- 1 Techno balkon otworzył sezon (52 opinie)
- 2 Juwenalia: Bajm, LemON i strefy z nagrodami (66 opinii)
- 3 Trzydniowa kulinarna Feta na stoczni (58 opinii)
- 4 Momoa spotkał się z Michalczewskim (60 opinii)
- 5 Jason Momoa w gdańskiej restauracji (137 opinii)
- 6 Chowają pieniądze w miejscach publicznych (52 opinie)
Cierpienie tyrana. O "Scenach z egzekucji" Teatru Wybrzeże
Walka o władzę odbywa się na każdym polu. O tym, jak niebezpieczny bywa miraż sztuki i polityki, przekonuje najnowsza premiera Teatru Wybrzeże, wystawiona na scenie Malarnia - "Sceny z egzekucji" w reżyserii Adama Orzechowskiego. Jednak dramat znajdującej się w potrzasku powinności względem sztuki i zleceniodawcy malarki blednie przy kapitalnej kreacji tyrana w wykonaniu Grzegorza Gzyla. Narracji nie brakuje konsekwencji, ale zimna wiwisekcja postaw i charakterów przeładowana jest tematami.
Co grają trójmiejskie teatry
"Sceny z egzekucji" autorstwa współczesnego angielskiego dramatopisarza Howarda Barkera przenoszą nas do XVI wieku, kiedy fikcyjna malarka Galactia otrzymuje "zamówienie publiczne" od doży (najwyższego urzędnika Wenecji) Urgentino. Chodzi o wielkoformatowy obraz "Bitwa pod Lepanto". Bitwa ta to jedna z najkrwawszych morskich bitew w historii. Na terenie dzisiejszej Grecji starły się siły Imperium Osmańskiego i katolickiej Ligi Świętej, w której znalazła się również Republika Wenecka.
Liga Święta rozgromiła mających przewagę okrętów Turków i chociaż ten sukces militarny nie został wykorzystany, oznaczał początek końca panowania Turcji na morzu. To właśnie moment triumfu nad muzułmanami doża Urgentino wraz z kardynałem Ostensible postanowili uwiecznić malarskim arcydziełem. Misję stworzenia obrazu doża powierza kontrowersyjnej, ale bardzo utalentowanej malarce. W ten sposób Galactia ma okazję stworzyć pod patronatem państwa najważniejsze dzieło swojego życia. Tyle że władza i pieniądze rzadko kiedy wobec sztuki bywają bezinteresowne. Malarka musi rozstrzygnąć, jakie dzieło pragnie stworzyć: zgodne z "sugestiami" sponsorów czy może niezależne, oparte na wiedzy i przekonaniach artystki.
Reżyser Adam Orzechowski za autorem sztuki sięga po bardzo ograny motyw granic wolności sztuki. Nic nas pod tym względem nie zaskoczy - od początku wiemy, czego oczekuje doża i śledzimy proces twórczy, przeniesiony na postać malarki. Tyle że relacja polityki i sztuki to zaledwie jeden z wielu tematów. Tuż obok jest życie intymne rozerotyzowanej Galactii, zakochanej w swoim młodszym, ambitnym konkurencie Carpecie (rozebrany do naga Janek Napieralski) i tłamszącej przy okazji swoją córkę Supportę (bezbarwna Magdalena Gorzelańczyk). Galactia bardziej niż na malowaniu "Bitwy pod Lepanto" skupia się na hedonistycznych uciechach.
Nie brakuje też kontekstu wojennego, który w dobie barbarzyńskiego ataku Rosji na Ukrainę wybrzmiewa w sposób szczególnie dojmujący. Dochodzi do tego naoczna relacja na wpół obłąkanej ofiary bitwy pod Lepanto, modela Galactii - Proda (skojarzonego tu z postacią Chrystusa Pawła Pogorzałka). Artystka musi też znosić napuszonego, ekscentrycznego admirała Sufficiego (Cezary Rybiński), czyli jednego z architektów sukcesu pod Lepanto, mającego niemałe oczekiwania względem swojej roli na jej obrazie. Istotny jest także wątek krytyki sztuki, uosobiony w osobie Rivery (Magdalena Boć), nadwornej krytyczki, która w oczywisty sposób sprzedaje swoje poglądy (i ciało) władzy. Broniącej prawa do niezależności artystów Galactii przeciwstawiono podatnego na manipulację karierowicza Carpetę, rojącego o nieśmiertelnej sławie.
Początkowo na głównym planie pozostaje Galactia. Jej malowidła nie zobaczymy, bo reżyser zaplanował je jako dzieło wyobraźni widza. Jednak to ona jest osią spektaklu. Grająca ją Agata Bykowska nie szarżuje ani nie przełamuje tej postaci, wypełniając ją za to ludzkimi namiętnościami. Tyle że wraz z czasem trwania spektaklu Galactia blednie, bo wydaje się, że aktorka nie ma na nią innego pomysłu niż rozbuchany erotyzm i nie bardzo potrafi o swoją bohaterkę zawalczyć. Poza intensywną relacją z Carpetą i "przesłuchaniem" Proda, Galactia nie ma za wiele do zaoferowania, dlatego jej dramat i dylematy szybko przestają nas interesować. Sceniczni partnerzy Bykowskiej również nie zapadają w pamięci, z dwoma wyjątkami.
Kardynała Ostansible Jarosław Tyrański gra zdumiewająco skutecznie gdzieś na granicy obsceniczności i wyuzdania. Postać tę buduje gestem ręki (stojąc kilkanaście centymetrów od Carpety) i grymasem twarzy - pozą znudzonego księdza, za którą maskuje zimne, wyrachowane okrucieństwo. Jednak spektakl jest popisem innego aktora - Grzegorza Gzyla, który tyrana Urgentino lepi z szeregu emocji. Bywa opiekuńczy, dobrotliwy, przyjacielski wręcz, a przy tym szaleńczo niebezpieczny.
Gzyl odrażającą kreaturę, jaką w jego interpretacji jest doża, ociepla naturalnym wdziękiem - Urgentino swój dramat uważa uwielbienie talentu i uwrażliwienie na sztukę. Doża gardzi pochlebcami, wysługując się nimi bez mrugnięcia okiem. Już wtedy, gdy w pierwszych scenach kpiąco przygląda się akcji, dostrzec można zawadiackość i władczość tego bohatera. Maska dobrotliwego mecenasa oczywiście musi wcześniej czy później opaść, a widzowie mają możliwość prześledzić ewolucję tej postaci w najdrobniejszych detalach. To znakomita kreacja, dla której warto "Sceny z egzekucji" obejrzeć.
Adam Orzechowski wspólnie z dramaturgiem Radosławem Paczochą sztukę Barkera opowiada konsekwentnie, bez rwania tempa. Muzyka Marcina Nenko to bardziej audiosfera - długie dźwięki będące echem np. wojennych bębnów lub (jak w finale sztuki) syren alarmowych. Z kolei Magdalena Gajewska w scenografii skupiła się na pałacowym lobby, z połyskującymi z każdej strony, zamykającymi scenę lustrami, w których przeglądamy się zarówno aktorom, jak i śledzącym ich widzom. Takie warunki sprzyjają chirurgicznej wręcz precyzji, jednak tylko wspomniana dwójka (doża i kardynał) są postaciami wykreowanymi tak drobiazgowo.
Aktorzy gdyńskich teatrów nagrali hymn Ukrainy
Spektakl Teatru Wybrzeże prowadzony jest miarowo i konsekwentnie. Nic nas tutaj specjalnie nie zaskoczy, bo Adam Orzechowski wraca do tematów, po które sięgał wielokrotnie z lepszym ("Sztuka") lub dużo gorszym ("Tresowane dusze") skutkiem. Zdecydowanie najciekawsza jest tutaj wiwisekcja tyrana, znakomicie zniuansowana przez Grzegorza Gzyla, którego bohater z mocą przekonuje, że "zło było i jest koniecznością", sugerując, że wcale nie sprawia mu przyjemności bycie bezwzględnym cynikiem i sadystą. Wielka szkoda, że Urgentino ma tak upiornych sobowtórów w prawdziwym, zupełnie nieteatralnym życiu.
Spektakl
Sceny z egzekucji
Miejsca
Spektakle
Opinie (7)
-
2022-03-05 09:45
Dej ocenę 1-10
- 6 0
-
2022-03-05 13:21
Jak Janek jest nagi to idę bo niezle ciacho niego.
- 17 2
-
2022-03-05 16:22
Czy są w tym teatrze jakieś sztuki bez pokazywania penisów? (1)
- 11 7
-
2022-03-05 17:30
Akurat ten w spektaklu jest niezły.
- 7 1
-
2022-03-05 17:28
Rosja skradła show.
Teraz poza teatrem jest dramat w realu a nawet trauma (Borowski, Hłasko, Hen, Tyrmand, J. Mackiewicz, Janicki, Kołodziej... ) co przetrwa życie wielu...
Proponuję przygotować coś na ,,leczenie ran". W psychologii nazywa się to - debriefingiem i idealnie nadaje się na przedstawienie teatralne.- 2 5
-
2022-03-05 22:01
Slabi aktorzy
Tyrania twarzy to widać
- 2 9
-
2022-03-06 01:17
chyba jednak się nie zdecyduję
rzeczywistość w tym momencie przerasta tą "sztukę"
- 2 5
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.