- 1 Pchli Targ w Oliwie rozpoczął sezon (42 opinie)
- 2 Oto najpiękniejsze kobiety Pomorza (107 opinii)
- 3 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (44 opinie)
- 4 Recenzja "Challengers": intensywne kino (40 opinii)
- 5 100cznia otworzyła sezon (44 opinie)
- 6 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (57 opinii)
Kiedyś to był śmigus-dyngus! Dziś tradycja zanika i... chyba dobrze
Wiadra i węże ogrodowe, hektolitry wylanej wody, ubrania przemoczone do suchej nitki i absolutnie żadnej taryfy ulgowej dla przechodniów błagających o "litość" - tak jeszcze kilkanaście lat temu lany poniedziałek obchodzono nie tylko w Trójmieście, ale i w całej Polsce. Dziś śmigus-dyngus ma wymiar jedynie symboliczny, a ci, którzy pamiętają jego złote czasy, jakoś nie marzą o wskrzeszeniu dawnych zwyczajów. Przynajmniej nie w takiej formie, w jakiej były praktykowane przez dziesięciolecia.
Dzień bezkarnego oblewania kobiet
Dziś śmigus-dyngus kojarzy nam się wyłącznie z polewaniem wodą. Kilkadziesiąt lat temu w wielu zakątkach kraju, szczególnie na wsiach, obchodzono go jednak zupełnie inaczej. Tradycja ta niejednokrotnie pozostaje nadal żywa.
- Śmigus-dyngus kojarzy mi się ze zdartymi do krwi kostkami - wspomina Zofia, rocznik 1941. - Jako dziecko mieszkałam na pałuckiej wsi, niedaleko Biskupina. W poniedziałek wielkanocny, po porannej mszy, chłopcy biegli za dziewczynami i lali je po nogach wierzbowymi witkami. Ile sił w rękach! Wracałyśmy do domu mocno poranione, co nikogo nie bulwersowało. Z reguły na wejściu obrywałyśmy jeszcze wodą od ojców i braci, bo inaczej obchody śmigusa-dyngusa byłyby niepełne. Było to nierówne świętowanie, bo bawili się tylko chłopcy. Dziewczynom do śmiechu nie było.
Pani Halina, obchodząca w tym roku 50. urodziny, bita po nogach nie była, jednak również nie ma miłych skojarzeń ze śmigusem-dyngusem.
- Każde wyjście do kościoła w drugi dzień świąt było wyzwaniem - dodaje Halina, od dziecka mieszkająca na Witominie. - Kobiety szły w obstawie ojców i braci, ale towarzystwo wyposażone w wiadra nie bało się nikogo. Pamiętam, że pewnego roku, kiedy msza dobiegała końca, zaczęłyśmy się z siostrami cieszyć, że nam się upiecze. Radość była przedwczesna - na kobiety wychodzące z kościoła przy wyjściu czekali ministranci wraz z wikariuszami. Kiedy wróciłam do domu, mokre miałam nawet majtki.
Butelki po szamponie, płynie do naczyń i woda z kanału
Marek wychowywał się na gdańskich Siedlcach. Najbardziej aktywny w celebrowaniu śmigusa-dyngusa był w latach 1985-1992.
- W latach 80. nie było plastikowych pistoletów, jajeczek czy innych wynalazków do kulturalnego polewania wodą - pojawiły się u nas w powszechnej sprzedaży później - opowiada Marek. - No ale Polacy to kreatywny naród, więc nigdy z kolegami na brak sprzętu nie narzekaliśmy. Pamiętam, że ja sam biegałem z butelkami po szamponie Familijnym i Ludwiku - były w miarę spore, plastikowe, więc wygodne w użytkowaniu. Jeden z kolegów przyniósł raz plastikowy, 5-litrowy kanister. Jak my mu zazdrościliśmy! Jeśli ktoś zastanawia się, jaka była skala tego oblewania, to donoszę, że uczestniczyli w tym wszyscy. W poniedziałek wielkanocny na ulice wylegały hordy młodych chłopaków, nastawionych na jedno - oblewanie jak największej liczby dziewczyn.
Skąd młodzi ludzie brali wodę, skoro przelewali jej aż tyle?
- Skąd się dało - odpowiada Tomek (rocznik 1972). - Dosłownie! Wbijaliśmy się na podwórka domów jednorodzinnych, bo tam z reguły były krany, do których podłączało się węże ogrodowe. Jeśli biegaliśmy po mieście, a takich kranów nie było, braliśmy wodę z Kanału Raduni, z Motławy, z fontann. I ta woda lądowała potem na jasnych garsonkach pań, które w poniedziałek wielkanocny wychodziły z kościoła. Bo żadna kobieta przy zdrowych zmysłach raczej nie opuszczała tego dnia domu bez wyraźnej potrzeby, a wizyty w kościele odpuścić nie można było.
- Zdarzało się, że po takim ataku sukienki, garsonki czy płaszcze były trudne do odratowania - dodaje Marta, siostra Tomka. - Stroiłyśmy się, bo takie to były czasy. Na Wszystkich Świętych zakładało się pierwszy raz nowe ubrania i buty zimowe, a w Wielkanoc szło się do kościoła w nowych, odświętnych ubraniach wiosennych. No i niestety, niejednokrotnie podczas takiej wielkanocnej prezentacji na tych naszych wyszarpanych pod ladą ubraniach lądowała woda z kałuży. Dziś wydaje mi się to wybrykiem chuligańskim, wtedy reagowałyśmy złością, ale towarzyszyła temu też jakaś chora ekscytacja.
W śmigus-dyngus w ruch szły wiadra, butelki, kanistry, ale też co bardziej kreatywni znajdowali bardziej wysublimowane sposoby na zaskoczenie swoich ofiar. Chociaż wysublimowane to dość grzeczne określenie.
- Dzisiaj, gdy przypominam sobie wybryki moje i moich podwórkowych kumpli, to łapię się za głowę, jak mogliśmy być aż tak nieodpowiedzialni - opowiada Jakub (rocznik 1975). - Wychowałem się na gdańskiej Morenie, na jednostce B. W śmigus-dyngus wchodziliśmy na dach wieżowca przy ul. Amundsena, napełnialiśmy wodą prezerwatywy marki Eros i zrzucaliśmy je z dachu. Gdy szli "cywile", zawsze staraliśmy się celować tak, aby nie stworzyć niebezpieczeństwa, ale dla chłopaków z konkurencyjnej bandy podwórkowej nie mieliśmy litości. Prezerwatywy lądowały tuż pod nogami. Na szczęście nikogo nie trafiliśmy, ofiar w ludziach nie było. Inną dyngusową atrakcją było oblewanie ludzi w autobusie. Autobus podjeżdżał na przystanek, kierowca otwierał drzwi i wtedy wyskakiwała banda zza kiosku Ruchu. Szybka akcja i jeszcze szybszy odwrót. Cóż, tak się wtedy bawiła młodzież - dodaje Jakub.
Chuligaństwo deluxe, czyli sąsiad z perfumami
Nie wszyscy mężczyźni byli chuliganami, którzy wykorzystywali śmigus-dyngus do tego, aby bezkarnie oblać żonę, córki czy siostry. Zdarzali się też dżentelmeni.
- Mój sąsiad zawsze wpadał do nas z samego rana i spryskiwał każdą z pań (mamę, moje trzy siostry i mnie) swoimi perfumami - wspomina Agnieszka, która dzieciństwo spędziła na Chyloni. - Wiem, że były to bardzo drogie perfumy, bo sąsiad był kapitanem na kontenerowcu i przywoził sobie najbardziej ekskluzywne zapachy z całego świata. Kombinowałyśmy potem z siostrami przez kilka dni, żeby myć się tak, aby ten zapach pozostał na skórze jak najdłużej. Mama była na nas o to wściekła, ale jakimś cudem zawsze pachniała perfumami sąsiada dłużej od nas.
Śmigus-dyngus dopadał też tych, którzy z domu nie wychodzili. Nawet do kościoła.
- Tata zajmował wysokie stanowisko w Komitecie Wojewódzkim PZPR, więc chociaż mama utrzymywała, że jest wierząca, to do kościoła nie mogliśmy chodzić. Uliczne polewanie nam zatem nie groziło, bo w poniedziałek wielkanocny nie ruszaliśmy się z domu - wspomina Martyna z Kamiennej Góry. - Nie oznacza to, że nas tradycja ominęła! W każdy śmigus-dyngus każdą z domowniczek moi bracia, pod przewodnictwem taty, wyłapywali i wrzucali do wypełnionej zimną wodą wanny. Pamiętam, że kiedyś udało mi się przed nimi schować przez cały dzień. Dopiero kiedy wieczorem wyszłam wyprowadzić psa do ogrodu, złapali mnie i wrzucili do beczki na deszczówkę.
Wygaszenie tradycji, za którą nie będziemy tęsknić?
Dziś tradycja oblewania się w lany poniedziałek wygasa. Sporadycznie można spotkać na mieście dzieci z pistoletami na wodę czy butelkami, ale ich działania rzadko podpadają pod wybryki chuligańskie. A takie w ostatnich latach często się zdarzały.
- Nawet kilkanaście razy dziennie wzywaliśmy policję, bo chuligani z wiadrami napadali na naszych klientów. Regularnie zdarzały się też ataki na wiernych wychodzących z bazyliki Mariackiej po zakończonych mszach - opowiada Joanna, przed pandemią pracująca jako kelnerka w jednej z restauracji przy ul. Piwnej w Gdańsku.
Ci, którzy doświadczyli śmigusowo-dyngusowej zabawy wtedy, kiedy była ona u szczytu świetności, raczej nie będą za nią tęsknić.
- Czasy się zmieniły i dziś wielu z nas nie może pozwolić sobie na paradowanie po mieście w ubraniach przemoczonych do samych majtek. Ludzie, którzy w wielkanocny poniedziałek wychodzą na ulicę, niekoniecznie wracają z kościoła do domu, ale bardzo często jadą do pracy czy na spotkanie z rodziną - komentuje Marcin. - Czasy, kiedy sam biegałem z wiadrami po mieście, zawsze będę wspominał z nostalgią, ale nie chciałbym, aby w ten sposób zachowywali się moi synowie. Niemniej w zaciszu domowym śmigusa-dyngusa zamierzamy świętować do ostatniej suchej nitki.
Wielkanocne tradycje
Rozpocznij quizOpinie (317) ponad 50 zablokowanych
-
2021-04-05 15:16
Ogólnie święta to głupia tradycja obżarstwa i nadmiernego wydawania pieniędzy. (3)
Czemu to ma służyć? Ani to fajne ani zdrowe. Nakupować bez opamiętania, nażreć się, nachlać i robić po dwie kupy dziennie. Radzę wam zbadać sobie po świętach cukier i cholesterol.
- 14 10
-
2021-04-05 22:41
Są ważniejsze sprawy
Niż poziom cholesterolu, cukru czy nawet niż jedną kupa dziennie. Wiesz?
- 0 2
-
2021-04-05 17:31
bueheheheh co za d**il.
- 0 3
-
2021-04-05 16:45
Poniosło Cię lekko :)))
Ale coś w tym jest :))) ludzie przed świetami świrują, nawet w czasach pandemii dzień przed Wielkanocą ze sklepów wyjeżdżają z wypchanymi wozami a później śmietniki pełne żarcia
- 5 1
-
2021-04-05 22:33
Sam zrzucam do dziś duże balony z wodą z 10 piętra. Ubaw po pachy jak trafie w kogoś
- 3 1
-
2021-04-05 09:22
Na suchaninie d**ile zrzucali worki napełnione z wodą z 10 piętra! Taki worek mógł zabić przechodnia! (4)
Bezmózgowce!
- 49 13
-
2021-04-05 22:32
tak lubilsmy to robic
super ze ktos to pamieta :)
- 1 1
-
2021-04-05 11:17
Sam zrzucam do dziś duże balony z wodą z 10 piętra. Ubaw po pachy jak trafie w kogoś
- 4 11
-
2021-04-05 11:00
I tacy są również dzisiaj w każdej dziedzinie
- 5 1
-
2021-04-05 09:56
Tradycje trzeba pielęgnować a nie potępiać, nic by taki worek nie zrobił poza oblaniem
- 4 31
-
2021-04-05 22:30
Teraz każdy ma smartfon w kieszeni
Oblejesz lale z iPhonem za kilka tysi i wizyta na komisariacie murowana , wtedy nawet jak w kieszeni była nokia 3210 to wystarczyło z niej wodę wylać i działała .
- 6 3
-
2021-04-05 22:29
pamietam jak w maju zomo polewalo
- 3 2
-
2021-04-05 22:27
a artykuła napisała szowinistka "bezkarne polewanie kobiet". serio???
a to wy się do gatunku ludzkiego nie wpisujecie, że wykluczacie się ze wspolnych tradycji? żal czytac wypociny .- 1 4
-
2021-04-05 22:25
Dzień bezkarnego lania kobiet Jeden dzień, gdy niebieska karta nie działa.
- 4 0
-
2021-04-05 14:46
Od lat trwa walka z Polskimi tradycjami,podaje się skrajności by ją usprawiedliwić !I zastąpić zachodnimi zwyczajami. (4)
Polska jest jedymym krajem która obchodzi irlandzkie swieto SW .Patryka,przykładów jest wiele.Czy ktoś obchodzi Polskie tradycje ? Nie!! Obecnie mamy medialną propagandę jak za PRL. Wcześniej to zachód był zły teraz jest dobry a Polskie wartości są złe! Nienowoczesne :) Polskie nazwy są zastępowane obcojezycznymi gdyby mogli wprowadzili by jako urzędowy jezyk angielski.
- 14 5
-
2021-04-05 15:05
(3)
oblewanie przypadkowych ludzi, którzy nie chcą być oblani to dla ciebie tradycja? to zwykła trzoda, nie tradycja
- 3 4
-
2021-04-05 15:20
Ej to idelanie sie podpisałes tylko ze ty nawet młotkiem ni jestes a raczej o inteligencji trzonka od młotka :) (2)
- 1 2
-
2021-04-05 22:20
zwyly pacan z niego
- 0 0
-
2021-04-05 15:25
jak tam? zaznaczyłeś już swoją pozycję samca alfa na osiedlu polewając wodą randomowych emerytów?
- 1 2
-
2021-04-05 22:17
stara tradycja mokrego podkoszulka
pozdrawiam kolezanke w bialych t szercie podczas powodzi w lipcu 2001..
superr biust mialas.- 5 0
-
2021-04-05 20:53
Zabawa dla patologii i chuliganów
Nie wszystkie tradycje warto kontynuować
- 4 3
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.