• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Organizator koncertów - zawód marzeń? Niekoniecznie...

Jarosław Kowal
30 kwietnia 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Organizator koncertu, zwłaszcza jeżeli nie jest jednocześnie właścicielem klubu, znajduje się na samym końcu łańcucha pokarmowego. Dostaje to, co zostanie, czyli w wielu przypadkach... dług.

Organizator koncertu, zwłaszcza jeżeli nie jest jednocześnie właścicielem klubu, znajduje się na samym końcu łańcucha pokarmowego. Dostaje to, co zostanie, czyli w wielu przypadkach... dług.

Organizator koncertów - kumplowanie się z ulubionymi zespołami, nieustanne imprezowanie, podróże i darmowe posiłki. Praca marzeń? Tylko jeżeli jesteście gotowi na słowne i fizyczne przepychanki, ganianie za przeróżnymi - jak się okazuje niezbędnymi - przedmiotami na ostatnią chwilę, długi, które zmuszą was do sprzedania ukochanej kolekcji płyt, a w dodatku zespołowi nawet nie będzie chciało się z wami porozmawiać i oddelegują do tego niewygodnego obowiązku tour managera.



Organizator koncertu, zwłaszcza jeżeli nie jest jednocześnie właścicielem klubu, znajduje się na samym końcu łańcucha pokarmowego. Oświetleniowiec i dźwiękowiec muszą dostać wynagrodzenie, ochrona, szatnia, ekipa sprzątająca muszą dostać wynagrodzenie, zespół w najgorszym wypadku 70-80proc. ze sprzedaży biletów, a organizator dostaje to, co zostanie, czyli w wielu przypadkach... dług.

Najdotkliwsze porażki finansowe dotyczą tych wydarzeń, które wydawały się pewniakami i miały przyciągnąć tłumy
Występy mało znanych kapel w niewielkich przestrzeniach zazwyczaj odgórnie skazane są na działalność hobbystyczną. W tych wypadkach zaskoczeniem jest jakikolwiek dochód, zazwyczaj pozostaje wyłącznie chwała mecenasa sztuki alternatywnej, którą samemu sobie można nadać. Najdotkliwsze porażki finansowe dotyczą tych wydarzeń, które wydawały się pewniakami i miały przyciągnąć tłumy. Jedną z najboleśniejszych, jakie odniosłem było zaproszenie zespołu Tiamat do Centrum Stoczni Gdańskiej w 2010 roku. Każdy, kto choćby otarł się o muzykę metalową zna tę nazwę, ale okazało się, że to jak z lekturą "Lalki" - nie każdy ma ochotę przeczytać. Miało być jakieś pięćset osób, rzeczywistość zweryfikowała prognozę aż o połowę, pozostawiając dziesięć tysięcy złotych na minusie i nadętego Johana Edlunda, który nie zaszczycił mnie choćby przelotnym spojrzeniem.

Jeszcze gorzej mogły wypaść dwa koncerty Dark Funeral, na które wynająłem kluby w Bielsku-Białej 11 kwietnia 2010 oraz w Gdańsku dzień później. Na tydzień przed suma sprzedanych biletów na obydwa wydarzenia nie przekraczała nawet setki, a łączny koszt wynosił ponad dziesięć tysięcy, tym razem euro... Wcześniej pojawiło się kilka maili z żądaniami odwołania imprezy ze względu na całą typową dla black metalu otoczkę, więc w akcie desperacji przesłałem tłumaczenia do agencji, licząc na rezygnację, ale w odpowiedzi otrzymałem deklarację wojny. Najpierw: "Musimy skontaktować się z Nergalem z Behemoth, on też walczył z tymi ludźmi i wygrał w sądzie", później: "Prześlemy wszelkie groźby do polskich i szwedzkich mediów. Możesz tego nie wiedzieć, ale gdy ostatnio odwołano koncerty, doprowadziło to do poważnego incydentu pomiędzy szwedzkimi i polskimi agencjami rządowymi". Nie było rady, zacząłem rozglądać się za kredytem na spłacenie imprez, ale wtedy... Istnieje jednak bardzo niewiele możliwości zerwania umowy bez ponoszenia jakichkolwiek opłat. Jedną z nich jest żałoba narodowa, a wszyscy wiemy, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku.

Czasami, pomimo znacznie niższej frekwencji od zakładanej, pojawia się irracjonalna potrzeba zorganizowania koncertu na przekór wszelkim niedogodnościom.


Czasami, pomimo znacznie niższej frekwencji od zakładanej, pojawia się irracjonalna potrzeba zorganizowania koncertu na przekór wszelkim niedogodnościom.
Przepychanki i groźby

Czasami, pomimo znacznie niższej frekwencji od zakładanej, pojawia się irracjonalna
Na specjalne wyróżnienie zasługują także nasze rodzime kapele i tutaj zasada jest prosta - im mniej znany zespół, tym większe ego
potrzeba zorganizowania koncertu na przekór wszelkim niedogodnościom. Niestety wielu organizatorów to po prostu pasjonaci muzyki, którzy chcą swoich ulubionych wykonawców zobaczyć na żywo, choć bywa, że są w tej potrzebie odosobnieni. Dla mnie jedną z najbrutalniejszych tego typu sytuacji było zaproszenie Owena Palletta na pierwszy występ w Polsce. Miała być mała sala Centrum Stoczni Gdańskiej, ostatecznie była nieistniejąca już Papryka w Sopocie. Kto był w tych dwóch miejscach, ten wie, jak bardzo pomyliłem się w szacunkach. Oczywiście dla artysty, a jeszcze bardziej dla jego agentki, nie była to komfortowa sytuacja. Agenci zazwyczaj tego nie robią, ale tym razem bardzo zdenerwowana pani przyjechała z muzykiem prywatnym samochodem z Berlina, aby - zgodnie z jej słowami - sprawdzić, czy powiem "przepraszam", czy od razu uderzyć mnie w twarz.

Nie zawsze kończy się na sprawdzaniu. Przepychanka z powodu zbyt długiego czasu oczekiwania na zamówioną pizzę może wydawać się absurdalna, ale do takiej doszło, gdy pewien śląski promotor koniecznie chciał wykazać się przed zespołem Sepultura. Do sytuacji ekstremalnej doszło natomiast na polskiej minitrasie The Atomic Bitchwax, którego występ w lubelskiej Tekturze zakończył się nalotem grupki pseudo-skinheadów wracających z innego koncertu - The Analogs. Daleki jestem od wrzucania wszystkich skinheadów do jednego worka, bo wielu z nich to nieagresywni ludzie, ale w tym wypadku młodzieńcy postanowili obrzucić klub (czy raczej squat) butelkami, co zakończyło się policyjną interwencją, w wyniku której wprawdzie nie udało się złapać sprawców, ale zatrzymano ich... porzucone partnerki. Zespół pozbył się natomiast mojego bagażu i bez słowa zniknął, wyłączając telefony i nie informując, czy następnego dnia raczą pojawić się w Gdańsku.

Na specjalne wyróżnienie zasługują także nasze, rodzime kapele i tutaj zasada jest prosta - im mniej znany zespół, tym większe ego. Kiedy zatrzymujesz kogoś na bramce
Każdy zespół chce wprowadzić dziesiątki znajomych i nie powstrzyma ich nic, żeby tylko nie wydać piętnastu złotych za bilet, łącznie z wchodzeniem przez okna czy podkradaniem list gości i dopisywaniem nazwisk
(wspominałem, że organizator często sam nie widzi koncertu, tylko cały wieczór koczuje pod drzwiami?), a ten arogancko rzuca: "Vasta, mówi ci to coś?", to już nawet nie jest zabawne, że "mówi to coś" może trzem osobom na krzyż, ale że mniemanie o sobie takiego delikwenta nie ma nawet śladowego pokrycia w jakości jego muzyki. Kiedy indziej muzycy lokalnego I.N.C. śmiertelnie obrazili się, że przyszło im występować przed zespołem Lactovaginal, ale na szczęście tym drugim było wszystko jedno i nie podjęli się mierzenia, kto jest większą "gwiazdą". Ja z kolei musiałem się nasłuchać, jak nietaktowne jest przyjście na metalowy koncert w bluzie adidasa, ale dosłowny cytat nie nadaje się do publikacji. Oczywiście każdy zespół chce wprowadzić dziesiątki znajomych i nie powstrzyma ich nic, żeby tylko nie wydać piętnastu złotych za bilet, łącznie z wchodzeniem przez okna czy podkradaniem list gości i dopisywaniem nazwisk.

Przy mojej "ulubionej" sytuacji pozwolę sobie jednak nie przywoływać nazwy zespołu. Zagraniczni goście otrzymali do wykorzystania keg piwa, lecz jeszcze przed wejściem na scenę zgłosili, że kranik najwyraźniej nie działa. Okazało się, że kranik działał, ale beczka tajemniczym sposobem opustoszała. Po podłączeniu nowej natychmiast zaczęły krążyć sępy, ale manager drugiego zespołu był tym razem czujny i pilnował skarbu. Polscy muzycy podeszli wówczas i łamaną angielszczyzną zapytali, czy mogą się napić. Strażnik-manager chciał być sprytny, rozejrzał się po sali i napotkał wzrokiem wyłącznie zmięte, rozrzucone po ziemi kubeczki, odpowiedział: "Jak będziecie mieli w czym". Cóż to dla soli tej ziemi! Natychmiast cztery osoby chwyciły za pierwszy lepszy kawałek plastiku, dmuchnęły do środka w ramach odkażenia i tak zniknęła kolejna beczka.

Tu trzeba mieć pasję!

Wydaje się wam, że organizowanie koncertów to niezła zabawa? To harówka, stres, ciągłe kalkulacje i kłótnie, a jednak zwycięża nad tym wszystkim adrenalina i poczucia robienia czegoś istotnego. Kiedyś dostałem maila rozpoczynającego się słowami: "Jesteś być może nieco przybity z powodu niskiej frekwencji na Ragnaroku, ale wiedz, że jest sporo osób, które były zachwycone efektami twojego epickiego niemal wysiłku, który trzeba było włożyć w to, żeby taki band przyjechał i zagrał w Polsce!" i tyle wystarczy, żeby wciąż iść pod prąd.

Opinie (51) 2 zablokowane

  • ? (6)

    Jarek, Ty po prostu jestes nieogarniety i dlatego Ci nie wyszlo. Zostawiles po sobie duzy smrod, nie potrafiles zalatwic najprostszych spraw. Jestes spalony w branzy na wlasne zyczenie, wiec teraz nie narzekaj.

    • 43 31

    • haha (3)

      już się znalazł anonimowy frustrat, to pewnie któryś z tych, co tak chętnie do browara się podłączyli haha. fajny tekst o zapleczu koncertów, kilka niezłych anegdotek, i zero narzekania, ale zawsze znajdzie się frajer, który będzie chciał uprawiać prywatę

      • 36 10

      • No ty też imieniem i nazwiskiem sie nie podpisales (2)

        • 3 6

        • ale nie przelewam tu swoich frustracji

          • 6 2

        • przeciez podpisal

          jest z tiamatu.

          • 1 1

    • (1)

      ludzie to są silni w klepaniu anonimowych komentarzy... za czasów Jarka Ucho robiło najlepsze koncerty, później Freakpointing spowodowało, że trójmiasto przestało być koncertowym zaściankiem, a to, co teraz się dzieje z Jarka udziałem, to już ekstraklasa. tak trzymać i olać frustratów!

      • 20 10

      • Ja się zgadzam z tą opinią

        Byłam na kilku koncertach zorganizowanych przez Freakpointing i zawsze było coś nie tak, nawet na etapie kupowania biletu. A wspomniany w tekście artykułu koncert w Papryce to było apogeum chaosu.

        • 13 10

  • Brawo dla tych co chce się coś robić.
    Tiamat był super ! Dzięki :)

    Sugestie bym przyjmował (często mało informacji o koncertach = mało publiki). Ale tych co tylko marudzą i ciągle coś im nie pasuje ? Banować i olewać.
    Niech siedzą w domu - i trują swoim starym.

    • 16 5

  • (3)

    Nigdy nie myślałam, że to powiem ale popieram prezydenta Karnowskiego za to , że nie wydał zgody na organizację koncertów przez tzw Zatokę sztuki a tak naprawdę jak książka Zatoka świń. Niech ich zamknie i mount blanc oraz thaj thaj. Dość tego! !

    • 28 2

    • (2)

      Przepraszam, ale co wspólnego maja ze sobą zatoka, thai i Mount Blanc? Bo z mojej wiedzy nic

      • 4 5

      • (1)

        Zapytaj w Gazecie Wyborczej.

        • 9 0

        • Dlaczego ma zamykać thai thai? Bardzo dobra restauracja, znana w całej Polsce

          • 1 4

  • organizator koncertow... (1)

    A artykuł o jakiś klubowych imprezkach... Ja mogę poopowiadać o mechanice garażowej, równie spektakularnie będzie się to czytać...

    • 25 2

    • Dajesz. Jeśli momenty były - to czemu nie ? ;)

      • 11 1

  • mocne, wiem że prawdziwe, przypadek sprawił, że weszłam w temat na chwilę i w pewnej części chcę w tym zostać, dlatego chylę czoła i życzę wytrwałości

    • 14 6

  • Tiamat w Gdańsku (2)

    Krąży mi po głowie taka wredna myśl. Jeśli w grudniu organizuje się koncert kapeli w klubie, przed którym zawsze trzeba było w owych czasach odstać swoje, zanim udało się wejść - bo przecież otwarcie bram to tylko takie hasło, a w środku temperatura była z grubsza taka, jak na zewnątrz, to trzeba liczyć się z małymi problemami... A że miał być Dark Funeral u nas to już nawet nie pamiętałem, ale rzeczywiście - coś mi świta.

    • 4 10

    • co za bzdura (1)

      w grudniu za zimno, w czerwcu za ciepło i weź tu dogódź. dla prawdziwego fana to nie ma znaczenia! Ragnarok to była petarda!!!!

      • 12 5

      • Tak, prawdziwy fan sobie tyłek odmrozi, bo przecież w tym klubie był mróz :) Co nie zmienia faktu, że było fajnie. Dziwi mnie jednak, że organizator miał to za pewniaka. Trzy koncerty w Polsce, w czasie, gdy Tiamat był już bardzo daleko poza okresem swojej świetności. Do tego bilety - jak na tamte czasy - bardzo drogie (rockmetal podpowiada, że 80/90 złotych). Nie, to absolutnie nie był pewniak.

        • 6 3

  • DZIĘ-KU-JE-MY (3)

    byłam na wszystkich japońskich koncertach organizowanych przez p.Jarka. na D'espairsRay przynosił nam wodę w środku nocy, bo spałyśmy pod bramą żeby być w pierwszym rzedzie. Na Miyavim pomogl zorganizowac paczkę dla naszego idola. nigdy nie widziałam takiego zaangażowania ze strony organizatora. dziękujemy i oby japońskie koncerty wróciły do trojmiasta!

    • 20 6

    • Wróciły, w Szekspirowskim (2)

      Już 3 maja Mouse on the Keys.

      • 2 1

      • (1)

        to jednak nie to samo co Visual Kei ;)

        • 3 2

        • no ale

          był Tricot i podobno gdzieś pisali że będzie TOE

          • 0 0

  • (7)

    Odróżniajmy koncerty dla dzieciarni od koncertów. Czym innym są spędy Emo w japońskich bluzach z allegro od profesjonalnych koncertów na dużych scenach. Artykuł to wynurzenia młodego organizatora, któremu nie wyszło, bo nie miał doświadczenia. A co za tym idzie, odpowiedniego zaplecza, pieniędzy. W takiej sytuacji musiał mieć przygody na poziomie garażu, ale nie jest to miarodajny obraz pracy organizatora koncertów!

    • 15 16

    • ach ci nasi polscy "eksperci"... idealna pora na ten artykuł, akurat siedzą przy grillu i każdy ma coś "mądrego" do powiedzenia... Na koncert Miyaviego wszystkie bilety w Parlamencie wyprzedały się w 2 dni, więc przeniesiono imprezę do CSG gdzie było pełno. jeden z największych koncertów klubowych w Trójmieście, ale lepiej bełkotać o "emo spędach", jak się zna tylko comę i happysad. a poza tym na pierwszym koncercie tego organizatora (Gothika w Kwadratowej) byłam w 2007 roku, więc paplanie, kto tu jest za młody, a kto ma wystarczająco doświadczenia to nic tylko "polakowanie" zazdrosnych nieudaczników

      • 14 4

    • a czym się to wg ciebie różni? publiczność inaczej wygląda, ale tak samo sprzedaje się ponad 1000 biletów na japońską kapelę i tak samo na amerykańską kapelę, tak samo musi być duża scena i cała reszta. wpisz na YouTube "Miyavi CSG" to zobaczysz, jak to wyglądało. poza tym gdzie jest napisane, że organizatorowi nie wyszło? wg mnie wyszło i to bardziej niż komukolwiek dotąd przed pojawieniem się B90, za co dozgonna wdzięcznosc

      • 8 4

    • (3)

      Jakoś nigdy nie miałam żadnych problemów ani z organizatorami koncertów, ani z niczym. Może dlatego że nie mam przerośniętego ego a muzyka była dla mnie po prostu sposobem zarobkowania. Szanowałam organizatorów i techników, bo pracowaliśmy razem, no to i oni szanowali mnie. A sceny były większe niż te maleństwa klubowe, które wspomina Wielki Pan Manager Organizator Koncertów, które Robią Finansową Klapę i Mnóstwo Przygód.

      • 8 7

      • (2)

        ale kumasz, że artykuł musi mieć temat? ten jest najwyraźniej o różnego rodzaju wpadkach i trudach tego fachu. dla mnie kupa śmiechu (zwłaszcza "wybawienie" przez tupolewa), a tu się jacyś maluczcy ludzi pienią. no i jeżeli scena CSG jest dla ciebie mała, to kto tu ma przerośnięte ego?

        • 8 3

        • (1)

          Nie wiem jaka jest scena w CSG, nie grałam tam, nie łap mnie za słówka. Pozdrawiam!

          • 0 2

          • no właśnie - nie wiem, to się wypowiem

            • 1 0

    • Pełna prawda.

      • 0 0

  • menago (1)

    Z a "komuny"czyli lata 70-te,80-te to były złote czasy dla impresariów,organizatorów,menadzerów oraz dla wykonawców.Grało sie po ok.60-ciu koncertów m-c.PO powrocie z grania do hotelu-piekiełko,czyli nocny bar picie do rana i znowu nowy dzień.Ja tam byłem i ten "miód"piłem.

    • 7 1

    • Bo wtedy była infrastruktura organizacyjna w skali całego kraju, a nie rozp_erducha jak teraz. Starczyło umieć grać i chcieć, a do tego być pracowitym.

      • 1 0

  • Tiamat...

    ....byłem, najpierw myślałem że pomyliłem hale w Stoczni ;) Ale dla mnie to było mega fajne i kameralne...nawet koszulkę sobie kupiłem i skład zespołów przed niezły - Orden Ogan? Fajne...trzeba rozmawiać z ludźmi, albo przerzucić się na dawida kwiatkowskiego itp. fanki przyjdą :) Jest coś takiego jak wyczucie rynku...patrz koncert Nile...biegam na koncerty do B90 od początku i można znaleźć swoją grupę koncertową i nie muszą to być gwiazdy pierwszej młodości ;)
    A wszyscy artyści mogą więcej, bo to...pr....:)

    • 5 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (1 opinia)

(1 opinia)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Na którym z wymienionych placów zabaw zagramy w koszykówkę, piłkę ręczną i nożną? Na: