• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wspominamy wakacje sprzed lat. Jak letnie urlopy spędzali nasi rodzice i dziadkowie?

Magdalena Raczek
30 lipca 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
W PRL-u większą część czasu na wczasach spędzano na świeżym powietrzu. Wśród atrakcji warto wymienić sporty i aktywności wodne tj. rower wodny. Na zdjęciu na plaży w Sopocie 1962 rok. W PRL-u większą część czasu na wczasach spędzano na świeżym powietrzu. Wśród atrakcji warto wymienić sporty i aktywności wodne tj. rower wodny. Na zdjęciu na plaży w Sopocie 1962 rok.

Wczasy pod gruszą, wczasy pracownicze, wczasy wagonowe, kolonie letnie i obozy harcerskie, pobyty w ośrodkach wczasowych i wypoczynkowych albo w kwaterach prywatnych lub w sanatoriach, a także wyjazdy na kempingi pod namiot czy noclegi w schroniskach PTTK. Takie dawniej były popularne formy spędzania wakacji. Lato w pełni, więc to dobry czas na wspomnienia. Cofnijmy się w czasie o kilkadziesiąt lat i przypomnijmy sobie, jak wyglądały letnie urlopy naszych rodziców oraz dziadków, a także jak czas wolny od szkoły organizowano dzieciom. Pamiętacie jeszcze coś z tamtych czasów?



Zobacz Sopot na starych fotografiach



Wczasy dla każdego, czyli wczasy pracownicze



Na jakie wczasy wyjeżdżała dawniej twoja rodzina?

W Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej władza miała ambicje kontrolowania życia obywateli w każdym jego aspekcie. Nie mogło zatem zabraknąć również roli państwa w planowaniu czasu wolnego i wakacji. Organizacją wczasów zajmował się początkowo Fundusz Wczasów Pracowniczych (FWP) - była to pierwsza państwowa instytucja zajmująca się organizacją urlopów pracowniczych, jednak dość szybko zaczęły się rozwijać zakładowe ośrodki wczasowe. Prawie każdy zakład pracy posiadał własne miejsca, do których wyjeżdżali rokrocznie pracownicy ze swoimi rodzinami, a do urlopów dopłacano z zakładowych funduszy socjalnych.

Przeczytaj także: Wczasy w latach PRL-u. Sentymentalna wystawa w Muzeum Sopotu

Ośrodki i domy wczasowe



W latach 60. i 70. na potęgę budowano nowe ośrodki wczasowe. Najpopularniejszymi kierunkami wyjazdowymi stały się: góry, morze, jeziora i lasy (nie tylko Mazury, ale i Pojezierze Kaszubskie czy Bory Tucholskie). Ośrodki powstawały tak w znanych kurortach nadmorskich oraz górskich, jak i w miejscach oddalonych od dużych miast. Najbardziej ekskluzywne budowano nad Bałtykiem, m.in. w Sopocie i Międzyzdrojach, a ich właścicielami były duże i bogate zakłady pracy, takie jak huty czy kopalnie. Warto też tu wspomnieć o wojskowych domach wczasowych, o których pisaliśmy w osobnym artykule.

Trzeba pamiętać, że z całego Trójmiasta to Sopot w czasach komuny był najpopularniejszy i stał się jednym z najmodniejszych w Polsce ośrodkiem letniego wypoczynku. Wpływ na to miało nie tylko nadmorskie położenie i uzdrowiskowy charakter miasta, ale i oferta kulturalno-artystyczna, m.in. odbywający się tu latem Międzynarodowy Festiwal Piosenki.

  • Dom Turysty Miramar w Sopocie 1974 r.
  • Camping w Sopocie obok Domu Turysty 1970 r.
  • Domki campingowe w ośrodku LZS w Sopocie tuz przed sezonem turystycznym 1962 r.
  • Reklama Funduszu Wczasów Pracowniczych na pudełku zapałek.
  • Ośrodek Profilaktyczno-Wypoczynkowy "Zremb"
  • Sanatorium "Jantar"
  • Sanatorium uzdrowiskowe "Perła"
  • Sanatorium uzdrowiskowe "Perła"
  • Ośrodek Wypoczynkowy "Drogowiec".
  • Ośrodek Wypoczynkowy "Drogowiec".
  • Ośrodek Wypoczynkowy "Drogowiec".
  • Dom Profilaktyczno-Wypoczynkowy "Zdrowie" w Gdyni (tzw. dawne sanatorium w Orłowie).
  • Dom Profilaktyczno-Wypoczynkowy "Zdrowie" w Gdyni (tzw. dawne sanatorium w Orłowie).
  • Dom Profilaktyczno-Wypoczynkowy "Zdrowie" w Gdyni (tzw. dawne sanatorium w Orłowie).
W całym Trójmieście nie brakowało zaplecza noclegowego: kwater prywatnych, kempingów, ośrodków i domów wczasowych. Wśród najbardziej znanych warto tu wymienić: sopockie ośrodki Wojskowego Domu Wczasowego, Dom Wczasowy Zachemu "Chemik", DW "Jantar", Ośrodek Profilaktyczno-Wypoczynkowy "Zremb", DW "Złoty Kłos", należący do związku zawodowego rolników, Dom Profilaktyczno-Wypoczynkowy "Zdrowie" w Gdyni, czy słynny "Drogowiec" - ośrodek wypoczynkowy Związku Zawodowego Transportowców i Drogowców na Wyspie Sobieszewskiej, który pojawia się w książce i na jej okładce pt. "Ostatni turnus. Pocztówki z wczasów w PRL-u" Marcina Wojdaka. Autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u: stołówki, domki letniskowe, pensjonaty itp.

- Pierwsze zdjęcia zrobiłem chyba w stołówce "Drogowca" na Wyspie Sobieszewskiej - tej, która jest na okładce książki. Zobaczyłem zza ogrodzenia intrygujący, gwiaździsty kształt i wszedłem tam z aparatem - wspominał w jednym z wywiadów początki swojej książki autor "Ostatniego turnusu".
Przeczytaj także: Nie tylko Pewex. Enklawy luksusu w czasach PRL-u w Trójmieście

  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu Dom Marynarza w Gdyni.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu Dom Marynarza w Gdyni.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu Dom Marynarza w Gdyni.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu "Drogowiec" z Wyspy Sobieszewskiej.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu "Drogowiec" z Wyspy Sobieszewskiej.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu "Drogowiec" z Wyspy Sobieszewskiej.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu "Drogowiec" z Wyspy Sobieszewskiej.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu "Drogowiec" z Wyspy Sobieszewskiej.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu "Drogowiec" z Wyspy Sobieszewskiej.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu "Drogowiec" z Wyspy Sobieszewskiej.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu Ośrodek Sanatoryjno-Rehabilitacyjny "Perła".
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. OW na Stogach.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. OW na Stogach.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. OW na Stogach.

"Wczasy pod gruszą": w domku lub pod namiotem



Jeśli ktoś nie załapał się na wczasy zorganizowane, to zawsze mógł wyjechać na tzw. "wczasy pod gruszą", czyli samodzielnie zorganizowany wyjazd na działkę, do rodziny na wsi, do gospodarstwa agroturystycznego lub pod namioty. O noclegach w hotelu raczej mało kto mógł pomarzyć, bo choć w 1976 roku każde miasto wojewódzkie miało mieć hotel, to jednak doba w takim przybytku kosztowała tyle, ile pensja robotnika. Na hotel było więc stać jedynie lepiej sytuowanych.

Biedniejsi turyści spali często na kempingach pod namiotem, a zamożniejsi mogli pozwolić sobie na wynajęcie drewnianego domku letniskowego typu "Brda" (który miał charakterystyczny trójkątny spadzisty dach) lub inny domek kempingowy (zwany też pingpongowym). Domki zbudowane były zwykle z płyty paździerzowej, toaleta i łazienka często wspólna w ogólnym węźle sanitarnym, a do tego atrakcją był jeden telewizor dla wszystkich w świetlicy lub sali telewizyjnej.

Jeśli spało się pod namiotem, należało mieć ze sobą niezbędny sprzęt biwakowy, w tym kuchenkę turystyczną na gaz, metalowe menażki, sztućce i naczynia, śpiwory, koce, itp., a niektórzy dysponowali nawet składanymi mebelkami (stolikiem i krzesełkami), polówką, leżakiem czy dmuchanym materacem, który świetnie nadawał się nie tylko do spania, ale i leżenia na słońcu czy pływania w morzu lub po jeziorze.

Przeczytaj także: Przysmaki PRL-u. Czego brakuje wam najbardziej?

  • Wczasy wagonowe 1961 r.
  • Wczasy w domkach przerobionych z wagonów kolejowych 1965 r.
  • Wczasy w ośrodku wypoczynkowym zbudowanym ze starych wagonów kolejowych 1969 r.
  • Wczasy wagonowe przetrwały do dziś. Tak wygląda to współcześnie w obiektywie Marcina Wojdaka.
  • Wczasy wagonowe przetrwały do dziś. Tak wygląda to współcześnie w obiektywie Marcina Wojdaka.
  • Wczasy wagonowe przetrwały do dziś. Tak wygląda to współcześnie w obiektywie Marcina Wojdaka.
  • Wczasy wagonowe przetrwały do dziś. Tak wygląda to współcześnie w obiektywie Marcina Wojdaka.

Wczasy wagonowe



Inną opcją na spędzanie wakacji były jeszcze tzw. "wczasy wagonowe", które cieszyły się również dużą popularnością. Organizowano je od 1949 roku. Polegały na tym, że w starych wyłączonych z użytku wagonach, ustawionych na bocznicy (szczególnie w Zakopanem, Kołobrzegu, Helu, Łebie itp.) urządzano miejsca noclegowe. Takie wczasy były dostępnym rozwiązaniem szczególnie dla kolejarzy i ich rodzin albo znajomych, którzy mieli zaprzyjaźnionego kolejarza. Na bocznicach w okresie wakacji powstawały miasteczka wagonów, przy których wręcz kwitło życie towarzyskie i kulturalne organizowane przez "kaowców".

Biura podróży, czyli wyjazdy zagraniczne



W czasach PRL-u istniała też możliwość wyjazdów za granicę (oczywiście do zaprzyjaźnionych krajów) i organizowały je biura podróży takie, jak "Orbis", "Gromada" czy "Almatur", ale ich klientelę stanowili tylko najbogatsi mieszkańcy kraju, mający odpowiednie kontakty w partii. Orbis oferował wycieczki do Bułgarii, Rumunii i na Węgry. Kraje za żelazną kurtyną były dostępne tylko dla przedstawicieli władzy. Zresztą w latach 70. wyjazd zagraniczny kosztował dwa razy tyle, ile wynosiła średnia pensja miesięczna, a do tego należało posiadać dewizy w dolarach lub bonach PKO. Był to więc prawdziwy rarytas i luksus, na jaki nie było stać zwykłego obywatela.

  • Koloniści na dworcu PKP w Gdańsku 1984 r.
  • Dzieci na kolonii letniej 1950 r.
  • Igrzyska kolonii letnich w Gdańsku zorganizowane przez TKKF Dębinki 1968 r.
  • Dzieci wsiadają do kolonijnych autobusów na placu przed dworcem PKP w Gdańsku 1965 r.
  • Dzieci wyjeżdżały masowo na kolonie i obozy harcerskie.
  • Dzieci wyjeżdżały masowo na kolonie i obozy harcerskie.
  • Dzieci wyjeżdżały masowo na kolonie i obozy harcerskie.

Kolonie i obozy harcerskie



Z kolei dzieci i młodzież miały możliwość wyjazdów na kolonie letnie, organizowane przez zakłady pracy rodziców lub obozy harcerskie organizowane przez ZHP. Turnusy były wtedy dłuższe niż obecnie, bo trwały czasem nawet miesiąc (3-4-tygodnie). Ośrodki kolonijne organizowano często w budynkach szkolnych i schroniskach lub w ośrodkach zakładowych, które składały się albo z dużych pawilonów, gdzie mieściły się wieloosobowe pokoje, albo z domków kempingowych. Starsza młodzież mogła również wyjeżdżać na tzw. obozy OHP, gdzie wypoczynek łączono z pracą. Bardzo popularnym kierunkiem było wtedy NRD.

Atrakcje w czasie wolnym



Atrakcje były zależne od miejsca wypoczynku, jednak dbano o to, by wypoczynek organizować nad wodą (morze, jeziora, rzeki), w pobliżu lasu lub w lesie (Bory Tucholskie) albo w górach. Kontakt z naturą był wtedy czymś oczywistym. Korzystano więc przede wszystkim z darów natury: plażowano, chodzono na grzyby, urządzano wycieczki po lasach i górach, zwiedzano okoliczne miejscowości (Trójmiasto cieszyło się bardzo dużą popularnością ze względu na swoje zabytki).

Plaże sopockie roiły się od charakterystycznych wiklinowych koszy, w morzu nierzadko grywano w piłkę plażową, często też rozgrywano mecze siatkówki na plaży lub na boiskach do gier zespołowych, gdzie również grano w tenisa lub badmintona. Wśród atrakcji na świeżym powietrzu warto wymienić też sporty wodne: nad morzem żaglówki, a nad jeziorami kajaki, rowerki wodne i pływanie łodzią z wiosłami. Dużą popularnością cieszyły się również szachy i warcaby na świeżym powietrzu oraz ping pong, w które można było grać na specjalnych do tego przeznaczonych stołach.

  • Plaża z koszami w Gdyni 1961 r.
  • Gdynia basen i skocznia na Polance Redłowskiej 1962 r.
  • Plażowicze grają w karty na trójmiejskiej plaży 1967 r.
  • Na biwaku w lesie 1963 r.
  • Wczasowicze grają w karty w pobliżu sopockiej plaży 1961 r.
  • Plażowanie
  • Plażowanie
  • Saturator z wodą sodową na ul. Bohaterów Monte Cassino w Sopocie 1989 r.
  • Saturator z wodą sodową na rogu ul. Podmłyńskiej i Podwale Staromiejskie w Gdańsku 1979 r.
  • Plaża w Sopocie 1961 r.
Żelaznym punktem każdego turnusu były wieczorki zapoznawcze i potańcówki prowadzone przez kaowców, którzy mieli za zadanie zapewniać różnego rodzaju rozrywki podczas wczasów. Pod kuratelą kaowca odbywały się również grzybobrania, ogniska czy poranne ćwiczenia gimnastyczne. Jeśli chodzi o atrakcje pod dachem, to często spotykano się w świetlicach, salach telewizyjnych lub bibliotekach. Poza czytaniem prasy i książek, grywano też w karty lub gry planszowe.

Dla ochłody i osłody szło się na lody (można je też było kupić na plaży bezpośrednio od sprzedawcy), pito wodę sodową z saturatora, lemoniadę lub oranżadę w butelce lub woreczku foliowym. Rozrastała się też tzw. "mała gastronomia", gdzie królowały jagodzianki, wata cukrowa, szaszłyki, smażona ryba, zapiekanki i inne rarytasy. O czym pisaliśmy w osobnym artykule. Co wakacje wracał problem zatruć pokarmowych i salmonelli, jednak mało kogo to zrażało i wyjazdy organizowano rokrocznie.

Opinie (131) 6 zablokowanych

  • A było tak: cytrynada cytrynada, waszym biustom kształtu nada. (6)

    albo: lody mewa, lody miś, nie masz forsy patyk gryź, itd, itp

    • 32 0

    • Lody mewa na plaży były.

      Lody Miś były zawsze stacjonarne, na końcu Podwala Staromiejskiego.
      Zawsze była kolejka.

      • 12 0

    • Na Podwalu była też cukiernia "Pod murzynkiem". (4)

      Na wytawie był szklany obrazek murzynka z kręconymi włosami.
      Niestety. Przez przypadek w latach dziewięćdziesiątych jeden z klientów przez przypadek stłukł ten obrazek i to nie było już to samo.

      • 11 0

      • No dziś taki obrazek jest nie do pomyślenia! (3)

        Czysty rasizm. Na marginesie, na obrazku był np afro-amerykanin. Lewactwo dopięło swego:-). Nawet twarzy na ciemno malować nie wolno i to nie tylko w USA ale i w UE.

        • 13 1

        • Z dzieciństwa pamiętam ten obrazek murzynka (2)

          Kiedy wiele lat później byłem na Podwalu nie było już tej cukierni i nie było tego murzynka.
          Był sklep z mydłem i powidłem. A w witrynie był murzynek inny od tego, którego pamiętałem z dzieciństwa. Zapytałem, co się stało? Kobieta, która sprzedawała powiedziała, że klient który kupił karnisz, przez przypadek stłukł tego murzynka. Tak w ciszy odchodzą punkty orientacyjne starego Gdańska.
          Kto jeszcze dzisiaj z Gdańszczan kojarzy, gdzie był kiedyś sklep Jaś i Małgosia?
          Na Podwalu Staromiejskim, na przeciwko hali targowej był fotograf. Mój ojciec czasami zabierał mnie do tego fotografa. Ale nie chodziło o zrobienie zdjęcia. Ten fotograf był miłośnikiem akwarystyki i w swoim studiu miał całą ścianę z akwariami. Takimi prostymi, z kątowników i kitu szklaskiego. W tych akwariach pływały skalary, mieczyki i gupiki. Na mnie kilkuletnim chłopcu robiło to niesamowite wrażenie.
          Większe niż najnowsza produkcja filmowa ociekająca efektami specjalnymi.

          • 13 0

          • Aaa

            • 0 2

          • "Jasia i Małgosię" pamiętam doskonale, A propos "Murzynka":

            Również na Podwalu Staromiejskim był zegarmistrz - od razu po lewej stronie idąc od Targu Drzewnego. U tego zegarmistrza na wystawie był zegar, w którym było wahadło w postaci małej huśtawki, która poruszała się w górę i w dół, a nie na boki jak tradycyjne wahadła. Na tej huśtaweczce siedział właśnie murzynek - taka mała, misternie wykonana laleczka.

            • 6 0

  • Nie było dziczy (3)

    Zapomniano dodać o ośrodkach MSW gdzie jechałem z rodzicami. Wtedy to może i luksus, teraz wykupione przebijają cenami za marny standard. Ale artykuł super. Nie było wtedy lepszy i gorszy. Posiłki o określonej porze, wszyscy razem przy stoliku, czy z Chełma czy Włocławka. Bez tych smartfonów, słuchawek i głośników. Kultura była nawet w tych paździerzowych domkach. Pamiętam je z Jastarni, w Juracie to już luksus bo basen był.

    • 47 0

    • Ośrodki MSW potrafiły być wewnątrz co do standardu zróżnicowane, jak np. w Kiekrzu koło Poznania

      Kiedyś nas tam w delegacji zakwaterowano, pani od nas z działu administracyjnego załatwiła (zdaje się żona milicjanta). Jeszcze sezonu nie było, ośrodek był prawie pusty, a hotele w Poznaniu zajęte przez ludzi z Targów Poznańskich. W tym ośrodków dla "psów" były wolno stojące bungalowy dla wyższych szarż, lepszy budynek dla oficerów, a my to w pustym kolejnym budynku dla szaraków milicyjnych. Naszą Nyską z kierowcą zajechaliśmy, przynajmniej nie było zmartwienia, że ktoś nam coś z samochodu podprowadzi, stojącego przed tym "hotelem". Bo wcześniej była brama i milicjant.

      • 8 0

    • W Juracie sprzedany. (1)

      Pamiętam ,nawet windy były.Przychodził Olbrychski z śp.Komarem bo u nas Żywieckie piwo było.W Włodawie też był z kempingami kiepskimi ale sala balowa i stołówka super.Zrobili nam wycieczkę do obozu koncentracyjnego na wczasach to było straszne.Majdan czy jakoś tak.

      • 0 0

      • Z Włodawy za PRL wycieczki to robili do pobliskiego Sobiboru

        Natomiast Majdan to by się kojarzył z nazwą obozu na Majdanku w Lublinie. Byłem kiedyś "za młodu" na koloniach w Woli Uhruskiej, kilkanaście kilometrów od Włodawy. Wizyta w Sobiborze była obowiązkowa. Pomnik tam w zasadzie na wzgórku był i to wszystko, też kości ludzkie za wąskimi szybami w niskich betonowych ścianach przy nim. Brrr... Ostatnio ciekawostką lokalną jest, że Włodawa ma po drugiej stronie kawalątek Białorusi, a nie teren 'kraiński.

        • 1 0

  • Opinia wyróżniona

    Dzisiaj ludzie nie potrafią się cieszyć urlopem (3)

    Kiedyś:
    Jedzuemy gdzieś. Cieszy y się tym co jest. Jest słońce, jest opalenizna. Nie chwalę się rodzinie, znajomym gdzie byłem. Odpocząłem od codzienności. Pada deszcz? Będę miał co wspominać.
    Dzisiaj:
    Sprawdzam kwatery, bo piszą, że naciągacze grasują w sieci. Rodzina nie wchodzi w rachubę. Nie znam/nie lubię. Zamiast trzech tygodni, ewentualnie miesiąca jak kiedyś, max dwa tygodnie, ewentualnie siedem dni. Może tylko pięć?
    Koniecznie sprawdzić, czy znajomi nie pojechali nie daj Boże dwieście kilometrów dalej. Może nawet za granicę?
    Koniecznie wystawić negatywną opinię, bo jeden czy dwa punkty z oferowanej oferty nie spełniły naszych wymagań. Co prawda nasze wymagania nie są certyfikowane, ale co tam. Jestem "krulem urlopu" więc mi się należy!

    • 85 5

    • Żebyś ty jeszcze krUlu podstawówkę skończył. (1)

      • 1 23

      • Nowy w Internecie? Witamy.

        • 7 0

    • kiedyś w komentarzach też się ludzie cieszyli ;)

      • 0 0

  • Co to za jakieś bajki z tymi cenami pobytu w hotelach?? 1 pensję robotnika dziennie to nawet apartament generalski nie kosztował (4)

    w takim WDW Kościelisko. Co dopiero pokój w najlepszych hotelach Warszawy, Poznania, Krakowa. Czy Lublina. Myślę, że robotnik za swą pensje na 10 dni by wynajął, no tylko jedzenie i alkohol to już z kolejnej. A mało kto miał dwie pensje odłożone "luzem", bo przecież odkładano, na meble, samochody, mieszkania.

    • 19 5

    • Robotnika to było stać na wczasy pracownicze (3)

      Które i tak pokrywał jego zakład pracy.
      Za dniówkę to mógł sobie kupić colę w barze takiego hotelu.
      Bo na te hotele które przywołujesz było stać dewizowców, kacyków partyjnych, szarą strefę i mewki.

      • 10 6

      • Ale co ty opowiadasz. W Warszawie były dwa hotele dla dewizowców: Europejski i Bristol. Potem może Victoria. (2)

        Ale były i dla Polaków będących w delegacji. Grand, MDM. Polonia. Oczywiście w takim Grandzie zatrzymywały się też wycieczki radzieckie. Ale w Poznaniu był pod koniec lat 60-tych hotel Merkury, w Krakowie - Cracovia. Nowe, eleganckie. W Katowicach, choć nie wiem od kiedy - Silesia. No gdzie ceny za pokój byłyby tam równowartością ok. 25 USD. Przecież tam się zatrzymywały i wycieczki polskie ! Poza tym hotele przecież istniały i w mniejszych miejscowościach i to niekoniecznie turystycznych. W Chojnicach był, w Gnieźnie itp. I to były dla Polaków, ludzi w delegacji. Jechaliśmy Nyską w delegację w kilku (i kilka), to ile kasy byśmy musieli brać z zakładu jako zaliczki na hotele? Z kierowcą 6 osób, w tym dwie panie. Trzy pokoje, 4 dni, byśmy średnią roczną pensję z kasy zakładowej musieli pobrać jako zaliczkę! Absurd. A poza tym dewizowcy to więcej za pokój w PRL płacili, niż Polak. Złotówkami z oficjalnej wymiany w banku. Po kursie oficjalnym, he he.

        • 8 0

        • A kto za te delegacje płacił? Nie zakład pracy? (1)

          • 0 0

          • No zakład pracy płacił, jak opisałem i nawet zaliczki dawał na wyjazd służbowy, bo co - z własnej prywatnej kasy mielibyśmy ...

            wykładać? Moglibyśmy przecież nie mieć. Za obiady tj. wyżywienie na delegacji też jakieś diety były, ale niewysokie. Natomiast w artykule jest nieprawda o cenach i nadal nie poprawiona. Szkoda, że nie zajrzała do tego artykułu jakaś osoba pracująca w hotelarstwie za PRL, a mająca z 70 lat, to by podała konkrety. Poza tym podano "miasta wojewódzkie" - które? "Stare" czy te liczne ustanowione przez Gierka? Nawet w "starych (17) ceny nie mogły być takie wielkie. Poza tym robotnik za PRL to nieraz lepiej zarabiał od magistra. Najdroższe i najlepsze były hotele Orbisu, ale gdzie, że pensja robotnika (równowartość 25-30 USD) za jedną dobę?? Może dla turysty dewizowego z Zachodu, ale nie dla Polaka!

            • 2 0

  • wspaniałe czasy wolności minęły (1)

    dzisiaj niewolnicy smartofonów i luksusu. Chamstwo.

    • 45 0

    • Stwierdził pisząc komentarz na smartfonie

      • 1 11

  • (2)

    Kolonie trwały 3 tygodnie a nie 10 dni jak teraz. Jak pojechałam to aż 3 listy zdążyłam napisac do mamy. Kolonie w Zagórniku k. Krakowa 1983 r. ech...
    Można się śmiać z PRL ale czy obecnie państwo, które łupi nas przecież różnymi podatkami, ma Fundusz Wczasów Pracowniczych? Coś dla każdego ?

    • 35 4

    • Jak to się kiedyś pisało? (1)

      "Kochanie pieniążki, przyślijcie mi mamusiu" :)))

      • 10 0

      • Kochane pieniążki przyślijcie rodzice... - tak to leciało.

        • 8 0

  • (1)

    Co do ankiety,można było spędzać czas na ogródkach Rod.Moi dziadkowie mieli i tam spędzałam częściowo wakacje.Dzieci było sporo, w chowanego i w podchody bawiliśmy się non stop.

    • 18 0

    • A dziewczynki grały w klasy i w gumę, aha i jeszcze graliśmy w palanta.

      • 8 0

  • Opinia wyróżniona

    3 tyg kolonii i ponad miesiąc u babci na wsi (4)

    Większość z naszej klasy miała takie wakacje. A gdy spotykaliśmy się pod koniec lata, obowiązkowo porównywaliśmy się, kto bardziej wyrósł

    • 127 1

    • Stare zdjęcia, a nowe foto (3)

      Nie wiem, czy ktokolwiek zauważył, że na starych zdjęciach wakacyjnych z lat 60, 70, 80-tych wszyscy byli szczupli :). Jak popatrzy się na zdjęcia dzisiejszych wczasowiczów - to same tłuściochy. Wniosek przez ostatnie 20-30 lat Polakom żyje się bardzo dostatnio, bo przejadają się i hodują tłuszcz. A w telewizji i internecie wszyscy narzekają, że Polaków nie stać na chleb i leki. To już klasyka wypowiedzi. Recepta: może jeść o połowę mniej ?

      • 50 1

      • To fakt ale ludzie nie siedzieli w domu

        tylko się ruszali i to było zdrowe.

        • 26 0

      • zdrowa zywnosc byla i nie bylo to haslo reklamowe

        • 5 0

      • Nie dostatnio, tylko internet,lenistwo i śmieciowe byle jakie żarcie z dyskontow robią swoje.No i oczywiście brak ruchu....

        • 7 0

  • Pamiętam te czasy urlopowe niezbyt dobrze ale jednak

    Obecnie wiele osób straciło umiejętność wypoczywania. Pierwszy krok to sobie to uświadomić

    • 25 0

  • Bardzo dobry artykuł i świetne zdjęcia

    Lubię zwłaszcza kobiety z okresu PRL

    • 34 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaki jest motyw przewodni placu zabaw na plaży w Sopocie przy wejściu nr 15?