- 1 Nie wygrał "TzG", ale i tak jest sukces (49 opinii)
- 2 Do piekła i z powrotem z Jarym (6 opinii)
- 3 Miłośnicy vintage opanowali 100cznię (28 opinii)
- 4 Zrobili karierę dzięki "Szansie na sukces" (37 opinii)
- 5 Gdzie na karaoke w Trójmieście? (29 opinii)
- 6 "Kaskader": kciuk w górę, a nawet dwa (20 opinii)
"The Wall" grupy Pink Floyd po polsku w Filharmonii Bałtyckiej
Śpiewanie piosenek Pink Floydów po polsku wydaje się eksperymentem ryzykownym, jednak nie brakuje śmiałków, którzy co jakiś czas podejmują się tego zadania. W czwartkowy wieczór z w Filharmonii Bałtyckiej piosenki z płyty "The Wall" w polskiej wersji językowej zaprezentowała grupa Spare Bricks. Choć koncepcja była ciekawa, realizacja wzbudzała mieszane uczucia.
Niemal dokładnie 40 lat temu grupa Pink Floyd wydała płytę "The Wall", mającą stanowić protest przeciwko rockowym koncertom stadionowym, wyobcowaniu artysty rockowego oraz metaforycznemu murowi, który odizolował go od publiczności. Tak przynajmniej twierdzą ci, którzy słuchali albumu pobieżnie, sugerując się informacjami podsuwanymi przez kolorowe pisma. Wierni fani grupy Pink Floyd doskonale wiedzą, że odniesień jest znacznie więcej, a każde kolejne odsłuchanie "The Wall" może podsunąć kolejne, czasem bardzo nieoczywiste skojarzenia.
Materiał ten, mimo upływu lat, cieszy się niesłabnącą popularnością - z piosenkami Floydów co rusz mierzą się kolejne cover bandy. Czwartkowy koncert w Filharmonii Bałtyckiej był jednak pod pewnym względem wyjątkowy, bo grupa Spare Bricks wykonała materiał z płyty "The Wall" w polskiej wersji językowej.
Koncerty w Trójmieście
Grupa Spare Bricks istnieje od 2012 roku i ma za sobą ponad 50 floydowskich koncertów w całej Polsce. Autorem polskich słów "The Wall" jest Robert Zienkiewicz, który ma też na swoim koncie przekłady ponad trzystu piosenek takich klasycznych wykonawców, jak m.in. The Beatles, Bob Dylan, Queen, The Rolling Stones i oczywiście Pink Floyd. Cennego wsparcia podczas prac translatorskich udzielili mu członkowie zespołu Spare Bricks, który tworzą: Agnieszka Szpargała - śpiew, saksofon, Jacek Aumüller - gitara basowa, śpiew, gitara 12-strunowa, Paweł Wrocławski - gitara elektryczna, gitara akustyczna, Adam Jęczmyk - śpiew, gitara elektryczna, gitara akustyczna, Arkadiusz Spanier - instrumenty klawiszowe, akordeon, Michał Słupski - perkusja.
"The Wall" to album koncepcyjny określany jako rock opera - zawarte na nim utwory tworzą całość pod względem literackim i muzycznym, skupiając się wokół pozamuzycznego tematu. Grupa Spare Bricks tę narracyjną ciągłość zachowała, a że "The Wall" to "opera", pomyślano o gustownej scenografii, którą tworzyły gra świateł oraz wizualizacje wyświetlane na wybudowanym za sceną, symbolicznym murze.
Polski "The Wall" był bardzo uduchowiony, doprawiony efektami akustycznymi. Wokaliści snuli narrację, wzajemnie się uzupełniając bądź wspólnie budując dramaturgię. W zapowiedzi koncertu podano, że polskie wersje tekstów pomogą odszukać w prezentowanym materiale przesłanie "na własną rękę" i skonfrontować je z tym, co przekazać chciał Waters. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że nie ma czegoś takiego, jak polskie teksty piosenek, bo każde tłumaczenie jest już interpretacją. Tym bardziej tłumaczenie słów pod dyktando muzyki. W tym przypadku autorowi przekładu należą się ogromne brawa, bo choć zadanie miał niełatwe, to udało mu się zachować zarówno prozodię, jak i alegoryczny charakter tekstów. Przynajmniej tych tekstów, które udało mi się zrozumieć...
Słowa uznania należą się również aranżerowi oraz instrumentalistom, bo muzyka była naprawdę na wysokim poziomie i momentami tak energetyczna, że dosłownie "wbijała w fotel". Niestety, ten medal miał i drugą stronę. Muzycy żartują sobie, że jak jest głośno, to jest dobrze (w domyśle: bo nie słychać wtedy potknięć). Niestety, zakrywając ewentualne potknięcia taka głośna muzyka potrafi przykryć też to, co istotne - w tym przypadku wokal. Ten wprawdzie do najlepszych nie należał (wokalistka średnie i wysokie rejestry śpiewała na tak ściśniętym gardle, że słuchanie tego było chwilami męczące, a i dykcja wokalistów pozostawiała wiele do życzenia), ale był jedynym nośnikiem tekstu. Tekstu, który publiczność słyszała po raz pierwszy i którego zrozumienie miało być największą wartością czwartkowego wydarzenia. Niestety - nie sposób było wysłuchać tekstu i go zrozumieć od początku do końca i tym samy śledzić ciągłość narracji, wyciągając wnioski na temat przesłania, którym kierował się Roger Waters.
Mimo tych wokalnych uchybień publiczność oceniła wydarzenie bardzo wysoko, nagradzając wykonawców gromkimi owacjami. I słusznie, bo instrumentalistom, aranżerowi i tłumaczowi te brawa w pełni się należały.
Zobacz fragment koncertu
Wydarzenia
Miejsca
Zobacz także
Opinie (37)
-
2019-03-29 09:55
a czy "we don't need no education" było ? ;)
Czy "we don't need no education" też było ?
- 0 2
-
2019-03-29 10:12
Odważnie (1)
Trzeba mieć cojones, żeby podjąć się czegoś takiego, szacun.
- 3 0
-
2019-03-29 14:45
Jak dla mnie podjęli się ale spierdzielili, słabiutko. Bez szacunku, popelina
- 1 0
-
2019-03-29 11:48
Fatalne nagłośnienie
'Wokalne uchybienia', 'głośna muzyka' - dlaczego nie jest powiedziane wprost, że to przede wszystkim fatalne nagłośnienie zaważyło na jakości odbioru? To przecież oczywiste.
- 4 0
-
2019-03-29 12:04
Opinia wyróżniona
Byłem, widziałem i słuchałem.
Rzeczywiście był problem z nagłośnieniem, ale wydaje mi się że jest to też przez akustyka, który w końcowej części koncertu wyłączył na sekundę przez przypadek Harmonię.....
Być może dużo daje też sala, która nie jest bezpośrednio przystosowana pod taki rodzaj imprezy.
Jeżeli chodzi o wokale, to początek był.... trudny, natomiast potem całkiem nieźle się to rozkręciło. Wokalistka całkiem dobrze rozgrywała większość partii głosowych, choć zauważcie, że oprócz słuchania trzeba było się również odnaleźć w tekstach, na które przecież żaden z nas nie był przygotowany.
Szacunek dla aranżacji basisty, również pierwsza gitara robiła dobrą robotę. Perkusja faktycznie za głośno, zbyt mocno - proponuję przejść się na koncert Kat do Parlamentu - tam schowanie jej za ściankę przy znacznie mniejszej powierzchni klubu dało wyśmienity efekt.
Wyszedłem z założenia, że nie ma co się doszukiwać zgodności z oryginałem i to jeszcze studyjnym, natomiast takie aranżacje są na pewno ciekawe i warto je zobaczyć.
Fajnie że na koncercie był taki duży rozrzut wiekowy - ważne że ta muzyka ma nadal swoich zagorzałych i nowych fanów.
Niestety na koncert w oryginalnym składzie już się nie wybierzemy......- 4 0
-
2019-03-29 13:07
Przykra prawda jest taka, że to pewnie wina sali (1)
Byłem w Filharmonii Bałtyckiej na wielu koncertach, różnych gatunków i za każdym razem nagłośnienie szwankuje. Można to wybaczyć np. Ergo Arenie, ale głównej sali filharmonii nie. Nie wiem czy to wina samej sali czy marnych (chociaż pewnie nie tanich) głośników wiszących pod sufitem, ale nie jest dobrze.
- 3 0
-
2019-03-29 14:40
To nagłośnieniowiec zespołu zawalił. Wiem coś o tym
- 1 0
-
2019-03-29 14:00
Strasznie słabo (2)
Muzycznie- zero, kompletne, no może 1,5. Wizualnie ok. Nie warte pieniędzy wydanych na nich, powinni grywać na dniach pietruszki w Mrągowie czy Włocałwku
- 2 4
-
2019-03-31 11:59
(1)
Chyba nie potrafisz słuchać muzyki !,,
- 0 0
-
2019-04-04 10:52
Mam uszy
Mam uszy i odpowiednie wykształcenie to umiem ! Poziom muzyczny- kompletne dno, jak bierzesz za coś pieniądze to rób to dobrze a nie na odwal ;/
- 0 0
-
2019-03-29 14:06
No bardzo słabo
Spodziewałem się czegoś więcej, nie wrócę na ich koncerty
- 1 4
-
2019-03-29 14:43
I co z tego? Ja zaśpiewałem po chińsku.
- 0 2
-
2019-03-29 16:40
Była solówka Comfortably numb?
Była solówka Comfortably numb?
- 0 0
-
2019-03-29 22:44
Więcej pokory
Pomysł bardzo dobry, oprawa instrumentalna również, ale potrzeba dużej odwagi,żeby wystąpić z tak żenującym wokalem , więcej obiektywizmu przy naśladowaniu wysokiej klasy artystow
- 0 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.