• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ostatni taniec na Open'erze. Podsumowanie festiwalu

Borys Kossakowski
6 lipca 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
  • Open'er - miasteczko kolorowych ludzi.
  • Mistrz ceremonii Mike Patton.
  • Szaleństwo na Faith No More.
  • Skąpana w kwiatach scena na Faith No More.
  • Daughter - uosobienie kobiecej delikatności.
  • Na tegorocznym festiwalu było sporo młodych fanów muzyki. Zapobiegliwi rodzice zadbali o słuchawki chroniące słuch.
  • Artur Rojek w czarnym uniformie. W oczekiwaniu na "Beksę".
  • Muzyka Warpaint była chłodna i niepokojąca.
  • Fani Warpaint.
  • The Horrors w akcji.
  • Fan Foo Fighters obserwuje występ The Horrors. Czy doczeka się swych idoli za rok?
  • Kwiaty we włosach potargał tłum.

Popisem nieposkromionej męskiej siły w wykonaniu Faith No More zakończył się festiwal Open'er 2014. "Generał" Mike Patton poprowadził armię fanów do zwycięstwa na polach Kosakowa. Z tegorocznego festiwalu zapamiętamy świetną pogodę, niesamowitą atmosferę, fantastyczne występy Haim, Lykke Li czy Rudimental, ale także: wyższe ceny i niższą frekwencję.



Szaleństwo w mosh picie na koncercie Faith No More.

"Easy" w wykonaniu Faith No More.

Ostatni taniec na Open'erze. Phoenix i piosenka "Too Young" znana z filmu "Między słowami".


Z daleka lew zwany Faith No More wydawał się niegroźny. Stare przeboje, ograne patenty gitarowe sprzed lat - ile można powtarzać sprawdzone schematy? Ale gdy podeszło się bliżej, okazało się, że stary król dżungli Mike Patton ma nadal w sobie wystarczająco dużo siły, by objąć panowanie nad festiwalem. Nie dajcie się zwieść pozorom - niewinnym, białym kostiumom muzyków, ani kwietnym kobiercom, w które przystrojono scenę. Faith No More to dziki zwierz, z którego kipi nieposkromiona energia. O możliwościach wokalnych Mike Pattona napisano już w zasadzie wszystko, ale nawet najwierniejsze opisy bledną w konfrontacji z prawdą. Warto było zaprosić Faith No More po raz kolejny.

Na dużych festiwalach trudno o kameralny nastrój i muzyczne subtelności. Na dużych festiwalach trzeba grać głośno i z przytupem. Dziewczęcy wdzięk udało się jednak uchronić zespołowi Daughter, którego występ stanowił klamrę spinającą cały festiwal. Gdy z głównej sceny tryskał testosteron za sprawą Faith No More, w tym samym czasie na Tent Stage można było zanurzyć się w ciepłym, kojącym głosie Eleny Tonry. Jeśli komuś koncert Lykke Li wydawał się za krótki, jeśli tęsknił za Florence and the Machine, na Daughter mógł trochę podjeść, choć nie nasycić się do pełna, bo koncert trwał niespełna godzinę.

Niedosyt za to zrekompensowały w zupełności cztery dziewczyny z Warpaint, których kompozycje zabrzmiały chłodno i tajemniczo. Nawiązujący do zimnej fali kwartet zagrał z nerwem, nieco drapieżnie, a głosy trzech wokalistek niebezpiecznie kusiły, niczym głosy mitycznych syren. Co ciekawe, obu tych koncertów znacznie lepiej się słuchało poza namiotem. Tam dźwięk był pozbawiony nieprzyjemnych, wysokich częstotliwości, które kłuły w uszy wewnątrz.

Niespodziewanie dużą publiczność przyciągnął popowy zespół Bastille. Młodzi chłopcy wypisz - wymaluj wyglądali jak idole nastolatek z kolorowych czasopism. Na Open'erze można było zobaczyć sporo młodych dziewczyn w koszulkach z nazwą grupy. Być może Bastille wyglądali trochę jak boysband, ale trzeba oddać im sprawiedliwość, że grali i śpiewali swoje piosenki (a także stary przebój TLC "No scrubs"") perfekcyjnie i w stu procentach na żywo. Tłum fanów przyciągnął także Artur Rojek. Od czasów Myslovitz wokalista przeistoczył się w sceniczną gwiazdę. Kiedyś występował ubrany w t-shirt i jeansy. Dzisiaj w czarnym kostiumie z metalowymi aplikacjami (na tle ubranych na biało pozostałych członków zespołów) nie pozostawia żadnych wątpliwości, kto rządzi na scenie. Publiczność żywo domagała się od zespołu zagrania "Beksy". Rojek uspokajał: "będzie "Beksa", ale później". Występ był zaplanowany i dopięty na ostatni guzik. Były wokalista Myslovitz jest bardzo wyrazisty, jego twórczość nie trafia do mnie, ale trzeba przyznać, że rzadko spotyka się artystów tak szczerych i emocjonalnych. Nowe rojkowe piosenki publiczność kupuje, bo przebija z nich coś autentycznego. A przy tym są świetnie zaaranżowane i zagrane. Sobotnią noc i cały festiwal zakończył niezwykle energetyczny występ Phoenix. Paryżanie okazali się niezwykle sprawnym i zgranym disco-punkowym zespołem, który o pierwszej w nocy huknął z dużej sceny, jak z armaty. Wydawało się, że trudno im będzie zmierzyć się z legendą Faith No More, ale Phoenix zagrał bez kompleksów, głośno i z przytupem, zamieniając lotniskową murawę w dancefloor i zapraszając publiczność na ostatni taniec.

Tak, to prawda, na tegorocznym Open'erze było mniej ludzi. Ale kto przy zdrowych zmysłach oczekiwałby, że każdego roku będzie coraz więcej? To fizycznie możliwe, ale, powiedzmy sobie szczerze, raczej nierealne. Prawdą jest, że line-up może się wydawać skromniejszy i obfitował w "powtórki z rozrywki". Ale konia z rzędem temu, kto będzie w stanie co roku robić festiwal "lepszy". W czyjej ocenie lepszy?

Oczywiście, publiczność głosuje nogami, a konkurencja nie śpi. W tym roku do Kosakowa przyjechało mniej fanów muzyki, to było widać na dworcu, w autobusach i podczas koncertów. Z pewnością wpłynęły na to podwyżki cen karnetów i kuponów, a także niezwykle mocny program Orange Festival w Warszawie. Ceny karnetów na Open'era zrównały się w zasadzie z cenami zachodnimi. Wprawdzie za Primavera Sound w Barcelonie zapłacimy około 800 zł, za Roskilde 1000, ale tam program artystyczny jest dużo bogatszy (w Danii główną gwiazdą byli The Rolling Stones).

W zasadzie to zupełnie normalne i naturalne, że Mikołaj Ziółkowski i jego ekipa mogli złapać zadyszkę. Zwłaszcza, że tempo rozbudowy Open'era mieli sprinterskie - w niecałe dziesięć lat zbudowali festiwal okrzyknięty najlepszym w Europie. Nawet jeśli impreza przeżywa kryzys, to dobrze, bo Alter Art uczy się na swoich błędach i wyciąga z nich wnioski, a każda zmiana jest dobra.

W dobrym tonie jest narzekać na festiwal, a powodów do narzekania może być tysiąc. Regułą jest, że narzekają ci, którzy narzekają bez względu na okoliczności. Narzekają ci, którzy nie mogą znieść widoku beztrosko bawiących się ludzi, skaczących, tańczących i szalejących do dźwięków muzyki. Ale kto, tak w głębi serca, nie marzy o tym, by "odpiąć szelki" i zatracić się w zabawie? To dla wielu jednak jest nieosiągalne; łatwiej festwialowiczów wyśmiać, a sam Open'er bezlitośnie skrytykować, niż samemu narazić się na śmieszność i ruszyć w dzikie tany pod sceną.

Wydarzenia

Opinie (99) 7 zablokowanych

  • Jak już się podkresla ostatni koncert (3)

    w tym wypadku zespołu Phoenix, to chyba warto wspomnieć o fantastycznym zachowaniu wokalisty na finał. Chyba właśnie między inymi takie rzeczy powinny sie znaleźć w recenzji.

    • 15 2

    • Phoenix byli niesamowici!

      • 6 0

    • Jak wszystkie "artykuły" tego podstarzałego hipstera...

      • 7 0

    • Ta recenzja pozostawia wiele do życzenia :) Było super.

      • 4 1

  • Zróbcie na nowo porządek z nagłośnieniem (3)

    Bo było w kratkę i jak na loterii jak nigdy dotąd. Nawet Patton był chwilami trochę wkurzony.;-)

    • 14 1

    • Prawda

      Chyba najgorsze brzmienie, jakie kiedykolwiek słyszałem na ich głównej scenie.

      • 3 1

    • (1)

      Proponuje uciszyc te wixe redbulla i szajs z alter stage. Jedno i drugie zakłócalo fajne koncerty.

      • 15 1

      • Prawda! Dźwięki nie powinny się tak na siebie nakladac, zwlaszcza te dochodzace z "szałowych dyskotek" redbulla

        • 9 0

  • regres Openera (3)

    A mi jest przykro bo jezdze na Openera od 2009, zawsze było pięknie, była atmosfera, były niezapomniane koncerty, coś zaczelo się psuć w zeszłym roku, naglosnienie zaczelo powaznie szwankowac, w tym roku poziom irytacji osiagnal punkt krytyczny, malo ktory koncert byl dobrze naglosniony, na scenie glownej bylo tak glosno ze intrumenty sie zlewaly, wokal gdzies ginal, bylo zas slychac trzeszczenie i wrzask. co za glupota naglasniac koncerty tak glosno zeby sie dzwiek na sasiednich scenach nakladal. mamy za to wiele innych aktywnosci, mamy teatr, kino i muzeum, siano na srodku, pokazy mody itd. a to co najwazniejsze czyli muzyka ginie. fetiwal zamienil sie w jeden wielki piknik, gwiazdy sa ale nie ma juz prawdziwego brzmienia. taka cena do jakości, rzeczywiscie juz nie warto. za rok juz tam nie jade!

    • 23 10

    • wkoncu glosno bylo

      i bylo git !

      • 1 0

    • (1)

      hm ja mam wrażenie, ze w tym roku właśnie nagłośnienie było na wysokim poziomie :) bo w zeszłym roku na main stage faktycznie szwankowało

      • 2 4

      • hmm

        chyba bylas jedną z tych osob, która przemyciła palenie na teren festiwalu!

        • 7 0

  • Podsumowanie? (6)

    Chciałbym zaznaczyć, że przytłaczająca większość artystów występujących na tegorocznym Openerze to zespoły, które świeżo wydały lub zaraz wydadzą swoje nowe płyty, co oznacza, że Opener jako jednyny festiwal w Polsce jest na bieżąco ze światem muzyki. Może Orange miał mocny line-up, jednakże wszystkie zespoły tam występujące już u nas grały. Szkoda, że zabrakło sił w podsumowaniu na szersze, poza Rojkiem, przedstawienie polskich reprezentantów, bo występy KAMP'u , Domowych melodii Meli, Bokki, Daniela Spaleniaka, Eldo czy artystów na AlterStejdżu, po raz kolejny pokazały, że polska muzyka ma sie bardzo dobrze i nie raz bije zagraniczne produkcje na głowę. Ps. Pozdrawiam niesamowitych ludzi, którzy dzisiaj około 5 rano uczestniczyli w koncercie The White Stripes pod Kuchnią Grecką, to jest duch Openera! :) Do zobaczenia za rok!:)

    • 36 15

    • ale czy warto zapłacić za to ponad 5 stów? (5)

      j.w

      • 10 3

      • Warto jak zawsze.

        • 0 0

      • Wciąż warto (2)

        !

        • 10 5

        • przeciez ty nie placisz (1)

          • 2 3

          • ...kulą w płot

            Płacę swoimi, ciężko zarobionymi złotówkami. Do tego sponsoruję jeszcze nastoletniemu synowi.
            I póki co, uważam że warto.

            • 8 1

      • Na to pytanie każdy sam musi sobie odpowiedzieć. Jeżeli ktoś lubi muzykę i chce oglądać światowe gwiazdy na żywo, a przy okazji dobrze się bawić na festiwalu, to odłożenie 55 zeta miesięcznie, pomijając miesiące świąteczne, nie jest jakimś wielkim wyrzeczeniem.

        • 5 6

  • W dobrym tonie jest narzekać? Panie Borysie....co to w ogóle za stwierdzenie, które umieścił Pan w artykule? Ja nikogo narzekajacego nie widziałam. Ludzie bawili się świetnie i chcą wrócić. Większość zauroczona jest też miastem (podsłuchane w autobusie i podczas festiwalu). Opener ma lepszy klimat niż Orange - bez porównania. A Roskilde ma swoją klasę i markę, tylko czy należy porównywać tak młody festiwal jak Opener do festiwalu Roskilde, który dojrzewa przez dluuuugie lata? Szkoda, że już się skończyło. Czekam na Opener 2015.

    • 9 4

  • Cudowne cztery dni, nie mogę się doczekać kolejnego festiwalu za rok. Nie zgadzam się z ocenami pana Borysa Kossakowskiego, ale oczywiscie każdy moze widzieć sprawy po swojemu. CO do frekwencji to pierwszego i czwartego dnia być może była ona niższa, ale drugiego i trzeciego dziki tłum - ludzi aż za dużo ;) Mi najbardziej zapadły w pamięć występu Pearl Jam, Jacka White'a, Bena Howarda, Mo, Rudimental oraz naszych rodzimych Domowych Melodii.

    • 7 6

  • o co chodzi z tym Pattonem

    I dlaczego dziewczyny tak go lubią

    • 9 11

  • Dzikie tańce? pod sceną? na o'penerze? LOL

    chodzi o układ choreograficzny z tabletem czy o przestępowaniec międzybarierkowy?

    sorry Borys, ale po 2 krotnym pobycie w tym hipermarkecie muzycznym i próbach tańca pod sceną kwitowanych pogardliwymi spojrzeniami właścicieli sprzętu elektronicznego i licznych kosmetyków płci obojga - spasowałem

    • 27 7

  • No niestety,ale mnie już nie stać na Opener'a (2)

    Byłem na 3 czy 4 ,ale już trzeci raz z rzędu nie dałem rady finansowo. Wydaje mi się ,że ceny są jednak zbyt wysokie jak na polskie warunki

    • 103 6

    • nie narzekajcie po prostu się zestarzeliście

      i już wam się nie chce tyle w temacie ja miałem hajc żeby pójść słuchałem kiedyś Pearl Jam i Faith No More też ale najzwyczajniej już mi to tak nie robi jak 15 lat temu

      • 6 12

    • Żeby chociaż za wyższą cena szła wyższa jakość...

      Przez ostatnie kilka lat chodziłem rok w rok na cały fest, w tym roku byłem tylko na Pearl Jam ale jeśli stosunek jakości do ceny nadal będzie tak gwałtownie spadać to za rok Alter Art nie zarobi na mnie ani grosza...

      Karnet w górę, kupony z 3 na 4 zł (a co za tym idzie ceny żarcia/picia w górę), mniejsza ilość gwiazd, patrząc całościowo słabe gwiazdy (z 2-3 wyjątkami), 10x więcej kramów i kramików z jedzeniem? To jak, za rok Headlinerem będzie Magda Gessler i Michel 'daj fartucha' Moron?

      • 22 3

  • Powtórki na Openerze

    Niezrozumiałe dla mnie jest zapraszanie tych samych wykonawców na openera.
    Wiem że Pearl Jam, Faith NM i Jack White to gwarancja świetnych koncertów, ale powtórek było więcej i jest to od kilku lat stała opcja na openerze
    Interpol koncertowo wiadomo jak wygląda, nie byłem tym razem na ponownym koncercie Foals
    Czasami mam wrażenie jakby kontraktowano wykonawców od razu na 2 edycje, np 2011 i 2014
    Przecież inni muzycy też przyjeżdzają do Polski, czemu nie na openera?

    • 13 6

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Które kluby i dyskoteki były w Sopocie?