• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Świetlicki nie zabłysnął

Łukasz Unterschuetz (tekst & fot.)
12 lutego 2007 (artykuł sprzed 17 lat) 
Marcin Świetlicki z Pawłem Paulusem Mazurem zagrali w Sfinksie "świetlikowe" klasyki w nowych aranżacjach muzycznych. Pierwsza część koncertu była niezwykle udana, w drugiej artyści zlekceważyli publiczność i... upili się.

Piątkowa impreza zaczęła się godzinnym opóźnieniem, chyba dlatego, że początkowo frekwencja nie była imponująca. Jednak kiedy publiki było już pod dostatkiem, nagle zniknął prąd. Wszystkie okoliczne kluby (m.in. Atelier i Viva) zostały pozbawione elektryczności. Jednak szefostwo Sfinksa zadziałało szybko, i po chwili pojawił się agregat prądotwórczy.

Marcin Świetlicki wie, jak "sprzedać" publice swoje wiersze. Zgodnie z zapowiedzią wykonywał teksty z różnych swoich wcieleń muzycznych. Zarówno melancholijne "'79" (Oczywiście, że nie ma miłości) z wcześniejszego okresu Świetlików, czy "Grudzień" napisany przy okazji współpracy z Cezarym Ostrowskim były wszystkim doskonale znane (jak wiadomo, nie uchodzi przychodzić na wieczorek poetycki nie znając wierszy autora). Pojawiły się też Bogusławolindowe "Filandia" i "Czwartek", które zostały napisane pod tegoż aktora. W jego wykonaniu brzmiały niestety lepiej.

Pierwsza część koncertu była fantastyczna. Ci, którzy bywali już na koncertach Świetlickiego mogli czuć się jak u siebie. Atmosfera na jego koncertach "domowa": pan Marcin w rozciągniętym swetrze, kameralny klimat.

Później niestety nastąpiło coś, czego chyba nikt się spodziewał (z właścicielem lokalu włącznie). Duet Świetlicki - Paulus udał się na najdłuższą dziesięciominutową przerwę, jaka kiedykolwiek istniała.


Trzydzieści minut później artystów wciąż nie było na scenie. Pojawili się po kolejnych dwóch kwadransach, niestety pijani i niezdolni do kontynuowania występu. Choć publiczność nalegała, artyści zaśpiewali jeszcze jeden utwór, ale chwilę potem zakończyli koncert. Znacznie przed czasem.

Na pomoc ruszył przyjaciel klubu Leon Dziemaszkiewicz odgrywając krótki performance, jednak nawet to nie uratowało wieczoru. Niesmak pozostał, i na pewno niejednemu widzowi da do myślenia. Pozwolić artyście być sobą, i pić podczas koncertu, czy wymagać od niego profesjonalizmu (w końcu to jego praca)? Ktoś kiedyś powiedział "są ludzie znani, i są ludzie wielcy". Do której kategorii fani przypiszą pana Świetlickiego po tym wieczorze?
Łukasz Unterschuetz (tekst & fot.)

Miejsca

Wydarzenia

Opinie (24) 2 zablokowane

  • Hmmm...ciekawe rzeczy piszecie...nie byłem i nie wiem jak było ale napier...lic może się każdy a i koncert jest wtedy ciekawszy (zwłaszcza dla wykonawcy) a reszta no cóz...nie zawsze dostaje sie to za co się płaci hehe...napewno nawaliłbym się z nimi może nie odebrałbym wszystkiego tak dosłownie...

    • 0 0

  • Koncert jak koncert

    Ja osobiście nie byłem na koncercie,ale sam często bywam na scenie pod wpływem i potem się wstydzę. Zwałszcza się wstydzę,że jestem na tyle uporządkowany,że zabieram ze sobą wszystko - od komórki po klucze i portfel z piniedzmi.Przykro mi.

    • 0 0

  • Do skrzywdzonych-zostawcie te swoje 10zetów na Red Bula następnym razem albo

    zacznijcie coś na kształt współodczuwania...

    • 0 0

  • :)

    ot caly swietlik

    ale i tak go lubie i szanuje

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wiosna w ogrodzie (1 opinia)

(1 opinia)
6 zł
targi, kiermasz

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Juwenalia Gdańskie 2024 (40 opinii)

(40 opinii)
75 - 290 zł
Kup bilet

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku nie przyznano na festiwalu filmowym Złotych Lwów?