• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Grafficiarz - artysta niechciany

Małgorzata Brylowska
21 lutego 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 
Kilometry napisów, feeria barw, liter, obrazów i kształtów ciągnąca się wzdłuż kolejowych torów, dzięki swojej niebanalności, stała się swoistą wizytówką Trójmiasta Kilometry napisów, feeria barw, liter, obrazów i kształtów ciągnąca się wzdłuż kolejowych torów, dzięki swojej niebanalności, stała się swoistą wizytówką Trójmiasta

Graffiti, choć na stałe wpisało się w przestrzeń polskich miast, nadal wzbudza niemałe kontrowersje. Dla jednych jest głosem ulicy, dla innych aktem wandalizmu. To miejskie tabu. Nikt nie chce o nim oficjalnie mówić. Jego autorów rzadko nazywa się artystami. Jednak graffiti istnieje. Istnieje po to, żeby być widoczne.



Coraz częście władze miast w ramach biennale czy festiwali udostępniają legalnie ściany i zapraszają do współpracy znanych graficiarzy. Coraz częście władze miast w ramach biennale czy festiwali udostępniają legalnie ściany i zapraszają do współpracy znanych graficiarzy.
Według twórców graffiti jest problemem znacznie mniejszym, niż jest to w mediach przedstawiane. Według twórców graffiti jest problemem znacznie mniejszym, niż jest to w mediach przedstawiane.
Obecnie w Gdańsku tzw. "writerów" zajmujących się aktywnie graffiti nie ma nawet stu. Obecnie w Gdańsku tzw. "writerów" zajmujących się aktywnie graffiti nie ma nawet stu.

Graffiti to:

Problemy z rozumieniem sztuki zaczynają się podobno wtedy, kiedy wychodzi ona poza mury galerii. Znacznie gorzej jest, jeśli do murów galerii nigdy ona nie dociera. Graffiti, którego korzeni można szukać w jaskini w Lascaux i starożytnym Rzymie, dziś kojarzone jest raczej z młodszym, niegrzecznym bratem powyższych - takim z amerykańskich filmów o nastoletnich gangsterach.

Dlatego graffiti bardzo rzadko bywa właściwie doceniane. Kojarzone ze street artem i wykonywanymi legalnie muralami, żyje na antypodach świata galeryjnego. I choć różnica między tymi trzema środkami wyrazu coraz bardziej się zaciera, graffiti nadal pozostaje na szarym końcu, strasząc fatum nielegalności.

Obecnie w Gdańsku tzw. "writerów" zajmujących się aktywnie graffiti nie ma nawet stu. To niewiele. W końcówce lat 90., czyli złotym okresie trójmiejskiego graffiti, było ich tutaj kilkakrotnie więcej. W Berlinie aktywnych streetartowców jest powyżej tysiąca.

- Graffiti nigdy nie było popularne. To nielegalna forma artystycznego wyrazu, ale nie wandalizm. Jak wszędzie, obowiązują tu pewne zasady. Nie maluje się na zabytkach. Nie zamalowuje się również prac starszych, bardziej zasłużonych writerów, obowiązuje hierarchia - tłumaczy anonimowy twórca z 15-letnim stażem, którego "wrzuty" można oglądać na murach w całym Trójmieście.

Twórcy graffiti są zgodni: to nie jest niszczenie mienia. Mur - czy jest biały, czy zostanie pomalowany - cały czas pełni swoją funkcję. Jest to jednak tzw. "przestępstwo widoczne", stąd też negatywny odbiór i społeczna nagonka na grafficiarzy.

- Walka z graffiti to świetny sposób, żeby odwrócić uwagę od problemów, z którymi miasta sobie zupełnie nie radzą: od pospolitych przestępstw, przez korupcję, po milionowe przekręty - uważa nasz rozmówca. - Przeciętny Kowalski tego nie widzi i nie rozumie. Widzi za to jakieś niezrozumiałe dla niego bohomazy i albo mija je obojętnie, albo pod wpływem artykułu o tym, że miliony złotych idą na walkę z graffiti, dołącza do garstki frustratów piszących obelżywe komentarze w sieci. Tak graffiti staje się wrogiem publicznym numer 1.

Według "writerów", graffiti to nieodłączny element miasta. Konkretne rysunki i podpisy wpisują się w jego przestrzeń, stając się jej wizytówką.

- Napisy, tagi i rysunki są świadectwem tego, że miasto żyje, że coś się dzieje. Idziemy pod prąd, a taka anarchistyczna ingerencja kłuje w oczy. Gdyby to naprawdę komuś przeszkadzało, to każdy przypadek pomalowanego muru byłby zgłaszany na policję. A tak nie jest. To są pojedyncze przypadki, często powodowane chęcią wyłudzenia odszkodowania. Wiele razy zdarzyło się, że pomimo tego, iż poszkodowany pieniądze dostał, ściany nie odmalował. Gdyby więc naprawdę komuś to przeszkadzało, nie byłoby dziś widać prac sprzed kilku lat, szczególnie przy głównych ulicach miasta - dodaje anonimowy twórca.

Według twórców, graffiti jest problemem znacznie mniejszym, niż jest to w mediach przedstawiane.

- W Polsce jest wielu wartościowych artystów, którzy zaczynali właśnie od sprayów. Będę kibicować każdej młodej osobie, która będzie chciała się w to bawić. Świat bez graffiti nie będzie piękniejszy. Będzie tylko trochę bardziej upudrowany.

Są też tacy, którzy nielegalne "wrzuty" zamienili na płótna i przestrzeń galerii lub zupełnie porzucili nocne akcje, na rzecz zwyczajnego życia.

- Niektórzy z nas już się zestarzeli, założyli rodziny albo wybrali karierę i pieniądze. Część z nas właśnie dzięki graffiti znalazła swoją drogę i zajęła się legalnym tworzeniem sztuki. Część nadal tworzy i należy się im szacunek za wytrwałość. Wszystko zależy od człowieka. Gdybym mógł wybierać, miał czas i siłę na nocne wypady, pewnie tworzyłbym do dzisiaj - opowiada W., który choć od dawna jest nieaktywny, nadal chroni tożsamość.

Graffiti to pewna forma wrażliwości. Street art, murale i malarstwo wielkoformatowe są bardziej przyswajalne dla niewprawnego oka widza niż graffiti, ale jak mówią "writerzy", to estetyka innego rodzaju. Prace artysty przedstawiającego się jako Inwazja - wesołe ufoludki latające wzdłuż zabudowań na trasie pomiędzy Gdańskiem a Gdynią - to już nie tylko charakterystyczny, ale wręcz legendarny widok, szczególnie wyczekiwany przez najmłodszych pasażerów SKM.

Kilometry napisów, feeria barw, liter, obrazów i kształtów ciągnąca się wzdłuż kolejowych torów, dzięki swojej niebanalności, stała się swoistą wizytówką Trójmiasta, na stałe zapisując się na kartach europejskiego street artu. Coraz częściej tę formę artyzmu doceniają nie tylko ludzie sztuki, lecz również prywatni przedsiębiorcy (dla których graffiti jest doskonałą, unikatową formą reklamy) oraz władze miast, które w ramach biennale czy festiwali, udostępniają legalnie ściany i zapraszają do współpracy znanych graficiarzy.

Długo niechciany stwór z pogranicza sztuki i wandalizmu staje się coraz bardziej oswojony. Trójmiejskie graffiti, trzymając się utartych undergroundowych ścieżek i najlepszych wzorów europejskiego street artu, cieszy oczy tych, którzy zechcą tylko spojrzeć. Jednocześnie dając nadzieję przyszłym pokoleniom niepokornych artystów na drogę sztuki, niekoniecznie prowadzącą ku zatraceniu.

Opinie (81)

  • RAICE NAJLEPSZY

    • 4 3

  • do wykorzystania (2)

    czasami widac jak przy oficjalnie namalowanym graffiti autor się podpisuje - np. ławki na zaspie, różne przejścia skm. okazuje się że jest to ten sam podpis który widzi się jako wszechobecne tagi na niekoniecznie starych budynkach, ławkach, koszach na śmieci.
    fajny trop, co nie?

    • 7 2

    • (1)

      a jak sie podpisze Donald T. to co bedzie?

      • 3 1

      • To będzie można szukać logi w internecie na tę ewentualność. I wjechać Ci do domu i wpit.... za te bohomazy zwane tagami.

        • 2 0

  • Jacy "Artyści"??????

    Ćwoki debile i zwykłe mendy.

    • 5 6

  • jak graficiarz - to nie artysta

    Cyt. " Artysta osoba tworząca (wykonująca) przedmioty materialne, lub utwory niematerialne mające cechy dzieła sztuki".
    Jeżeli za to można dostać mandat- to znaczy, że coś tutaj nie gra.
    Jedyne graffiti, które jest do przyjęcia, to takie, na które właściciel zamalowanej powierzchni wyraził zgodę, a i tak jest to tylko pierwszy "nieprzesądzający" o walorach artystycznych warunek. Dla mnie WSZYSTKIE samowolki to wandalizm.

    • 5 2

  • yo

    grefiti łonczy

    • 1 0

  • Chciany,,ale graficiarz artysta

    za bohomazy i bazgroły obcinać łapy!

    • 2 0

  • Jeśli graffiti to sztuka (1)

    To rozmazane gów.o też!

    • 4 5

    • :)

      pewnie...za mało widziałeś

      • 0 2

  • ...... (1)

    zalożę się,że jakbym chodzil i pisal wszedzie "kocham Gdańsk" to by nikt nic nie mowil..tym wlasciwie się różnią legalne prace od nielegalnych..maja narzucona przez np.spoleczenstwo tematykę..fakt fatem poziom prac spadł i nijak ma sie do lat 90..ale wezmy tez pod uwage to,żę poziom kontroli społecznej też uległ zmianie..mamy coraz wiecej kamer i inwigilacji wszelakiego rodzaju..graffiti zajmują się różni ludzie z różnych powodów, nie każdemu chodzi o sztukę niestety ale jest to nieodłączna część życia miejskiego,niestety tak jak umiera scena graffiti tak umiera życie niezależne życie miejskie..a co do określenia tego wandalizmem to przypominam,że wzięło się ono od plemienia wandalów,które zniszczyło dorobek kulturowy Rzymu więc jak dla mnie wandalizmem jest bardziej burzenie starych kamienic i zabudowań w Gdańsku i stawianie "tekturowych domków" na ich miejscu niż podpisywanie się na murach..

    • 4 3

    • Idz i napisz "kocham Gdańsk" na komisariacie, na środku Długiej w Gdańsku, na środku Świętojańskiej. Czekam!

      • 1 0

  • sztuka a sztuka (1)

    Tag powinien istnieć tylko pod jakąś pracką - to rozumiem, ale sam w sobie (o ile nie jest godną pracką) jest bez sensu. Wolę ładny malunek niż nudny mur. Co innego własność prywatna, chyba że to legal jak na zaspie - eleganckie murale - lepsze to niż jakaś reklama atlasu (patrz przymorze). Do tych co piszą "postaw se ściane na działce i tam maluj" odpowiem: graffiti to street art, a street art jak jego drugi człon wskazuje to sztuka, a sztuka potrzebuje odbiorcy - nie podoba Ci się? OK! Nie zabraniam własnego zdania, ale przestańcie ujadać bo będziecie żyć w monotonnym szklanym świecie.
    Street art jest na całym świecie, ludzie robią kawał dobrej roboty w Holandii, Francji, Brazylii czy USA... polecam filmy poświęcone temu zjawisku.

    • 0 4

    • Nienawidzę tagów, człowieku, to dla mnie jak chodzenie przez trawnik pełen g.... Nie rozumiesz, że to nie jest indywidualna sprawa graficiarzy? Tagi to estetyczna porażka naszych miast. Słabe wrzuty tak samo.

      • 3 1

  • BAZGROŁY

    Bazgroły i tyle w temacie. Pseudoartyści, malujcie sobie ale u siebie. Najlepiej swoje mieszkanie.

    • 4 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Juwenalia Gdańskie 2024 (54 opinie)

(54 opinie)
75 - 290 zł
Kup bilet

South Molo Festival - Delfinalia 2024 (5 opinii)

(5 opinii)
105,22 zł
hip-hop, festiwal muzyczny, w plenerze

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

W jakim sopockim klubie znajdował się tajemniczy pokój z fenickimi lustrami?