• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Test Smaku: Świetny, choć jeszcze nie idealny Biały Królik

Beata Testsmaku
1 lipca 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Test Smaku: niebanalne i smaczne Dwie Zmiany

W kolejnym odcinku cyklu Test Smaku odwiedzamy restaurację Biały Królik zobacz na mapie Gdyni. W ubiegłą środę pisaliśmy o Fidelu w Sopocie. Od czerwca do września recenzje publikowane będą co dwa tygodnie, w środę - następnym razem opiszemy nasze wrażenia z restauracji Buddha Lounge w Gdańsku (już tam byliśmy). Nasze recenzje są subiektywne, ale szczere - wszystkie restauracje odwiedzamy anonimowo, bez zapowiedzi i na własny koszt.



Biały Królik to niezwykła restauracja, która pojawiła się niedawno Gdyni przy ul. Folwarcznej, czyli w niezbyt popularnej części urokliwego Orłowa. Z wielką ciekawością i podekscytowaniem czekaliśmy na wizytę w Białym Króliku, tym bardziej, że wybraliśmy się tam z jednym z członków prestiżowej Akademii Gastronomicznej w Polsce. Było to niebywałe spotkanie, a degustowanie potraw w tak wyrafinowanym i znającym się na smakach towarzystwie było nie lada przyjemnością i bezcennym doświadczeniem.

Na czym polega niezwykłość odwiedzonej przez nas restauracji? Po pierwsze na niesamowitej, wręcz bajkowej aranżacji. Wzorowano się na znanym tekście o Alicji w Krainie Czarów. Każdy detal, szczegół, element wystroju przywodzi na myśl właśnie to magiczne, pełne iluzji i czarów dzieło Charlesa Dodgsona. Jest niezwykle elegancko i estetycznie. Dominują jasne kolory. Uwagę przyciągają niesamowite zdjęcia, które zdobią niektóre ściany. Mimo że jest tutaj tak wytwornie, nie panuje nadęta atmosfera.

Zaskakujące, przepełnione niebanalnymi połączeniami smaków i faktur jest również menu, w którym znajdziemy dania wykwintne, wyrafinowane, oparte na tradycyjnej polskiej kuchni. Specjalnością szefa kuchni są receptury zamknięte w obrębie Pomorza. Klasyczne, znane wszystkim potrawy, połączono z wyszukanymi i niebanalnymi dodatkami. Każde danie wydaje się być zapowiedzią magicznej podróży w ekscytujący świat kulinarnych, niezapomnianych doznań.

W ofercie Białego Królika znalazła się również propozycja lunchu. Za jedno danie zapłacimy 25 zł, za dwa 40 zł, a za trzy 60 zł. Lunch wydawany jest od godziny 12 do 17. Jak widać, w magiczne wnętrze idealnie wkomponowano równie wyszukane, czarujące zmysły menu. W Białym Króliku wykorzystuje się regionalne produkty, które dostarczane są do restauracji przez lokalnych dostawców. Jest to na pewno gwarancja wysokiej jakości potraw. Z racji tego, że nie byliśmy sami, a karta menu nie jest wielka, to mieliśmy szansę skosztować praktycznie wszystkich potraw.

Na nasz stół trafiły:
- Makrela z rzepakiem i aloesem (25 zł);
- Chłodnik z Maliny Moroszki i młodej marchwi (19 zł);
- Tatar wołowy/Solona Słonina/Chleb (31 zł);
- Rokitnik Morski/Karmelizowane drożdże/Soczewica/Żółty burak (23 zł);
- Królik/Dziki szczypior/Topinambur/Czarny bez/Kalarepa (48 zł);
- Kociewska Szczawiowa/Łosoś/Brokuł/Helskie anchovies (35 zł);
- Dorsz/Pomidory Malinowe/Amarantus/Olej bio dyniowy(37 zł);
- Języki cielęce/Mamałyga z żołędzi/Dzika marchew/Cebula (48 zł);
- Kwiaty Bzu/Karmelizowana biała czekolada/Lody z palonego słodu jęczmiennego (25 zł);
- Truskawka/Lody Jałowcowe/Kozie Ptasie mleczko (25 zł).

W ramach czekadełka zostaliśmy poczęstowani chrupiącymi czipsami ze świńskiej skóry, które oprószono lekko pikantnymi przyprawami i dodano do nich odrobinę jogurtu żuławskiego. Cóż, powiem tak: początkowy smak przypominał chrupkie pieczywo, ale później czuło się przede wszystkim tłusty posmak. Chyba nie jestem gotowa na takie eksperymenty. Oprócz chipsów na nasz stół trafił wiklinowy koszyczek ze świeżymi, pachnącymi bułkami, a obok nich na kamieniu podano kilka porcji masła.

Na początku przystawki. Zacznę od tych, które wzbudziły skrajne emocje. Od zachwytu, po zdziwienie i zaskoczenie. Chłodnik z maliny moroszki i młodej marchwi. Gęsty, bardzo specyficzny, ciężki, o cierpkim smaku. Szczerze mówiąc przypominał lekarstwo, syrop na kaszel. I w sumie nic dziwnego, bo przecież owoce maliny moroszki wykorzystywano w walce ze szkorbutem, biegunką czy gorączką. Niestety, nie było to urocze spotkanie z tym mało popularnym owocem.

Tatar wołowy przygotowany oczywiście z porządnego mięsa. Przepięknie podany. Zamiast klasycznego żółtka dodano mus, który z niego powstał. Doskonały pomysł, bo dzięki temu tatar był delikatniejszy, bardziej subtelny. Troszkę za mało pieprzny, ale kelner czuwa nad wszystkim i z szybkością światła rozwiązał ten problem. Być może nie był to najlepszy tatar, jaki jedliśmy, ale na pewno plasuje się w czołówce.

Sposób podania makreli to doskonały przykład na to, jak zaprezentować danie, aby słowa "przerost formy nad treścią" pasowały wręcz idealnie. Bałagan, nawet ten o charakterze artystycznym, nie wpisuje się w moje poczucie estetyki. Te kleksiki, ten papier, ta jadalna ziemia z razowego chleba to za dużo, bo tak naprawdę gwiazdą talerza powinna być makrela, która niestety zginęła gdzieś między tymi wszystkimi kropkami. Smak nie zachwycił niczym szczególnym. Ot słona makrela, bezbarwny i wizualnie, i smakowo aloes. Jedynie mus z rzepaku był całkiem do rzeczy. Na pewno to dobry dodatek do różnego rodzaju ryb.

Rokitnik morski w połączeniu z żółtym burakiem tworzył świetny duet. Słodko-kwaśno-cierpkie zestawienie to bardzo przyjemne doznanie dla podniebienia. Karmelizowane drożdże - po nich spodziewałam się o wiele więcej, a smakowały jak przesuszone, zbyt długo przechowywane w nieodpowiednich warunkach. Ziarenka soczewicy miękkie, delikatnie przyprawione, ale czy tutaj pasowały? Sama nie wiem. Chyba już za dużo było tych wszystkich struktur, smaczków, zapachów.

Kociewska szczawiowa nie była klasyczną wersją tejże popularnej zupy. Można śmiało powiedzieć, że to zdekonstruowana wizja tej potrawy. I, co ważne, naprawdę smaczna wizja. Podano do niej pysznego łososia. Niezwykle soczysty, aromatyczny, wyrazisty. Uwielbiam właśnie tak przyrządzoną rybę. Piana z anchovies dodała całości charakteru. Była słona, ale nie dominująca. Zamknięto w niej smak sardeli. No i szczaw, który czułam od pierwszego do ostatniego kęsa. Co ważne, grał on pierwsze skrzypce, mimo tak wyrazistych dodatków. Według mnie mistrzowsko przygotowano to danie główne.

Królika trzeba tutaj spróbować - w końcu jesteśmy w Białym Króliku. Mięso idealnie upieczone. Soczyste, delikatne, bardzo subtelne. Takie jak powinno być, ale bez zaskoczenia. Tak przygotowanego królika jedliśmy wielokrotnie. Jednak wyszukane dodatki nadały tej potrawie oryginalności i zaskoczyły nas dość pozytywnie. Topinambur, dziki szczypior, czarny bez i kalarepa. Wszystkie elementy świetnie dopełniły smaku królika. Nie pasował nam tylko szczypior, ale dość łatwo można było się go pozbyć, więc nie stanowił dużego problemu.
 
Języki cielęce to potrawa dla odważnych, bo jak wiadomo, nie każdy jest fanem podrobów. Jednak z całym przekonaniem mogę polecić to danie. Mięso doskonale przygotowane, rozpływało się w ustach. A mamałyga z żołędzi to wprost idealny dodatek. Świetny, oryginalny smak, który znakomicie współgrał z kawałkami mięsa. Perfekcyjnie wykonany sos demi-glace dopełnił doznań. Ta potrawa zachwyca i smakiem, i wyglądem. Myślę, że warto skosztować, bo takiego połączenia smaków nie znaleźliśmy dotąd w żadnej restauracji.

Dorsz niestety przesolony i to dość znacznie. Szkoda, bo i porcja, i soczystość ryby nie budziła żadnych zastrzeżeń. Do dorsza podano pomidory malinowe w formie chrupiącego, bardzo smacznego czipsa. Olej dyniowy okazał się być zbyt ciężki do tak delikatnej ryby. Amarantus niczym nie zaskoczył, nie był to najlepszy dodatek, jaki mogliśmy sobie wymarzyć.

Desery w Białym Króliku nie są dla tych, którzy lubią słodko, ciężko i czekoladowo. Słodkości, które jedliśmy były bardzo wymyślne, ale czy smaczne? Cóż, najbardziej smakowały nam lody jałowcowe i z palonego słodu jęczmiennego. Kozie ptasie mleczko raczej wytrawne niż słodkie. Syrop, którym zalano lody ze słodu, mało wyrazisty. Także desery nie były mocnym ogniwem tejże wyrafinowanej kolacji.

Za to obsługa w Białym Króliku to majstersztyk sztuki kelnerskiej. Elegancko ubrani panowie, z niewymuszonym uśmiechem, z niebywałą gracją podawali kolejne dania, o których potrafili powiedzieć po prostu wszystko. I co ważne, obyło się bez nadęcia, sztuczności i niepotrzebnej bufonady. Jeżeli ktoś chce być obsłużony na najwyższym poziomie i chce, aby potraktowano go wyjątkowo, to może na to liczyć w Białym Króliku.

Czy spotkanie z kuchnią autorstwa Marcina Popielarza było smaczne? Owszem, ale niestety nie idealne. Mam wrażenie, że na razie są to intensywne poszukiwania ambitnego szefa kuchni, który z niezwykłą kreatywnością traktuje swoje zadanie. Myślę, że z tych poszukiwań już niebawem powstaną idealne i zachwycające potrawy, które mają szansę zaspokoić najbardziej wymagające podniebienia. Jak na razie w Białym Króliku jest ciekawie i warto dać się zaskoczyć, bo tego właśnie należy się spodziewać po restauracji z nowatorską kuchnią. Co ważne, jak na tak eleganckie miejsce z kuchnią autorską, nie jest przesadnie drogo.

Podsumowanie
W Białym Króliku można zorganizować dużą rodzinną uroczystość. Na pewno atutem jest duży park, który znajduje się tuż obok restauracji.
Można tutaj liczyć na doskonałą obsługę, niestandardowe połączenia smaków i wymyślnie udekorowane talerze.
Mam nadzieję, że Biały Królik stanie się kiedyś restauracją idealną, bo ma ku temu wszelkie predyspozycje.

Pierwsze wrażenie: 100 proc.
Aranżacja/wystrój: 100 proc.
Atmosfera: 100 proc.
Obsługa: 100 proc.
Estetyka dań: 85 proc.
Toalety: 100 proc.
Dla maluchów: 20 proc.
Smak: 85 proc.
Cena/zadowolenie: 80 proc.

Ocena ogólna: 4.6


Cykl "Test Smaku" powstaje we współpracy z serwisem testsmaku.pl. Odwiedzając restauracje, bez zapowiedzi i na własny koszt, chcemy prezentować szczere spojrzenie na trójmiejską gastronomię. Doradzimy, gdzie warto się wybrać, a które miejsca omijać. W okresie od czerwca do września nowa recenzja co dwa tygodnie w środę!
Beata Testsmaku

Miejsca

Opinie (49) 3 zablokowane

  • Członek prestiżowej Akademii Gastronomicznej w Polsce??? (1)

    Szkoda, że autorka nie przedstawiła opinii członka prestiżowej Akademii Gastronomicznej w Polsce, który miał okazję spróbować tych wyszukanych potraw. Po co pisać coś na początku, skoro później w artykule nie ma o Panu/Pani słowa.

    • 61 6

    • No bo członek Beacie potrzebny był do czegoś innego....

      • 1 1

  • "Mimo że jest tutaj tak wytwornie,nie panuje nadęta atmosfera" (5)

    to zdanie jest jakimś dziwnym koszmarkiem językowo-logicznym-wspóczuję poloniście,który uczył panią Beatę

    • 8 5

    • dla mnie koszmarek.......... (4)

      słowem dnia jest słówko: "niebanalny".....
      czytanie tych wypocin silących się na oryginalność to mordęga........nie rozumiem, po co ciągnie się ten mało porywający cykl, bo normalny człowiek nie jest w stanie tego bełkotu przełknąć ....."przerost formy nad treścią" niestety,
      współczuję czytelnikom następnych relacji..........

      • 8 6

      • (3)

        Na szczęście są teraz co dwa tygodnie, czekamy cierpliwie aż znikną.

        • 4 6

        • (2)

          no wiesz, zawsze możesz nie czytać. czytanie męczy. jak widać.

          • 3 1

          • jeszcze dorsz.... (1)

            "dość znacznie" przesolony.....maaater dei....a może by test posługiwania się językiem polskim autorka tych ...hmm.....recenzji sobie trzasnęła?;)

            No,chyba,że jest Hamerykanką,wtedy przepraszam.

            • 3 2

            • Po co czytasz???

              Może zacznij pisać, jeśli jesteś taki zarąbisty znawca języka.

              • 1 2

  • (1)

    Menu jest słabe i generalnie bazujące na produktach dostępnych przez cały rok, co ewidentnie świadczy, że gotuje się tutaj także (a może przede wszystkim) z mrożonek.
    Jest już lipiec, artykuł pisany może z 2 a może 4 tygodnie temu a więc w szczycie sezony np na białe szparagi, które dobrze sporządzone winny aspirować do dania wykwintnego a tu klops!

    • 4 6

    • eheheheeh, "winny", widzę Pan Szanowny ze szkoły pretensjonalizmu im. Roberta "ISIS" Makłowicza ;) spoko, spoko. mnie pasi.

      • 0 6

  • czy to ze mną coś się stało (1)

    czy te wnętrza to nie przejaw elegancji, tylko nowobogackiego bezguścia?

    • 17 4

    • Jeszcze niedawno takie coś zwano zwyczajnie blichtrem.

      • 1 2

  • Byliśmy tez jedliśmy lekki obiad. (2)

    Witam,

    My byliśmy we czwórkę , każdy spróbował czegoś innego .Przy trzech smakach (pozycjach )na osobę wychodziło 60 pln więc bardzo atrakcyjna cena .
    Biorąc pod uwagę wystrój , piękno miejsca i obsługę na najwyższym poziomie to warto się samemu przekonać.Nie wszystko musi być tak od razu idealne ,dajmy im troszk czasu.Mi się podobało i chętnie wrócę o pozniejszej godzinie gdyż wówczs jest inna karta.
    Bardzo nam smakowała zupa z raków oraz królik, pozostałe dania ok ale bez szału.
    Deser wzieliśmy na wynos ale tu nic specjalnego -może dlatego ,że deser był zimny( wafle z owocami).
    Moji drodzy to jest w centrum i jeśli to czytacie to musicie tam być.
    Pozdrawiam wybrednych smakoszy!!!!

    • 3 9

    • Jakieś rozdwojenie jaźni (chyba wiesz co to takiego?).
      Polecanie lokalu i jednocześnie szczery opis że czegoś nadzwyczajnego tam się nie dojrzy.

      • 2 1

    • wybredni smakosze stawiający spacje przed przecinkami? pegieeryzacja tego "społeczeństwa" jest przerażająca....

      • 11 3

  • wywalcie ten "test smaku"

    • 9 5

  • To dośc prosta sprawa

    Szef tej kuchni nieudolnie, rozpaczliwie i bez wdzięku naśladuje kuchnię progresywną. Jest szansonistą pozbawionym kulinarnego talentu. Przede wszystkim jednak po prostu OSZUKUJE SKĄDINĄD PRZYZWOITYCH I SZANOWANYCH NA POMORZU WŁAŚCICIELI HOTELU. Dobra rada dla właścicieli: zaproście znawcę kuchni, kogoś komu ufacie i będzie po sprawie. Potem zatrudnijcie menagera restauracji a on dwóch normalnych, zdolnych kucharzy. dobrych a niewykorzystanych projektów jest bez liku. Miejsce tak wspaniale odnowione, z wdziękiem wystylizowane na kampowo-butikowy klimat i świetnie położone nie zasługuje na kulinarną kompromitację , choćby w oczach gości z zagranicy.
    Oczywiście kiedy stanie się jasne, że kucharz to podróbka a hotel w zasadzie nie ma restauracji (to trochę potrwa, bo grupka miejscowych, pretensjonalnych bufonów będzie starała się robić dobrą minę do złej gry) zwolniony, będzie krzyczał, że był zbyt nowoczesny i właściciele nie wytrzymali jego wielkości. Więc: właścicielom utrudni realizację pięknego pomysłu i zmarnuje mnóstwo kasy a sam wyląduje na cztery łapy w jakimś aspiracyjnym fast foodzie w Gdyni. Cóż....

    • 11 5

  • Ale wielkość porcji...

    To widzę że taka jadł w Sztuczce... Czyli że po posiłku w takim miejscu.....idziemy albo dojeść w Mc Donaldzie albo robimy w domu kanapki;) i taki jest sens jadania w tego typu knajpach.

    • 4 3

  • Charles Dodgson?

    Bo Lewis Caroll brzmi zbyt mainstreamowo :)

    • 6 2

  • Rozumiem,że minus dostałem za napisanie "anchovies"

    zamiast "anchovis helskie'jak to uczynił producent na puszce,bo przecież "anchois" to napewno nie jest,a nie za to,że pani subiektywnej degustatorce udało się wyczuć smak sardelli w konserwowych śledziach. Ciekawi mnie czy renomowany degustator polski miał podobne doznania smakowe?

    • 7 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Skrót GAK oznacza: