- 1 Młodzi w ten weekend bawią się na Elektryków (39 opinii)
- 2 Piją piwo na stadionie. Hevelka ruszyła (75 opinii)
- 3 Grzechy gastronomii: kto winny? (185 opinii)
- 4 Festiwal Światła rozbłysnął w Hevelianum (6 opinii)
- 5 Sporo odwiedzających mimo deszczu (27 opinii)
- 6 Połączyła ich miłość do jedzenia (52 opinie)
Bywamy w (Trój)mieście. Kameralnie na uboczu
Są w Trójmieście niewielkie lokale zlokalizowane niby w centrum miasta, a tak naprawdę na uboczu. Znane głównie tubylcom i uważnym czytelnikom kulinarnych przewodników. Ich atutem jest brak turystów, nietuzinkowe pomysły w karcie i kameralna atmosfera. Tak jest w sopockiej restauracyjce Tupot Mew i gdyńskim bistro Śródmieście. Zapraszamy do kolejnego odcinka cyklu "Bywamy w (Trój)mieście".
Restauracja Tupot Mew
Gwarantuję, że po wizycie w Tupocie Mew nie będziecie mogli doczekać się początku kolejnego miesiąca i nowej karty dań, którą ten dzień tutaj zwiastuje. Bo je się tutaj przepysznie. Ale po kolei.
Restauracyjka jest zlokalizowana przy ul. Władysława Jagiełły , dwa kroki od dworca PKP w Sopocie. Warto zapamiętać tę niepozorną uliczkę, bo już teraz funkcjonują przy niej trzy ciekawe lokale i tworzą swoistą gastronomiczną enklawę dla szukających ciekawych kulinarnych wrażeń.
Do Tupotu wchodzi się przez ganek jednej z kamienic. Wystarczy rzut oka na wnętrze, żeby się przekonać, że banalnie tutaj nie będzie. Wielkie lustro na jednej ścianie, szereg retro-lamp na drugiej i kolorowy graffiti bar nadają temu niewielkiemu lokalowi artystycznego sznytu.
Wrażenie nie znika po zajrzeniu do karty. Zła wiadomość dla tych, którzy lubują się w niekończącym się wertowaniu menu. Tutaj tej atrakcji na szczęście unikniemy. Karta to nomen omen wydruk na jednej stronie kartki a4: kilka dań głównych, trzy sałatki, parę przystawek. Uzupełnia ją oferta dnia napisana kredą na tablicy nad barem.
To jasny sygnał, że jedzenia leżakującego kilka dni w oczekiwaniu na klienta tutaj nie dostaniemy. Kelnerka jakby czytała nam w myślach, od razu uprzedza, że na zamówienie chwilę trzeba będzie poczekać - kucharz wszystko przyrządza na bieżąco. Uzbrajamy się w cierpliwość i na start zamawiamy zupę dnia (14 zł) i słoiczek tapenady z bakłażanów z bagietką (14 zł). Niestety, okazuje się, że się skończyły. Kolejny urok kameralnych lokali z krótką kartą.
Przechodzimy więc od razu do konkretów. Na stół trafia paryszanka (22 zł) i zielone szparagi (26 zł). Ta pierwsza to nic innego jak smażona na patelni kaszanka, tutaj podawana z suszonymi truflami i rozpływającymi się w ustach, kremowymi ziemniaczkami upieczonymi metodą gratin. Przepyszny dowód na to, że polska i francuska klasyka na talerzu wcale nie muszą się kłócić. Grillowanym szparagom towarzyszą truskawki i rolada z koziego sera. Świetne połączenie smakowe, choć zapowiadany w menu lawendowy sos trudno wyczuć.
Wyraźnie smakuje za to masło pomarańczowe, którym skropione są podsmażane pierogi polskie (30 zł). To pomysłowa wariacja na temat klasycznej kaczki z czerwoną kapustą, która tutaj przyjęła formę farszu. Słodycz pomarańczy i kapusty przełamuje goryczka świeżej żurawiny. Lekko słodkie jest również pęczotto z burakami - tutaj podawane jako główny bohater talerza w towarzystwie chrupiącej piersi kury zagrodowej (29 zł) lub szpinaku (19 zł).
Ceny w Tupocie Mew nie są najniższe, porcje nie są największe, ale w takim miejscu nie na to zwraca się uwagę. Przyciągają ją za to pięknie podane dania, wyjątkowy smak każdej z kompozycji, które trafiają na nasz talerz oraz uporczywie kołatająca się w głowie i w gruncie rzeczy smutna refleksja: dlaczego takich restauracji - z autorskim menu, kulinarną pasją wyczuwaną w każdym kęsie i bez pretensji do bycia miejscem ekskluzywnym - nie może być w Trójmieście więcej?
Bistro Śródmieście
Jeśli wiesz, gdzie jest ul. Mściwoja w centrum Gdyni, jesteś już w domu. Jeśli nie, to za budynkiem Centrum Kwiatkowskiego wypatruj na chodniku kilku stolików stojących przed przeszkloną witryną niewielkiego lokalu z szyldem "Śródmieście". O witrynie wspominam nie bez powodu - niedawno wygrała ona miejski konkurs na najciekawszą w całej Gdyni.
Nagrody była w pełni zasłużona, bo wystrój Śródmieścia to jego wielki atut. Każdy element wnętrza jest tutaj spójny i przemyślany. Począwszy od ozdobnych skrzynek na owoce, przez odkryte cegły i fragmenty instalacji na ścianach, po surowe kafle i drewniane blaty. Połączenie skandynawskiego minimalizmu i stylu industrialnego, który doceni każdy smakosz designu.
Z kolei smakosz kulinarny wielkiego pola manewru nie będzie miał. W Śródmieściu wybór jest niewielki. To jednak bistro, a nie restauracja z prawdziwego zdarzenia, więc taka sytuacja jest w pełni uzasadniona. Lokal specjalizuje się w burgerach, a oprócz tego co miesiąc szef kuchni zmienia kilka pozycji w obiadowym menu. Obecnie możemy wybrać m.in. pikantną pierś kurczaka w sosie śmietanowym czy łososia z rusztu w salsie z mango. Oprócz tego w karcie znajdziemy hot-dogi, sałatki, kanapki i zupy.
Zamawiamy chłodnik i zupę z pomidorami i ciecierzycą (każda po 7 zł). Smacznie, ale nic ponadto. Za to porcje są zdecydowanie za małe. Jeśli chciałbyś do Śródmieścia wpaść na szybką zupę w przerwie na lunch, lepiej poszukaj innego lokalu. Tutaj się zupą nie najesz.
Co innego burgery. W tym przypadku szefowi kuchni nie można nic zarzucić. To kolejny lokal w Gdyni, gdzie serwuje się jedne z lepszych bułek z wołowiną w Trójmieście. Choć tak naprawdę nie tylko z wołowiną. Śródmieście wygrywa pomysłowością w kompozycjach smakowych.
Do testowania wybraliśmy dwa najbardziej oryginalne. Burger z kotletem z łososia (25 zł) świetnie smakuje z salsą z awokado i majonezem z limonkami. Wegetarianie będą zadowoleni z burgera z batatem (24 zł), któremu w bułce towarzyszy m.in. burak, mozarella i bazyliowe pesto. Wszystkie burgery podawane są w miękkiej i lekko chrupiącej, słodkiej brioszce - dobra odmiana od standardowej jasnej bułki z sezamem.
Niezłe wrażenie psuje nieco serwis: młoda dziewczyna za barem powinna zostać przeszkolona ze sprawniejszej oraz - co bardzo ważne - bardziej życzliwej obsługi klientów. Warto również informować, że zamówienia składane są w barze, żeby gość nie musiał czekać bezczynnie przy stoliku.
Śródmieście warto odwiedzić - jeśli nie dla niezłych burgerów, to choćby dla tutejszej lemoniady (10 zł). Podawana w stylowych szklanko-słoikach Lynchburg Lemonade jest tutaj serwowana w kilku smakach, m.in. czarnego bzu. Hipsterom się spodoba.
"Bywamy w (Trój)mieście" to cykl, w którym recenzujemy trójmiejskie restauracje i bary. Odwiedzamy, próbujemy, oceniamy. Polecamy, gdzie dobrze zjeść i co warto zamówić. Szukamy niecodziennych smaków, ale i nie stronimy od rodzimej kuchni. Smacznego!
Miejsca
Opinie (94) 9 zablokowanych
-
2014-07-06 19:38
Bar Bursztynowy (1)
Polecam w Sopocie Bar Bursztynowy na Powstańców w-wy. Dużo, smacznie, szybko i tanio.
- 0 0
-
2014-08-25 11:07
Bar Bursztynowy
Ten Bar nie jest na ulicy Powstańców Warszawy lecz na ul. Grunwaldzkiej.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.