• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Muzyka na literę M. Nowości płytowe

Borys Kossakowski
26 lutego 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 

Niniejszy przegląd najnowszych trójmiejskich wydawnictw płytowych sponsoruje literka M. Sprawdźcie, co mają do zaoferowania wesoły Majestic, melancholijny Możdżer, tajemniczy Mazzoll i gitarowy Moose The Tramp. A następnie oddajcie głos w ankiecie, co podoba wam się najbardziej.



Majestic na "Przyzwoitej" nagrał zestaw piosenek z fajnymi melodiami. Majestic na "Przyzwoitej" nagrał zestaw piosenek z fajnymi melodiami.
Majestic, "Przyzwoita", New Experimental Art 2013.
Majestic uprawia jamajskie bity nad Zatoką Gdańską od dziesięciu lat. Mimo to "Przyzwoita" to dopiero druga płyta w ich dorobku. Sekstet dowodzony przez Michała Zarembę (wokal, trąbka) i Artura Wolanieckiego (gitara, wokal) wreszcie zmobilizował siły i nagrał płytę. "Przyzwoita" to czternaście klasycznych piosenek reggae, ska i dancehall, które przypominają twórczość takich kapel, jak Natural Dread Killaz czy Sidney Polak. W Majestic odnajdziemy też gdzieniegdzie ostrą, niemal metalową gitarę, która z kolei nieco przypomina heavy-reggae'ową kapelę Paprika Korps. Nie sposób odmówić zespołowi sporej dawki przebojowych melodii i rytmów. Chłopcy mają niewątpliwy talent do układania fajnych piosenek okraszonych chwytliwymi partiami dęciaków. Niestety przez pierwszą połowę płyty tej przebojowości towarzyszy sztubacka wesołkowatość, która zupełnie do mnie nie trafia. Najlepszym przykładem jest singlowy utwór "Jedziemy" (zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie wybrano do promocji płyty utworu "Mi-ło-ś-ć"). W drugiej części albumu robi się nieco bardziej poważnie. Efekt osłabiają dość siermiężne i zbyt dosłowne teksty, takie jak: "Wszyscy mi mówią jak żyć, jak jadać, co pić, kto jest ten dobry, wiedzą to lepiej, niż ja i ty".

Majestic - Jedziemy



Płyta "The Last Set" Waltera Norrisa i Leszka Możdżera to przede wszystkim zapis sentymentalny - to ostatnie nagranie tego pierwszego. Płyta "The Last Set" Waltera Norrisa i Leszka Możdżera to przede wszystkim zapis sentymentalny - to ostatnie nagranie tego pierwszego.
Walter Norris & Leszek Możdżer, "The Last Set", ACT 2012
Leszek Możdżer ma rękę do przebojowych płyt i niezwykle chętnie je nagrywa. Tak było w przypadku albumów z Larsem Danielsonem i Zoharem Fresco, czy kilku płyt solowych - nieważne czy brał się za Chopina, Komedę, czy grał swoje utwory. Tym razem jednak na drodze do złotej płyty stanął Walter Norris - twardy zawodnik sprawdzony w boju m.in. przez Ornette Colemana i Dona Cherry'ego, który ani myślał o umizgach do publiczności. Grający gęste i trudne akordy Amerykanin rzadko stwarzał Możdżerowi okazję do jego filigranowych ozdobników i koronkowych przebiegów. Obaj panowie zresztą jakby zapomnieli o tym, że należy robić dla siebie miejsce nawzajem, skupili się na interakcji, z której wynikła swoista dźwiękowa plątanina. Niby dominuje tu łagodna możdżerowa atmosfera, ale brakuje na niej oddechu i przestrzeni. Jest za to zwarta, gęsta masa dźwięku i często trudno odróżnić dźwięki grane przez obu panów. Ta płyta jednak jest przede wszystkich zapisem sentymentalnym, bowiem koncert ów był ostatnim zarejestrowanym występem Waltera Norrisa. Po koncercie z Możdżerem lekarz zabronił mu występów z uwagi na chore serce. Możdżer był Norrisem zafascynowany i planował z nim całą serię koncertów. Niestety, śmierć Amerykanina pokrzyżowała te plany ostatecznie. Dlatego można temu wydawnictwu wybaczyć wiele niedociągnięć (ten koncert planowany był jako "próbny", a zarejestrowano go w zasadzie przypadkiem).

Norris/Możdżer - Tsunami



"Responsio Mortifera" Mazzola i Emitera to urzekające spotkanie dwóch tak różnych od siebie muzycznych talentów. "Responsio Mortifera" Mazzola i Emitera to urzekające spotkanie dwóch tak różnych od siebie muzycznych talentów.
Mazzoll, "Responsio Mortifera (story by Emiter)", Osso Publisher 2012.
Na okładce tej płyty napisano: "Mazzoll Story By Emiter", ale po prawdzie od pierwszego utworu czuć, że Marcin "Emiter" Dymiter jest tu niemal równorzędnym twórcą, co Mazzoll. Wprawdzie większość dźwięków i wszystkie monologi są tu autorstwa Jerzego Mazzolla, to jednak płyta nigdy by nie powstała, gdyby nie były gitarzysta Ewy Braun i Mord. Dymiter odegrał tu rolę archiwisty i demiurga, który przesłuchał długie godziny przeróżnych nagrań Mazzolla, by stworzyć z nich kolaż dźwiękowy zawarty na tej płycie. Jak twierdzi sam Jerzy - on i Marcin są sąsiadami, od dwudziestu lat znają się i mijają, ale nigdy razem nie zagrali. Być może dlatego, że Mazzoll to niespokojny duch, a Dymiter to człowiek poukładany i (raczej) spokojny? A może ten drugi po prostu czekał, aż się mazzollowych dźwięków uzbiera cały trzosik i będzie można przystąpić do pracy analitycznej? Faktem jest, że obie osobowości na tej płycie słychać - jest mazzollowe rozwichrzenie, szaleństwo, słowotok, dadaistyczne wiersze i piosenki, a z drugiej strony jest spokój, porządek i bardzo stonowana, intymna produkcja Dymitra, który gadulstwo tego pierwszego ukrócił i wyrównał. Mnie ta płyta uwiodła.

Moose The Tramp zwraca uwagę świetnymi wokalami. Moose The Tramp zwraca uwagę świetnymi wokalami.

Najchętniej posłuchał(a)bym płyty:

Moose The Tramp, "Moose The Tramp", wyd. własne 2012.
Łoś Wagabunda to trójmiejska odpowiedź na post-grunge czy college rock, który święcił największe tryumfy pod koniec lat 90. Na debiutantce ukazało się sześć zgrabnych kompozycji, w których miłe dźwięki odnajdą fani Live czy Nickelback. Dla miłośników Pearl Jam czy Alice In Chains to jednak muzyka zbyt uczesana, za mało dramatyczna. Może to i lepiej dla chłopaków z zespołu - wiadomo skąd się ten dramatyzm brał i jak skończyło wielu herosów grunge'a. To, co w Łosiach szczególnie zwraca uwagę, to wokale: fajne melodie, silne i pewne głosy często śpiewające w harmoniach - tacy frontmani to rzadkość na polskiej scenie rockowej. Gdyby Moose The Tramp zdecydowali się śpiewać po polsku, to... ale nie ma sensu gdybać. Irytuje mnie nieco w tej muzyce to archaiczne brzmienie i klasyczne rockowe nudziarstwo, od początku do końca wiadomo co się stanie i człowiek ma wrażenie, że to wszystko już słyszał (oczywiście ma to też dobre strony, bo działa tu teoria inż. Mamonia - lubimy to, co znamy, a piosenki MTT wydają się znajome).

Opinie (8) 2 zablokowane

  • A kiedy będzie R jak Rammstein (1)

    • 5 1

    • M jak Metallica

      • 1 0

  • no i

    ... a kiedy będzie b jak budyń dance?

    • 2 1

  • A kiedy beda...

    ... Produkty Rzeczopodobne?

    • 2 0

  • Adele

    Jestem z ciebie dumny :)))

    • 2 1

  • Tylko weekend! Ona tu jest, o-o-o-o

    zawsze to puszczam w kabinie mojego Ursusa

    • 3 1

  • Bardzo ciekawe zestawienie.

    Z chęcią posłuchałbym wszystkich krążków. Aż miło, że muza na takim poziomie powstaje na naszym podwórku!

    • 5 0

  • A mdrewnowfromlas gdzie ??!!??!

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Juwenalia Gdańskie 2024 (40 opinii)

(40 opinii)
75 - 290 zł
Kup bilet

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywa się nowy serial produkcji HBO Max, którego akcja w całości osadzona jest w Trójmieście?