- 1 Co robić w długi weekend w mieście? (39 opinii)
- 2 Nie wyobrażamy sobie majówki bez piwa? (48 opinii)
- 3 Majówkowe świętowanie, ale bez parady (139 opinii)
- 4 Zamknięto jedyną ukraińską dyskotekę (160 opinii)
- 5 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (49 opinii)
- 6 Majaland: znamy termin otwarcia i cennik (578 opinii)
Kiedyś to był śmigus-dyngus! Dziś tradycja zanika i... chyba dobrze
Wiadra i węże ogrodowe, hektolitry wylanej wody, ubrania przemoczone do suchej nitki i absolutnie żadnej taryfy ulgowej dla przechodniów błagających o "litość" - tak jeszcze kilkanaście lat temu lany poniedziałek obchodzono nie tylko w Trójmieście, ale i w całej Polsce. Dziś śmigus-dyngus ma wymiar jedynie symboliczny, a ci, którzy pamiętają jego złote czasy, jakoś nie marzą o wskrzeszeniu dawnych zwyczajów. Przynajmniej nie w takiej formie, w jakiej były praktykowane przez dziesięciolecia.
Dzień bezkarnego oblewania kobiet
Dziś śmigus-dyngus kojarzy nam się wyłącznie z polewaniem wodą. Kilkadziesiąt lat temu w wielu zakątkach kraju, szczególnie na wsiach, obchodzono go jednak zupełnie inaczej. Tradycja ta niejednokrotnie pozostaje nadal żywa.
- Śmigus-dyngus kojarzy mi się ze zdartymi do krwi kostkami - wspomina Zofia, rocznik 1941. - Jako dziecko mieszkałam na pałuckiej wsi, niedaleko Biskupina. W poniedziałek wielkanocny, po porannej mszy, chłopcy biegli za dziewczynami i lali je po nogach wierzbowymi witkami. Ile sił w rękach! Wracałyśmy do domu mocno poranione, co nikogo nie bulwersowało. Z reguły na wejściu obrywałyśmy jeszcze wodą od ojców i braci, bo inaczej obchody śmigusa-dyngusa byłyby niepełne. Było to nierówne świętowanie, bo bawili się tylko chłopcy. Dziewczynom do śmiechu nie było.
Pani Halina, obchodząca w tym roku 50. urodziny, bita po nogach nie była, jednak również nie ma miłych skojarzeń ze śmigusem-dyngusem.
- Każde wyjście do kościoła w drugi dzień świąt było wyzwaniem - dodaje Halina, od dziecka mieszkająca na Witominie. - Kobiety szły w obstawie ojców i braci, ale towarzystwo wyposażone w wiadra nie bało się nikogo. Pamiętam, że pewnego roku, kiedy msza dobiegała końca, zaczęłyśmy się z siostrami cieszyć, że nam się upiecze. Radość była przedwczesna - na kobiety wychodzące z kościoła przy wyjściu czekali ministranci wraz z wikariuszami. Kiedy wróciłam do domu, mokre miałam nawet majtki.
Butelki po szamponie, płynie do naczyń i woda z kanału
Marek wychowywał się na gdańskich Siedlcach. Najbardziej aktywny w celebrowaniu śmigusa-dyngusa był w latach 1985-1992.
- W latach 80. nie było plastikowych pistoletów, jajeczek czy innych wynalazków do kulturalnego polewania wodą - pojawiły się u nas w powszechnej sprzedaży później - opowiada Marek. - No ale Polacy to kreatywny naród, więc nigdy z kolegami na brak sprzętu nie narzekaliśmy. Pamiętam, że ja sam biegałem z butelkami po szamponie Familijnym i Ludwiku - były w miarę spore, plastikowe, więc wygodne w użytkowaniu. Jeden z kolegów przyniósł raz plastikowy, 5-litrowy kanister. Jak my mu zazdrościliśmy! Jeśli ktoś zastanawia się, jaka była skala tego oblewania, to donoszę, że uczestniczyli w tym wszyscy. W poniedziałek wielkanocny na ulice wylegały hordy młodych chłopaków, nastawionych na jedno - oblewanie jak największej liczby dziewczyn.
Skąd młodzi ludzie brali wodę, skoro przelewali jej aż tyle?
- Skąd się dało - odpowiada Tomek (rocznik 1972). - Dosłownie! Wbijaliśmy się na podwórka domów jednorodzinnych, bo tam z reguły były krany, do których podłączało się węże ogrodowe. Jeśli biegaliśmy po mieście, a takich kranów nie było, braliśmy wodę z Kanału Raduni, z Motławy, z fontann. I ta woda lądowała potem na jasnych garsonkach pań, które w poniedziałek wielkanocny wychodziły z kościoła. Bo żadna kobieta przy zdrowych zmysłach raczej nie opuszczała tego dnia domu bez wyraźnej potrzeby, a wizyty w kościele odpuścić nie można było.
- Zdarzało się, że po takim ataku sukienki, garsonki czy płaszcze były trudne do odratowania - dodaje Marta, siostra Tomka. - Stroiłyśmy się, bo takie to były czasy. Na Wszystkich Świętych zakładało się pierwszy raz nowe ubrania i buty zimowe, a w Wielkanoc szło się do kościoła w nowych, odświętnych ubraniach wiosennych. No i niestety, niejednokrotnie podczas takiej wielkanocnej prezentacji na tych naszych wyszarpanych pod ladą ubraniach lądowała woda z kałuży. Dziś wydaje mi się to wybrykiem chuligańskim, wtedy reagowałyśmy złością, ale towarzyszyła temu też jakaś chora ekscytacja.
W śmigus-dyngus w ruch szły wiadra, butelki, kanistry, ale też co bardziej kreatywni znajdowali bardziej wysublimowane sposoby na zaskoczenie swoich ofiar. Chociaż wysublimowane to dość grzeczne określenie.
- Dzisiaj, gdy przypominam sobie wybryki moje i moich podwórkowych kumpli, to łapię się za głowę, jak mogliśmy być aż tak nieodpowiedzialni - opowiada Jakub (rocznik 1975). - Wychowałem się na gdańskiej Morenie, na jednostce B. W śmigus-dyngus wchodziliśmy na dach wieżowca przy ul. Amundsena, napełnialiśmy wodą prezerwatywy marki Eros i zrzucaliśmy je z dachu. Gdy szli "cywile", zawsze staraliśmy się celować tak, aby nie stworzyć niebezpieczeństwa, ale dla chłopaków z konkurencyjnej bandy podwórkowej nie mieliśmy litości. Prezerwatywy lądowały tuż pod nogami. Na szczęście nikogo nie trafiliśmy, ofiar w ludziach nie było. Inną dyngusową atrakcją było oblewanie ludzi w autobusie. Autobus podjeżdżał na przystanek, kierowca otwierał drzwi i wtedy wyskakiwała banda zza kiosku Ruchu. Szybka akcja i jeszcze szybszy odwrót. Cóż, tak się wtedy bawiła młodzież - dodaje Jakub.
Chuligaństwo deluxe, czyli sąsiad z perfumami
Nie wszyscy mężczyźni byli chuliganami, którzy wykorzystywali śmigus-dyngus do tego, aby bezkarnie oblać żonę, córki czy siostry. Zdarzali się też dżentelmeni.
- Mój sąsiad zawsze wpadał do nas z samego rana i spryskiwał każdą z pań (mamę, moje trzy siostry i mnie) swoimi perfumami - wspomina Agnieszka, która dzieciństwo spędziła na Chyloni. - Wiem, że były to bardzo drogie perfumy, bo sąsiad był kapitanem na kontenerowcu i przywoził sobie najbardziej ekskluzywne zapachy z całego świata. Kombinowałyśmy potem z siostrami przez kilka dni, żeby myć się tak, aby ten zapach pozostał na skórze jak najdłużej. Mama była na nas o to wściekła, ale jakimś cudem zawsze pachniała perfumami sąsiada dłużej od nas.
Śmigus-dyngus dopadał też tych, którzy z domu nie wychodzili. Nawet do kościoła.
- Tata zajmował wysokie stanowisko w Komitecie Wojewódzkim PZPR, więc chociaż mama utrzymywała, że jest wierząca, to do kościoła nie mogliśmy chodzić. Uliczne polewanie nam zatem nie groziło, bo w poniedziałek wielkanocny nie ruszaliśmy się z domu - wspomina Martyna z Kamiennej Góry. - Nie oznacza to, że nas tradycja ominęła! W każdy śmigus-dyngus każdą z domowniczek moi bracia, pod przewodnictwem taty, wyłapywali i wrzucali do wypełnionej zimną wodą wanny. Pamiętam, że kiedyś udało mi się przed nimi schować przez cały dzień. Dopiero kiedy wieczorem wyszłam wyprowadzić psa do ogrodu, złapali mnie i wrzucili do beczki na deszczówkę.
Wygaszenie tradycji, za którą nie będziemy tęsknić?
Dziś tradycja oblewania się w lany poniedziałek wygasa. Sporadycznie można spotkać na mieście dzieci z pistoletami na wodę czy butelkami, ale ich działania rzadko podpadają pod wybryki chuligańskie. A takie w ostatnich latach często się zdarzały.
- Nawet kilkanaście razy dziennie wzywaliśmy policję, bo chuligani z wiadrami napadali na naszych klientów. Regularnie zdarzały się też ataki na wiernych wychodzących z bazyliki Mariackiej po zakończonych mszach - opowiada Joanna, przed pandemią pracująca jako kelnerka w jednej z restauracji przy ul. Piwnej w Gdańsku.
Ci, którzy doświadczyli śmigusowo-dyngusowej zabawy wtedy, kiedy była ona u szczytu świetności, raczej nie będą za nią tęsknić.
- Czasy się zmieniły i dziś wielu z nas nie może pozwolić sobie na paradowanie po mieście w ubraniach przemoczonych do samych majtek. Ludzie, którzy w wielkanocny poniedziałek wychodzą na ulicę, niekoniecznie wracają z kościoła do domu, ale bardzo często jadą do pracy czy na spotkanie z rodziną - komentuje Marcin. - Czasy, kiedy sam biegałem z wiadrami po mieście, zawsze będę wspominał z nostalgią, ale nie chciałbym, aby w ten sposób zachowywali się moi synowie. Niemniej w zaciszu domowym śmigusa-dyngusa zamierzamy świętować do ostatniej suchej nitki.
Wielkanocne tradycje
Rozpocznij quizOpinie (317) ponad 50 zablokowanych
-
2021-04-05 20:11
LGBT (1)
Za to mamy wolność LGBT, której nie było oraz 5x droższe mieszkania i kredyt łatwo wziąć i wszyscy są otyli.
- 5 3
-
2021-04-05 20:50
Nie wypróżnij sie z tym lgbt, co ci przeszkadza ze ktos chce po swojemu żyć?
- 1 3
-
2021-04-05 20:43
Tradycja nie wygasa tylko pogody nie ma
Trudno się polewać wodą jak temperatura poniżej 10 stopni, pada deszcz ze śniegiem i wieje wiatr. Na wszystkich zdjęciach z lat wcześniejszych jest ładna pogoda, dzisiaj bez czapki bym nie wyszedł. Na zdjęciach dzieci w bluzach, lekkich kurteczkach, na pierwszym zdjęciu z 2002 roku w lekkich bluzkach. Przy takiej pogodzie to można się polewać wodą.
- 8 0
-
2021-04-05 10:53
Na Witominie polewaliśmy wodą ze stawku. (1)
Czasem tylko ks. kanonik Szulta interweniował i trzeba było uciekać, bo budził postrach wśród wszystkich.
- 15 4
-
2021-04-05 20:34
Szulta to był koles
Brakuje dzisiaj takich
- 1 1
-
2021-04-05 13:43
(1)
Jestem dorosły facet ale mam wielką ochotę pobiegać po dzielni z wiaderkiem. Kto mi zabroni. Śmiem twierdzić, że paru takich w sile wieku by się znalazło. A jak ktoś podskoczy to załatwimy po męsku.
- 6 7
-
2021-04-05 20:03
W areszcie byś szybko ochłonął
- 2 0
-
2021-04-05 08:36
(2)
Pierwsze zdjęcie rozwala- to dopiero ekipa!!:) Teraz to młodzież ma inne dylematy: skąd brać kasę na peta, ajfona i ubranie się od stóp do głów w sieciowkach.
- 109 13
-
2021-04-05 20:01
Bieda brod smród
- 1 3
-
2021-04-05 14:00
polewanie takze w inne dni - pranki tamtych czasów
ja pamietam stary zwyczaj. napelnialo sie woreczki lub balony i rzucalo z balkonow
albo wiaduktow na samochody. Mlodzi powinni kultywac nasze tradycje :P- 4 10
-
2021-04-05 14:25
Ciekawe czy ktoś się zozpoznane na tych zdjeciach (1)
Pozdro.
- 9 1
-
2021-04-05 20:00
Większość ty h mord figuruje w kartotekach policyjnych
- 1 0
-
2021-04-05 16:06
Polska miłość do dresu (2)
widać ma się dobrze od wielu lat. Prawie na każdym zdjęciu...
- 10 3
-
2021-04-05 17:30
i co niby złego w dresie? (1)
jak mniemam, tobie bardziej podobają się obciskające jaja majty dla kobiet, ale to się leczy.
- 3 5
-
2021-04-05 19:59
Dres to specyficzny stan umysłu, o czym świadczy
ta błyskotliwa "riposta".
- 3 2
-
2021-04-05 13:24
Te zdjęcie chłopaków z wiadrami super (2)
Widać szczery uśmiech dzieciaków
- 11 5
-
2021-04-05 19:57
Patusy z łąkowej
Prawie wszyscy wyrośli na kryminalistów. Super czasy
- 2 1
-
2021-04-05 15:13
rzeczywiście slodkie
pewnie równie szczere uśmiechy mieli jak kopali koty albo bili słabszych
- 6 3
-
2021-04-05 14:14
widac po twarzach od razu, ze to patologia czesto z patologicznych domow i zakladow poprawczych (4)
- 9 16
-
2021-04-05 15:29
Że np. w dresach to od razu patologia (3)
Patologia to nosi garniturki i zniewieściałe rurki i buciki bez skarpetek, gapiący w ajfony i smartfony.
- 6 6
-
2021-04-05 16:55
(2)
no, nie ma to jak prawdziwy, polski samiec w przepoconym t-shircie, dziurawych skarpetach, z brakami w uzębieniu i z pruciem się w internetach jako jedynym hobby.
- 5 3
-
2021-04-05 17:34
ale to ty się prujesz rurkowcy. i to tylko w necie, bo inaczej straciłbyś te swoje piękne zęby (1)
i co byś wtedy na instagramie pokazył?
- 3 2
-
2021-04-05 19:52
Hehe a kto by i ręce rozbujał,łachu?
- 1 0
-
2021-04-05 18:27
Ale tutaj marudzacych starych ludzi jest heh :)
wszystko wam nie pasuje "kiedys to bylo kurla a dzisiaj to tylko siedzo w tych smartfonach" a wy kutwa z czego piszecie te komentarze? poczta polska wysylacie? hipokryci.
dzisiejsza mlodziez niczym sie nie rozni od wszystkich poprzednich, a ma nawet duzo trudniej niz my mielismy, patrzycie na swoje mlodziencze lata przez filtr nostalgii i bagaz wlasnych doswiadczen, gdybyscie dzisiaj byli mlodzi to byscie mieli takie same problemy jakie ma dzisiejsza mlodziez, zapomnial wol jak cieleciem byl :)- 10 5
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.