawdziwa kuchnia i pasja, a nie jakieś laboratorium gastronomiczne.

    • 2 0

  • zdjęcie 6

    obok ten dziadeczek to jest sponsor tej laski ?

    • 3 1

  • Pewnie to pyszne

    tylko tak śmiesznie wyglądają te ilości, bo na przykład na fotce nr 5 nie wiadomo, czy to jest zdjęcie zrobione przed degustacją czy po i to co jest na talerzu to resztki, które zostały:)
    No i te talerze takie dziwaczne, rant większy od środka, albo te desery na kafelkach, co to za moda. W kawiarniach też takie podają, niewygodne toto strasznie.

    • 4 0

  • I te gigantyczne talerze, a na nich mikroskopijne cos.

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Juwenalia Gdańskie 2024 (40 opinii)

(40 opinii)
75 - 290 zł
Kup bilet

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Jedyny koncert zespołu Roxette w Trójmieście odbył się w :