- 1 Momoa spotkał się z Michalczewskim (19 opinii)
- 2 Open House Gdynia: 90 lokalizacji (8 opinii)
- 3 Jason Momoa w gdańskiej restauracji (134 opinie)
- 4 Co Jason Momoa robi w Gdańsku? (76 opinii)
- 5 Planuj Tydzień: Noc Muzeów i Juwenalia (8 opinii)
- 6 Sanah wystąpi na Skwerze Kościuszki (82 opinie)
"Wojna polsko-ruska" - najgorszy film roku!
Problem z "Wojną polsko-ruską" jest taki, że jest to film o... pisaniu książki przez Masłowską. A to, niestety, samo w sobie ciekawym tematem nie jest.
"Bardzo wiele rzeczy się dzieje, ale również zdumiewająco wiele rzeczy na świecie się nie dzieje" - mówi Dorota Masłowska (grająca pisarkę Dorotę Masłowską) w filmie "Wojna polsko-ruska" Xawerego Żuławskiego. W kinie byłem, film widziałem - swoje wiem.
Powiedzmy sobie od razu, że nie jest to znowu jakaś specjalnie głęboka myśl. Ktoś mógłby nawet stwierdzić, że to zdumiewająca bzdura. Niestety dobrze oddająca treść filmu "Wojna polsko-ruska", w którym właśnie zdumiewająco wiele się dzieje (aż za dużo), ale też równie dużo się - niestety - nie dzieje.
Problem z "Wojną polsko-ruską" jest mianowicie taki, że jest to film o... pisaniu książki przez Masłowską. A to, niestety, samo w sobie ciekawym tematem nie jest. Jej powieść - i owszem - jest bardzo ciekawa, natomiast fakt, że ktoś ją napisał, nawet jeśli jest to maturzystka z Wejherowa, to jednak zbyt słaby temat na dobry film.
Twórcy "bawią się" z nami w jakąś pseudo - post - post - modernistyczną zabawę. Bo oto Masłowska na ekranie cytuje tekst swojej książki, a potem to, co ona przeczytała, odgrywają aktorzy (świetny Borys Szyc!). I znów: ona cytuje, a oni za chwilę to mówią. Albo ona siedzi przy komputerze, pisze i cytuje, a oni to, co ona napisała, zaraz odegrają. Albo wreszcie: ona spotyka w końcu Silnego (świetny Szyc! i będę to powtarzał w nieskończoność...) i on nagle robi wielkie oczy, i niby jest zdziwiony, bo ona mu powie, co on zaraz powie i on to zaraz powie. I tak dalej, i tak dalej.
Widać reżyser nie wierzył, że sama fabuła "Wojny polsko-ruskiej" jest na tyle interesująca, by nie przerywać co chwilę narracji tymi wszystkimi pseudoartystycznymi wtrętami. A one jedynie spowalniają akcję i drażnią. A do tego Masłowska wypowiada te swoje głębokie myśli, jak to "coś się dzieje, ale i nie dzieje", manierycznie sepleniąc (ale o to chyba powinienem mieć żal do jej logopedy?!).
Problem w tym, że takie zabiegi, jak to narrator gada ze swoim bohaterem, były świeże, zaskakujące i celowe mniej więcej około roku 1973 (wtedy to np. Kurt Vonnegut "spotyka się" w tekście "Śniadania mistrzów" z wymyślonym przez siebie bohaterem Kilgorem Troutem). Dziś nawet dzieci w przedszkolu wiedzą, że teksty piszą autorzy i to wszystko, czego słuchają, jest taką zmyśloną fikcją. Nie wierzycie? Wystarczy obejrzeć w niedzielę "Nowe przygody Kubusia Puchatka", gdzie i Kubuś, i Tygrysek, i nawet Prosiaczek przerzucają się wte i wewte dialogami z Narratorem (w tej roli głos Tadeusza Sznuka)
Ten film do pewnego momentu ma sens. Jest zabawną komedią, i nawet przerysowana Sonia Bohosiewicz jako dresiara, która rozp... kuchnię (bo innego czasownika nie można tu użyć), robi to z taką przesadą, że można się z tego od biedy pośmiać. Ale nagle twórcy filmu przypominają sobie, że oni nie przyszli tu robić komedii. Oni przyszli tu opowiadać historię rodem z Masłowskiej, Vonneguta, Tarantino, Aronofskiego z "Requiem dla snu", Matrixa, Trainspotting, Nowych Przygód Kubusia Puchatka i kto wie jakich jeszcze postmodernistycznych filozofów francuskich? I w sumie zamiast filmu otrzymujemy bełkot o tym, że niczego nie da się opowiedzieć, wszystko jest kopią kopii, każda wypowiedź to cytat, i nic już nie ma sensu (nawet robienie filmów), bo przecież "Bardzo wiele rzeczy się dzieje, ale również zdumiewająco wiele rzeczy na świecie się nie dzieje". Doprawdy zdumiewające!
A już najgorszy jest rozdźwięk między reklamą filmu i oczekiwaniami, jakie rozbudza, a multipleksową rzeczywistością. Obiecuje nam się - wreszcie! po tylu latach znękanego czekania! - kontrkulturową komedię z superinteligentnym komentarzem do pokręconej współczesności. A to, niestety, tylko kolejna kłamliwa korporacyjna reklama.
Opinie (170) 6 zablokowanych
-
2011-06-18 21:24
Poprawka
Przeciez to jest dramat a nie komedia. Nie rozumiem co znalazles tam smiesznego. Dla mnie kluczowe slowa wypowiedziel Silny pod koniec filmu 'czy zyje czy nie zyje'. A wiec sadze ze film jest o tym co sie stanie z nami po smierci. Czasami mamy wrazenie ze ktos manipuluje naszym zyciem bo nie mamy na nie wplywu, ale to wszystko dzieje sie w naszej glowie. Wiec nawet po smierci bedzie sie nam tak wydawac, chociaz wszystko bedzie bardzo dziwne tak jak we snie. Pod koniec glowny bohater zdal sobie sprawe z tego ze moze jest juz martwy, i wszystko jest nie prawdziwe.
To tylko moja interpretacia, moze zle zrozumialem ten przekaz i ktos inny ma racje.- 0 0
-
2011-08-04 16:43
film to mega porazka , badziew , belkot nudna nuda zanudzajaca nudnosc nudnymi nudami wynudzajaca nudnie do znudzenia nudne nudnosci.
- 0 0
-
2011-08-13 01:29
A ja się nie zgadzam
Ja tam się nie zgodzę z waszymi opiniami - Film nie jest głupi ani beznadziejny, a wstawki z Masłowską są celowe i odgrywają znaczną rolę. Sens filmu jest głęboko ukryty i tak po prostu się go nie odnajdzie. Tak po za tym to to nie jest komedia, tylko Dramat. Dużo można zauważyć w słynnej scenie na moście - ogółem to jest to plątanina - raz uchwycisz sens, później go stracisz, sądząc iż to beznadziejne, do czego się sprowadza. Prawdziwi "koneserzy" tego filmu polecają obejrzeć go po jakiejś używce (mocniejszej niż jedno piwko czy wódka).
- 0 0
-
2012-11-12 16:31
Lynch po polsku
A może ktoś w końcu by przyznał, że "król jest nagi?". Film jest dla fanów Lyncha, którzy też wymądrzali się całe lata jakie to jego filmy są głębokie i co się kryje w ich pokręceniu. Wszyscy ci KRYTYCY filmowi i reszta towarzystwa wzajemnej adoracji udawali, że wiedzą jaki jest sens wypocin tego twórcy. Aż pewnego dnia Lynch powiedział, żeby nie szukano sensu w jego "dziełach" bo one go nie mają! On sam nie wie co miał na myśli. Buahahaa...
I tyle. Żuławski i Masłowska mogą zasiąść na jednej kanapie z Lynchem, tylko niech przyznają, że nie wiedzą co robią.- 0 0
-
2013-07-27 11:42
Nie do końca...
Co do wcześniejszej wypowiedzi...nie każdy film musi być smutny ;) np. KAC WAWA
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.