• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Muzyka miejskiej dżungli - przegląd nowości płytowych

Borys Kossakowski
6 stycznia 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 

Oto kolejna porcja muzycznych nowości z Trójmiasta. Tym razem prezentujemy debiutancką płytę gdyńskiej supergrupy 1926, efekt gdańsko-wileńskiej współpracy Free Culture Gdańsk-Vilnius oraz świetny mini-album tajemniczego Ebola Ape.



1926, "1926", Music Is A Weapon 2012. 1926, "1926", Music Is A Weapon 2012.
1926, "1926", Music Is A Weapon 2012

1926 to rok, w którym Gdynia uzyskała prawa miejskie (dokładnie 10 lutego). To także nazwa zespołu założonego przez niepoprawnych miłośników tegoż miasta. W skład kapeli wchodzą członkowie m.in. Kiev Office czy Pomelo Taxi. Lider zespołu, Bartosz Boro Borowski, od pewnego czasu niezwykle aktywnie działał jako DJ (m.in. w Papryce, a obecnie w Mewie Towarzyskiej) oraz jako organizator koncertów i muzycznych pchlich targów w Desdemonie. Wreszcie, po latach przerwy (kiedyś grał w zespole Supreme), chwycił za gitarę. Boro nie uznaje półśrodków, więc jednocześnie powołał do życia wytwórnię muzyczną Music Is The Weapon.

I faktycznie - muzyka, którą proponuje 1926 jest bezkompromisową rejestracją artystycznych ambicji Bora. Na płycie znajdziemy zaledwie dwa tracki. Jeden (krótszy) to "I don't want to be with U", proponowany jako singiel (choć czas trwania, ponad siedem minut, dyskwalifikuje ten utwór w radiowych playlistach). Drugi utwór pt. "She Knows Yr Name, Calling Her, Alexandria", to niemal półgodzinna instrumentalna suita. W utworach słychać fascynację shoegazem i gitarowym noisem, co zresztą nie dziwi, w końcu Boro to wielki fan Sonic Youth. Na albumie znajdziemy także echa muzyki Ewy Braun czy Ścianki oraz sporo zimnej bałtyckiej fali.

Pod względem strukturalnym, to muzyka prosta niczym konstrukcja cepa. Kluczowe w niej jest bowiem współbrzmienie trzech gitar, które współpracują ze sobą - raz malując impresjonistyczne pejzaże, innym razem wesoło łojąc chwytliwe riffy. Sekcja rytmiczna, którą tworzą Krzysiek Wroński i Asia Kucharska, to doskonały silnik, będący w stanie pokonać zarówno pustynne wertepy, jak i w kilka sekund rozpędzić zespół po muzycznej autostradzie.

1926 zebrał do worka wszystkie najfajniejsze zagrywki i chwyty transowej, gitarowej psychodelii. Niezmiernie cieszy fakt, że zespołowi udało się uniknąć siermiężnej łupaniny czy irytującego patosu. Jest zawadiacki luz, przymrużenie oka i solidne brzmienie. Jeśli czegoś tu brakuje, to charakterystycznego sznytu, pomysłu, który wyróżniałby kapelę na tle podobnych zespołów. Znając jednak zapał i kreatywność Bora, możemy się spodziewać, że w 2013 roku 1926 zaatakuje z nowym materiałem.



Różni wykonawcy, "Free Culture Gdańsk – Vilnius", Miasto Gdańsk 2012. Różni wykonawcy, "Free Culture Gdańsk – Vilnius", Miasto Gdańsk 2012.
Różni wykonawcy, "Free Culture Gdańsk - Vilnius", Miasto Gdańsk 2012

Tradycyjne pieśni słowiańskie i litewski, jazzujący bas, chilloutowa trąbka, rzewne skrzypki i elektroniczne bity. Efekt spotkania muzycznego, które miało miejsce we wrześniu 2012 roku w ramach festiwalu Wilno w Gdańsku, został uwieczniony na płycie "Free Culture Gdańsk - Vilnius". Znajdziemy na niej jedenaście utworów zaaranżowanych przez muzyków z Gdańska - (Olo Walickiego - kontrabas, Tomka Ziętka - trąbka), spoza Gdańska - (Michała Jelonka - skrzypce, Rafała Praczasa Kołacińskiego - beaty, Weronikę Grozdew-Kołacińską - wokal) oraz zespołu wokalnego z Litwy - reprezentowanego przez Trysa Keturiose. Takie spotkania niosą ze sobą ryzyko. Nigdy nie wiadomo, jaki będzie efekt wspólnych warsztatów. Czy muzycy znajdą wspólny język? Czy ich propozycja będzie "pracować" jako album, czy okaże się jednorazową ciekawostką?

Free Culture Gdańsk-Vilnius to new-age'owa world music, w której przeplatają się inspiracje z całego świata. Wiele radości ze słuchania tej płyty będą mieli fani Dead Can Dance. Kompozycje przepełnione są emocjami i orientalnymi wstawkami (choć muzyka oparta jest na europejskich korzeniach), a na brzmienie całości ogromny wpływ miała akustyka Centrum św. Jana. Świetne wrażenie robi głos Weroniki Gozdew-Kołacińskiej oraz Litwinek z Trys Keturiose, a także kontrabas i trąbka. Elektroniczne aranżacje proponowane przez Praczasa trącą niestety nieco myszką, a już zupełnie kuriozalnie w tym zestawieniu brzmią "hendrixowskie" skrzypce Jelonka (na szczęście nie za często).

Mam wrażenie, że do tego dania wrzucono zbyt wiele składników. Choć do nagrania zaproszono znakomitych artystów, żaden z nich nie przemówił wyraźnie swoim głosem, musiał bowiem zrobić miejsce dla kolegów i koleżanek. Mimo to warto wybrać się do najbliższej biblio- lub mediateki w celu odsłuchania tego niezwykle bogatego albumu. Nie można go bowiem kupić (można za to zamówić w Biurze Prezydenta Miasta ds. Kultury - zamówienia należy przesyłać na adres przemyslaw.wojciechowski@gdansk.gda.pl).



Ebola Ape, "Humanity", Soun Records 2012. Ebola Ape, "Humanity", Soun Records 2012.
Ebola Ape, "Humanity", Soun Records 2012

Ebola Ape to obok Bubble Chamber jeden z najważniejszych debiutów 2012 roku na polskim rynku. Artysta ukrywający się pod maską goryla zazdrośnie strzeże swojej anonimowości i nawet jego współpracownicy nie wiedzą, kim właściwie jest. Zresztą Ebola Ape zbyt wielu współpracowników nie ma - pracuje sam i na własny rachunek.

W grudniu zeszłego roku zaprezentował mini-album "Humanity", na który składa się sześć krótkich utworów. Pisanie o tej muzyce jest niezwykle trudne, bo przelewa się ona i kipi niczym gar czarownicy gotującej magiczne wywary na skraju apokaliptycznej pustyni i miejskiej dżungli (choć goryl Ebo utrzymuje, że pochodzi z Kongo). Być może dlatego ten gatunek zyskał łatkę witch-house.

Już jego debiutancki album pt. "Jungle omen" kazał przypuszczać, że mamy do czynienia z artystą oryginalnym. Czuć było jednak, że Ebola Ape dopiero rozpoczyna swoją drogę i szuka własnego brzmienia. Po dziewięciu miesiącach artysta ogłosił dzieło zaskakująco spójne i przemyślane. "Humanity" zawiera muzykę taneczną zarażoną przez wirusy fobii i lęków wielkiego miasta XXI wieku (aż dziw, że płyta powstała w Gdańsku, bo pasuje raczej do Los Angeles z "Blade Runnera"). Można na niej odnaleźć poszarpane emocje, poczucie zagubienia, ogromną wrażliwość i romantyzm zmiażdżone przez wielkomiejski pęd, narkotyki, pracoholizm, nocny tryb życia i uzależnienie od internetu.

Ebola czasami nadużywa efektów przetwarzających ludzki głos, przez co momentami jego album brzmi jak udźwiękowione bajki dla dzieci Lorda Vadera. Przydałoby się tej muzyce też nieco powietrza, bo w tak gęstej atmosferze nie da się żyć. Niewykluczone jednak, że właśnie tak czuje się zagubiony goryl w metropolii XXI wieku. Co nie znaczy, że nie można wybrać się od czasu do czasu na brzeg morza i popatrzeć w dal.

Opinie (29) 2 zablokowane

  • W Trójmiasto.pl mamy do czynienia z niejednym "artystą oryginalnym" zarażonym przez wirus fobii i lęków (3)

    I tak jak w tej muzyce, tak samo u licznych tutaj lemingów można znaleźć "poszarpane emocje, poczucie zagubienia i uzależnienie od internetu".

    • 12 6

    • az dziwne ze Artysta ukrywający się pod maską goryla nie nagrywa dla Nasiono Rec. (1)

      • 7 1

      • nasienie na masce goryla? panie kochany, toż to czysta awangarda!

        • 3 0

    • sześciu się poznało, że są tymi zarażonymi przez wirus fobii i lęków co mają poszarpane emocje, poczucie zagubienia i są uzależnieni od internetu, że to o nich piszesz
      chcieli zaprzeczyć, ale wyszło tak że przyznali się do winy hehe

      • 0 0

  • Litości... (1)

    "Można na niej odnaleźć poszarpane emocje, poczucie zagubienia, ogromną wrażliwość i romantyzm zmiażdżone przez wielkomiejski pęd, narkotyki, pracoholizm, nocny tryb życia i uzależnienie od internetu."

    Zawsze mnie zastanawia czy tego typu brednie wychodzą samoistnie spod pióra tych pseudo-dziennikarzy czy jednak spędzają oni kwadrans z potem na czole wymyślając "jak napisać żeby zachowywało pozory sensu, pomimo jego kompletnego braku".

    • 20 3

    • cóż, nie każdy wie, że nie należy mierzyć innych swoją miarą...

      • 1 1

  • Odnośnie 1926 (18)

    Po pierwsze granie muzyki to bardzo fajna sprawa. Jeżeli ktoś zajmuje się graniem muzyki, nawet słabej to jest bardzo duży plus, bo robi coś co zapewne sprawia mu przyjemność. Nie traci czasu na oglądanie telewizji, najprawdopodobniej się rozwija. To samo tyczy się 1926. Bardzo cieszy mnie fakt, że ludzi sobie grają.

    Po drugie zaznaczyć należy, że nie każdy gra dobrze. Zrobienie dobrego zespołu trwa lata, szczególnie jeżeli osoby grające w danej kapeli nie mają zbyt wysokich umiejętności techniczych. Z tego co wiem, a trochę orientuję się w trójmiejskiej scenie, to skład 1926 przyrównać należałoby raczej do początkujących grajków (Max Białystok, Milo Star - ex. Strupy) lub średnio dobrych (sekcja z Kiec Office), którzy zamiast skoncentrować się na jednym projekcie i zrobić go porządnie, grają w Bóg wie ilu kapelach nie będąc w stanie poświęcić na żaden tyle czasu ile jest to wymagane.

    Po trzecie czasy są takie, że w studiu nawet niezbyt wysokich lotów z nieciekawych i nudych rzeczy można zrobić całkiem dobrze brzący materiał. To naprawdę nie jest trudne i jak ktoś trochę się w to pobawi bez problemu uzyska efekt porównywalny do powyższego.

    Po czwarte , co się tyczy muzyku jaką 1926 prezentuje. Otrzymaliśmy do słuchania pół godziny chaotycznego i nudnego jak flaki z olejem materiału. Proszę państwa - do zrobienia dobrej muzyki nie wystarczy ustawienie echa na gitarze i grania w kółko 2 czy 3 akordów. Co więcej uzyskanie "jaskiniowego" czy "przestrzennego" brzmienia jest najprostrze do osiągnięcia, dodatkowo doskonale ukrywa jałowość tych kompozycji i niedościągnięcia w artykulacji. Jestem naprawdę przerażony jak czytam, że to jest podobno całkiem dobry zespół.

    Na koniec słowo do recenzentów. Krzywdzicie ludzi, którzy poświęcają długie godziny na składanie porządnej muzki. Krzywdzicie ludzi, którzy nie potrafią promować swojej muzyki, bo są do cholery muzykami a nie specjalistami od reklamy. Krzywdzicie słuchaczy, z których robicie idiotów. I krzwywdzicie samych siebie, bo w pewnym momencie nikt znający się na rzeczy nie będzie się liczył z waszą opinią.

    • 32 4

    • skoro recenzent sam notorycznie produkuje gnioty na podobnym to poziomie i jest święcie przekonany, że to sztuka z wielkiej litery, to nie będzie pluł do wspólnego garnka...

      • 10 0

    • (10)

      "bob", jesteś muzykiem, który świetnie gra ale jakoś nie może się wypromować? Scena jest pojemna. Jeśli jedna kapela osiąga sukces nawet pomimo pewnych braków technicznych, to nie oznacza, że nie ma już miejsca dla innych kapel.
      Ciekawi mnie także twoja definicja "dobrej muzy". Co jest koniecznym warunkiem "dobrej muzy"? Technika? Jest mnóstwo muzyków, którzy są genialni technicznie, ale po prostu nie da się ich słuchać, bo nie ma tego "czegoś", co z pewnością ma 1926 (i wiele innych kapel zaczynających swoją działalność).
      Gdzie w tym wszystkim jakakolwiek krzywda? Nie rozumiem. Pozdrawiam

      • 2 6

      • drogi "ksks" (6)

        Nie chodzi mi o bycie wirtuozem tylko o elementarne umiejętności grania. Ja osobiście czytając o zespołach na najpopularniejszym trójmiejskim portalu oczekiwałbym, że będę czytał rzeczy, które pokrywają się z prawdą, a nie się z nią mijały. Uważam, że osoba, która pisze o muzyce i sama zajmuje się graniem powinna zauważać jej techniczny poziom, napisać coś o aranżacjach numerów. Chociażby dlatego, żeby słuchacz miał świadomość czego słucha, żeby owy słuchacz rozwijał się, miał potrzebę szukania nowej muzyki i wiedział, że do grania czegoś jak 1926 wystarczy tania gitara, przeciętny wzmacniacz i kilka efektów.

        Byłem na koncercie 1926. Ten zespół nie prezentuje nic co zasługiwałoby na większą uwagę. Czuję naturalną potrzebę zwrócenia na to uwagi, bo większość ludzi poprostu nie umie świadomie słuchać muzyki. 1926 jest produktem, który ma się sprzedać przy możliwie jak najmniejszych nakładach pracy. Taki pasztet w opakowaniu z napisem szynka. Właśnie po to jest cała ta otoczka z "uwielbieniem" Gdyni, własnym wydawnictwem i gatunkiem muzyki o nazwie "sheogaze" czy "alternative". To jest modne. Tak samo jak modne są jakieś ciuchy. Poczekajmy 5-6 lat zobaczymy czy 1926 dalej będzie grało, zwróćmy uwagę ile razy zmieni się nazwa ich stylu grania. Muzycznie ja raczej nie przewiduję rozwoju.

        Jeżeli taki kierunek "dziennikarstwa" muzcznego się utrzyma niedługo takie hity "ona tańczy dla mnie" będą uchodziły nie za disco polo tylko za pop. A dla przypomnienia pop to tacy muzycy jak Michael Jackoson czy Billy Idol.

        • 9 1

        • Drogi Bobie (2)

          Z tej strony Boro z 1926. Nie chce abyś mnie źle zrozumiał. Absolutnie rozumiem argumenty muzyczne bo faktycznie wirtuozami nie jesteśmy i nie będziemy. Nasze postrzeganie muzyki różni się od Twojego i tu tez nie mam problemu, ale litości. Sztuczne uwielbienie do Gdyni? Własna wytwórnia? Przeszkadza Ci że ktoś kocha swoje miasto i próbuje żyć z rzeczy które go kręcą? Czy to my wymyśliliśmy terminy shoeagaze czy alternative? Naprawdę szanuję to co napisałeś o warstwie muzyczno-technicznej itd. Każdy ma swój gust (na szczęście), ale nie znasz nas i nie masz pojęcia czym jest dla nas Gdynia. Bez obrazy. Pozdrawiam

          • 5 6

          • dobra muzyka broni sie sama, nie trzeba sie z niej tlumaczyc na forum

            • 4 0

          • Jak napisałem wcześniej bardzo się cieszę, że gracie. Co więcej, życzę Wam jak najlepiej. Mam nadzieję, że muzyka to dla Was coś więcej niż potrzeba zaistnienia na lokalnym portalu czy zagrania na modnej imprezie. Tylko błagam, nie róbcie takiej papki jak np. Kiev Office. Doskonalcie technikę, twórzcie ciekawsze numery, miejcie ambicję.
            Pozdrawiam

            • 4 0

        • (2)

          hej, "bob", ok, masz rację odnośnie kwestii poziomu technicznego i podawania takiej informacji. Co do dokonań 1926 nie do końca się zgodzę, uważam, że ciekawie grają, ale wiem, że nie każdego takie granie przekonuje. Piisałeś wyżej, że dobre kapele tworzą się latami - myślę, że właśnie dlatego należy poczekaćte 5-6 lat i zobaczyć, co się stanie z 1926. Jest wiele zespołów, których pierwsze płyty są kompletnie nie do słuchania, a potem okazuje się, że kapela rośnie w siłę, doskonali się technicznie i ma naprawdę wiele do zaoferowania. Ale nie twierdzę tym samym, że nie da się słuchać 1926, ani nie zgodzę się, że to pasztet w opakowaniu z napisem szynka. Pokazują to, co mają do pokazania, grają bardzo szczerze i robią coś ciekawego muzycznie, a przy okazji po prostu robią sobie dobre promo - i to się składa na "produkt", który widzimy.
          Co do dziennikarstwa muzycznego... mam pytanie: podczas Metropolii odbyła się debata dot. dziennikarstwa muzycznego. Byłeś na niej? Pytam, bo zastanawiam się, co się dzieje z naszym obywatelskim społeczeństwem - piszemy na forum wymieniając opinie, ale podczas debaty fizycznie obecnych było ze 20 osób (słuchaczy). Zastanawiam się czy osoby tak zainteresowane tematem chcą dyskutować kiedy zostają do tego stworzone realne warunki...?

          • 1 0

          • (1)

            Byłem i się przysłuchiwałem. Generalnie sam temat dyskusji był bez sensu, bo rzeczą oczywistą jest, że dziennikarstwo kulturalne jest potrzebne. Nie chcę być wredny, ale odnoszę wrażenie, że Pan Gulda zwyczajnie próbował ratować swoją skórę po tym jak okroili mu dział w Wyborczej. Dobrym tematem byłaby np. "Kondycja Trójmiejskiej sceny rozrywkowej" i myślę, że taka dyskusja powinna odbyć się jak najszybciej, bo przed nami cały rok i masa imprez, których poziom niewielkimi środkami i rzeczowym dialogiem możnaby pociągnąć w górę.

            • 5 0

            • Fakt, że tamat dyskusji nie był dobrze sformułowany, a to co się wydarzyło - jak dla mnie - zostawiło trochę do życzenia. Zabrakło tam też głosu samych artystów. Co do "kondycji..." - zgadzam się i podpisuję obiema rękami. Moim zdaniem nie ma konieczności "podciągania poziomu", ale debata jest potrzebna - chociażby po to, żeby skonfrontować różne oczekiwania co do funkcji i narzędzi sztuki.

              • 2 0

      • krzywda to nierzetelne dziennikarstwo (1)

        nie skumales?

        • 2 0

        • jeśli już to "nie skumałaś?"
          Tak, nie skumałam, bo nie przemawia do mnie rozpatrywanie tej kwestii w kategoriach "krzywd" wyrządzanych światu.

          • 0 0

      • Jest masa kapel gdzie muzycy nie potrafia zbytnio grać, ale maja "to coś".

        Kazdy artysta powinien też miec nieco samouwielbienia, inaczej bedzie zaszczuty.
        Jednak kiedy muzycy nie potrafią grać, nie maja "tego czegoś" a samouwielbienie przeradza sie w groteskę, wowczas możemy stworzyc kolumne "przeglad nowosci plytowych" na trojmiasto.

        • 3 0

    • true true true !

      • 3 0

    • ten portal krzywdzi wszystkich (nie tylko w tym dziale) (1)

      lista bylaby dluga jakby chciec wymieniac. Co do 1926 to dobrze sie ich slucha na koncercie (z dobrym akustykiem) Nagranie studyjne nie przemawia juz prawie wcale.

      • 3 0

      • Prawda

        Na koncercie przed Merkabahem bezapelacyjnie dali radę. Na płycie bezapelacyjnie nic ciekawego.

        • 0 0

    • te 4 dotychczasowe negi to rozumiem od zespolu 1926 ??

      • 1 2

    • coś w tym jest, przesłuchałem materiał i po obiecujacym singlu musze przyznac, ze głowny utwor rozczarowuje, niestety zmarnowalny potencjal
      glowny utwor to głownie jednostajne uderzenie łup, łup, łup... i jakies przejscie po kilku minutach
      brakuje nieco finezji, zaczatka melodi, wiekszej liczbyi przejsc

      bob ma duzo racji, bardzo łatwo wygenerować takie brzmienie i zrobic utwor, kazdy srednio zgrany zespol jest w stanie takie cos na poczekaniu wyjamowac i nie potrzeba do tego az 3 gitar, inna sprawa czy zgrawszy to, moze liczyc na podobna promocje ze strony dziennikarzy

      wlasnie moze problemem jest zbyt liczny sklad - im wiecej muzykow tym prostsze musi byc granie,zrobienie ciekawszej odtwarzalnej na zywko kompozycji i zgranie sie muzykow przy jakies bardziej finezyjnej strukturze i tak dlugim kawalku kosztowalo by pewnie kupe czasu

      • 1 0

    • "Proszę państwa - do zrobienia dobrej muzyki nie wystarczy ustawienie echa na gitarze i grania w kółko 2 czy 3 akordów. "

      Eee... czasami wystarczą nawet 2 dźwięki. Ale niekoniczenie tym razem.

      • 0 0

  • to chyba jedna z bardziej konstruktywnych rozmów o muzyce na tym portalu! nareszcie! bez inwektyw, bez plucia na autora tekstu a adwersarze mają coś do powiedzenia o muzyce. Fajno! Kultura!

    • 6 0

  • Eeee????

    "Niewykluczone jednak, że właśnie tak czuje się zagubiony goryl w metropolii XXI wieku. Co nie znaczy, że nie można wybrać się od czasu do czasu na brzeg morza i popatrzeć w dal." - Czlowieku! Zmien lekarza bo ten Cie oszukuje.

    • 1 0

  • Ebola Ape

    Świat do którego lubię wchodzić.Pobudza wyobrażnię mocno. Szacun za produkcję.Więcej takich ciekawych propozycji!!!

    • 0 0

  • BO - RYSSS! BO - RYSSS! BO - RYSSS!

    "Sekcja rytmiczna, którą tworzą Krzysiek Wroński i Asia Kucharska, to doskonały silnik, będący w stanie pokonać zarówno pustynne wertepy, jak i w kilka sekund rozpędzić zespół po muzycznej autostradzie.". Szymborska wymieka przy Borysie :D Chociaz raz rozbawil mnie ten dziennikarski inwalida. Ale przeciez z inwalidow nie wolno sie smiac...

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Juwenalia Gdańskie 2024 (40 opinii)

(40 opinii)
75 - 290 zł
Kup bilet

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Mewa Towarzyska to: