- 1 Techno balkon otworzył sezon (65 opinii)
- 2 Juwenalia: Bajm, LemON i strefy z nagrodami (68 opinii)
- 3 Recenzja filmu "Istoty fantastyczne" (5 opinii)
- 4 Chowają pieniądze w miejscach publicznych (53 opinie)
- 5 Momoa spotkał się z Michalczewskim (63 opinie)
- 6 Trzydniowa kulinarna Feta na stoczni (61 opinii)
Covery, czyli drugie życie dawnych hitów
Odcinanie kuponów czy artystyczna kreacja? Ogrzewanie się w cudzym blasku czy hołd dla idoli? Wielu artystów decyduje się na granie coverów. Dla niektórych to skok na kasę, dla innych - akt artystycznej odwagi. Zapytaliśmy trójmiejskich muzyków, czym się kierują, sięgając po utwory innych artystów.
- Po pierwsze, covery gra się dla pieniędzy. Swego czasu po Polsce jeździły jednocześnie trzy składy Boney M., z których tylko jeden miał cokolwiek wspólnego z oryginałem - twierdzi Jarek Janiszewski, który współtworzy m.in. duet Gremplina grający prześmiewcze wersje znanych hitów. - Druga kategoria to zespoły satyryczne, takie jak np. Al Jankovic. Ostatnia grupa to muzycy, którzy w swym "coverowaniu" ocierają się o sztukę, jak np. Senor Coconut, który potrafi zagrać Kraftwerka w wersji latino. Uwielbiam ich.
Własne wersje przebojów Czesława Niemena śpiewała ostatnio Grażyna Łobaszewska. Jej występ będzie można zobaczyć w sobotę w restauracji White House w Sopocie.
- Po piosenki Niemena sięgnęłam trochę przypadkowo - mówi Łobaszewska. - Wcześniej nigdy nie śpiewałam coverów. To ciekawa przygoda, bo nowe wykonanie sprawia, że piosenka zaczyna na nowo żyć. Ale prawdziwy artysta musi mieć własny repertuar, bo tylko to daje prawdziwą satysfakcję. Covery to tylko maseczka.
Od coverów, jak wiele innych kapel, zaczynał m.in. zespół Dick4Dick. Przerabiali kiczowate hity, jak np. Bon Jovi i łączyli je z innymi piosenkami, tworząc mieszanki, które dziś nazywa się mash-upami.
- Zaczęło się od reaktywacji dinozaurów rocka, jak np. Pink Floyd, które już wtedy były często własnymi karykaturami - mówi Krystian Wołowski z zespołu D4D. - Później zaczęły powstawać tribute bandy, które zarabiają pieniądze na cudzej sławie. Kolejny etap kopiowania to karaoke i gry Guitar Hero, dzięki którym każdy w domu może mieć Pink Floyd.
Na występ The Australian Pink Floyd Show swego czasu wybierał się Tomasz "Orion" Wróblewski z zespołu Behemoth.
- Z racji wieku nie miałem okazji zobaczyć prawdziwych Floydów na żywo - mówi Wróblewski. - Więc dlaczego nie? To jedyna okazja, żeby usłyszeć jak brzmiał na koncertach jeden z najważniejszych zespołów na świecie.
Gdański zespół Obsesja niemal perfekcyjnie odtwarza piosenki The Beatles i jako pierwszy polski skład został zaproszony do Liverpoolu na festiwal organizowany w hołdzie Wielkiej Czwórki.
- Wbrew pozorom to wcale nie jest "łatwizna" zagrać i czysto zaśpiewać na głosy piosenki Beatlesów - mówi Kuba Zaleski, wokalista. - Na scenie jeszcze trzeba zadbać o koncertową ekspresję.
Maciej Cieślak wraz z zespołem Ścianka wspaniale "scoverował" np. tango "Już nigdy" znane z wykonania Sławy Przybylskiej.
- Nie przeceniałbym wartości artystycznej takiego wykonania - mówi Cieślak. - Siłą rock'n'rolla jest fakt, że autor jest jednocześnie wykonawcą i śpiewa własnym głosem. Niestety wiele młodych kapel jest zmuszanych do grania znanych utworów ze względu na ich moc promocyjną.
W jazzie sytuacja przedstawia się nieco inaczej. Tu temat muzyczny jest tylko pretekstem do improwizacji, która stanowi sedno tej muzyki.
- Nawet Miles Davis grał covery, np. "Time after time" Cindy Lauper - mówi Krystyna Stańko. - O tym, że nagrałam płytę z utworami Petera Gabriela, zadecydowała fascynacja jego melodiami. Wcale nie czuję, żebyśmy coś tylko odtwarzali - mój zespół i Peter Gabriel to muzycznie dwa inne światy.
Golden Life swego czasu błysnął przeróbką "Oprócz błękitnego nieba" Maanamu.
- Na każdej płycie staramy się umieścić jakiś cover - przyznaje Jacek Bogdziewicz, basista Golden Life. - Granie cudzych utworów to świetna nauka, a na naukę nigdy nie jest za późno. Poza tym to dla nas wielka frajda, grać numery, które nas inspirują.
- Granie coverów często oznacza pójście na łatwiznę - twierdzi Ryszard "Tymon" Tymański. - Tacy artyści grzeją się w cieple wielkich gwiazd. Grając to, co znane, mają gwarancję, że koncert się spodoba. Pół biedy, gdy zagrają parę numerów, by przypomnieć nagrania z przeszłości. Dlatego czasem wykonujemy utwory Davida Bowiego czy Velvet Underground.
Fani nie zawsze akceptują nowe wersje utworów swoich ukochanych idoli.
- Niektórzy miłośnicy Gabriela psioczą na mnie - śmieje się Krystyna Stańko. - Mają w głowach oryginalne wykonania tych piosenek i nie są w stanie zaakceptować żadnej zmiany. Z tej perspektywy granie coverów to niemalże akt odwagi.
A wy? Jakie trójmiejskie "przeróbki" lubicie?
Zobacz tez: Rock'n'roll jest martwy, czas na showbiznes. Kto i dlaczego gra covery zamiast swoich piosenek?
Wydarzenia
Opinie (31) 5 zablokowanych
-
2011-02-18 19:05
Pink Floyd było kiedyś własną karykaturą? (2)
Kim ty jesteś Krystianku, że śmiesz wypowiadać takie bluźnierstwo?
- 2 0
-
2011-02-18 20:45
krystianek to "artysta", który FLOYDÓW (1)
uczył grać rocka ha ha ha ha ha ha
- 1 0
-
2011-02-18 20:55
a zdobywali sławę
biegając na koncertach z fujarkami na wierzchu
- 1 0
-
2011-02-19 14:05
brak godności dla polskiej kultury np.j.w Biały dom
W Polsce ma szanse muzyka murzyńska,arabska,angielska tylko nie polska.Mało piosenkarzy naszych.Tzw.krytycy czyszczą nasz rynek np. Kuba W.
- 1 0
-
2011-02-19 20:38
jak slysze covery , to zygac sie chce
po pierwsze dlatego ze ci co proboja "zaspiewac " to co inni juz wyspiewali NIE UMIEJA SPIEWAC .przykladu nie trzeba daleko szukac ''film" Mamamija
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.