- 1 Królestwo Planety Małp: bywało lepiej (34 opinie)
- 2 Politechnika bawiła się na Technikaliach (65 opinii)
- 3 Daria ze Śląska rozbujała Stary Maneż (13 opinii)
- 4 Grzechy gastronomii: kto winny? (205 opinii)
- 5 Piją piwo na stadionie. Hevelka ruszyła (101 opinii)
- 6 Fale w Sopocie. Nowa impreza przy plaży (14 opinii)
I kto to mówi, czyli dubbing kontra napisy. Co lepsze w kinie?
"Stara Batmana", czyli polski dubbing w pełni:
Dorociński potomkiem Dartha Vadera, Zborowski na czele drużyny krasnoludów, Zelt jako zamaskowany obrońca Gotham. Brzmi jak surrealistyczny wytwór chorej wyobraźni psychofana polskiego kina. A jednak jest w tym ziarno prawdy! Choć na razie rodzimym aktorom nie grozi podbój Hollywood, to swój udział w wysokobudżetowych hitach już zaakcentowali. Dosłownie. Polski dubbing ma się dobrze jak nigdy wcześniej. Tylko czy jest on w ogóle komuś potrzebny?
Z Teatru Wybrzeże na pokład Sokoła Millenium
Do głosu doszli za to polscy aktorzy, dla których, z całym szacunkiem do ich umiejętności i dorobku, jest to jedyna szansa, żeby zaistnieć w wielkoformatowych dziełach światowej kinematografii. I tak na przykład depresyjny Kylo Ren z ostatniej odsłony "Gwiezdnych wojen" przemawia do nas głosem Marcina Dorocińskiego. Ba! Możemy w dziele J.J.Abramsa znaleźć nawet trójmiejski wątek! Wybierając wersję dubbingową, pod postacią Lei dało się słyszeć głos Doroty Kolak, aktorki Teatru Wybrzeże.
Wojowniczym krasnoludom w wyprawie do Samotnej Góry towarzyszył... Wiktor Zborowski. Oczywiście tylko w wersji audio i tylko w polskich kinach. Jak zostać obrońcą Gotham pod maską nietoperza, przekonał się Jacek Rozenek, choć jemu nikt batmanowskich gadżetów do ręki nie dał, przebierać się w kostium też nie kazał. Skarbu pod postacią Golluma szukał Borys Szyc, magiczny młot, razem z głosem, od Chrisa Hemswortha przejął Piotr Grabowski, a Piotr Zelt z potężną mocą Magneto mógł zemścić się (choć tylko w wyobraźni) na tych, którzy szydzili z tępego osiłka, którego wizerunek z "13 Posterunku" pozostał z aktorem na lata.
"Stara" Batman, czyli pułapki dubbingu
Wielka frajda dla samych aktorów, mogących choć przez chwilę wizyty w studiu nagraniowym wczuć się w ubóstwiane przez miliony postaci, niekoniecznie musi oznaczać podobną rozrywkę dla widzów. Dubbing nieodłącznie wiąże się z kompletnym "wyłączeniem" oryginalnych głosów, zmianą kontekstu ekranowych żartów, może też wprowadzać błędy. Ostatnim tego typu przykładem jest dubbingowa wpadka, jaką można było usłyszeć w filmie "Batman vs Superman".
Dialog oryginalny: "- Ona jest z tobą? - Nie, myślałem, że z tobą", twórcy polskiego dubbingu postanowili nieco ubarwić, zastępując go dość osobliwą wymianą zdań: "- Wy się znacie? - Tak, to moja stara". "Stara" Batmana nie przypadła jednak do gustu widzom, którzy na dubbingowcach nie zostawili po seansie suchej nitki.
Podobnie jak po obejrzeniu filmu "Thor: Mroczny świat", w którym tytułowy bohater po walce z przeciwnikiem z szyderczą dumą wypowiada słynną frazę: "Anyone else?" Ten, kto spodziewał się w polskiej wersji dubbingowej tłumaczenia w stylu: "Ktoś jeszcze?", ze zdziwieniem przecierał nie tyle oczy, a uszy. "Polski" Thor bowiem wypalił swojskim: "Zatkało kakao?". O absurdalność, sztuczność i nachalną dosłowność w wersji dubbingowej, niestety, nie tak trudno się postarać.
Dubbingowy luksus z Zachodu
Po co więc dubbingować filmy, które ze względu na sceny przemocy czy zawiłą, jak na młody umysł, fabułę przeznaczone dla dzieci raczej nie są? Po części z wygody widza, mogącego w ten sposób oszczędzić czas, energię i koncentrację, rezygnując tym samym z napisów. Nie po to wymagający kinoman płaci niemałą cenę za bilety, żeby podejmować dodatkowy wysiłek szukania literek u dołu ekranu. Po części jest to też efekt pogoni za zachodnimi standardami. W Niemczech, Włoszech czy Francji dubbingowane jest niemal wszystko, co wchodzi zarówno na mały, jak i wielki ekran. W tym przypadku jest to jednak związane z długą tradycją dubbingu, na który kilkadziesiąt lat temu mogły sobie pozwolić tylko bogate kraje.
Zobacz także: Ciemna strona kina, czyli krótki film o zarabianiu
Lektor dla ubogich?
Znacznie tańszą w produkcji wersją jest bowiem ścieżka z wykorzystaniem jednego lektora, która szczególnie dużą popularność zyskała w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Niemiec czy Francuz decydujący się obejrzeć film w Polsce mógłby być mocno skonfundowany, słysząc kilkudziesięciu ekranowych bohaterów (również damskich) mówiących tym samym, zazwyczaj męskim głosem. Problem jednak rozwiązuje się niejako sam, bo w kinach już od wielu lat wersja lektorska nie jest brana pod uwagę. Wyjątkami są niewielkie placówki, jak na przykład Kino Janosik w Żywcu, które, żeby zachęcić seniorów do oglądania filmów, postanowiło wprowadzić na salę kinową funkcję lektora.
Do kina jak do biblioteki
Jeśli więc nie lubimy, żeby coś zagłuszało nam oryginalnych aktorów i pozbawiało film pierwotnego kształtu, zawsze zostaje do wyboru wersja z napisami. Nie musimy narażać się w tym przypadku na kaleczenie dialogów czy przeinaczanie kontekstu ekranowych żartów. Warunek jest jednak jeden i to dość istotny: umiejętność podzielnej uwagi.
Napisy z pewnością odciągają nas od dynamicznie pędzącej akcji. W przypadku twórców stawiających mocny nacisk na tekstualność swoich filmów, jak Tarantino czy bracia Coen, widz może zagubić się w gąszczu dialogów i zwyczajnie nie nadążyć za ich tempem, przez co traci niemal całą przyjemność z seansu. Są jednak miejsca, jak na przykład kraje skandynawskie, gdzie preferowane są tylko wersje z napisami. I patrząc na odsetek Skandynawów znających język angielski, można wskazać na istotny, edukacyjny atut korzystania z napisów.
Taśma profesjonalna czy melodyjna?
Na szczęście, jak to w kinie, wybór należy do nas. Podobnie jak możemy zdecydować, czy obejrzymy seans w 2D czy 3D, tak i do nas należy decyzja, na którą wersję dźwiękową postawić. Niczym uczestnik "Szansy na sukces" możemy wybrać taśmę profesjonalną z zachowaniem spójności i oryginalności dzieła lub taśmę z linią melodyczną, którą w przypadku filmu jest ułatwiający odbiór dubbing. Kino, w przeciwieństwie do telewizji stawiającej głównie tylko na lektora, daje bezcenną możliwość wyboru. A z tego korzysta coraz więcej kinomanów. Podczas pierwszego tygodnia premiery "Star Wars: Przebudzenie mocy" (przeczytaj naszą recenzję) wersję z podłożonymi głosami wybrało aż 40 proc. widzów. Oby tylko pęd za wszechobecnym dubbingiem nie wziął górę nad umiarem. W przeciwnym razie za kilka lat ścieżki dźwiękowe Hansa Zimmera będą zastępowane kompozycjami Piotra Rubika.
A wy co wybieracie: dubbing czy napisy?
Opinie (87) 1 zablokowana
-
2016-04-25 11:38
Animowany dubbing może być, fabularny absolutnie nie
- 8 3
-
2016-04-25 11:14
Aga
Napisy!!!
- 6 1
-
2016-04-25 09:55
Tylko napisy. Dubbing zabija film.
- 12 3
-
2016-04-25 09:50
Tylko napisy.
Dlaczego? Proszę oto przykłady. "Ostatni Smok" z Connerym, czy ma sens jego oglądanie gdy nie słyszymy szeleszczącego ze szkockim akcentem głosu smoka? (z ruchem ust dopasowanym do aktora!), Gwiezdne Wojny - Harrison Ford z dubbingiem to popłuczyny Hana Solo, James Earl Jones... ktoś ma taki głos? Idąc na film z Garym Oldmanem chcę go słyszeć, a nie słyszeć głos Zenka Wieśniaka z Koziej Wólki. Gra aktora to także jego głos, Tom Hanks, Bruce Willis i jego "ypikayey..." nie wyobrażam sobie. Na ostatnie "przebudzenie mocy" spóźniłem się i grali tylko z dubbingiem, darowałem sobie a teraz kupiłem płytę DVD, gdzie mam oryginał. Może dlatego, że wychowałem się na filmach z napisami nie są dla mnie problemem, w sumie zerkam na nie tylko jak czegoś nie zrozumiem, dzięki temu nie mam problemów jak napisów nie ma w ogóle :) Dlatego podsumowując, dubbing tylko w filmach dla dzieci, chociaż w Toy Story Hanks wielokrotnie powtarzał jedną scenę aby uzyskać właściwy efekt okrzyku, i nie w każdej kreskówce może podkładać głos Sthur jeden i drugi, Zamachowski czy Fronczewski. W innych filmach osobiście chcę delektować się całą grą aktora, włacznie z jego głosem, tak więc TYLKO napisy.
- 20 3
-
2016-04-25 09:35
pomijam kwestie językowe
ale trafić na film z napisami i zapomnieć okularów = KATASTROFA
- 1 4
-
2016-04-25 09:17
dubbing tylko w bajkach lub filmach dla dzieci
W filmach fabularnych odpadają!
- 10 0
-
2016-04-25 08:58
Poziom angielskiego, Polska vs Skandynawia
Jak wyżej, i nic nie trzeba dodawać...
- 10 1
-
2016-04-25 08:18
Na szczęście są wydanie DVD, gdzie można sobie wybrać co się chce. Polecam Anastazję w wersji rosyjskiej albo "expose" Skazy z Króla Lwa po niemiecku - czasem dubbing znacznie podnosi "wiarygodność"'. ;)
- 5 1
-
2016-04-25 07:38
różnie jest.... (1)
Animowane produkcje wolę z dubbingiem ,ale reszta koniecznie z napisami.mój syn 14 -latek też tak woli.....film z napisami to zawsze dodatkowa lekcja języka obcego.
- 53 5
-
2016-04-25 08:04
nie wolisz, tylko nie masz wyboru
masz pojęcie jak musiałem się nagimnastykować żeby obejrzeć Shrecka z głosem Eddiego Murphyego tu w Gdańsku?! bez torentów było niemożliwe
gó wno nie demokracja, ziobro nie wybór- 5 8
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.